Rikido - opowieść o wojowniku, który walczył o pokój.

Rikido - opowieść o wojowniku, który walczył o pokój.Przez całe życie ludzie pokazywali mi swoją ciemną stronę. Przyzwyczaiłem się do niej, aż uwierzyłem w to, że nie ma jasnej strony. Zatracili się w sobie. Plują nienawiścią i krzywdzą innych, dlatego po wielu latach, wyciągnąłem swoje ostrze, aby zaznać pokoju na świecie.
Szedłem tak w stronę bramy wejściowej do wioski, rozmyślając, jak bardzo ten świat się popsuł. Z dnia na dzień, gnił od środka, przez cholerne robactwo, zwane ludźmi. Nagle zaczął padać deszcz. Chłodne krople zaczęły spływać po moich czarno kruczych włosach, przez twarz, aż zatapiały się w białym płaszczu, który miałem na sobie. Nie minęło kilka minut, gdy na ziemi zaczęły pojawiać się kałuże. Podszedłem do największej, jaką widziałem przed sobą i stanąłem na chwilę, by przyjrzeć się odbiciu. Widziałem w niej ogromny ból i smutek. Był on zgromadzony w nic nieznaczącej masie mięśniowej. Biały płaszcz został zaplamiony krwią złych ludzi. Cały poszarzał, od walki, która była nieunikniona. Hałasy i krzyki nagle gdzieś ucichły, zupełnie jakby porwał je wiatr, gdzieś daleko, gdzie nikt nigdy ich już nie usłyszy. Wtem usłyszałem cichy płacz. Odwróciłem lekko głowę i spostrzegłem mały cień w zaułku, tuż obok płonącej, drewnianej chaty. Wioska, w której się znajdowałem, należała do jednej z mniejszych w Królestwie Piorunów. Zwała się Osadą Drewna, gdyż wszystkie budynki były wykonane właśnie z tego tworzywa. Zrobiłem kilka kroków w stronę ciemnego zaułku i chwyciłem rękojeść mojej katany. Ciemne niebo oraz czarne chmury znajdujące się na nim, mocno ograniczały widoczność, mimo to, byłem gotów drugi raz wyciągnąć broń i zakończyć cierpienie ludzkości. Gdy wreszcie stanąłem w ów zaułku, zobaczyłem, iż za jedną z beczek siedziała mała dziewczynka, o blond włosach. Zabicie dziecka w takich okolicznościach to morderstwo idei, którą prowadzę.
- Hej ty, co tutaj robisz? - spytałem poważnym głosem.
Mała dziewczynka zdawała się mnie nie słyszeć. Nieustannie płacząc, przecierała w kółko swoje oczy. Podszedłem więc bliżej, aby jej się lepiej przyjrzeć. Dziecko klęczało w brudnej kałuży. Miało na sobie czarną sukienkę w czerwone kwiaty i przymałą zimową czapkę na głowie, spod której wystawały długie blond włosy. Stwierdziłem, że teraz powinna mnie usłyszeć, więc ponownie zapytałem.
- Co tutaj robisz i czemu płaczesz?
Mała przerwała swój płacz i spojrzała na mnie swymi poczerwieniałymi oczami, po czym wstała z ziemi i zaczęła biec w moją stronę. Zdziwiony jej zachowaniem sięgnąłem znów do miecza i czekałem na odpowiedni moment. Nie mogłem dać się zaskoczyć, ludzie próbują różnych sztuczek. Wtem wytrzeszczyłem oczy, a moje ciało lekko odrętwiało. Gapiłem się tak jeszcze krótką chwilę przed siebie, aż w końcu opuściłem głowę. Dziewczynka mocno złapała się mojej lewej nogi, płacząc w moje udo. Po chwili udało mi się usłyszeć jej cichy szept.
- Zabierz mnie stąd, proszę.
Moje usta lekko się otworzyły, nie wiedziałem jak się zachować. Nigdy przedtem nie doświadczyłem podobnej sytuacji.
- Czemu mam cię zabrać z twojej wioski z twojego domu?
- Nie mam domu, jestem bezdomną sierotą, a teraz bardzo się boję! - wykrzyczała, unosząc głowę.
- Co z twoimi rodzicami?
- Zostawili mnie, gdy miałam sześć lat. Od tamtej pory włóczę się po tej wiosce i śpię gdzie tylko znajdę sobie miejsce. Proszę, zabierz mnie stąd.
- Uspokój się już.
- Nie! Bardzo się boję, ponieważ jakiś człowiek odwiedził wioskę i zabija każdego, kogo spotka.
- A co jeśli ten człowiek, zabijając tych ludzi, pozbywał się chwastów w ogródku dobrobytu?
- W jakim ogródku? - spytała, przerywając płacz.
- Ehh, powiedz mi lepiej, ile masz lat i jak ci na imię.
- Mam na imię Aiko i mam już, sześć, siedem, osiem lat! Ale dalej nie wiem, o jakim ogródku pan mówi — powiedziała i znów posmutniała.
Położyłem swoją rękę na jej głowie i przetarłem brud z czoła. Spojrzałem w jej dziecięce oczy i coś w środku, powiedziało mi, że muszę się nią zaopiekować i że nie mogę jej tutaj zostawić, a już na pewno nie mogę jej zabić.
- Posłuchaj, zabiorę cię stąd, ale pod jednym warunkiem.
- Tak proszę pana! - krzyknęła spod maleńkiego nosa.
- Musisz przestać płakać. To wiadome, że strach i ból w twoim sercu, mogą wkrótce zrodzić gniew i nienawiść, dlatego starajmy się tego uniknąć, byś mogła zaznać, choć ułamka pokoju.
- Aiko już nie płacze, widzi pan?
- Nie mów do mnie pan, czuję się staro.
- Dobrze proszę pana, ale dalej nie wiem, jak pan ma na imię.
- Ehh, mówią na mnie bardzo różnie. Pseudonimy i określenia zmieniają się co jakiś czas, lecz pamiętam, że mam na imię Rikido.
- Rikido! Bardzo ładne imię proszę pana, to znaczy Rikido!
Uśmiechnąłem się pod nosem i stwierdziłem, że pokaże jej lepszy świat. Świat bez bólu, zmartwień, nienawiści i przede wszystkim wojen.
- Aiko, mogę jeszcze o coś spytać.
- Hmm?
- Co, jeśli ten człowiek, który odwiedził wioskę, to tak naprawdę ja?
- A to ty?
- Tak. To ja. Zabiłem tych wszystkich ludzi dla lepszego jutra. By każdy, kto spojrzy poza horyzont niefortunnych zdarzeń, mógł dostrzec lepsze jutro. Bo tego właśnie pragnę mocno.
- Nic z tego nie rozumiem, bardzo dziwnie mówisz... No ale, nie boje się ciebie Rikido! Minęło kilka minut od naszego spotkania, ale nikt nigdy mnie nawet nie dotknął, a co dopiero porozmawiał i wysłuchał. Wierze, że jesteś dobry.
- Bo jestem. Pragnę tylko szczęścia ludzkości. Teraz jednak daj mi rękę. Musimy już wyruszać. Gdy będziemy szli, opowiesz mi o swoich rodzicach?
- Mhm. Dziękuje Rikido!
- Nie dziękuj, to nie przysługa, to potrzeba.
Opuściliśmy ponury zaułek i znów musiałem spojrzeć na jeszcze bardziej ponure otoczenie. Było mi głupio, że tak małe dziecko musi patrzeć na te litry krwi, które próbują wsiąknąć w ziemię. Na te walające się ciała, które wkrótce, zaczną proces rozkładu. Wyszliśmy z wioski, a Aiko opowiadała mi o swojej rodzinie, której nigdy nie miała. Matka często kłóciła się z ojcem, głównie właśnie o nią. Była niechcianym dzieckiem, dzieckiem przypadku, wybrykiem zbyt dużej dawki alkoholu. Została porzucona na zawsze i sama, jako małe dziecko walczyła o przetrwanie. Walczyła o swoje życie, jedząc resztki znalezione na ulicy, czy w śmietnikach. Poczułem wewnątrz serca, że ona zrozumie z czasem mój ból, gdyż jej jest bardzo podobny do mojego. Strata rodziny w wojnie to także mocne przeżycie. Ogólnie strata tej dwójki najważniejszych osób w życiu, powoduje, że filary naszej przyszłości, naszego szczęścia, powoli się kruszą. Kruszą się, aż w końcu upadamy i stajemy się wyrzutkami tego chorego społeczeństwa. Postanowiłem, zastąpię jej to, czego nigdy nie miała. Będę jej rodziną, kochającym ojcem i wspierającą matką. Będę tym, który da jej szczęście i otworzy bramy pokoju. Wychowam ją najlepiej jak będę umieć.
- Riku?
Przerwałem swoje myśli i spojrzałem na Aiko.
- Mogę tak do ciebie mówić? Riku?
Na mojej twarzy znów pojawił się lekki uśmiech. To bardzo rzadki widok i uczucie, które jest mi dalekie. To przyjemne.
- Pewnie — odpowiedziałem i dostrzegłem niedaleko od nas wielki dąb. Pokazałem na niego i uznaliśmy, że przeczekamy pod nim, aż deszcz zakończy swój występ.
Usiedliśmy obok siebie na gęstej, mokrej trawie i patrzyliśmy na wstrętne niebo.
- Riku?
- Tak?
- Jeśli mogę spytać, to dlaczego zabijasz ludzi?
- Otóż droga Aiko, nie wiem, czy zrozumiesz, ale postaram ci się to wytłumaczyć, najłatwiej jak potrafię. Moim najważniejszym celem jest to, czego nikomu nie udało się nigdy osiągnąć. Tak jak mówiłem wcześniej, z całego serca pragnę tylko pokoju i sprawiedliwości na tym zgniłym świecie.
- Chyba rozumiem. Jeśli tylko dam radę i będę mogła, to pomogę ci stworzyć pokój na świecie. Tym odwdzięczę ci się za to, że zabrałeś mnie z tej wioski.
- Słuchaj, nie musisz mi się odwdzięczać. Już ci mówiłem, to nie przysługa, to potrzeba.
Wtem nagle przed nami pojawiła się pięcioosobowa grupa ludzi. Był to jeden z oddziałów Wioski Lotosu. Ubrani w szare kimona, trzymali już gotowa do walki ostrza w dłoniach.
- Rikido, zostajesz zatrzymany za wielokrotne morderstwo, a wręcz ludobójstwo. Jesteś poszukiwany listem gończym i musisz ponieść karę, jaką jest śmierć poprzez ścięcie głowy.
- Nie! Zostawcie Riku! On jest dobry!
- Odsuń się głupia sieroto albo jeszcze tobie się oberwie! - wykrzyczał brodaty wojownik.
- Spróbuj ją tknąć, a twoja wielka siła, zmaleje i zniknie raz na zawsze, razem z twoim pulsem.

VastoLorde

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 1674 słów i 8927 znaków.

2 komentarze

 
  • iza0199

    Czyżbyś rozpoczął pisanie opowiadania wieloczęściowego? Jeżeli tak, świetnie Ci to wychodzi :) szczerze mówiąc, wyciągnęłam się w czasie czytania, jakbym miała w rękach wydaną książkę. Kontynuuj proszę ;p

    30 kwi 2016

  • Hutqo

    Masz świetny styl pisania - wszystko zapowiada się bardzo interesująco. Zachęcam do dalszego pisania!  :-)

    20 kwi 2016