Bitwa o Ziemię cz.1

Tego dnia, nie mogąc spać już od 5 rano chodziłem po swoim 'pokoju', jeśli można tak nazwać łóżko, umywalkę i kibel w pomieszczeniu 4x4. Bardziej pasowało by określenie 'cela'. To jeszcze nie było takie złe. Rekruci, których miałem dzisiaj szkolić musieli się w takich celach, przepraszam pokojach, pomieścić we 3. Kiedy w końcu przyszedł czas na śniadanie poszedłem do stołówki, czyli ogromnej sali z ławkami zdolnymi pomieścić 4 razy tyle ludzi niż było na naszej stacji kosmicznej. Odebrałem od magazyniera liofilizowane żarcie i usiadłem do stołu. W weekendy dawali nam jeść prawdziwe warzywa i mięso - technologia robi swoje - pozwoliła nam na utworzenie na stacji warunków zbliżonych do ziemskich, aczkolwiek jest to bardzo drogie i działa na małej powierzchni. Zabrałem się za jedzenie, gdy dosiadł się do mnie mój brat - za prośbą dowództwa umieszczono nas na tej samej stacji, lecz i tak spotkaliśmy się praktycznie tylko przy posiłkach. Prawie jak przy rodzinnym stole. Tylko jedzenie jakieś takie... suche*.  
- No cześć młody. Słyszałem, że dzisiaj szkolisz młodzików. Nasza nadzieja, co nie? - uśmiechnął się .
- No pewnie, że nadzieja. Co my bysmy zrobili bez 320 srających w gacie ze strachu przed cordami rekrutów.- odpowiedziałem.
Przez chwilę panowała cisza przerywana kolejnymi kęsami jedzenia.
- Są jakieś nowe wieści z Ziemii? - spytałem.
- Podobno nad Londynem widziano zwiadowcow cordów. - odpowiedział - ale to nic pewnego. Poza tym Londyn jest świetnie chroniony.
Znów zapadła cisza.
- Słyszałem też,  że w Chicago naukowcy pracują nad toksyną, która zabijałaby cordów natychmiastowo. Coś jak sprej na komary. Mówią, że skończą najwcześniej za rok.  
- Rekruci proszeni są na aulę w celu odebrania lekcji teoretyki. - Rozleglo się z głośnika.  
- No, obowiązki wzywają. Trzymaj się. - zmiąłłem pudełko po jedzeniu i wyrzuciłem je do kosza.
Wyszedłem ze stołówki i skierowalem się w stronę auli. Szedłem tam z 7 minut (nasza stacja kosmiczna jest całkiem duża w przeciwieństwie do naszych pokoi), gdy wszedłem do auli rekruci zajmowali już miejsca. Podeszłem do katedry** i przejrzałem materiały.  
- Proszę o uwagę. - zacząłem - Nazywam się Xenor Hombre i będę miał okazję szkolić was na obrońców naszej planety. Lekcja pierwsza - NIGDY nie rozmawiaj z cordem. Próba dogadania się z nimi to tak jakbyś próbował dogadać się z politykiem. Naobiecuje, naobiecuje a potem i tak wbije ci nóż w plecy. Po drugie...
- Kapitanie! - do auli wbiegł mój przyjaciel pracujący w łączności - Anthony Casey - można na chwilkę prosić...? - wyglądał na przestraszonego.  
- Otwórzcie podręczniki na... Albo poczekajcie chwilę - powiedziałem i wyszedłem z nim.
- Co się stało - spytałem.  
- Cordowie zajęli Chicago...

* - z liofilizowanego jedzenia jest odsysana woda
** - katedra to taka jakby mównica

--------------------------------
No cześć. Taki tam rok przerwy. Miłego czytania :) Pozdrawiam.

Armiks

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 543 słów i 3085 znaków.

3 komentarze

 
  • zyx

    ciekawe,ciekawe

    17 wrz 2016

  • Gabi14

    Jak w dialogu robisz kropkę po zdaniu. - A następnie chcesz kontynuować dialog. - Pisz z dużej litery :) jest nieźle, mniej błędów, ale krótko ;)

    4 maj 2016

  • chaaandelier

    Bardzo dobry powrót. Opowiadanie w moich klimatach i czekam na następną część. ;)

    3 maj 2016