Przyjaciel dresiarza

Przyjaciel dresiarzaTo był 3 maj. Wielkie święto, wszędzie powiewały biało-czerwone flagi i dało się odczuć patriotycznego ducha. Spacerowałem po parku, który wydawał się być małym zakątkiem pełnym szczęścia i beztroski. Chłonąłem śpiew ptaków i zapach wiosennych kwiatów. Nic nie zapowiadało zmian które miały nadejść...

Zmierzałem już do domu, kiedy nagle na mojej drodze stanął potężny karku, około metr 75 w kłębie. Prezentował się majestatycznie, ubrany w nowy ortalionowy dresik z trzema paskami oraz bawełniane spodnie które zdobiło aż pięć pasków, po czym można było wnioskować, że obecny tu osobnik osiągnął rangę przywódczą i prawdopodobnie będzie bronić swoich terenów. Jego sylwetka przypominała stojącego na dwóch łapach niedźwiedzia brunatnego, zaś nieskalana inteligencją twarz otaczała małe, szkliste, przekrwione oczka w których dostrzec można było pierwotną żądzę łowów i najczystszą agresję. Moim ciałem wstrząsnął zimny dreszcz, skóra oblała się potem, twarz i ręce zbielały, a grymas jaki przybrały moje usta, który udało mi się osiągnąć heroicznym wysiłkiem tylko po to aby nie okazywać panicznego strachu, prezentował głębokie zdziwienie. Organizm pierwotnym odruchem zaczął przygotowywać się do ucieczki, mięśnie spięły się i stwardniały, ale wiedziałem, że nie mam najmniejszych szans ucieczki przed moim przyszłym oprawcą.  

Nie mając realnych szans na ucieczkę, czy wyrównaną walkę, podjąłem rozpaczliwą próbę ukazania mojego szacunku i uniżenia do stojącego mi na drodze jegomościa, polegając na wrodzonych zdolnościach retorycznych.

- Dzień dobry - pozdrowiłem drżącym głosem.

Żadnej odpowiedzi. Stał i przebijał mnie wzrokiem na wylot. W niewielkiej przestrzeni między nami można było wyczuć niemal namacalne napięcie.

- Jeśli przeszkadzam już sobie idę.

Dalej nic. Stał niczym granitowa rzeźba, wielki i potężny. Chciałem pozostać we względnie dobrym stanie fizycznym, toteż właśnie miałem zamiar powoli go okrążyć i możliwie szybko się wycofać. Wtedy jednak przemówił.

- Ed Sheeran cię zapierdoli kurwa! - ryknął w moją stronę tubalnym basem.

Nic z tego nie zrozumiałem, gdy nagle poczułem potężne uderzenie w tył głowy     . Upadłem na twarz prosto przed adasie dresa. Kto mógł mi przyładować? Czyżby jego kolega, który krył się w krzakach? Ale nie, to nie w ich stylu, dresy posiadają szczątkowo zachowany honor, a przynajmniej zbiór zasad którego się trzymają. Nie miałem jednak czasu na dalsze rozmyślania, gdyż dres podniósł mnie do góry i obrócił do siebie plecami. To co ujrzałem w tym momencie całkowicie mnie zaszokowało, zrozumiałem także sens słów dresa. Oto stał przede mną Ed Sheeran, z obnażoną pięścią, zdobioną przez masywne sygnety. Ed nie czekał jednak na żadna reakcję z mojej strony i sprezentował mi potężnego haka w brzuch. Jęknąłem i wypuściłem powietrze z płuc. Nie mogłem zrobić nic, czułem potężny uścisk dresa na swoich barkach. Jedyne co mi pozostało, to przygotować się na nadchodzącą kaźń.  

Ed uderzał raz po raz, w różne miejsca mojego ciała. Mimo iż jego postura na to nie wskazywała, cios miał bardzo mocny, a efekt uderzenia potęgował zestaw sygnetów. Po jakimś czasie przestałem odczuwać ból. Słyszałem tylko swój charkotliwy, spazmatyczny oddech, przerywany seriami wypluwanej krwi. Oczy przesłoniła mi mgła, a umysł przeszedł w dziwny stan oczyszczenia, swego rodzaju katharsis. Nie myślałem o moim złamanym sercu, o przeszłości, o rodzinie, znajomych i bliskich. Jedynym co mogłem przyjąć, był rytuał który odbywał się w tym miejscu.

W końcu nadszedł ostatni cios. Moje ciało zmieniło pozycję, leżałem teraz w kałuży krwi na piaszczystej ścieżce. Nie wiem ile czasu tam spędziłem, zanim jakiś przypadkowy przechodzień zadzwonił po pogotowie. W karetce straciłem przytomność...

Kilka dni później do mojej sali wszedł porucznik policji. Nie potrafiłem odpowiedzieć mu na żadne pytanie. To co się stało było tak niezwykłe i nieprawdopodobne, że składanie jakichkolwiek zeznań nie miało żadnego sensu. Kilka tygodni później wyszedłem ze szpitala. Słońce świeciło równie przyjemnie jak owego pamiętnego dnia. Trzeba było powrócić do normalności. Obiecałem sobie jedynie, że nigdy więcej nie będę słuchał piosenek Eda...  

Ale czy na pewno ?

GniewnyWonsz

opublikowała opowiadanie w kategorii komedia, użyła 790 słów i 4505 znaków.

6 komentarzy

 
  • SH

    Ile kosztuje upadłość konsumencka bez majątku?  
    Hurrah! At last I got a weblog from where I be capable of really obtain helpful  
    facts concerning my study and knowledge. Jak ogłosić upadłość konsumencka krok po kroku?

    16 sie 2023

  • agnes1709

    Stylistycznie bardzo ładnie napisane, ale czy to na pewno odpowiednia kategoria? I podobnie jak ludziska poniżej - nie do końca wiem, o co chodzi w tej puencie! Ale łapkę dam, ze względu na styl. Pozdrawiam!;)

    16 mar 2017

  • Monia

    Nie śmieszne ani trochę

    12 lis 2015

  • szejkan

    yyyyy, ale o co kaman?

    10 lis 2015

  • ...

    Nic nie skumałam..o co cho??

    10 maj 2015

  • Joan

    W sumie to nie wiem czy nie zrozumiałam czy co, ale na koniec z tego wszystkiego się roześmiałam także plus za kategorie :D Ale być pobitym przez rudego?..

    7 maj 2015