Gdy najbliższe jest najdalej cz.1

Czy wydawało wam się kiedyś, że życie to tylko prosta układanka złożona z kilku mniejszych, lub większych części, które tworzą całość ? Nawet jeśli zmieniamy ich kolejność nie możemy zmienić efektu końcowego. Więc czy warto? Poświęcamy się, żeby nadać tej konstrukcji sens. Może jej sensem jest sam fakt tego, że istnieje? Bo czy można żądać czegoś więcej od bryły, która już na początku ma ustalony koniec? Czy staje się ona piękna dopiero w zwieńczeniu, czy sam fakt jej budowania stanowi swego rodzaju pokaz majestatu.
Moje myśli były chaotyczne, lecz wreszcie wróciły na ziemię. Spojrzałem na zegarek i z zaskoczeniem stwierdziłem, że na rozmyślanie poświęciłem tylko pięć minut; marne pięć minut, czy tyle warte są moje myśli? Miałem jeszcze sporo czasu do wyjścia, więc jak co rano zwlokłem się z łóżka i smętnym krokiem zawlokłem się do łazienki. Podnosząc głowę znad umywalki w wielkim lustrze ujrzałem to co zwykle; wory pod oczami i ciemne blond włosy w tragicznym stanie. Myślę, że sam szatan ma interes w układaniu mi włosów w przeciwnym razie nie spędzałbym piętnastu minuta na ich ułożenie. Dla dziewczyn pewnie to mało ale dla mnie to połowa poranka. Ehh co ja sobie myślałem schodząc na dół do kuchni na śniadanie. Nawet tu ani krzty spokoju. Gdy zobaczyłem ją w kuchni aż drgnęła mi powieka  
-Co ty tu robisz? Spytałem wesołą dziewczynę siedzącą z skrzyżowanymi nogami za stołem  
-Mieszkam, zapomniałeś? Odparła udając dotkniętą  
Była to moja siostra Monika; dwadzieścia cztery lata, kruczoczarne włosy opadające na ramiona, około metr siedemdziesiąt wzrostu i przenikliwe błękitne oczy którymi uwielbiała mnie prześwietlać. Mimo, że jak sama stwierdziła "mieszka" tutaj, to od  dwóch miesięcy więcej czasu spędza u swojego chłopaka Dawida...Rafała..., zresztą nieważne. Oczywiście według niej nadal należy jej się prawo do bezkarnego opróżniania lodówki.  
-Znowu wyżłopałaś całe mleko?  
-Chyba mi go nie żałujesz?- odparła.  
-Ehh ty naprawdę chcesz mnie zagłodzić.  
Gdy miałem dziewięć lat przenieśliśmy się tutaj razem uciekając od problemów rodzinnych. Monika w wieku osiemnastu lat miała do tego prawo, i jej dobre uwielbiające pozbawiać mnie mleka serce nie pozwoliło jej zostawić mnie w tym patologicznym domu. Rodzicom na nas nie zależało więc lekką ręką wyrazili na to zgodę. Siostra dalej się uczyła więc nasi "ukochani" rodziciele byli zobowiązani płacić za ten lokal i zapewnić nam środki do życia.  
-Widziałeś dzisiejsze wiadomości? Spytała.  
-Znowu kogoś zabili?  
-Uhu... tym razem było to samotne małżeństwo.  
-Ehh... w dzisiejszych czasach coraz bardziej wydaje mi się, że nie warto przywiązywać się do życia.  
-Skończ już lepiej filozofować bo spóźnisz się do szkoły- uśmiechnęła się i wstała od stołu, no to ja lecę trzym się brat  
-Już uciekasz do tego Marka? Dopiero co wróciłaś.  
-Co ty przecież mam też szkołę, i ile razy mam Ci powtarzać, że to Łukasz!  
-Dobra dobra nie spinaj się i pozdrów ode mnie Fryderyka gdy się z nim spotkasz.  
-Łukasza! rzuciła jeszcze zamykając drzwi  
No to zostałem sam, a do wyjścia jeszcze pięć minut. Chyba nigdy nie zrozumiem dziewczyn. Każda ma jakiegoś swojego Michała i świata poza nim nie widzą. Gdyby to chociaż było trwałe, to już chyba jej czwarty chłopak w tym roku. Jaki sens ma uczucie, które trwa tak krótko, no bo skoro po dwóch miesiącach znajomości z kimś zrywasz to czy nie znaczy to, że to nie była prawdziwa miłość? Może jestem naiwny ale wydaje mi się, że miłość istnieje tylko wtedy, gdy dwie istoty nie mogą żyć bez swojej bliskości. -Ehh co się ze mną dzieje w wieku piętnastu lat gadam jak staruch. Trzeba iść z duchem nowoczesności i takie tam, romantycy długo na tym świecie nie pożyją.  
Masz ci los! znowu się zamyśliłem, moje wyznaczone pięć minut minęło. No dobra, a teraz wstawaj i pędem do szkoły. W biegu narzuciłem plecak ubrałem czarne buty firmy reklamującej się ssakiem z rodziny kotowatch i ciemnoszarą kurtkę. Zamknąłem jeszcze drzwi i schowałem klucz(pod wycieraczką, jak oryginalnie!) Pognałem przez klatkę schodową i wybiegłem prosto w manifestacje piękna zimowego poranku. Mimo wielu transparentów w postaci oblodzonych skrzących się gałęzi i przyjemnie chrupiącego pod butami śniegu nie zwracałem na to uwagi. Zimowy poranek jakby w odwecie zmienił kierunek mroźnego wiatru tak, żeby ten wiał mi prosto w twarz -Dzięki Ci matko naturo na ciebie zawsze można liczyć! Na szczęście nie mieszkałem na odludziu i do szkoły nie było zbyt dużej odległości, zważając na to tylko przyśpieszyłem kroku-Dobra jeszcze jeden zakręt i będę na miejscu. Spojrzałem na zegarek tylko przyśpieszając, ok siódma pięćdziesiąt dw..AAA - ostatnią głoskę wypowiedziałem już na głos; chyba na kogoś właśnie wpadałem, nie chyba a raczej na pewno poczułem silny ból w kostce a twarz dość dotkliwie "przytuliła" śnieżne podłoże. Trwało to może pół sekundy lecz dla mnie ciągnęło się niczym klatki filmu. Spróbowałem się podnieść ale coś skutecznie przygniotło mi nogi. - O mój boże to nie coś tylko ktoś! W ułamku sekundy oprzytomniałem. -Słyszysz mnie?! O mój boże, o mój boże naprawdę kogoś zabiłem, jak to było dwadzieścia uciśnięć trzy oddechy? Może najpierw wstanę? Lecz nagle osoba przygniatająca mi nogi wstając z nutką irytacji w głosie rzekła  
-Nie drzyj się! I następnym razem gdy na kogoś wpadasz upewnij się gdzie trzymasz rękę zboczeńcu.  
Co ja niby zrobiłem? Chociaż w sumie pamiętam miły miękki kształt w mojej ręce...chyba moja twarz czerwienieje. Chyba wypadałoby się odezwać osóbka stojąca przede mną chyba nie miała zamiaru zostawić mnie w spokoju nie usłyszawszy wcześniej przeprosin. Było to jednak niebywale ciężkie, bo pomijają fakt że nadal nie podniosłem się z ziemi wreszcie mogłem się przyjrzeć dziewczynie na którą tak niefortunnie wpadłem. Chyba była niższa ode mnie choć obecnej sytuacji nie mogłem tego stwierdzić, jednak uderzyła mnie jej uroda ciemne blond włosy trochę dłuższe niż ramiona, lekko zadarty nosek i zielone oczy skutecznie odebrały mi mowę.  
-No masz mi coś do powiedzenia?- powiedziała z narastającą irytacją w głosie  
Brzmiała trochę jak szczeniaczek.  
-E, ten... tego.. no..-jąkałem się nie mogąc ułożyć zdania.  
-No wyduś to z siebie.  
Wstałem i pochylając głowę powiedziałem:  
-Bardzo panią przepraszam-boże jak to śmiesznie zabrzmiało, taki też miało efekt i dziewczyna stojąca naprzeciw mnie parsknęła śmiechem.  
-Panią? Chyba nie wyglądam tak staro. Dobrze nieważne, następnym razem nie rzucaj się tak na dziewczyny. Mam na imię Wiktoria, a ty?  
-Ja.. ten... tego.. no- Jakie to było żenujące! - Mam na imię Jakub.. i no eee... śpieszę się do szkoły.  
Spanikowałem, pewnie będę tego później żałować, ale w tym momencie chciałem znaleźć się jak najdalej i zostawiając ją pognałem do szkoły. Nie pamiętam nawet jak wbiegłem do budynku zdjąłem kurtkę i wpadłem do sali przepraszając za spóźnienie usiadłem w ławce i poczułem się jakby ktoś młotem uderzył mnie w tył głowy. Ty idioto? Dlaczego uciekłeś? zawsze tak jest. Napotkasz jakiś problem i od razu chowasz głowę w piach. Moją stagnacje przerwał głos nauczycielki -Jakubie, widziałeś może kogoś w szatni? spytała. To pytanie było chyba do mnie więc odparłem -Nie proszę pani,chyba że chodzi o tego dzieciaka z alergią na kredę. -Nie, nie o niego mi chodzi, w takim razie nieważne wracajmy do lekcji. Już miała zacząć mówić objaśniając nam w fascynujący sposób jak działa ruch drgający, gdy do sali weszła sprzątaczka prosząc naszą panią belfer na tak zwany momencik. Zawsze coś, więcej czasu na rozmyślanie o własnych słabościach. Gdy pani od fizyki wróciła prowadząc ze sobą osóbkę o zielonych oczach i włosach w kolorze ciemnego blondu moje serce stanęło.  
-Dzieci, to jest Wiktoria i od dziś będzie się z nami uczyć.  




Co tu dużo mówić, nigdy wcześniej nie pisałem opowiadań, a to co właśnie tu opisałem przyszło mi do głowy i zostało zrealizowane po godzinie 22, na szczęście nie wrzuciłem tego od razu z masą błędów, choć pewnie przecinki kuleją. Mam straszne trudności z wplataniem dialogów i opisywaniem dynamicznych akcji, ale mam nadzieję, że uda mi się to poprawić. Cały tekst jest strasznie chaotyczny ale jeśli komuś by się spodobał... to jest bardzo dziwnym człowiekiem. A tak na serio to liczę na krytykę i rady.

Anticko

opublikował opowiadanie w kategorii szkoła, użył 1665 słów i 8833 znaków.

8 komentarzy

 
  • gość

    Słabe to opowiadanie brak w nim głębi  :devil:

    22 lis 2017

  • millka

    fajne i nawet błędy nie przeszkkadzaj :)

    17 cze 2016

  • fiufiu

    -uff..uf. -pełno wszelakich błędów, a jednak fajne... -potrafisz ;)

    5 sty 2016

  • 7ig

    Po dawce hejtu poniżej, chciałbym teraz napisać dlaczego zainteresowało mnie Twoje opowiadanie. Bardzo ciekawie wprowadziłeś bohaterów. Praktycznie nic o nich nie napisałeś, a już jestem ciekawy jaki to ten Jakub jest w szkole i co on tam filozofuje. Ta historia z mieszkaniem bez rodziców z siostrą też jest intrygująca - będziesz się z tego musiał wytłumaczyć ;)! Koniecznie rozwijaj ten wątek, bo może być bardzo ciekawy. No i ta zielonooka na koniec, trochę oklepany motyw z jej wprowadzeniem, ale jakoś tam ujdzie. Duży plus za element humorystyczny, fajne poczucie humoru i sposób wypowiedzi ma Jakub. No i tytuł - kolejna niewiadoma, może coś z tego będzie ;)

    4 sty 2016

  • 7ig

    Przede wszystkim musisz zwrócić uwagę na poprawność w ortografii i interpunkcji, bo to jest podstawa. Zobacz: Już w drugiej linijce znak zapytania: "(...)które tworzą całość ?" - trzeba skasować spację przed nim. "Myślę, że sam szatan ma interes w układaniu mi włosów w przeciwnym razie nie spędzałbym piętnastu minuta na ich ułożenie" <- Tu brak przecinka po "włosów" (można chyba też dać myślnik). Dalej: minuta - literówka, pewnie powinno być minut. Zły zapis dialogów, w tym przykładzie wszystko jest źle:  "-Co ty tu robisz? Spytałem wesołą dziewczynę siedzącą z skrzyżowanymi nogami za stołem ". Powinno być: - Co ty tu robisz? - spytałem wesołą dziewczynę, siedzącą ze skrzyżowanymi nogami za stołem. Jest też trochę innych zgrzytów. Trochę dużo chaosu w tej scenie jak Jakub wpadł na dziewczynę. Albo tutaj: "-E, ten... tego.. no..-jąkałem się nie mogąc ułożyć zdania. ". Przecież wiadomo, że się jąka jak wypowiada te słowa ;).  Żebyś nie odebrał mnie źle: nie chodzi mi tutaj o czepianie się, bo te błędy wynikają raczej z lenistwa niż z niedouczenia. Musisz po prostu przeczytać przed publikacją opowiadanie kilka(naście) razy i mieć szacunek do czytelnika. No bo co o autorze świadczy jak w drugiej linijce ma już błąd ;)

    4 sty 2016

  • Pola251990

    Bardzo fajne pisz dalej :)

    29 gru 2015

  • ono

    Bardzo ładne opowiadanie.

    24 gru 2015

  • chaaandelier

    Jak na pierwsze opowiadanie to podobało mi się. ;) Pojawiło się kilka błędów, ale całość oceniam bardzo dobrze. Ćwicz i pisz. Zobaczymy co dalej z tego wyjdzie.

    21 gru 2015