Ten dowcip przypomniał mi inny, trochę podobny. Pod koniec lat 70-tych XX w. w tajdze natrafiono na ziemiankę i mieszkającego w niej zarośniętego, wystraszonego obdartusa. - Ktoś ty? - padło pytanie. - Partyzant... - Dziadku...toż wojna skończyła się w 1945. - Blad' a ja wciąż wysadzam pociągi.
@TakiJeden "Ten dowcip przypomniał mi inny, trochę podobny. (...)"
Ale w realu zdarzało się, że biegali tacy gdzieś po wysepkach na Pacyfiku kilkadziesiąt lat po wojnie.
A u mnie w domu z kolei znano taki przypadek, że faceta trzymano w łagrze od II wojny aż po lata 80-te. I tam tym więźniom codziennie ruska propaganda wmawiała, że w Europie nadal "wojna z niemieckim faszyzmem". W końcu, w latach 80-tych, go wypuścili i pozwolili mu wrócić do Polski. Pociąg przez Polskę jechał nocą, guzik przez okno było widać, spać też się chciało, więc dopiero rano, po tym jak wysiadł na dworcu we Wrocławiu, gość był w ciężkim szoku, bo nagle zamiast kupy gruzów, której się spodziewał, zobaczył normalnie funkcjonujące duże miasto, z ludźmi pędzącymi do roboty. No ale jak siedział gdzieś w obozie na Syberii, odcięty od świata, to po latach wierzył we wszystko.
2 komentarze
Istota
Zawsze się walczy z nazistami przeciwko nazistom z innego państwa i ich sprzymierzeńcom.
TakiJeden
Ten dowcip przypomniał mi inny, trochę podobny.
Pod koniec lat 70-tych XX w. w tajdze natrafiono na ziemiankę i mieszkającego w niej zarośniętego, wystraszonego obdartusa.
- Ktoś ty? - padło pytanie.
- Partyzant...
- Dziadku...toż wojna skończyła się w 1945.
- Blad' a ja wciąż wysadzam pociągi.
MEM
@TakiJeden "Ten dowcip przypomniał mi inny, trochę podobny. (...)"
Ale w realu zdarzało się, że biegali tacy gdzieś po wysepkach na Pacyfiku kilkadziesiąt lat po wojnie.
A u mnie w domu z kolei znano taki przypadek, że faceta trzymano w łagrze od II wojny aż po lata 80-te. I tam tym więźniom codziennie ruska propaganda wmawiała, że w Europie nadal "wojna z niemieckim faszyzmem". W końcu, w latach 80-tych, go wypuścili i pozwolili mu wrócić do Polski. Pociąg przez Polskę jechał nocą, guzik przez okno było widać, spać też się chciało, więc dopiero rano, po tym jak wysiadł na dworcu we Wrocławiu, gość był w ciężkim szoku, bo nagle zamiast kupy gruzów, której się spodziewał, zobaczył normalnie funkcjonujące duże miasto, z ludźmi pędzącymi do roboty. No ale jak siedział gdzieś w obozie na Syberii, odcięty od świata, to po latach wierzył we wszystko.