Elizabeth 3

Wcześnie rano postanowiłam się spotkać z Lukasem, było ok. 9 rano.
Jak na wakacje to wcześnie.
Anna się trochę źle czuła, więc została w domu.
Postanowiliśmy iść do biblioteki, nie wiem czemu ale wydawało mi się, że więcej się dowiemy, niż gdybyśmy czytali o tym w internecie.
No ale co? książkę by ktoś napisał, że w pożarze zginęły dzieci ? wątpię.
A jednak.  
Dom, w którym mieszkały te dzieci, był bardzo bogaty.  
Ich rodzice nie byli byle kim, byli bardzo ważni dla tego miejsca.  
Nie pamiętam kim byli, ale kimś ważnym.
Spytaliśmy Panią, która tam pracowała, czy wie coś na temat pożaru w 1999r na ul. Westover St.
Zdziwieniem było dla Nas to, że wie coś na ten temat, lecz nie może Nam żadnych informacji udzielić.
Dlaczego ?  
w sumie, musi być jakiś tego powód.
No dobrze, nie będziemy się dopytywać.
Później z Lukasem przyszliśmy do mnie.
Anna czuła się już lepiej, Lukas poszedł do Niej na górę, a ja z mamą szykowałyśmy obiad.
Coś czułam, że Anne i Lukasa zaczęło łączyć coś wyjątkowego.
Aż przypomniały mi się początki ze mną i moim byłym.
Nie chciałam o tym myśleć, ale nie mogłam przestać...
już tyle czasu minęło a ja dalej to przeżywam, może w końcu powinnam przestać, może czas najwyższy poznać kogoś innego ?
Chciałabym ale sumienie nie pozwalało.
Dlaczego po tym wszystkim po prostu nie mogę zapomnieć?..
Poszłam do Lukasa i Anny się trochę rozchmurzyć, przy Nich nigdy nie byłam smutna.  
Słuchajcie dziewczyny, szykuje się impreza, może wpadniecie?  
hmm, nie wiem pomyślę.
Jasne, że tak! powiedziała Anna.
No skoro chcesz to pójdziemy.
Wieczorem razem z Anna patrzyłyśmy w czym mogłybyśmy iść na tą imprezę.
Nie byłam zachwycona tym pomysłem, praktycznie nikogo tu nie znamy, może się stać Nam krzywda.
Oj przestań Alii, będzie dobrze. Zobaczysz.
Pomyślałam o sukience, którą kupiła mi mama.
Spojrzałam na Anne, przymierz.
Żartujesz? Nie, naprawdę.
Wyglądała ślicznie, pasowała Jej i jestem pewna, że Lukasowi się też spodoba.
Ja wzięłam inną sukienkę, bardzo ciepło na dworze, więc nie ma co się w spodniach dusić.
Impreza miała być u kolegi Lukasa z okazji Jego urodzin, a więc skoro urodziny to i prezent musi być.  
Nie wiem co Mu mamy kupić w moim i Anny imieniu.  
Rano zadzwonię do Lukasa i się wszystkiego dopytam.
Poszłam się kąpać i spać.
Jak to zwykle ja muszę albo śpiewać, albo tańczyć pod prysznicem.
Zgasło światło.
Pewnie Maks robi sobie głupie żarty..  
wcale mnie to nie bawi.
Maks, zapal..
było już trochę późno więc nie krzyczałam.
Dobra sama sobie zapalę.
Ledwo weszłam i znowu zgasło..
Maks przestań.. chcę się wykąpać.
Poszłam do Jego pokoju, spał.
Rodzice też już spali, Anna była zbyt zajęta czatowaniem z Lukasem żeby wstać i gasić mi światło.
Anna, wstawałaś może?  
Nie, a co ?  
Zgasło mi światło parę razy, nie widziałaś może Maksa ?
Niee.
Hmm, to dziwne.  
Dobra nie będę sobie tego układać w wyobraźni bo zacznę się bać.  
Idę spać.
W nocy znowu były te szumy i wiatr..  
chciałam obudzić Anne żeby poszła ze mną zobaczyć czy okna są zamknięte czy znowu ja tylko coś słyszę, ale nie chciałam Jej budzić i schowana pod kocem próbowałam spać.
Bałam się wyjść z pod koca, nie wiem czemu ale miałam wrażenie, że w tym pokoju nie jesteśmy same.
Rano zapytałam Anny czy też słyszała te szumy, powiedziała, że nie.
Albo za mocno spałam, albo tego nie było Alii.
Anna, było. To nie pierwszy raz.
Chodź ze mną do piwnicy.
Po co?  
chcę się rozejrzeć.
Byłam ciekawa co jest w tych kartonach.
Musiałam sprawdzić, choć nie powinnam nie ruszać swoich rzeczy, ale ciekawość była górą.
Znalazłam album rodziny, która tu mieszkała.
Parę książek, pamiątki jakieś i zabawki.
Wzięłam album i książkę.
Poszłyśmy z tym do pokoju, zadzwoniłam do Lukasa.
Jak już był postanowiliśmy się przyglądnąć albumowi.
Wyglądali na szczęśliwych, mówi Lukas.
Bo pewnie byli, dopóki nie ich życie nie zamieniło się w koszmar.
W albumie było wiele zdjęć z jakichś imprez, festynów.
Jakby to Oni wszystko organizowali.
A może organizowali ? nie wiem, ale możliwe.
Przecież byli kimś ważnym.
Książka, którą wzięłam była dedykowana swoim dzieciom.
Dla 'Chrisa i Lissy'
kim byli ?  
Ciężko było mi się rozczytać ale rozczytałam się z paru liter, a w internecie samo mi wyskoczyło.
Chyba tutaj pisze te nazwisko co na książce, mówi Anna.
Zaczęliśmy czytać..
'Pan Wotensson był wielkim człowiekiem dla Nas wszystkich, wielu ludziom pomógł wyjść z różnych sytuacji, problemów.
Był Naszym aniołem stróżem, który zawsze przy Nas był.
Piszę w imieniu wielu ludzi, którym pomógł Pan Wotensson.
Był naprawdę wspaniałym człowiekiem.
Pisał książki, wieczorami zabierał wszystkie dzieci z okolicy, zapraszał do siebie na podwórko i czytał Im to co pisał.
Podobało się to maluchom, chciały więcej, nie mogły się doczekać aż znowu u Niego zagoszczą.
Jego żona, Pani Wotensson zawsze miała serce pełne dzieci, uwielbiała spędzać czas z maluchami.  
Szykowała Im ciasteczka, zawsze lubiła coś dla Nich robić.
Gdy stało się wielkie nieszczęście w domu Wotenssonów, ludzie nie mogli w to uwierzyć.
Ludzie, którym pomogli postanowili pomóc Im.
Potrzebowali Naszej pomocy, teraz My wszyscy jesteśmy Ich aniołem stróżem.  
W dniu każdej rocznicy śmierci Ich dzieci, robimy apel o minutę ciszy dla maluchów.
Staramy się robić wszystko to, co Oni zrobili dla Nas'.
Zrobiło mi się przykro.
To wspaniałe, że Ci wszyscy ludzie chcą im pomóc.
Chcę iść na grób tych dzieci.
No dobra.
Ubraliśmy się i poszliśmy na cmentarz, nie był daleko więc droga nie była długa.
Szukaliśmy grobów z nazwiskiem 'Wotensson'
Miałam wrażenie, że ktoś Nas obserwuje, na cmentarzu nie widzieliśmy praktycznie nikogo.
Znaleźliśmy Ich grób, dużo było napisów, i podpisów wszystkich dzieci, które Ich znały.
Każdy coś od siebie napisał.
Gdy to czytaliśmy to poczułam, że nie jesteśmy sami.
Trochę dziwnie się czuje.
Ja tez, powiedział Lukas.
Anna patrzyła przed siebie, i ujrzała małą dziewczynkę, która się Nam przygląda.
Widzicie?  
Co tu robi sama?
Chodźmy do Niej.
Dziewczyna powiedziała, że teraz Ona jest Lissa Wotersson, a Jej braciszek się jeszcze nie urodził.
Dziwne dla Nas było to co ta dziewczynka mówiła.
Później znikła, nie wiemy gdzie, pewnie rodzice Ją zabrali i poszli.
Dziś jest ta impreza, idźcie się szykować, a wieczorem po Was przyjdę.
Do zobaczenia wieczorem.
Do zobaczenia.
Impreza zła nie była, trochę ludzi, ale chociaż trochę się poznaliśmy z paroma osobami.
Ten kolega Lukasa, fajny jest.
Miło, że zaprosił Nas na swoje urodziny.  
Trochę z Nim rozmawiałam, trochę potańczyłam.
Ogólnie było fajnie.
Przyjechał po Nas tata, także nie musiałyśmy się martwić drogą do domu, byłyśmy zbyt zmęczone na cokolwiek i poszłyśmy od razu spać.  
Rano dostałam sms 'Cześć Alii, jak się czujesz?'
czyj to numer? pokazałam Annie.
Nie wiem, może kolegi Lukasa?  
Wczoraj trochę wypiliśmy, ale nie dużo i zbytnio nie pamiętam czy dawałam mu swój numer.
No ale fajnie, że napisał.
Spodobał mi się nie powiem, że nie.
Zaprosił mnie na spacer, zgodziłam się.
Anna z Lukasem też się wybierali gdzieś.
Napisał, że będzie po mnie o 14.
Wstałam i zaczęłam się ogarniać, żeby się wyrobić, bo miałam jeszcze posprzątać, a dom nie był mały.
Nadeszła 14, czekał na mnie przed domem.
Skąd On wie gdzie ja mieszkam ? pewnie mu mówiłam.
Tato, mamo wychodzę.
Dobrze, tylko nie wracaj za późno i uważaj na siebie.
Tato zerknął przez okno, zobaczył, że już na mnie czeka.
Uśmiechnął się i poszłam.

megx17

opublikowała opowiadanie w kategorii horror, użyła 1468 słów i 7913 znaków, zaktualizowała 18 gru 2019.

Dodaj komentarz