Nazajutrz rano nikt mnie nie budził, spojrzałem na zegar, dochodziła dziesiąta. Podniosłem się ciężko z łóżka i niedbale ogoliłem twarz, pozostawiając tu i ówdzie resztki zarostu. A jednak ktoś był, bo nie było wilczycy. Zbiegłem po schodach, w domu panowała cisza, a na stole w kuchni pod kloszem przygotowane śniadanie. Twaróg z rzodkiewką, szynka i świeże bułki.
Obok kartka z informacją: Pojechałyśmy na Kleparz zrobić zakupy. Z kubkiem kawy i z gazetą wyszedłem na taras, Murka wylegiwała się pod orzechem, gdy mnie usłyszała, machnęła leniwie ogonem, nie otwierając nawet oczu. Ogród po burzy był cudny, zwłaszcza zieleń. Rozłożyłem gazetę Echo Krakowa i na pierwszej stronie zobaczyłem Szymona w kajdankach, z czarną opaską na oczach. W błysku fleszy aparatu wyprowadzano go z Prokuratury.
Krótka wzmianka informowała o dalszych aresztowaniach członków grupy przestępczej. Cała akcja nosiła kryptonim „Barman”. Fajnie sobie nazwali — pomyślałem. Zadzwonił telefon.
— Halo, słucham? — zapytałem.
— Witam, Lemański z tej strony — usłyszałem. — Tomaszu zapraszam na siedemnastą do nas w celu złożenia wyjaśnień.
— Oczywiście będę — zapewniłem jak mus to mus panie inspektorze.
Rozłączył się. Za chwilę znowu Bolero Ravela wyrwało mnie z zaczytania. Tym razem Antoni.
— Witam bohatera — zabrzmiał donośnym głosem. — Na mieście o niczym się nie mówi, tylko o wieczornej akcji przy Królewskiej — rzucił.
— Ha, ha, ha — zaśmiałem się.
— Bądź gotowy na szesnastą. Mój szofer przyjedzie po ciebie i spotkamy się u Krzysztofa. — westchnął. — Bo ten twój stary rzęch będzie tylko przeszkodą. To czekamy — zakończył.
Murka zerwała się i pobiegła w stronę bramy. Po chwili za zakrętu wyłonił się czerwony opel Ewy. No muszę przyznać, że Ewa dobrze już sobie radzi za kierownicą. Przełamała wreszcie strach i powoli powracała do normalności.
— Tomaszu! — zawołała Marianna. — Czy możesz nam pomóc pownosić zakupy do domu.
Kiedy Ewa otworzyła bagażnik, to złapałem się za głowę.
— O Jezu, a co to wojna będzie? — zapytałem.
Roześmiały się i zniknęły za drzwiami domu. Ja natomiast ogarniałem torby, paczuszki i kartony. Kiedy panie zajęły się przygotowaniem obiadu, poszedłem do siebie. Wyjąłem ze skrzynki pocztę i usiadłem na tarasie, by przejrzeć. Wśród reklam i kilku listów małoistotnych był jeden, który zwrócił moją uwagę. Otworzyłem, w środku była kopia planu kamienicy przy ulicy Sławkowskiej i parę słów skreślonych piękną kaligrafią. List był bez znaczka i pieczęci poczty. Czyli został wrzucony osobiście.
... Tomaszu Kolankowski, proszę zapoznać się z dokumentami i podjąć decyzję. Sprawa jest przedawniona, ale nie tak do końca. Wiem, że będziesz zainteresowany... Pozdrawiam Melania Hajduk.
Dziwne, pomyślałem. Kto to jest ta pani i dlaczego ja?
— Zaraz, zaraz — chyba coś sobie przypomniałem — eureka — szepnąłem.
Zastygłem na chwilę we własnych myślach i poczułem wilgoć w moich oczach.
— Tomaszu! Obiad — usłyszałem wołanie Marianny.
Po obiedzie pojechałem na spotkanie z inspektorem Lemańskim celem złożenia zeznań w związku z zatrzymaniem barmana. Na miejscu czekali: Antoni i urocza pani komisarz Lidia Kotela.
— Witaj! — wrzasnął barytonem Karawan — pewnie się już znacie z Lidką — dodał.
— Tak — odpowiedziałem. — Chociaż pierwsze spotkanie nie należało do tych najprzyjemniejszych — odpowiedziałem z uśmiechem w stronę pani komisarz.
Do gabinetu wkroczył inspektor Lemański.
— Witam wszystkich — rzucił oschle. — Najpierw praca, potem przyjemności — zakomunikował i rozsiadł się za biurkiem.
Po wyczerpujących pytaniach i odpowiedziach podpisałem protokół zeznania i odetchnąłem z ulgą.
— Co tak wzdychasz? — zapytał Krzysztof — to dopiero początek — odpowiedział sobie sam. — Czeka cię długa droga Tomaszu — poinformował tajemniczo.
— Ha, ha, ha — zaśmiał się Antoni. — No, a teraz powiedz co czeka naszego świeżo upieczonego detektywa, szpiega z krainy deszczowców — zażartował.
Lemański wyjął lampki oraz butelkę whisky. Rozlał i wzniósł toast za moją osobę.
— A teraz najmłodsi z tego towarzystwa — zwrócił się do Lidii i mnie. — Chcę was powiadomić o planach, jakie podjęliśmy w stosunku do was. Jedziecie obydwoje na trzymiesięczne szkolenie do naszego ośrodka znajdującego się nad morzem. Sierpień, wrzesień i październik. Lidia jest już wyszkolona, ale żebyś nie czuł się osamotniony, będzie ci towarzyszyć.
— No to już za niecałe trzy tygodnie wyjazd — odezwał się Antoni.
Zobaczyłem jego dziwne zachowanie i mrugnięcie w kierunku Krzysztofa. Spryciarze, chcą pewnie mnie swatać i spojrzałem na posągową Lidkę. Kobieta uciekła wzrokiem na blat stołu.
— Chwileczkę! — krzyknąłem — Widzę, że ja nie mam nic do powiedzenia w tej całej sprawie.
— Kochany, jesteś już nasz — stwierdził Lemański. — Od tej chwili wszelkie kroki uzgadniasz z nami — zakończył stanowczo.
Nastąpiła cisza i dopiero odgłos zapalniczki inspektora przerwał milczenie.
— Zapal — zwrócił się w moim kierunku, podając mi papierosy.
Zaciągnąłem się mocno i popatrzyłem po wszystkich. — Co jest grane? — pomyślałem. — Wszyscy wpatrzeni we mnie jak sroka w kość.
— Czy ty nam wreszcie powiesz, czy dalej będziesz robił z nas wałów? — ryknął Antoni.
— O co wam kurwa chodzi? — zapytałem podniesionym głosem.
— Ty nie wiesz? — ryknął Lemański. — To może nas oświeć i powiedz kto to jest Melania Hajduk? — zapytał.
— No proszę jestem inwigilowany na każdym kroku — wrzasnąłem. — Jeszcze chwilę to nie będę mógł się wysrać sam — krzyczałem.
— Nie wrzeszcz jak mały chłopiec — zwrócił mi uwagę Antoni. — Nie jesteś z nami szczery i lojalny. Już ci kiedyś zwracałem na to uwagę — dokończył.
Mój telefon zaczął wibrować, wyjąłem z kieszeni i zobaczyłem na wyświetlaczu napis nieznany — powiadomiłem i popatrzyłem na Lemańskiego.
— Odbierz! — krzyknął i włącz na głośno mówiący — rzucił rozkazującym tonem.
— Halo, słucham — usłyszałem kobiecy głos — to była Melania.
— Witaj kochany synu — powiedziała. — Bardzo proszę cię Tomaszu o spotkanie i to jak najszybciej. — Bo ja nie mam zbyt wiele czasu — stwierdziła — czy możesz jutro? — godzina jest do twojej dyspozycji — czekam — muszę kończyć.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, przerywany sygnał i strach mnie przeszył. Czy jeszcze zdążę ją zobaczyć?
2 komentarze
Duygu
Witaj
Cały czas się coś dzieje, a wydawało się, że jak przestępcze szuje pójdą za kratki, wszystko będzie zmierzało w dobrą stronę. Świetnie poprowadzona akcja. Szybciutko i dobrze się czyta. Sama przyjemność
Miłego dnia
kaszmir
@Duygu witaj i miło, że czytasz. A co do wątku kratkowego, to jeszcze nie koniec prawdopodobnie.
Pozdrówka
AnonimS
No i kolejne przygody Tomasza nas czekają. Pozdrawiam
kaszmir
@AnonimS Bardzo dziękuję, że śledzisz moje dyrdymały. Pozdrawiam