Jak dziecko (cz.1)

- Przyjęli mnie!- usłyszałem gdy tylko Maria stanęła w progu naszego małego, przytulnego domku. Wbiegła do kuchni i rzuciła mi się na szyję, w ręku trzymała butelkę szampana.
- Od początku wiedziałem, że ci się uda, kotku!- odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.
- A dla mnie to wcale nie było takie oczywiste. Wiesz jak trudno jest dostać pracę w takim teatrze?!
- Jestem z ciebie dumny! Musimy to uczcić!
- Wiem! I jak już zapewne zauważyłeś, jestem na to przygotowana. Wyciągaj kieliszki!
- Się robi!- odpowiedziałem uradowany szczęściem ukochanej i odwróciłem się w stronę kredensu.
- Mmm... Co ja widzę! Spaghetti! Wyczuwam wspaniałą kolację w naszej niedalekiej przyszłości- powiedziała wesoło chichocząc, po czym przytuliła się do moich pleców.
Wlałem szampana do kieliszków, zapaliłem świeczki i ustawiłem je na czerwonym obrusie, podałem spaghetti. Siedzieliśmy, przy stole, rozmawiając o przyszłej karierze mojej młodej żony. Była piękna, czarująca, pełna energii. Jak ja ją uwielbiałem! Nastała krótka chwila milczenia. Wziąłem głęboki wdech. Od dłuższego czasu przygotowywałem się do poważnej rozmowy z Marią. To chyba dobry moment...
- Kotku, musimy pogadać...
- Słucham cię!
- Jesteśmy ze sobą już od dwóch lat... Może przyszedł czas by pomyśleć o dziecku...
  Maria milczała, patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Misiek, ty chyba żartujesz. Mam szansę spełnić swoje marzenia, zrobić karierę. Nie czas teraz na pieluchy!
  Byłem bardzo zawiedziony. Spodziewałem się tego, że Maria nie od razu mi przytaknie, ale nie myślałem, że zareaguje w taki sposób. Widząc moją minę Marysia stała się bardziej delikatna.
- Igor, jesteśmy młodzi i piękni... Tak jak ten wieczór... Nie marnujmy go!
  Po tych słowach żona wręcz rzuciła się na mnie. Spędziliśmy ze sobą wspaniałą noc. Wiedziałem, że bez względu na wszystko kocham tę kobietę do szaleństwa.
Kolejne dni mijały spokojnie. Ja spędzałem je na budowie, a moja żona w teatrze. Każdego wieczora, gdy mogłem wreszcie wziąć w ramiona Marysię dziękowałem Bogu za tę kobietę.
Po pewnym czasie zauważyłem, że z Marią dzieje się coś niedobrego. Zasiedliśmy do śniadania, żona ugryzła kęs kanapki i natychmiast pobiegła do łazienki.  
  Gdy pewnego dnia wróciłem wcześniej z pracy moje życie wywróciło się do góry nogami. Chciałem wyrzucić do śmieci pudełko po jogurcie. Zamyślony ulokowałem w koszu również łyżeczkę. Sięgnąłem po nią i pośród obierek i ogryzków dostrzegłem test ciążowy... Dwie kreski. Wiedziałem co to oznacza! Ogarnęła mnie euforia! Zacząłem przeglądać strony internetowe i wybierać wózki, nosidełka, łóżeczka. Wyobrażałem sobie siebie z uroczym bobasem na rękach.
  Po dwóch godzinach Maria wróciła z pracy. Przywitała mnie buziakiem, jak zawsze i zaczęła opowiadać o próbach do nowego spektaklu. W pewnym momencie przerwałem jej wpół zdania.
- Czy ty nie chcesz mi o czymś powiedzieć?
- Przecież cały czas mówię...
- Ale o czymś ważniejszym niż teatr!
- Ważniejszym niż teatr?!
- No dobrze. Nie będę owijał w bawełnę. Znalazłem w koszu test ciążowy... Kochanie! Nawet nie wiesz jak się cieszę. Wiem, że miałaś inne plany, ale nie bój się, poradzimy sobie! Ja się wszystkim zajmę!
  Podbiegłem do Marii i położyłem rękę na jej brzuchu, a ona... Odepchnęła mnie! Nie rozumiałem jej zachowania.
- Słonko, o co chodzi?
- Nie ma żadnego dziecka.
- Co? Co ty mówisz? Przecież widziałem test, były dwie kreski. Z tego co wiem, takie testy na ogół się nie mylą.  
- Ja nie mogłabym urodzić...
- Marysia co ty chcesz powiedzieć?!
- Usunęłam to.
Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Słowa żony dźwięczały w moich uszach. Zakręciło mi się w głowie, postać Marii stojącej naprzeciw mnie zasnuła mgła.  
- Co?! Ty suko! Zabiłaś moje dziecko!
  Chwyciłem żonę za ramiona i potrząsałem nią mocno. Widziałem przerażenie w jej oczach, mimo to nie mogłem przestać
- Igor, puść mnie do cholery! Boli!
- Moje dziecko też z pewnością czuło ból, kiedy je zabijałaś, kurwo!
  Maria wyrwała się z mojego uścisku i szybko wybiegła z domu. Zostałem sam. Skołowany, zrozpaczony, przerażony, bezradny... Jak dziecko. Chwyciłem laptopa. Cholera! Nie zamknąłem strony z łóżeczkami! Nie mogę na nie patrzeć. Moje dziecko powinno leżeć w trumience... Ale nawet takiej możliwości mu nie dano. Spoczywa w koszu na odpady w gabinecie rzeźnika, który kawałek po kawałku wyrwał jego ciałko z ciała mojej żony. Chciałem wiedzieć wszystko! Wszystko o tym jak przebiega aborcja, o tym co musiało znieść moje maleńkie, bezbronne dziecko!  
  Po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła: "Aborcja" ujrzałem oferty rzeźników i prośby o "pomoc", formułowane w większości przez nieuświadomione nastolatki. W końcu jednak znalazłem krótkometrażowy filmy. który zmienił mnie i moje życie... "Niemy krzyk"... Widziałem na ekranie laptopa niewyobrażalnie okrutną śmierć maleńkiego dziecka, widziałem rurkę, która zasysa i odrywa od całości kolejne fragmenty jego ciałka, widziałem jego niemy krzyk...

Maintanos

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 982 słów i 5285 znaków.

4 komentarze

 
  • Maintanos

    Ogółem opowiadanie krótkie nie jest. Poszczególne części- faktycznie. :) Bardzo dziękuję za opinię. :)

    26 wrz 2013

  • Kubolo

    No trochę przykrótkie, przez co wydarzenia odbywają się zbyt szybko, ale dość ciekawa fabuła, ciekawe do czego zaprowadzi nas ta opowieść :)

    26 wrz 2013

  • Maintanos

    Dziękuję! Bardzo mnie to cieszy. Dodam kolejną część tak szybko, jak będzie to możliwe. :)

    26 wrz 2013

  • volvo960t6r

    pisz dalej.. jestem ciekaw dalszej części...

    26 wrz 2013