Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

"Tomasz Kot i skradziony obraz Madonny"

Nastało lato. Był straszny upał, który dawał się ostro we znaki, przez co Tomasz Kot, detektyw
nie mógł się skoncentrować na swoich sprawach, tak jak to było dotychczas.
Miał wiele różnego rodzaju dochodzeń, które wprawiały go w ogromne zmęczenie.
Nagle do drzwi biura detektywistycznego, ktoś zapukał cicho trzy razy, po czym do środka weszła młoda dziewczyna, gdzieś około trzydziestki.
- Dzień dobry panie Tomaszu!- rzekła kobieta. - Czy dobrze trafiłam?
- Tak, a o co chodzi?- odpowiedział pytająco na pytanie detektyw.
- Mam do Pana bardzo ważną sprawę, która nie cierpi zwłoki. Otóż mój ojciec, który paręnaście lat temu kupił pewien obraz z Madonną, nagle go stracił. Innymi słowy został mu bezczelnie skradziony.
- No, to  z chęcią się zajmę pani problemem- odparł Tomasz, który zawsze podchodził poważnie do swoich spraw, jakich się podejmował, czy to w przeszłości, czy na chwilę obecną, kiedy miał ogromną popularność w Detroit. Czasami jego sprawy wydawały się być błahe, ale tak naprawdę to nigdy tego nie okazywał swoim klientom.
- Trzeba znaleźć złodzieja tego Pani obrazu z Madonną- odpowiedział stanowczo mężczyzna, po czym kobieta wypijając szklankę wody wyszła z gabinetu detektywistycznego, pozostawiając całą sprawę w rękach młodego detektywa.
         Nazajutrz rano detektyw postanowił znaleźć kogoś, kto  będzie znał jakikolwiek ślad tego co się stało z tym obrazem, choć to nie było w cale łatwe ze względu  na to, iż spraw z różnego rodzaju dziełami sztuki było sporo w dziale detektywistycznym, bez dwu zdań.Tomasz Kot miał w swoim życiu chyba  z dwadzieścia, które kończyły się w różny sposób, przeważnie tym że niby skradzione dzieła szybko się odnajdywały i nie było z tym żadnego większego problemu.
        Tomasz Kot, jak zwykle szukał świadków, którzy mogli widzieć całe zajście. Mając dobrą intuicję, skierował swoje kroki do pewnego człowieka, który zajmował się arcydziełami sztuki w jednym  z muzeów Akademii  Sztuk Pięknych
-Witam Pana- rzekł Tomasz
-Dzień dobry! O co chodzi?- spytał mężczyzna, który wiedział z kim ma do czynienia zwłaszcza, że niejednokrotnie toczyły się sprawy związane z kradzieżą różnego rodzaju dzieł sztuki.
- Czy zna Pan obraz Madonny?- spytał się detektyw młodego człowieka
- Tak, oczywiście że znam, ale ktoś go wykradł  z Naszego muzeum i ślad po nim zaginął. Nie wiadomo co się z nim stało.
- A czy nie kręcił się ktoś przez przypadek, kto był wybitnie zainteresowany tym obrazem?
-Tak, był taki jeden starszy pan, który bez przerwy mówił o Madonnie i chciał go kupić, ale nie wyglądał na zamożnego. Wygoniłem go za to, że chciał dotknąć tego obrazu, nie pytając się nawet czy może to zrobić.
- Tak, i co było dalej?- spytał Tomasz Kot. -Czy wyszedł z muzeum?
- Tak, ale się nieustannie kręcił dookoła budynku, jakby czekał na moment żeby wejść  i zabrać ten ów  sławny obraz Madonny.
Detektyw bardzo się przejął tą sprawą, zwłaszcza że był  to jedyny egzemplarz, który znalazł swoje miejsce w Muzeum Sztuk Pięknych.
Tomasz nie miał za bardzo możliwości odnalezienia tego starszego człowieka. Dlatego też zadzwonił na Policję, aby dowiedzieć się o tym, czy nie jest poszukiwany jakiś złodziej obrazów.  Okazało się, że był taki jeden na liście, który okradał obrazy z różnych wystaw, ale nigdy nie mógł być przyłapany na gorącym uczynku. Detektyw dowiedział się gdzie mieszka ów starzec, po czym wsiadł do  samochodu i pojechał we wskazane miejsce na ulicę  Walter Street 50, gdzie zadzwonił do domu.  Otworzył mu starszy pan chodzący o lasce.
- Słucham pana?- spytał niepewnym tonem staruszek. Miał na imię Alojzy.
Był bardzo zdziwiony nieproszonym gościem, obecnością detektywa ale wpuścił go do środka po okazaniu przez Tomasza Kota  dokumentów.
- Słyszałem panie Alojzy , że ma pan cały zbiór różnych dzieł sztuki?
- A skąd pan może to wiedzieć?!- spytał złowrogo. Tak , mam - odpowiedział oschle.
Jednak to jest moja sprawa, że tyle ich nazbierałem.
- No niezupełnie tak jest- rzekł Tomasz Kot, który zniecierpliwiony ogólnym postępem sprawy, zaczął co raz bardziej naciskać starszego mężczyznę, aby  powiedział mu całą prawdę na temat obrazów.
- Więc jak to będzie  starszy panie. Dowiem się w końcu  skąd je pan masz czy też nie?
- Nigdy w życiu panu tego nie powiem i proszę przyjąć to sobie do wiadomości- rzekł starzec, który  bardzo nerwowo zareagował na słowa detektywa.
- No cóż, trudno. Nie obejdzie się bez dochodzenia policyjnego panie Alojzy. Sam pan wybrał taką postać rzeczy, więc nie mamy już o czym rozmawiać. Dzwonię na Policję.
Po około pół godziny dwu policjantów  przybyło do mieszkania Alojzego, razem z nakazem przeszukania całego domu, w celu odnalezienia skradzionego obrazu.
- Trzeba to przyznać panu , że ma pan niezły dorobek życiowy  w oparciu o skradzione dzieła sztuki. Teraz już nic  nie musi pan mówić, bo to co pan powie może być użyte przeciwko panu.
*******
Starszy pan  o imieniu Alojzy został aresztowany i czekał na sprawę w  Sądzie, a jego wszystkie kradzieże na długo pozostały w pamięci detektywa , który rzadko kiedy miał do czynienia ze starszymi osobami, którzy stają się ot tak złodziejami.

miniu89

opublikował opowiadanie w kategorii kryminał, użył 967 słów i 5423 znaków.

1 komentarz

 
  • malko

    Gdzie sens, gdzie logika...? Kot dostał od policji adres poszukiwanego złodzieja czyli policja nie mogła sama iść pod ten adres i i go aresztować. Czytaj i myśl zanim opublikujesz.

    3 maj 2020