Alan S. - Prolog

          Alan, młody mężczyzna po 'przejściach', bo tak można by było określić jego perypetie czy doświadczenia życiowe, urodził się w kochającej rodzinie i nic nie zapowiadało, że jego życie potoczy się niestandardowo czy wręcz burzliwie. W niecałe trzy lata po nim urodziła się jego siostra Joanna. Mieszkali w domu rodzinnym ojca, zajmując piętro budynku, które było dokładnym powieleniem parteru, w którym mieszkali dziadkowie.  
          Budynek różnił się od sąsiednich, podobnych budynków wysokim, pokrytym dachówką dwuspadowym dachem, z przestronnym poddaszem, które w razie potrzeby można było szybko przystosować i zaadoptować na pomieszczenia mieszkalne.  
          Dach był dość solidnie ocieplony i izolowany termicznie, aby zatrzymywać i nie przepuszczać ciepła tak od wewnątrz, jak i z zewnątrz, co powodowało, że na poddaszu panowała prawie stała temperatura, tak w okresie zimy, jak i w okresie lata, tworząc swoistą enklawę w domu pod względem temperatury, co często Alan z siostrą będąc dziećmi wykorzystywali jako pomieszczenie do zabawy w upalne czy deszczowe dni.  
          Oboje rodzice pracowali, ale Alan z siostrą mieli zapewnioną opiekę babci, która nie pracowała, a do tego  uwielbiała oboje wnucząt, tak że dopiero po ukończeniu pięciu lat oboje kolejno uczęszczali do przedszkola, aby zrównać się z poziomem przystosowania do społecznego życia z innymi dziećmi.  
          Alan w dobrym stylu zaliczył szkołę podstawową i rozpoczął naukę w liceum. Niestety, kiedy wydawało się, że nic nie jest w stanie zakłócić życia rodzinnego, okazało się, że ojciec pracujący w instytucie naukowym, zachorował na ostrą białaczkę.  
          Nigdy o tym nie mówiło się głośno, ale prawdopodobną przyczyną choroby była praca badawcza związana z użyciem izotopów (w tym wysoko promieniotwórczych) i być może niezbyt rygorystyczne przestrzeganie przepisów czy stosowanie nieodpowiednich zabezpieczeń z tym związanych.  
          Ciężka choroba ojca spowodowała, że prawie sielankowe życie rodzinne Alana i jego siostry legło w gruzach. Do tego okazało się, że stan zaawansowania choroby ojca określał jednoznacznie nie możliwość wyleczenia, ale przeżycia, liczonego w miesiącach czy tygodniach. Rozpoczęło się rozpaczliwe szukanie możliwości ratunku nie tylko w Polsce ale i we Francji, gdzie żyła bliska rodzina dziadka Alana i Joanny.  
          Po usilnych poszukiwaniach rodzina we Francji znalazła klinikę, która zgodziła się przyjąć ojca Alana w ramach badań klinicznych leczenia białaczki nowatorską metodą z użyciem szpiku dawcy zgodnego w dużym stopniu biologicznie z biorcą, czego w Polsce jeszcze nie stosowano.           
          Choroba i wyjazd ojca do Francji spowodowała gwałtowne pogorszenia statusu materialnego rodziny Alana, bo skromna emerytura dziadka i zarobki matki wystarczyły ledwie na bardzo skromne utrzymanie całej rodziny.  
          To z kolei wpłynęło na zachowanie Alana, który nie tylko opuścił się w nauce, ale zaczął stwarzać problemy wychowawcze matce, która robiła wszystko, aby zapewnić dzieciom jakie takie warunki życiowe. Na szczęście wybawienie przyszło z Francji.
          Ojciec leczony w klinice francuskiej, potrzebował nowego preparatu do kolejnego przeszczepu, bo dwa przeszczepy szpiku od obcych dawców zostały odrzucone i uznano, że jedynym ratunkiem może być przeszczep szpiku od dawcy blisko spokrewnionego.  
          Dziadkowie odpadali ze względu na wiek, więc jedynym kandydatem był prawie osiemnastoletni Alan lub jego młodsza siostra. Matka Alana długo walczyła ze sobą, czy wyrazić na to zgodę, słuchając różnych sprzecznych opinii na temat bezpieczeństwa dawcy. Jednak zachowanie Alana, jego buntownicza, trudna do poskromienia natura, który w wyjeździe do Francji upatrywał szansy na lepsze życie niż w Polsce, przeważyła.  
          Rodzina z Francji sfinansowała jego wyjazd, zasilając również skromną kwotą budżet rodziny w Polsce. Wyjazd Alana do Francji wpłynął pozytywnie na życie jego rodziny w kraju, tym bardziej, że jego ojciec, po otrzymaniu preparatu ze szpiku Alana, wyzdrowiał na tyle, że opuścił klinikę i był w stanie podjąć pracę w firmie francuskiej, podobną do tej, którą wykonywał w instytucie w Polsce.  
          Znając dobrze język francuski, bardzo szybko awansował i nieźle zarabiał. To pozwoliło mu nie tylko na zwrot kosztów rodzinie we Francji, ale również na sfinansowanie nauki Alana oraz na regularne zasilanie budżetu domowego rodziny w Polsce. Alan, o dziwo, ukończył w dobrym stylu szkołę średnią we Francji i przymierzał się do studiów.  
          W międzyczasie siostra Alana ukończyła liceum w Polsce i oboje rodzice uznali, że najwyższy czas na ponowne połączenie rodziny. Po wielu dywagacjach i naradach ustalono, że siostra ojca Alana przeprowadzi się z rodziną do dziadków i w razie potrzeby przejmie nad nimi opiekę, a matka Alana z siostrą przeprowadzi się do Francji, do męża, ojca i brata, w ramach francuskich przepisów o łączeniu się rodzin.  
          W niedługim czasie udało się doprowadzić do skutku całe zamierzenie i któregoś dnia ojciec wraz z Alanem witali kwiatami na dworcu jednego z większych francuskich miast matkę i siostrę, które przybyły do Francji pociągiem, z racji większego bagażu niż można by było zabrać samolotem.  
          Wiadomo, co towarzyszy tego typu spotkaniom po latach rozłąki, tak więc była nie tylko radość, uśmiech, ale i łzy, wzruszenie, gorące uściski i pocałunki. Dla Alana i i jego rodziny rozpoczął się drugi etap czy rozdział życia rodzinnego. Nie trwał on długo, bo po kilku miesiącach wspólnego życia i w miarę stabilnej sytuacji rodzinnej, choroba ojca ponownie dała znać o sobie.  
          W wyniku nie do końca rozpoznanej infekcji i wystąpienia stanu zapalnego, organizm ojca rozpoczął odrzucać kolejny przeszczep, powodując nawrót choroby i groźbę utraty życia. Ojciec Alana znalazł się ponownie w klinice, a Alan już jako pełnoletni mężczyzna, musiał podjąć kolejną decyzję o zgodzie na pobranie już nie szpiku ale krwi.  
          Oczywiście zgodził się, pobrano mu krew z której wyodrębniono komórki macierzyste do wszczepienia ojcu. Przeszczep przyjął się i ojciec po krótkim okresie rekonwalescencji ponownie podjął pracę. Jednak życie rodzinne uległo zaburzeniu. Alan, który podjął studia techniczne w miejscowej uczelni nagle 'znarowił się'.  
          Jego buntownicza natura ponownie dała znać o sobie i ni z tego, ni z owego porzucił studia i nic nikomu nie mówiąc, wstąpił do Legii Cudzoziemskiej. Przez kilka tygodni nie było od niego żadnych wieści, ale po kilkudziesięciu dniach dotarł do nich krótki list. 'Witajcie! U mnie wszystko w porządku. Na nudę nie narzekam. Następnym razem napiszę więcej. Pozdrawiam i całuję. Alan'.  
          Ani jednego słowa zapytania o zdrowie ojca czy wzmianki o nim samym. Cały Alan. Upływały kolejne dni, tygodnie i miesiące, a wieści od Alana docierały do rodziny bardzo rzadko lub wcale. Kolejny list dotarł do rodziny Alana dopiero po przeszło czterech miesiącach. Był podobnie krótki i zwięzły jak poprzedni.
          'Witajcie! Żyję. Ze mną wszystko w porządku. Rozpoczynam normalną służbę. Pozdrawiam i całuję. Alan'.
     Rodzina żyła więc własnym życiem; bo ojciec czuł się na tyle dobrze, że pracował, matka po krótkim przeszkoleniu podjęła pracę z osobami niepełnosprawnymi, a Joanna, siostra Alana rozpoczęła studia na miejscowym uniwersytecie. Alan natomiast rozpoczął kolejny rozdział życia, jako żołnierz kontraktowy Legii Cudzoziemskiej. …cdn…

franek42

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 1276 słów i 7694 znaków. Tagi: #dom #rodzina #choroba #wyjazd #do #Francji #Legia #Cudzoziemska

3 komentarze

 
  • dreamer1897

    Wygląda zachęcająco. Myślę, że kolejna część wyjaśni nam znacznie więcej. :)

    10 lut 2019

  • franek42

    @dreamer1897 Witam. Też tak myślę. Pozdrawiam

    10 lut 2019

  • PoProstuJa

    No co tu dużo mówić trudno mi to oceniać lecz zastanawiam się nad jednym, u ciebie najwięcej czytelników jest zgromadzonych wokół opowiadań erotycznych gdzie najczęściej jest 4-7tys czyt a na obyczajowych po 2tys. Oczywiście twoje opowiadania są świetne tylko że w tych realiach najwięcej ludzi czyta niestety opowiadania z gatunku erotycznego. Mam nadzieję że wszytko zabrzmiało jak chciałem i cię tym ani nikogo nie uraziłem
    Pozdrawiam

    9 lut 2019

  • franek42

    @PoProstuJa Witam. Spokojnie, trochę cierpliwości. Potraktuj to jako wstęp, prolog, zwiastun. To też będzie 18+. Dziękuję za post i pozdrawiam

    10 lut 2019

  • emeryt

    @franek42,  trudno jest skomentować ten odcinek gdyż jest on tylko wstępem, wprowadzeniem i opisem najważniejszych bohaterów. Ewentualne następne odcinki mogą zaciekawić i zachęcić do dalszego czytania i ewentualnych komentarzy. Lecz tym razem twoja "zabawa piórem" będzie musiała wznieść się na wyżyny aby usatysfakcjonować fanów twojej twórczości.

    9 lut 2019

  • franek42

    @emeryt Witam. Jak zwykle jesteś niezawodny. O ile się nie mylę, to swój post napisałeś w niecałą godzinę po opublikowaniu. Chyba jakieś licho mnie podkusiło, że to opublikowałem. A ty w swoim stylu, w życzliwy sposób przedstawiłeś swój punkt widzenia, na ewentualne rozwinięcie i kontynuację tego cyklu. Masz rację, jest to coś w formie zwiastuna potencjalnego cyklu. Co z tego wyniknie, nie wiem? Mam ogólne zarysy w głowie, ale zwykle piszę, kiedy czuję potrzebę i mam odpowiedni nastrój. Oby do wiosny, bo obecne warunki bytowe w Krakowie z powodu smogu niezbyt zachęcają do wysiłku umysłowego. Muszę jednak stwierdzić, że w miejscu, w którym mieszkam, powietrze jest i tak znacznie lepsze, niż w innych dzielnicach Krakowa i jego okolicach. Po prostu usytuowanie zabudowy zapewnia znacznie efektywniejsze przewietrzanie. Dziękuję za post i pozdrawiam    

    9 lut 2019

  • emeryt

    @franek42 ,dziękuję za odpowiedź, a tak na marginesie to soboty mam przeznaczone na nic nierobienie, za wyjątkiem wyjazdu na basen i saunę, więc się nie dziw. Poza tym twój profil mam na pierwszym miejscu w ulubionych. Przesyłam pozdrowienia dla Ciebie i całej twojej rodziny.

    9 lut 2019

  • franek42

    @emeryt

    10 lut 2019