Dwie twarze oddechu

Dźwięk przypominał skowyt psa. Jak się później okazało , nie było to ani zwierzę , ani człowiek.. Spojrzałem w kierunku z którego dochodził . Domyśliłem się co to jest i zadrżałem ze strachu. Byłem sam, a oni byli blisko. Jakim sposobem tu się znalazłem? . Obiecywałem sobie przecież być ostrożnym. Poczułem krople potu na czole. Obejrzałem się za siebie , jakbym oczekiwał tam kogoś. Co robić?.  Spokój ! Muszę zachować spokój. Poczułem jednak, że nie bardzo mi to się udaje. Uciekać! Muszę uciekać. Było ciemno i padał deszcz. Odwróciłem się i zacząłem najdelikatniej jak potrafię iść w stronę (tak mi się zdawało) wiaduktu kolejowego, skąd wyruszyłem i wszedłem w ten las. Trzask rozdeptanej gałęzi ( ? ) spowodował, że struchlałem. Skowyt, który słyszałem wcześniej znów się powtórzył ,i to z kierunku w którym szedłem!. Poczułem stamtąd powiew wiatru. Dlaczego z tamtej strony ?- zastanawiałem się bez sensu. Ruszyłem przed siebie, schylony, przestraszony przemoczony(deszcz padał ciągle).ale zdeterminowany by dojść do celu.. Czy oni mnie usłyszeli?.- pomyślałem. Zauważyłem jak szybko oddycham. Czyżbym się bał?- zastanowiłem się . Tak , bałem się. Wiadukt ,z którego wchodziłem w las powinien być już niedaleko- pomyślałem. To dodało mi sił. Przestało padać . Spojrzałem na zegarek , była 1,28. Ruszyłem w las ok. 1,00  czyli przez 30 min. próbowałem znaleźć odpowiedź dlaczego tu jeszcze są. Przecież według wiedzy jaką miałem – nie powinno ich tu być. Muszę znowu .....Co to?. Tak!. To przejazd kolejowy. Widzę oświetlenie, słychać stukot kół wagonów .Idę tam. Jestem coraz bliżej... Choinka była piękna. Na fotelu siedziała Marysia, moja żona,
Już wróciłeś z podróży ?- zapytała drwiąco. Prysznic zakręciłeś? Wytrzyj się ! Jesteś cały mokry! Co ty tam robiłeś?. Nawet nie wyobrażała sobie jak daleko i jak blisko byłem. Byłem tuż obok. Byłem też bardzo daleko. Byłem o jedno tchnienie gdzieś indziej. O sekundę istnienia gdzieś dalej. Powrót do rzeczywistości był ulgą, ale jakiś niedosyt pozostał. Szkoda ?. Chyba tak. Staś siedział na podłodze przy choince,  próbował dokręcać śrubę mocującą  do stojaka powodując zgrzyt który słyszałem wcześniej. Lokomotywa ( czarny parowóz) i pięć wagonów , jechały po szynach. To świąteczny prezent dla syna. Spojrzałem na swoje stopy. Nie miałem kapci. Brakowało mi ich. W pokoju ich nie było . Postanowiłem zrobić wszystko, by je znaleźć. Dumny z tej decyzji wyszedłem zadowolony, że znów mam kolejne zadanie do wykonania. Facet zawsze musi się sprawdzać !

stach

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 482 słów i 2706 znaków.

2 komentarze

 
  • AuRoRa

    Intrygujące opowiadanie, zaczyna się jak powieść szpiegowska, a kończy w domu z rodziną. Szkoda, że na razie nie ma ciągu dalszego, łapka

    26 kwi 2018

  • Somebody

    Podoba mi się i nie ukrywam, że liczę na kontynuację  ;)

    4 lut 2018