Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Z pamiętnika obserwatora

Nadszedł czas na wyjście z mieszkania. Obudził się przed chwilą w stanie wyraźnie podgorączkowym. Nie był w stanie nawet zejść z łóżka i potrzebował do tego zwyczajowej masturbacji. Ona o dziwo zwykle pomagała. Musiał to zrobić bo czuł wezwanie. Wezwanie które nakazywało mu wyruszyć w miasto i poznać jego mieszkańców, ich życie i obyczaje.  

Ulica rozbłyskiwała światłami ulicznych latarni. Wokół niej rozciągał się szereg kamienic i apartamentów wypełnionych ludźmi których nie zna i pewnie nigdy nie pozna. Myślących o rzeczach które być może były mu znajome, o których wiedział ale nie miał żadnej podstawy aby ich odczytać. W jednej z tych kamienic zresztą sam kiedyś mieszkał. Było to duże, wysokie mieszkanie przez które powietrze przepływało niczym niepowstrzymywane. Znajdowały się tam szerokie, czarne schody po których przejściu dostawało się przed grube, skórzane drzwi. Drzwi przed które gdyby udało mu się dostać uwolniłyby tyle wspomnień. Ale raczej nie tych dobrych, tych niestety nie. Leżenie na łóżku i gnicie od środka tak najlepiej można byłoby je określić. Miały one miejsce niedawno ale wydawało się jakby minęła od nich wieczność. Covid przeciął świat nożem nie tylko w przestrzeni ale i czasie. Świat który miał się z niego wyłonić będzie kompletnie inny niż ten w którym przyszło mu dorastać.  
Przed sobą zauważył trójkę ludzi wyglądających na małżeństwo w średnim wieku i młodą dziewczynę. Zatrzymał się żeby ich posłuchać. Rozmawiali ze sobą po angielsku. Młoda dziewczyna była najwyraźniej cudzoziemką na co wskazywał jej akcent. - So what we are gonna do? - powiedziała - Go to the house and have some fun or … - As you want, as you want -stwierdziła starsza kobieta trochę protekcjonalnym tonem. A więc to tak, a więc na tym to miało polegać. Gość umówił sobie trójkącik ze swoją żonę i przypadkowo poznaną młodą dziewczyną. Zaskoczyło go to, spodziewał się czegoś takiego po przeciętnym opowiadaniu porno, nie po prawdziwym życiu.

Doszedł do rynku obleczonego światłem latarni i restauracji. Ten plac krył w sobie tyle wspomnień. Często tutaj przebywał na szkolnych wycieczkach i w przerwach między zajęciami. Na placu nic się nie zmieniło. Wciąż te same ławki, prastare kamienice, publiczne toalety. W jednej z nich kryła się kiedyś księgarnia cudownie pachnąca nowymi książkami. Teraz jednak nie było nie po niej śladu a budynek był ciemny i zamknięty. Wokół znajdował się tłum ludzi ze wszystkich narodów i ras. Być może większość z nich to byli Polacy ale trudno to było powiedzieć przed tym jak otworzą usta. Mogli to być też Ukraińcy którzy niczym się nie odróżniali wyglądem ale akcentem i zachowaniem już tak. Na skraju rynku grał zespół złożony z młodych mężczyzn. Grali na elektrycznych instrumentach śpiewając dobrze znane, radiowe piosenki. Dołączył do tłumu aby ich posłuchać. Ludzie otoczyli go ze wszystkich stron, czuł ich właściwie nie entuzjazm właściwie tylko zainteresowanie. Coś jakby oglądanie żuków przechadzających się po trawie. Źródłem światła był tylko Księżyc oraz okoliczne restauracje McDonalds i KFC. Nie było żadnych latarni. Słuchał tak i słuchał próbując się uspokoić, wczuć się w to co śpiewali. Okazało się to jednak niemożliwe. Nadal buzowały w nim niezaspokojone emocje. Odszedł w ciemną dal

Wracając z powrotem w kierunku mieszkania zauważył park miejski otoczony szpalerem drzew i pełen nowych, pomalowanych na czerwono ławek. Próbował sobie przypomnieć czy istniał on już w czasie jego wcześniejszego pobytu w mieście. Wspomnienia jednak zacierały się w jego głowie jak nieużywane trybiki w maszynie. Przeszłość, terażniejszość, przyszłość wszystko to stawało się jednością w obliczu przemijania. Może nawet nie tylko tego, może i martwoty którą przechodził. Z rozmyślań tych wyrwała go grupa kobiet która pojawiła się za jego plecami. Z ich okrzyków rozbrzmiewała wesołość i energia. Szli tak koło siebie przez kilkanaście metrów powodując pewne zagubienie w jego duszy. Były przecież takie szczęśliwe. Większość grupy składała się z kobiet w średnim wieku było jednak też kilka młodszych. Jedna z nich nagle wyrwała się z tłumu i podbiegła pod murek przeciwległy do strony parku. - Zrób mi tutaj zdjęcie - wykrzyknęła wesołym, młodym głosem. Poczuł euforię ale i smutek. Ta młoda istota naprawdę potrafiła się cieszyć chwilą i sobą.  

Marsz przez miasto miał się wkrótce zakończyć. W niecodzienny sposób ponieważ już słaniał się na nogach. Doskwierał mu głód a wokół było już wszystko zamknięte. Wtedy oczom ukazał się budynek który stał tutaj od dawna. Nigdy jednak wcześniej do niego wstąpił. Była to budka z kebabem. Zgodnie z tablicą miała się zamknąć za około pół godziny. Wszedł i rozejrzał się po budce. Był to niewielki budynek z ladą znajdującą się przed nim i rusztami z mięsem z jego prawej strony. - Co dla pana? -zapytał go Turek. Był to potężny mężczyzna z kruczoczarnymi włosami i brodą. Gdyby go postawić w tłumie Polaków i zakazać mu otwierania ust można by go wziąć za jednego z nich.- Na jakiego najkrócej się czeka? -zapytał ospale - Baranina w tortilli - odpowiedział łamaną polszczyzną mężczyzna. - To w takim razie poproszę to. Od zamówienia minęło 10 minut. Siedział na zewnątrz czekając na swego wymarzonego kebaba. Czekał tak i czekał. Aż w końcu miał dość.Z budki dobiegł głos Turka. - Kebab gotowy! Zmobilizował swoje siły i szybko wszedł do budki chcąc w końcu zatopić zęby w przysmaku. Wziął kebab od Turka mówiąc cicho: -Dziękuję ciesząc się że w końcu nadeszło spełnienie. - Zaraz co pan robi!? - dobiegł okrzyk drugiego Turka który do tej pory stał w cieniu. - Przecież to nie tortilla.Po co pan to bierze!? -ryknął na niego jak lew broniący swojego stada. Wkurzył się i to solidnie ale brakło mu odwagi aby przeciwstawić się mężczyźnie. - Pomyliłem się - odrzekł cicho i odszedł hamując w sobie gniew. Przywalił mu po prostu, przywalił w twarz aż by gość upadł. Po kilku minutach odebrał w końcu upragnionego kebaba. Turek który wcześniej wcielił się w przysłowiowego Filipa z konopi życzył mu smacznego. Podziękował mu ale nieszczerze, najchętniej by mu go wepchnął wiadomo gdzie.  

Wyszedł w kierunku mieszkania po drodze mijając ławkę na której nadal siedziały dwie kobiety oraz miejsce rozmowy trójki szczęśliwców. Tak doszedł do kamienicy w której przebywał. Ta powitała go przyjemnym chłodem i jeszcze przyjemniejszą pustką. Wszedł po schodach a następnie do mieszkania gdzie zaczął spożywać kebaba. Mimo wszystko był zadowolony, jego misja się bowiem udała. Odwiedził miejsca ze wspomnień i dowiedział co się dzieje na mieście. Tak ukojony położył się i zasnął

marzycielskafoka

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i przygodowe, użył 1270 słów i 7089 znaków. Tagi: #podróż #zżycia

Dodaj komentarz