Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Maska

MaskaArkadiusz był cichym i niewyróżniającym się urzędnikiem miejskim. Jego stosunkowo niewielkie zarobki pozwalały mu jedynie na zakup małej kawalerki w mieście. Sam Arek był introwertykiem - uwielbiał słuchać muzyki rockowej (głównie zespołów Depeche Mode i Radiohead). W każdy wtorek i piątek musiał stawiać się u swojego lekarza rodzinnego z powodu wykrycia u niego rozdwojenia jaźni oraz choroby dwubiegunowej. Każde takie spotkanie coraz bardziej frustrowało Arkadiusza. W domu raz w tygodniu gościła jego starsza o 17 lat siostra Monika. Często go poniżała i wyzywała.

Życie Arka nie było łatwe. Ponadto, gdy urząd miasta dowiedział się o dolegliwościach mężczyzny, ten stracił posadę.

- Oszukał nas pan, tak więc rozwiązujemy pańską umowę o pracę. Nie ma pan prawa na otrzymanie odprawy - powiedział mu kierownik urzędu miasta.

- Życie jest do dupy, co za skurwysyństwo... - mówił Arek do siebie wracając do domu.

Nagle zatrzymali go dwaj łysi mężczyźni w kominiarkach na głowie.

- Zgubiłeś się, mały? Zaraz złamię ci wszystkie członki - powiedział jeden z nich.

Arek zaczął się bać i próbował się wyrywać, lecz dwaj faceci zaczęli okładać go po całym ciele i kopać. Jeden z nich na końcu wyrwał Arkowi portfel i zegarek.

- Benny, zostaw to ścierwo.

- Dobra, Willy.

Po chwili dwaj goście przeskoczyli przez murek na ulicy i zniknęli. Arek przez kilka minut leżał na zakrwawionej ziemi po czym ledwo żywy wstał. Całe zajście jeszcze tej samej nocy zgłosił na policji, lecz ta nie wykazała większego zainteresowania tym zajściem. Po powrocie do domu Arek włączył sobie na głośnikach ,,Creep'' Radiohead i zaczął tańczyć w rytm muzyki.

Tymczasem w innej części miasta dwaj policjanci patrolowali ulicę w swoim radiowozie. Rozmawiali o tajemniczym złodzieju znanym w okolicy jako Zielony lub Wielka Gęba. Człowiek ten miał dokonać bardzo trudnych i skomplikowanych kradzieży nawet w biały dzień. Był nieuchwytny i szalony. Ubierał się w żółty garnitur i na głowie miał coś w rodzaju zielonej maski. Funkcjonariusze nie byli zgodni co do tego, kim może być ów przestępca.

Rankiem Arek obudził się cały pełen energii i postanowił poszukać jakieś nowej pracy. Zaczął przeglądać internet, nie mógł jednak znaleźć niczego konkretnego. Arek postanowił chwilę się przejść i przemyśleć swoje sprawy w spokoju. Mężczyzna lubił przebywać w ciszy i spokoju nad Wisłą i tam rozmyślać. Gdy zjawił się na miejscu spostrzegł na ławce leżący jakiś dziwny przedmiot. Postanowił podejść bliżej. Rzecz okazała się być starą, drewnianą maską pomalowaną zieloną farbą. Obok niej ktoś pozostawił mały liścik. Arek wziął karteczkę do ręki i przyjrzał się, co jest na niej napisane.

Napis głosił: Ktokolwiek znajdzie tę maskę, niech pod żadnym pozorem jej nie zakłada, bo to jest przeklęty przedmiot.

Owa sentencja jednak zachęciła Arka do zabrania przedmiotu ze sobą. Wrócił szybko do domu i zaczął badać, czym jest owa maska. Mimo ostrzeżeń, Arek postanowił założyć ją na twarz. Gdy to zrobił, poczuł nagle drgawki i miał zawroty głowy.

- Aaa!! Co się ze mną dzieję!! Nie wytrzymam tego, łeb mi pęknie!!! - krzyczał.

W pokoju znikąd pojawiła się lekka mgła, zza której wyszedł mężczyzna o zielonej twarzy, ubrany w żółty garnitur.

- Maska! Spróbujcie mnie powstrzymać, hehehe! - zaśmiał się ów tajemniczy osobnik, po czym wyskoczył przez okno.

Maska zeskoczył z trzeciego pietra z gracją olimpijskiego akrobaty, nie robiąc sobie żadnej krzywdy. Zaczął głośno się śmiać i robić fikołki. Ludzie na ulicy szybko go spostrzegli.

- Hej! To Wielka Gęba! Ten bandyta! - powiedział jeden starszy mężczyzna - Niech ktoś wezwie policję!

Maska usłyszał te słowa i uśmiechnął się do siebie szyderczo.

- Kogo nazywasz złodziejem, dziadku?

Zielony podbiegł do staruszka.

- Nie ładnie tak się odzywać, co nie dziadek? - zapytał Maska uśmiechając się od ucha do ucha.

- Ja... Ja... Ludzie, ratunku! On mnie zaraz zabije! - darł się przerażony facet.

- Chyba mam dla ciebie prezent, dziaduniu - powiedział Maska, po czym wyciągnął z kieszeni odbezpieczony granat i włożył go starcowi do ust - Smacznego!

Pocisk eksplodował, a widok rozerwanego na strzępy trupa spowodował panikę u ludzi obserwujących ten makabryczny widok. Maska uśmiechnął się od ucha do ucha i ukłonił nisko. Następnie zaczął wesoło tańczyć i śpiewać.

- Wystarczy tylko jeden ruch. I Maską staję się za dwóch. Dla innych ludzi znaczy to huk. Uwielbiam głośno się śmiać. I robić hałas wokół siebie. Mnóstwo fanów mam. Zawsze żartuje i ludzi oszukuję, bo znam wszystkie style - Rokoko, Maroko - Spoko, spoko. Spróbujcie mnie powstrzymać! - śpiewał na cały regulator.

- Dlaczego nie klaskacie, niewdzięczne typki? Przecież to przedstawienie było dla was! - warknął Maska - No nic... Mam dla was coś nowego - powiedział wyciągając coś zza pazuchy swojej marynarki - Mój ulubiony... karabin maszynowy!

Maska zupełnie z niczego wyciągnął pistolet maszynowy typu Tommy Gun. Z uśmiechem na zielonej gębie zaczął oddawać serię w kierunku otaczających go ludzi.

- Szkoda, że nie ma więcej osób do zabawy, ale mówi się trudno, hahaha - zaśmiał się Maska.

Nim na miejscu zjawiła się policja, Zielony dał już nogę. Pozostawił po sobie totalne pobojowisko, zmasakrowane zwłoki i terror. Maska tymczasem nadal szalał po mieście, histerycznie się śmiejąc i zabijając kolejne niewinne osoby.

Arkadiusz wreszcie ocknął się. Leżał na podłodze w swoim mieszkaniu. Było późno w nocy.

- Czuje się... okropnie... Jakbym zginął i powrócił do życia... - mówił do siebie skołowany Arek.

Nagle spostrzegł tę zieloną maskę, którą zabrał do domu. Leżała na kanapie wprost przed nim. Mężczyzna niewiele pamiętał, ale zaczął powolutku zbierać wszystko do kupy.

- O kurwa... Założyłem ją. To... Stało się coś strasznego...

Arek włączył telewizor, a tam emitowane było właśnie specjalne wydanie Wiadomości.

- Przestępca znany jako Maska dokonał wczorajszego dnia serii przerażających morderstw w mieście. Zidentyfikowano co najmniej 12 ofiar tego zbira. Policja właśnie rozpoczęła operację schwytania Maski. Otrzyma wsparcie ze strony jednostki antyterrorystycznej w Warszawy - mówił prowadzący specjalne wydanie Wiadomości.

- To ja to zrobiłem?

Arkadiusz wziął Maskę do ręki i poczuł zniesmaczenie do tego przedmiotu.

- To jakiś demon! Muszę się pozbyć tego przeklętego kawałka drewna! - mówił.

Nagle poczuł drgania i zawroty głowy.

- Nie możesz nas wyrzucić! Pożałujesz, jeśli to zrobisz! - Arkadiusz usłyszał głos dobiegający z zielonej maski, tak jakby mówiła specjalnie do niego.

- To niemożliwe! Przecież to tylko głupi kawałek drewna...

Gdy to powiedział, mężczyzna poczuł silne zawroty głowy i mdłości. Nie był w stanie wytrzymać tego bólu.

- Aaa!!

- Zginiesz, jeśli podniesiesz na nas rękę! Maska to teraz Bóg, do którego będziesz się modlił! - słyszał.

Arek zemdlał. Obudził się gdy już świtało słońce. Czuł się jak na kacu. Nagle usłyszał pukanie do drzwi.

- Aruś, otwieraj kurwa te drzwi!

To była jego siostra. Nie miał ochoty jej dzisiaj oglądać, był w fatalnym nastroju.

- Już idę, siostra - powiedział, po czym otworzył drzwi.

Monika weszła do środka.

- Ale u ciebie jest najebane w środku, brat. Ty kurwa nigdy nie sprzątasz? - zaczęła mieć do niego pełno pretensji - Rzygać mi się chce, jak patrzę na ten burdel.

W Arku narastała frustracja. Maska wyczuła to i zaczęła dyskretnie namawiać go do założenia jej ponownie.

- Zrób to i pozbądź się tej szmaty! Nie bądź już dalej takim frajerem! - mówiła Maska.

Arkadiusz nałożył przedmiot na twarz i przemienił się w zielonego mordercę.

- Co tutaj się do kurwy nędzy dzieje?!? - jęknęła Monika.

- Jestem Maska! Spróbujcie mnie powstrzymać!!

Maska chwycił Monikę za głowę i wypchnął ją przez uchylone okno pokoju. Za chwilę zielony morderca sam wyleciał za nią. Z gracją atlety wylądował na ziemi, obok natomiast leżało martwe ciało siostry Arka. Maska podszedł do kobiety, z kieszeni marynarki wyciągnął kubańskie cygaro i sobie podpalił.

- No no no... Twoja główka przypomina teraz raczej rozwalonego arbuza... A tak się rzucałaś, hahaha!! - zaśmiał się okrutnie.

Maska wyciągnął zza pazuchy granat i rzucił na ulicę. Eksplozja wprawiła go w dobry nastrój. Po chwili dostrzegł grupkę przypadkowych osób. Wielka Gęba poczuł zew krwi.

- Hej, chodźcie się pobawić z Maską! - krzyknął, po cym zaczął ostrzeliwać ludzi z kałacha - Bum! Bum! Bum! Niech zabawa trwa!

Nie minęło nawet dziesięć minut i cała ulica była już we krwi i flakach oraz zmasakrowanych ciałach. Maska śmiał się i dobrze bawił. Wreszcie na miejsce przybył patrol policyjny.

- Stój! Ręce do góry! - krzyknął policjant.

- Uważaj, to Maska. On jest do wszystkiego zdolny! Zabił tutaj chyba z tuzin osób! - powiedział sierżant, dowodzący patrolem.

Maska słysząc to roześmiał się od uch do ucha i wytrzeszczył zęby na wierzch. Zaraz potem zaczął się histerycznie śmiać.

- Hahahaha!!

- Strzelaj, kurwa! Zabił tego potwora! - rozkazał sierżant.

Policjant oddał całą serię z magazynku w stronę Maski. Kule jednak odbijały się od twarzy mordercy, nie wyrządzając mu żadnej krzywdy. W zasadzie tylko ześlizgiwały się z niego. Maska zaczął jeszcze bardziej się śmiać, po czym chwycił pierwszego z funkcjonariuszy za szyję i udusił.

- O kurwa...

- Proszę nie przeklinać, panie sierżancie - warknął Maska.

Sierżant rzucił się do panicznej ucieczki, jednak zielony morderca szybko go dopadł i gołą ręką zakatował.

Tymczasem w innej części miasta do podziemnego laboratorium wszedł jakiś starszy mężczyzna w garniturze.

- Wzywał mnie pan - powiedział.

- Tak, profesorze - odparł człowiek w fioletowym płaszczu, siedzący na krześle obrotowym przy metalicznym stole - Chcę, aby schwytał pan dla mnie Maskę. Jego wyjątkowe zdolności od dawna zaprzątają mi głowę. Musze przyjrzeć mu się bliżej.

- Doktorze Pretorius. Maska to istota o niezwykłej sile. Policja i służby nie są w stanie mu się przeciwstawić. Sieje chaos na ulicach miasta.

- Profesorze Brif, dostanie pan ode mnie nieograniczone środki. Moja organizacja sfinansuje pańskie badania.

- Cóż... Gdybym otrzymał duże środki i możliwości, zapewne potrafiłbym schwytać tego skurwysyna.

- Doskonale. Może pan zacząć pracę już od dziś - odparł Pretorius.

toppo

opublikował opowiadanie w kategorii komedia i horrory, użył 1886 słów i 10845 znaków, zaktualizował 29 kwi o 14:10. Tagi: #komedia #horror

Dodaj komentarz