PSYCHODELA - CZACHĘ ROZPIERDZIELA cz. 1

Kolejna fala siarczystego deszczu uderza w twarz męskiego. On siedzi na koniu przybrany w skrzydła husarii i spogląda na wzgórza skąd nadciągała, gnana biczem- tatarska horda. Jest sam, ich nieprzebrana masa ale spoko, bez nerwów ma na sobie swój nowiutki dres, więc na kozaku. Śmierć spoziera mu prosto w oczy. Najważniejsze to nie być ciotą! Zaciska lance w ręce, spina adidasami ogiera i ruszył! Wpada w sam środek walki, czuje jak opadają siły, krew zalepia śpiące powieki. Na szczęście z pomocą przyszła mu mama. Jedyna kobieta na która mógł liczyć w takich jak ta sytuacjach. Seba wstawaj! Obiecałeś babci, że pojedziesz do jej domu, żeby podlać kwiatki i nakarmić Maćka. I już nasz bohater pędzi swoim wehikułem marki nissan, machając łysym łbem w rytmach techno. Przechodząc przez furtkę, mruży oczy przed lipcowym słońcem. Kiedy wreszcie wlazł do domu, musiał zrobić kipisz w poszukiwaniu żarcia dla kota. I tak oto znalazł się na poniemieckim strychu. Odsuwając baniaki w których dziadek robił wino, strącił na spróchniałą podłogę stertę papierów. Przygląda się im uważnie, to jakiś pamiętnik, czyta;                                     23. 06. 1941r. Syberio, śnieżno-czysta karto, na której polscy zesłańcy pisali swą historię krwią. Tak jakby chcieli zostawić na twym obcym obliczu biało -czerwony znak. Puch, który cię spowija chłonie ślady bytności moich rodaków tak, że nie pozostaje po nich nic. A dziś to ja podążam do ciebie zamknięty w tego stalowego potwora niczym sardynka w puszce. W jednym wagoniku upchnięto ponad 50 osób. Czuję, że spadam w otchłań, czeluść tak bezdenną, że można by w niej zgubić nie jeden lecz dziesiątki narodów. Wędrówkę ludów, którą rozpoczęto z rozkazu Cara nie była w stanie wstrzymać nawet rewolucja. A wręcz przeciwnie ukaz dopiero teraz nabrał prawdziwej mocy prawnej i został wypełniany z podwójnym zapałem. Pomimo sytuacji w jakiej się znalazłem staram się nie tracić nadziei. Ciągle słyszę, że mamy to szczęście, iż trafimy w najcieplejszy okres roku, kiedy to najłatwiej o jedzenie i przeżycie. Mówiono mi o Syberii, która nie ulega wpływom moskiewskiej mody i z należytym szacunkiem pielęgnuje tradycje prawosławne. Wierzę, że wśród chrześcijan będzie nam łatwiej o choć odrobinę współczucia i litości. Poza tym w tak ogromnym kraju musi się liczyć każda para rąk do pracy. Pomimo, iż znaczna część z nas jest rozchorowana myślę, że będziemy w stanie zapracować na jedzenie i szacunek miejscowej ludności. Modlę się do Boga, żeby tak było, On musi wysłuchać moich próśb.  
Seba nie znał dziadka, czasami matka z babcią coś o nim przebąkiwały, stawiając go za wzór. Męski zabrał pamiętnik. I pojechał na spotkanie ze starym kumplem. Teraz siedząc naprzeciwko niego, widzi że cos nie tak. Pociera nos i pyta; Panku na chuj ci taki odjebany pióropusz? Ale Sypiący Biały Proszek zapadł już w trans. Odchylając głowę w przód i do tyłu wydawał niskie gardłowe dźwięki. Od zwężonych źrenic odbiegały czerwone granice geografii jego prawdziwej miłości. Nagle wydał głębszy pomruk i zabrał naszego bohatera w podróż w czasie. Do momentu narodzin człowieka, wyciągnął z kieszeni dziwny, świecący przedmiot i zaczął do niego krzyczeć. Zafascynowany zajściem Męski wyjął sprej i zaczął tworzyć malowidła. Szaman podszedł bliżej by poświecić mu swoim kamieniem filozoficznym. Cofnął się by obejrzeć swoje dzieło. Był to wielki czerwony Stalin, który uśmiechał się do niego, mrużąc prawe oko. Po wyczerpującej pracy wrócił do domu i zaległ na łóżku. Obudził się w środku nocy, zapalił lampkę i skierował swój mętny wzrok na kartki pamiętnika;
01. 07. 1941r. Wczoraj, wieczorem zatrzymaliśmy się na stacji w Tungir. Powiedzieli nam, że dalej pójdziemy piechotą. Po wyjściu z wagonów, jeśli można tak nazwać to co stało po otworzeniu drzwi, pognano nas na plac dworcowy. Widziałem jak ludzie, których przez tydzień więziono w bydlęcych wagonach, wytaczali się przez otwierane drzwi. Spadali na rozmokły bruk, prosto pod kije NKWD. Na apelu jaki urządzili nam oprawcy podzielono nas na dwie grupy: mężczyzn i kobiety z dziećmi. Oficer zanim zaczął swoje przemówienie podszedł do pierwszego szeregu drugiej grupy. Zaczął krzyczeć, ponieważ jedna z dziewczynek nie chciała puścić swojej matki i stanąć w szeregu. Wojskowy kazał siłą odciągnąć małą. Gdy próbowano ją odciągnąć zrozpaczona zesłanka zaczęła szarpać nogawki oficera i błagać by je nie rozdzielano. Nie mogłem już dostrzec jej twarzy schowanej za masywem ciał, słyszałem tylko jej potępieńczy krzyk. Kilku żołnierzy postanowiło przestać tolerować lekceważące zachowanie Polki i zaczęło ją kopać. Raz za razem przy całkowitym milczeniu pozostałych zebranych na placu. Stojąc wśród setek w większości sprawnych fizycznie mężczyzn słuchałem tylko siąpania deszczu i głuchego stukotu butów wdeptujących ją w błoto. Trwało to jakieś 15 minut. Nie myślałem wtedy o niej, zastanawiałem się tylko, dlaczego nie słychać krzyku dziecka? No dlaczego?! Tak wtedy zrozumiałem i poczułem, gdzie tak naprawdę trafiłem i nie mogłem już mieć żadnych złudzeń. Pokaz siły, który najszybciej i najsprawniej wytłumaczył mi panujące tu zasady. Potem podzielono nas na mniejsze grupy i wysłano w głąb tajgi.  
Męski przypomniał sobie, że miał dziś iść do teatru, postanowił więc jeszcze trochę się zdrzemnąć. Znów walka z chordami dzikich azjatów nadciągającymi z nad Rusi. I jak zawsze ratuje go jego matka. Sebastian, pobudka miałeś iść do teatru na spektakl Doroty. Gdy dotarł na miejsce na drzwiach widniał napis, , Książę z prowincji”. Może właśnie na to miał przyjść? Wyciąga z kieszeni soje zaproszenie, które dostał od dziewczyny dwa dni temu. Trafił na salę wielką, po to by dowiedzieć się, że wszystkie miejsca są już zajęte. Jako specjalnemu gościowi pozwolono mu usiąść na schodach. Musical opowiadał o życiu Władysława Opolczyka, piasta- Krzyżka. Który dla zdobycia władzy gotów był zdradzić własny rud i kraj. Z całej tej polityki, Męskiego najbardziej obchodził biust tancerki. Ze swojej osoby uczyniła ona radjo stację z której trąbiła hymn na własną cześć, pewność siebie biła z każdej komórki jej ciała. Kiedy czekał na nią wśród kuluarów, zobaczył Warszawiaka co prychał o jego mieście pchle-imperatorze. Dołączyła do niego Niemka, nazywana tka ze względu na swój paszport, chociaż nie umiała ani słowa w swoim ojczystym języku i nigdy nie odwiedziła rodzimego kraju. Kiedy szli korytarzem mijali prezesa Ruchu Autonomii Śląska wraz z przedstawicielem mniejszości bratniego narodu z zachodu. Doktorek cytował premiera Wielkiej Brytanii, , Przytłoczyć Śląsk do Polski to jak dać małpie zegarek”. Jak widać małpa zegarek popsuła- dodał. Męski chciał załatwić sprawę po swojemu ale Dorota wyciągnęła go na zewnątrz. Szybko znaleźli się w jago pokoju i zaczęli się rozbierać. Kiedy zdejmował jej bieliznę, przewrócił się na podłogę, ponieważ zobaczył owłosionego fallusa. Niemka patrzyła mu prosto w twarz i pękała ze śmiechu. Zawiedziony jej, , nowoczesnością” wybiegł z domu, zapominając, że to ona powinna wyjść. Poszedł na dworzec i pojechał do kijowa, na spotkanie swojej organizacji patriotycznej. Gdy siedział w pustym przedziale wypadł mu pognieciony papier z kieszeni, podniósł. I co to?                                     Dzień nieznany
Dawno nic nie pisałem, a teraz nie pamiętam już jaki jest dzień. Suniemy niczym przez morze. Wilgoć jest tu wszędzie. Gleba nie jest mokra -to raczej woda sama w sobie. Nie widzieliśmy żadnej ludzkiej osady, ale przynajmniej czasami, gdy śpię w błocie to śni mi się łóżko. Niebo jest tu częścią otaczającego mnie świata, tak jakby jego sklepienie rozpadło się i zwaliło w dół. Na pewno nie przypomina błękitnego symbolu wolności, który znałem z Domu. Maszerujemy przez chmury niczym szereg dusz idących na sąd ostateczny, a naszym sędzią będzie mróz. Nie mając dostatecznie dużo jedzenia ludzie zaczęli już obgryzać korę z drzew. Czasami jemy szyszki i jeszcze do niedawna skórzane paski, Niestety te ostatnie już się skończyły.  
W Kijowie spotkał się z przedstawicielami polskiej organizacji faszystowskiej. W mieszkaniu jednego z nich, zaplanowano akcje antypaństwową. Pod wpływem przeczytanych fragmentów pamiętnika, Seba pobiegł na rynek. Tam jeden z jego towarzyszy zmiótł dziadkowi głowę z karku. Męski chwycił ją szczekami w powietrzu i miotał się z nią po całym placu. Tak że na starym bruku namazał wielki znak rozpoczynającej się krucjaty. Zmęczony całym zajściem postanawia udać się w jedną z bocznych uliczek by tam zjeść małe co nieco, gdyż zbliżała się już pora obiadowa. Drogę do restauracji zagrodziła mu żebraczka, obiecując nie zapomniany posiłek w zamian za małą zapomogę. Po tym jak dostała monetę, schowała się w składziku. Kiedy wyszła przypominał szesnasto wieczna angielską szlachciankę. Towarzyszyło jej sześciu mężczyzn niczym carskich bojarów. Jestem czarownicom i chcę zabrać ciebie do mojego domu. No chyba cię … powiedział nasz bohater ale przerwał i popukał się w skroń. Nie mam nic wspólnego z panią od Disneya, jestem po prostu wolną kobietą rodem z średniowiecza. To mówiąc zaklaskała w dłonie a jej słudzy wyprowadzili sanie i zaprzęgli konie. Ona usiadła pośrodku wielkiego skórzanego fotela i wskazał wolne miejsce obok siebie. Seba postanowił sprawdzić co to wszystko ma znaczyć i wskoczył do środka. Podczas drogi spadł śnieg, co było raczej dziwna rzeczą, zważywszy że był to koniec lata. Na końcu drogi znajdował się Nowogród Wielki, jak głosiły wielkie złote napisy na bramie wjazdowej. Prześlizgnęli się wśród szeregowej zabudowy domów i tak oto dotarli do celu. Czarownica zabrała Męskiego do przestronnego salonu. Może się czegoś napijesz spytała wyciągając bursztynowe kielichy ze skrzyni. On tylko potaknął głową nie wiedząc gdzie jest i co się z nim dzieję. Mała czarodziejka wlała mu przedziwnego wina, tak mocnego, że topiło wierzchnią warstwę naczynia i w powietrzu unosił się słodki zapach żywicy. Potem z beczułki pitnego miodu pociekła złocista struga słodkiej cieczy. Alkohol wrzał i miotał się wściekle w objęciach leniwego płynu, jakby chciał się uwolnić. Kiedy wreszcie się połączyły stworzyły idealną harmonię. Polak z podziwem oglądał tajemniczą miksturę, przyglądając się krawędzią rzeźby kielicha dostrzegł w głębi domu blask świec. Ponieważ został chwilowo sam postanowił zbliżyć się do źródła światła. W sąsiednim pokoju stary brodacz grał w szachy ze swoim małym synkiem.             -Mam nadzieję, że moja żona nie ściągnie tu zaraz za tobą powiedział ojciec.            -Mówi pan o tej czarownicy?                                                                                                                                 -chyba raczej starej jędzy. Musimy się tu przed nią ukrywać ponieważ uważa naszą grę za barbarzyńską i okrutną.                                                   -zauważyłem że jest troszeczkę nie te ges ale bez żartów!                                     -ależ tak, musze chować plansze i pionki ponieważ są wykonane z kości słoniowej a co do zasad samej gry to już bardzo długa historia, ona uważa że jest zbyt brutalna. Wyobraża pan sobie?                                Seba czuł się troszeczkę oszołomiony czy to działaniem wina lub też może widokiem tak, , agresywnej” walki jaka toczyła się przed nim. W każdym razie postanowił opuścić towarzystwo i udać się z powrotem do salonu. Tam czekała na niego gospodyni z wielka tacą ruskich pierogów w swej najczystszej, pierwotnej postaci oraz kolejną porcja aromatycznego napoju. Proszę usiąść, zaproponowała grzecznie. Zaprosiłam uprzejmego waszmościa by przekonać go co do jego błędnych ocen mojego narodu. Powiedziała z pewną wyższością Rusinka. Czy po kolacji zechce jegomość zwiedzić nasze miasto? Męski pałaszował jedzenie i spoglądał z pod łba na kobietę, przytaknął jednak mlaskając przy tym z wyraźnym zadowoleniem. Gdzie jest kibel spytał kończąc posiłek. Czarownica wskazała mu drogę sama kierując się w Iną stronę. Toaleta znajdowała się tuż za łaźnią i całkiem nieźle się tam prezentowała. Wykonana z mahoniowego drewna obita jedwabiem zapraszała gości na spoczynek. Łysol uznał to za dobre miejsce do czytania. Wyjął swoja lekturę i zagłębił się w niej; Barak, pełnia
Trafiłem do wioski Bukaczacza nad rzeką Czajchar. Droga zajęła mi kilka miesięcy, a na miejsce trafiła tylko garstka ludzi, z którymi rozpocząłem podróż. Mordercza praca nad spławianiem drewna trwa cały dzień, a dostaję za nią pół kromki chleba ze śledziem. Jeżeli ktoś nie wyrabia normy, nie dostaje jedzenia. W ten sposób likwiduje się najsłabsze jednostki. Ci, którzy nie nadają się do żadnej roboty, są dobijani za pomocą kija, , bo na takie psy szkoda amunicji”. Co do tych, którzy chcą zasłużyć na specjalne względy naszych oprawców przez solidną pracę- są oni rozstrzeliwani. Dlaczego? Wszyscy mają pracować jednakowo. Jedyną premią może tu być kulka w łeb. No chyba, że ktoś przejawia sadystyczne skłonności wobec innych więźniów. Im większy siedzi w tobie psychopata tym łatwiej jest zachować życie. Niektóre pupile z czasem zajmują miejsce swoich protektorów. Kiedy próbowałem ukraść kawałek węgla ze składziku, dopadł mnie jeden z tych samozwańczych szeryfów. Uderzył tylko raz lub dwa, bo wołał go jego właściciel. Kiedy się trochę otrząsnąłem okazało się, że pękł mi wrzód i od razu zaczęła mi spadać gorączka. Jest środek zimy, a ja jestem już bardzo chory. Jednak tej nocy czuję się znacznie lepiej. Leżąc na pryczy baraku, zobaczyłem jak przez jego dziurawy dach wpada do środka smuga księżycowego światła. To była okazja, której nie można było zmarnować. Wygrzebałem spod moich łachmanów miniaturowy egzemplarz Pisma Świętego i zacząłem czytać. Na końcu znajdowały się dwie czyste kartki, a miałem przy sobie zdobyczny kawałek węgla. Tak właśnie powstał mój dzisiejszy wpis. Kiedy siedzę nad biblią z moim czarnym szmaragdem w ręce, to zdaje mi się, że nadal jestem człowiekiem.  
Pod wpływem przeczytanego wpisu i pierożków, tak solidnie doprawionych przez wiedźmę u męskiego natopiło katharsis. Dwie wielkie krople spłynęły po policzkach, a on zaczął się rozglądać zaczym do podcierania. Niestety na ścianie wisiał tylko zwój drogocennego materiału. Oszczędny Polak wykorzystał kawałek papieru trzymany w ręce. Pociągnął za sznurek i spuścił wodę. Wtedy wstał i udał się na poszukiwania domowników. Nie mogąc ich znaleźć wszedł do nieznanego sobie pokoju, była to pracownia starego architekta. O myślałem że już wyszedłeś- stwierdził zdejmując opaskę z szeregiem przymocowanych do niej kryształów powiększających. Pewnie szukasz mojej sercu najmilszej czarownicy, właśnie czyta naszemu synkowi bajki na dobranoc. Kiedy mały zaśnie chcieli byśmy udać się na wiec noworoczny. Czy miałbyś ochotę wybrać się z nami? I tak nie mam nic lepszego do roboty, a tak właściwie to co pan tu robi? Buduje modele naszych nowych statków towarowych, miasto pragnie rozwinąć handel dalekosiężny o jakim nikt do tej pory nie słyszał. Będziemy o tym radzić tej nocy. Wkrótce dołączyła do nich sprawczyni całego spotkania. Wyruszywszy w miasto oglądali domy przystrojone w świąteczne lampy. Po środku osady zbierali się już spory tłum. Wodzirej stojąc na podwyższeniu, zapowiadał kolejne atrakcje tego wieczoru. Punktem kulminacyjnym miała być niespodzianka wysłana przez cesarza Chin. Ciżba upijając się zagranicznym winem, rozpychała się próbując zrobić miejsce dla kuglarzy i miotaczy ognia. Dobry klimat pozwolił zapomnieć o złym nastawieniu do obcych i Sebastian szybko dołączył do świętujących Rusów. Przed oczami przewijało mu się nieskończone morze ludzkich głów. Pośród którego migotały ludzkie twarze, płomieniami pochodni niczym odbicia łuny księżyca na tafli wody. Nurkując w tłum coraz bardziej zanurzał się w jego fizjonomię. Poznawał ją jako całość, złożona z poszczególnych twarzy, min i gestów. Pierwsze wrażenie niemal starło z jego świadomości wspomnienie niedawnej nienawiści do ludzi ze wschodu.

madziar

opublikował opowiadanie w kategorii sen, użył 2917 słów i 16694 znaków.

1 komentarz

 
  • madziar

    UWAGA!!! Osoby zainteresowane mają twórczością, jak również te ciekawe osobą samego autora, zapraszam na mojego bloga. Link znajdziecie na moim profilu. Życzę przyjemnej lektury, madziar.

    29 lis 2012