Wszystko co zechcesz cz.22

Rozdział 22

-Amy...- chłopak patrzył na mnie z dużym zdziwieniem.
-Jak nie chcesz to zrozumiem... zresztą nie było pytania- jak mogłam być tak głupia.
-Nie! Tu nie chodzi o to- zaprzeczył Iam
-Wiesz mówi się, że przyjaciół zdobywa się latami, ale ja w to nie wierzę. Uważam, że wystarczy chwila, by komuś zaufać- powiedziałam na jednym wdechu.
-Amy- chłopak podszedł do mnie bliżej -tutaj nie chodzi o to.
-To o co?
-Ja nie jestem dobrym kandydatem na przyjaciela- powiedział cicho.
-Ja na przyjaciółkę, też nie ale mam Becę- powiedziałam zachęcająco.
-Ale... Amy ja nie nadaję się na przyjaciela. To nie jest dobry pomysł.
-IAM! Ja chcę zaryzykować ! Zrozum, taka właśnie jestem. Chcę zaryzykować- ostatnie dwa słowa wyszeptałam.
Podeszłam do Iama, spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Przepraszam za wszystko co powiedziałam do tej pory, za wszystko co zrobiłam i co zrobię, ale masz w sobie coś takiego, że pierwszy raz w życiu czegoś żałuję, i to bardzo- zdziwiło mnie jak łatwo te słowa wychodziły z moich ust, ale taka właśnie była prawda.
-Amy, ale ja i ty to zupełnie inne światy- powiedział przepraszająco.
-Mam to gdzieś! Trudno ludzie chcą gadać będą gadać, jakoś dam radę- uśmiechnęłam się bo czułam że Iam się łamię.
Chłopak odwrócił się i poszedł w stronę bramy. W oczach stanęły mi łzy. Jednak nie chce, myliłam się. Odwróciłam się plecami do odchodzącego chłopaka. Przygryzłam wargę żeby powstrzymać łzy.
-Hej jestem Iam, czy zechcesz zostać moją przyjaciółką- odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka z ... kwiatem w dłoni.
-Iam... oczywiście- wytarłam z oczu łzy, była to zdecydowanie najsłodsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała- tylko skąd masz kwiatka?
-Mam nadzieję, że Twoja mama nie liczy tulipanów na ganku... zaśmiał się chłopak.
-Ha ha ha ha... coś mi się wydaje, że ona nawet nie wie, że one tam są- zaśmiałam się.
-W takim razie bardzo się cieszę- zaśmiał się chłopak.
-Wydaje mi się, że powinniśmy zajrzeć do naszego cista- chwyciłam Iama za nadgarstek.
Pobiegliśmy w stronę kuchni, zegarek pokazywał, że ciasto powinno się robić jeszcze 15 minut.
Chwyciłam ze stołu szklankę z sokiem, i patrzyłam na rosnące ciasto.
-Iam masz rodzeństwo?
-Tak, i to dość liczne.
-Co masz na myśli mówiąc liczne?
-Trzy siostry i czterech braci-odparł sięgając po sok.
-Matko! Przepraszam Iam, ale serio... dużo was w tym domu. Jesteś najstarszy? - zapytałam
-Tak, najmłodszy jest James, ma zaledwie trzy miesiące... dla wyjaśnienia moja mama miała mnie bardzo szybko miała 17 lat ,gdy mnie urodziła- odparł pijąc sok.
Powoli zaczynałam wszystko rozumieć, dla tego nie miał markowych rzeczy, nie było go na nie stać... Jejku jemu musiało być naprawdę ciężko.
- A Twój tata?
-Mogę prosić o dolanie soku- zapytał nagle.
Zrozumiałam, że nie chce poruszać tego tematu. Nie chciałam go już o nic pytać, nie chciałam sprawiać mu bólu. Nalałam chłopakowi  soku do szklanki. Wtedy zaczął piszczeć piekarnik. Wyciągnęłam z szafki czekoladę wyciągnęłam gorące cisto, roztłukłam czekoladę tłuczkiem do mięsa i wysypałam na wierzch ciasta.
-Musimy chwilkę poczekać, jak czekolada się rozpuści będzie jeszcze lepsze- uśmiechnęłam się do Iama.
-Ja poproszę bardzo duży kawałek z dużą ilością malin, jestem bardzo głodny. Swoją drogą powinniśmy chyba się umyć- zaśmiał się Iam.
Zupełnie zapomniałam, że mam na sobie warstwę ciasta. Oczami wyobraźni zobaczyłam swoją twarz całą w cieście czekoladowym.
Weszliśmy do najbliższej łazienki, uśmiechnęłam się widząc nasze brudne twarze w lustrze. Podałam chłopakowi ręcznik i zeszliśmy na dół z uśmiechami na twarzy.
Zjedliśmy całe ciasto, usiedliśmy przy telewizorze i oglądaliśmy jakiś idiotyczny serial w telewizji. Wtedy Iam naglę zaczął mówić.
-Tej nocy w klubie... ja nie byłem tam w zastępstwie za kumpla... Ja tam pracuję. Chcę jakoś pomóc mojej rodzinie- wyszeptał chłopak.
-Iam... czemu mi nie powiedziałeś od razu?
-Pomyślmy... nie lubiłaś mnie nie chciałem stać się pośmiewiskiem większym niż już jestem, a wiedziałem, że za Twoją osobą mogłoby się to stać- powiedział smutnym głosem.
Zrobiło mi się strasznie smutno... byłam potworem, dla innych ale i dla siebie. Krzywdziłam wielu ludzi, nawet o tym nie wiedząc... byłam zatem potworem... którym na własne życzenie się stałam.
-Przepraszam- powiedziałam powstrzymując łzy.
Chłopak pochylił głowę i uśmiechną się do mnie serdecznie, nic nie mówiąc powrócił do oglądania serialu. W mojej głowie trwała walka... już nigdy nie pozwolę, żeby ktoś cierpiał... z mojego powodu.
Siedzieliśmy tak w ciszy dodrą godzinę, o dziwo cisza nas nie krępowała, nie przeszkadzała nam. Usłyszeliśmy odgłosy z holu, wstałam i poszłam w tamtą stronę. Rodzice wrócili z zakupów uśmiechami na twarzach. Obok mnie stanął Iam, i patrzył się na moich rodziców, na ustach miał uśmiech ale jego oczy wyraźnie pokazywały, że cierpi tylko z jakiego powodu?
-Amy powinienem chyba już iść, muszę jeszcze wpaść do pracy- powiedział.
-Któryś z naszych kierowców cię odwiezie Iamie- z holu odezwał się mój uśmiechnięty ojciec.
-Nie proszę pana, ze spokojem ja sobie dojdę- uśmiechnął się serdecznie.
-Ależ mój drogi to dla nas żaden problem- odparła moja mama- nie będziesz się włóczył wieczorem.
-Dziękuję Państwu bardzo- podszedł do mojej mamy i ucałował ją w dłoń natomiast tacie podał dłoń.
-Do zobaczenia Amy- uśmiechnął się na odchodne.
-Pa Iam- pomachałam chłopakowi znikającemu w drzwiach.

zakreconadziewczyn

opublikowała opowiadanie w kategorii szkoła, użyła 1051 słów i 5780 znaków.

6 komentarzy

 
  • DemonicEagle

    Przeczytałem dziś od początku to opowiadanie i stwierdzam że jest cudowne i nie mogę doczekać się dalszego ciągu :)

    24 sie 2015

  • Misiaa14

    Jejuś  cudoooo *-* no  to jest  wspaniałe  ;3

    23 sie 2015

  • mojeserce

    Kocham :hi:

    23 sie 2015

  • kamila12535

    Super jak zawsze :)

    23 sie 2015

  • mag12e

    Jak zawsze maga ♥

    23 sie 2015

  • tolson

    (Y) boskie ;)

    23 sie 2015

  • zakreconadziewczyn

    @tolson dziękuję Ci bardzo, cieszę się, że Ci się podoba <3

    23 sie 2015