Nawet najpiękniejsze wakacje są do dupy, jeśli nie ma kasy. Nastawiałem się, że po zdanej celująco maturze mama sypnie nieco kasą ale przeliczyłem się ciężko. I tak zamiast wypadu w góry z kolegami jechałem do wujków na wieś. No cóż, może kiedy indziej... Wakacje u wujostwa to najgorsze rozwiązanie, jakie sobie mogłem wyobrazić. Owszem, za dzieciaka uwielbiałem tam jeździć, jednak dziewiętnastolatka raczej nie podnieca wiocha, z której jest ponad dziesięć kilometrów do najbliższego miasta. No i to towarzystwo... Wujek, brat ojca, z ciotką dzieci mieli już odchowane, na swoim, sami pracowali, mnie więc pozostawało siedzieć całe dnie w domu samemu. Mimo że mam naturę samotnika, to wcale nie znaczy że lubię się nudzić. Wręcz przeciwnie.
– Chyba nie tak miały wyglądać twoje wakacje? – zapytał wujek przy śniadaniu.
– No nie – odparłem niechętnie. – Wszystko rozsypało się o brak pieniędzy.
– Żal mi cie trochę, ale zobaczę, co się da zrobić – powiedział wujek. Lubiłem go za to, że zawsze miał konkretne podejście do życia. Jest problem – musi być rozwiązanie. Już najbliższe dni pokazały, że tak było i tym razem.
–Nie chciałbyś trochę popracować? – zapytał. – Tak się składa że mam coś na oku. Nie jest to praca łatwa, ale zarobisz nieźle.
– Co to jest? – byłem ciekaw, z czym wujek wyskoczy. Znał całą wieś i wszystkie w okolicy, możliwości miał wielkie.
– Książkiewicz z sąsiedniej wioski buduje dom gdzieś pod miastem. Ma kłopoty, bo nawalił mu pomocnik murarza. Wiesz, taki, który nosi cegły, miesza zaprawę i tak dalej. Do tego nie trzeba wyższej filozofii... Matura w zupełności wystarczy.
Robota wyglądała na ciężką, ale facet płacił dobrze. Obliczyłem, że za tydzień pracy dostanę tyle, ile dostałbym od matki na całe wakacje. A że praca ciężka? Trudno, przeżyję. Jako typowy mieszczuch nie byłem zbyt zahartowany fizycznie i trochę się bałem, że szybko mu siądę ze zmęczenia.
I tak następnego dnia pod dom wujka zajechał stara rozklekotana furgonetka. Z niej wytoczył się Książkiewicz. Wytoczył się to najbardziej odpowiednie słowo. Facet pod trzydziestkę, krótko ostrzyżony, o zwalistej posturze, mocną nadwagą i pulchną twarzą. Ubrany był w dresowe spodnie i przybrudzony biały T–shirt – jak to prosto z budowy. Przywitał się z wujkiem, który mnie przedstawił.
– No widzę że masz siły, to dobrze, mamy masę do zrobienia. Do postawienia są ścianki działowe i cała góra. Jeśli ci to nie przeszkadza, będziemy pracować do wieczora. Myślę nawet, że mógłbyś wziąć śpiwór albo koc, jeśli masz. W tydzień chcę postawić wszystkie ścianki, a urlop mam dość krótki. Moglibyśmy pracować od rana do późnego wieczora...
Załamał mnie. Liczyłem na osiem godzin i później odpoczynek. Ale wujek podjął decyzję za mnie.
– Nie ma sprawy, przywieź mi go po tygodniu. A ty skocz i się spakuj, weź trochę rzeczy. Matka ci przygotuje jakąś wałówkę.
– Nie trzeba, moja wszystko zrobi i dowiezie. W domu jest już woda i elektryka, herbatę tez jakoś ugotujemy. No to jazda, nie mamy czasu...
Robota była rzeczywiście ciężka, zwłaszcza dla mnie. Pan Książkiewicz okazał się tytanem pracy, i mnie cały czas pędził. A na dodatek to ogromne ciepło. Było lato i temperatura przekraczała już zdrowo trzydzieści stopni. Wieczorem poczułem się nie tylko zmęczony ale również niemalże zlepiony od potu. Zapytałem, czy nie da się tu jakoś umyć.
– Łazienka jeszcze niepodłączona. Jedyne co jest to kran i szlauch. Będziemy musieli sami sobie poradzić.
I tak po chwili stałem w samych gaciach, a Leszek – bo tak miał na imię Książkiewicz – polewał mnie wodą. Zimną oczywiście.
– Ej, gacie też. Będziemy spali w tym samym pokoju, bo tylko jeden ma okna a w nocy jest tu bardzo chłodno i ciągnie od lasu. A nie chcę, abyśmy śmierdzieli...
Jeszcze przed nikim się nie rozebrałem i poczułem się bardzo nieswojo. Ale to w końcu facet... Po chwili chlapał mnie już gołego – a ja tylko modliłem się aby to się szybko skończyło. Jakoś tak bardzo głupio...
Po momencie, już w ubraniu, trzymałem szlauch, a Leszek się mył. Po raz pierwszy widziałem gołego faceta. Na początku starałem się nie patrzeć i odwracać oczy, ale tak się długo nie dało...
– Uważaj jak lejesz – powiedział Leszek. Rzeczywiście, lałem prosto w ziemię. Patrzyłem, jak spływają z niego mydliny. Pieniste strużki toczyły się po całym ciele, klatce pokrytej rzadkim włosiem, ogromnym brzuchu a zwłaszcza pachwinach. Jego genitalia przykryte były śnieżnobiałą czapą z piany.
– No teraz na brzuch... – zakomenderował. Patrzyłem, jak piana spływa, odsłaniając błyszczące od wody męskie części. A Leszek z rozkoszą pluskał się w wodzie, zupełnie nie przejmując się tym, że na niego patrzę.
Jeszcze nigdy nie spałem z obcym człowiekiem w jednym pokoju i prawdę mówiąc, obawiałem się trochę tego. Obcy to inny zapach, poczucie jakiegoś skrępowania... Wytrzymaj, płaci ci dobrze – pomyślałem. I tak jestem zbyt zmęczony, aby myśleć i zaraz zasnę...
Pokój był mały, jakieś sześć metrów kwadratowych a na dodatek kiszkowaty i zagracony, zatem spaliśmy tuz koło siebie, w odległości jakiegoś metra, na materacach. Faktycznie, miał rację, dobrze że się wykąpaliśmy, czułem zapach mydła z jego ciała. Prawie bezwiednie wsunąłem się do śpiwora i momentalnie zasnąłem. Nie spałem chyba długo. Obudził mnie lekki ból w łydce. Cale ciało w ogóle bolało jak cholera. Była księżycowa noc, mdłe światło wpadało do pokoju i trudno było mówić o jakiejś ciemności. Usiłowałem się odwrócić, bo spałem z głową do ściany. I w tym momencie zorientowałem się, że nie mogę wykonać ruchu. Nie z bólu. Po prostu czułem się przyciśnięty przez Leszka.
Zachciało mi się wyjść na chwilę – możliwe że w celach czysto fizjologicznych. Gdy wróciłem, Leszek spał już prawie przy ścianie. Z najwyższym trudem znalazłem miejsce dla siebie.
Wcisnąłem się jakoś – ale jak się ułożyć? Tyłkiem do niego? Jakiś nie wypada. Na leżenie na wznak nie było szans. Twarzą do śpiącego... Udało się, choć do śpiwora już nie wszedłem, nie miałem fizycznej możliwości. Trochę brzydziłem się cudzego oddechu, bliskości ciała. Przecież jest umyte... – pomyślałem i zdecydowałem się ułożyć twarzą do śpiącego. Złapałem się na tym, że juz nie odczuwam żadnego wstrętu... Od leżącego biło ciepło. A mnie zaczęły przed oczyma przesuwać się obrazki z wieczornej kąpieli. Ta piana spływająca po jego brzuchu... poczułem charakterystyczne ssanie w podbrzuszu. Rzadko mnie to nawiedzało, najczęściej przy oglądaniu pornosów na internecie. Tu było inne i o wiele mocniejsze. Mój mały był już zupełnie wyprostowany. O czym ja myślę, kurna...
Uwolniłem go z majtek i zacząłem pieścić. Robiło mi się coraz bardziej przyjemnie, czubek ślinił się coraz mocniej, a przesuwane po nim palce wywoływały dreszcze, jakich jeszcze dotąd nie zaznałem. W tym momencie Leszek poruszył się i niedźwiedzim ruchem zmienił pozycję tak, że moja ręka była uwięziona między naszymi brzuchami, a mój członek dotykał jego pępka... Ten kontakt z ciałem dał mi dodatkowy dreszcz rozkoszy. Ręką wymacałem ogromne zagłębienie kryjące pępek i tam wśliznąłem swojego małego. Nawilżona główka ułatwiła ten ruch. Jaka rozkosz... Ale Leszek nie spał spokojnie, co jakiś czas zmieniał pozycję – no i niebezpiecznie zbliżał się do ściany. Już nie miałem miejsca na elementarne ruchy... Ogromne cielsko jeszcze raz przewróciło się i legło już prawie na mnie.
Przez moment nie mogłem się w ogóle ruszyć. Po kolejnej chwili czułem, że rękę mam uwięzioną dokładnie w tym miejscu, którym najmniej powinienem. I w tym momencie dotarło do mnie że Leszek spał nago... Moje palce wyczuły wielki miękki wałek. Kolejny nieznaczny ruch i poczułem, jak pod owłosionym workiem poruszają się jądra. Szalałem z podniecenia, jednak nie mogłem zrobić ruchu, aby uwolnić się od ogromnego napięcia. A mój członek spoczywał gdzieś na jego brzuchu...
Leszek wydał basowy, niezrozumiały pomruk i po kolejnej kotłowaninie leżał z ręką na moim biodrze. Biedak, pewnie myśli że śpi z żoną... Jego głowa była teraz na wysokości mojej szyi, czułem każdy jego oddech, ocierał się o moja skórę, szyję i piersi. A w jego kroczu robiło się coraz cieplej i coraz ciaśniej, jego narząd zaczął uwierać mnie w palce, mimo że nimi w ogóle nie poruszałem. Kusił gorącem, wyczuwalnym pulsem i aksamitną teksturą. Po kilku niezgrabnych i ograniczonych ciasnotą ruchach obejmowałem go całego.
Musiał spać, kiedy jego wargi przywarły do mojej szyi. Może trwał w półśnie... jego ręka zsunęła się na pośladki i zaczęła je macać. Było mi już wściekle przyjemnie, a podejrzewam, że moja główka pulsowała już bez mojego udziału, gdzieś między naszymi brzuchami. Jego język zaczął jeździć po moim uchu, ciepły, śliski, wciskał się w każdy kawałek małżowiny... Zacząłem się pocić, nie z gorąca a z podniecenia. Leszek coś zamamrotał, coś, czego nie zrozumiałem. Znów wykonał kilka ruchów rękami i ciałem, jakby mnie chciał położyć na brzuchu. Napór był już tak silny, że uległem...
I wtedy powoli jego ogromne cielsko zwaliło się na mnie, ogromna gorąca ręka rozsunęła mi nogi, a jego członek, nabrzmiały do nieznanych dla mnie rozmiarów usiłował wtargnąć między moje nogi, tam, gdzie jądra się już kończą. Gorący wał był doskonale wyczuwalny między udami.
Napierał mocno, do bólu, czułem jak walczy z czymś, z czym na pewno nie wygra. Wsunął rękę aby sobie pomóc, czułem jak wielkie łapsko wchodzi między nasze krocza. Musiał się otrzeć o mojego małego. Otarł się, złapał, chwilę badał palcami, co trzyma w ręku i nagle jego dłoń znalazła się w fontannie gorącej, kleistej cieczy...
Odsunął się nagle, jakby porażony prądem. Za moment, obudzony już zupełnie, usiadł na materacu, wciąż usiłował zrozumieć, co się stało. Nie wiem co mnie podkusiło, ale też usiadłem. Leszek wręcz skamieniał...
– Nie spałeś?
– Nie, a bo ty dałeś mi pospać???
– A ja myślałem, że to moja ślubna leży koło mnie...
– Domyśliłem się, jak zacząłeś szukać pipy. Przykro mi, że cię rozczarowałem... Cycki zresztą też nie te...
Po chwili milczenia, nie patrząc na mnie, co i tak było bez znaczenia z powodu mroku, powiedział:
– Dobra, zapłacę ci za cały tydzień i odwiozę do domu. Nie może tak być...
Może to rzeczywiście najlepsze wyjście. Ma chłop honor.
– OK. Ale zadam ci jedno pytanie, dobra? Tylko na nie szczerze odpowiedz. I żegnamy się na wieki.
– Zgoda...
– Czy czujesz jakieś obrzydzenie po tym co zrobiłeś?
Leszek zamilkł na chwilę.
– Szczerze? Naprawdę szczerze? Dobra, niech stracę. To było coś takiego... coś tak innego... Wiesz, spałem i nie zarazem. Wiedziałem że coś mi nie gra, nie to ciepło, ale nie zastanawiało mnie to, było mi strasznie przyjemnie... I jeszcze jedno. Dawno, kiedy jeszcze byłem młody, chciałem jakoś tak... no wiesz... z chłopakiem... Teraz się to we mnie obudziło...
– Wiesz że mnie też to wzięło? I dalej trzyma.... Jesteś taki ciepły, taki delikatny, taki ... seksualny...
Wiesz co? ja już kochałem się z dziewczynami ale coś takiego...
Leszek słuchał tego w milczeniu. Po czym zapytał:
– To po cholerę mam cie odwozić???
Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.
1 komentarz
iiswkornaa
A jednak wakacje u wujostwa nie były wcale nudne. (: Gorącą noc miał chłopak z Książkiewiczem. Przeżył później jeszcze jakąś przygodę z tym mężczyzną lub innym facetem?
trujnik
@iiswkornaa Raczej z kobietami (to opowiadanie jest na faktach)