Jej mały sługa cz. 3

Jej mały sługa cz. 3Raptem obudziłem się, gdy wzięto mnie mocno za nogi i wyciągnięto spod szafek jak jakąś szmacianą lalkę. Jakakolwiek osoba to była, nie musiała odznaczać się dużą siłą, by mną tak z łatwością poniewierać po ziemi. Byłem drobnej postury, kilka miesięcy po anoreksji. Byle kobieta by ze mną wygrała w siłowaniu na rękę. Kpiny, które doświadczałem z tego powodu od własnego rodzeństwa jeszcze bardziej utrwaliły mi to w pamięci. Podsumowując, nie dziwiłem się, że osoba, która mnie wyciągnęła zrobiła to z taką łatwością jakbym był materacem. Byłem słaby, a wyczerpanie z braku wody i jedzenia przez prawie 24 godziny znacząco mnie osłabiły.
Zdjęto mi plaster z oczu. Tajemniczą osobą była Paulina. Nie wiedziałem czy coś powiedzieć, więc milczałem. Ona mi za to ściągnęła do końca (bo po wczorajszej farsie odwinął się) plaster z ust.
- Próbowałeś się tylko oswobodzić czy uciec?! – Jej pierwsze słowa zabrzmiały niezwykle groźnie. – Muszę wiedzieć czy powinnam taśmy dołożyć więcej czy znacznie więcej na przyszły raz.  
Odpowiedziała jej cisza. Zmęczony odpowiedziałem ochryple i krótko: „Wody…”. Ona westchnęła i zastanowiła się. Podciągnęła swoje dżinsy i usiadła na ławce, nade mną. Położyła swoje stopy na mojej klatce piersiowej. Nosiła czarno białe trampki.  
- Pierw odpowiedz, czy próbowałeś uciec.
- Nie próbowałem…
- Mhm. – Przysunęła swoje buty koło mojej brody. – Będziesz je teraz lizał, zrozumiałeś? Dam ci wody, gdy skończysz.
- A… kiedy skończę? – wydukałem z trudem.
Ona w odpowiedzi podniosła swoje buty, które wylądowały po chwili na mojej twarzy.
- Kiedy podeszwy będą czyste. – Wyjęła swój telefon i dalsze moje pytania ignorowała.
Zacząłem lizać nadstawiony prawy but, podeszwę w okolicach pięty. Miałem sucho w ustach, wiec i lizanie językiem buta było jeszcze gorsze niż mi się wcześniej wydawało. Trwało to z dobre kilkanaście minut wiec spytałem:
- To… może czas na drugą?  
- Uważasz, że skończyłeś? - Podniosła swojego prawego buta i popatrzyła na podeszwę. - Jak na razie tylko podeszwę jako tako wyczyściłeś.  
- Może dlatego, że nie przesuwałaś buta?! – Powiedziałem zdenerwowany na nią z całych sił moich strun głosowych. Dorównywałem głośnością jej naturalnego głosu, a gdy to zauważyłem, uświadomiłem sobie jak bardzo słaby jestem z odwodnienia.  
Po mojej uwadze, kaszlnąłem głośno parę razy. Paulina była lekko zszokowana.  
- A już miałam dać ci wodę, byś się szybciej uwijał! – uśmiechnęła się i parsknęła – Jednak po twoim wybuchu, widzę, że masz znacznie więcej siły. Do roboty. Teraz góra! – I dała mi górną część podeszwy, prawego buta. Mój język poszedł znów w obroty. Po kilkunasto minutach wzięła lewego trampka, którego dotychczas trzymała na moim czole i położyła dolną część podeszwy nad moje usta, które ledwo co się otwierały. Robiłem to dwa razy wolniej więc zajęło i dwa razy dłużej wylizanie całego buta.
- Już. – chrypliwie, bardzo cicho oznajmiłem. Ona nie usłyszała. Nie dziwię się prawie sam siebie słyszałem. Fakt, że mówiłem to spod jej buta nie pomagał. Zacząłem wiercić twarzą. Zdjęła po dłuższym momencie buta z mojej facjaty i spytała niemile:
- Czego?
- Już. – powtórzyłem.  
Paulina obejrzała dokładnie lewego buta. Następnie powróciła do prawego. Przyglądała się i przyglądała, aż rzekła:
- Ech, ujdzie. I co, tak ciężko było? – Uśmiechnęła się do mnie. – W ogóle to patrz. – Pokazała mi ekran swojego telefonu. Zrobiła zdjęcie mojej twarzy, na której znajdywały się odciski od podeszwy jej butów na czole i policzkach. Zauważyłem godzinę w telefonie: 06.22. – Nie martw się, odciski zejdą same z siebie, po jakimś czasie. – oddaliła swój telefon - A jeśli mam być szczera to nie chciałam cię użyć jako podnóżka. Jakoś tak odruchowo położyłam stopy na wyższy stopień… Czyli na twoją twarz.– Zaczęła rozsznurowywać swoje buty.
- Wody. – przypomniałem.  
- Dostaniesz jak wyliżesz jeszcze moje stópki.
- Mówiłaś, że…
- JA JESTEM OSOBĄ, KTÓRA CI DA WODĘ, WIĘC I JA DECYDUJE KIEDY JĄ DOSTANIESZ. – pochyliła się nade mną – Jasne?  
Kiwnąłem głową. Ona zdjęła swoje skarpetki i wtedy ujrzałem jej paznokcie. Położyła gołą stopę na mej twarzy.  
- Specjalnie wczoraj nie myłam, byś miał co czyścić. – Zacząłem lizać a ona spytała – Nie zapomniałeś o czymś?
Podczas lizania zwróciłem wzrok w górę na nią. O co jej chodziło?
- Podglądałeś nas wszystkie z dystansu. Nie sądzisz, że powinieneś podziękować, że udostępniam ci teraz stopy z bliska?
- Dziękuję.
- Dziękujesz komu?
- Dziękuję ci Paulino.
A gdy to powiedziałem wtem wepchnęła lizaną przeze mnie stopę do mojego gardła. Dławiłem się, kręcąc się na boki.
- Dla ciebie Paula. Kochana Paula. – wepchnęła swoją stopę głębiej w moje gardło.
Po dłuższym czasie wyjęła a ja wybełkotałem:  
- Dziękuję Kochana Paulo.

W końcu. Finalne pociągniecie mojego ozora spośród jej palców u lewej stopy. Paulina obejrzała moją robotę i fuknęła:
- Mogłeś to zrobić znacznie szybciej! – Zaczęła zakładać swoje skarpetki i trampki. – Muszę już iść, niedługo zajęcia się zaczynają. – Po dłuższej chwili wstała. – Ale nie martw się. Przyjdę jeszcze dzisiaj.
- Wody?  
- Dostaniesz, gdy wrócę. – Przemyślała chwilę co wcześniej mówiła. – Może nawet przyjdę z kimś? Co ty na to? Mogę cię zapoznać z każdą dziewczyną z naszej klasy do których nigdy nie miałeś odwagi by podejść.
- Obiecałaś mi wodę. Masz mi ją dać! – zażądałem, ale uświadomiłem sobie, że było to nie na miejscu.  
Zrobiła wykrok na mojej klatce piersiowej i powiedziała:
- Już drugi raz unosisz się na mnie. Chyba nie rozumiesz w jakim jesteś położeniu. – Pokazała na swojej komórce filmik, jak liże jej buty. Godzina 07:37. – To ja trzymam wszystkie karty. Będziesz robił co chcę, kiedy chcę. Zrozumiałeś? – Przycisnęła swoją nogę mocniej o moją klatkę piersiową.  
- Zapłacę. – zaproponowałem słabym głosem.  
Paulina się zaśmiała.
- Pomyślmy za ile mogę dać ci wolność. Ile proponujesz?
-  Tysiąc złoty.
- Żałosny jesteś. – odpowiedziała bez mrugnięcia.
- Pięć tysięcy? – Według mnie ta cena już była całkiem spora.
- Za nisko siebie cenisz, wiesz? – Pięć tysięcy nie zrobiły na niej żadnego wrażenia.
- Okej… Dziesięć tysięcy. Ostateczna… - kaszlnąłem - Ostateczna propozycja.  
- Hmmm… - Zdjęła nogę ze mnie. – Nie. Minimalna kwota to sto tysięcy.
Zrobiłem się czerwony. Ta kobita chciała STO TYSIĘCY?! To chyba ona mnie zbyt wysoko ceni, a nie ja siebie za nisko.  
- Wal się!  
Wtem po tych słowach Paulina wyjęła taśmę z torby i zakleiła mi usta, a następnie oczy. Nałożyła znacznie więcej warstw niż wczoraj. Słyszałem jak odchodzi, aż gwałtownie zawróciła i nadepnęła na moje jaja. Trzymała tak kilka minut. Ból był najgorszym, jaki kiedykolwiek doświadczyłem. Ona kręciła swoim butem gniotąc moje kuleczki, turlając nimi po podłodze. Ignorowała moje telepanie się po ziemi. Stanęła nawet jedną nogą, aby ciężar nacisku był mocniejszy.
Gdy przestała, rzekła:
- A miałam przy następnej wizycie zapoznać cię z pewną koleżanką. Widzę jednak, że muszę cię pierw nauczyć bezgranicznego posłuszeństwa oraz odzwyczaić cię od twoich głupich odzywek.
Wsunęła mnie pod szafkę i wyszła z szatni zatrzaskując mocno drzwi za sobą.    

Antypodyczny

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i fantasy, użył 1451 słów i 7753 znaków, zaktualizował 25 maj 2019.

Dodaj komentarz