Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Kot kontra Czarnoksiężnik

Kiedy wrócili do swoich sypialnych komnat byli rozstrzęsieni. - W co ten kot nas wpakował - stwierdził gniewnie Jasio po wejściu - Nie chciał źle tak mi się wydaje - odparła Małgosia. Widząc gniewny wyraz twarza brata dokończyła: - Ale to co tutaj się dzieje jest po prostu złe. - Złe, złe - wtrąciła mała Kasia - Biedne zwierzątka - Dlatego musimy w końcu go powstrzymać - doszedł ich głos zza okna. Kiedy odwrócili się w jego kierunku zobaczyli kota siedzącego na kamiennym murku. - Tutaj dzieje się jakieś szaleństwo - odparł gniewnie Jasio - Szaleństwo … to mało powiedziane - stwierdził kot i zeskoczył z murku.  Podszedł do rodzeństwa i pokazał im swoje łapy.   - Widzicie dzieci, kiedyś byłem zwykłym kotem chodzącym na czterech łapach i miauczącym a nie mówiącym. Należałem do młodego młynarza który bardzo o mnie dbał i traktował jak najlepszego przyjaciela. Był jednak zadłużony. Pożyczył pieniądze od czarnoksiężnika którego dzisiaj widzieliście i nie mógł ich oddać. Dlatego oddał mnie. Pewnie uważał że to łaska oddać tylko futrzaka za dużo niezapłaconych pieniędzy. Ale dla mnie … to było..straszne…to było wielkie cierpienie.  Zamknięto mnie w klatce gdzie … chciał kontynuować ale zamiast tego z jego oczu popłynęły łzy które zalały mu kocie wąsy. - O nie -powiedziała Małgosia i wraz z Kasią skierowała się w stronę zwierzaka. Siostry zaczęły go tulić i pocieszać. Jasio natomiast stał wyraźnie poruszony. Też podszedł do zwierzaka. - Nie martw się kocie -powiedział pewnie - Jutro będziesz mógł się zemścić za to co spotkało ciebie i twoich przyjaciół. - Pewnie tak. Nie martwcie się dzieci jutro po was wrócę. Czekajcie jutro na sygnał. Kiedy kot się uspokoił dał im mapy zamku potrzebne do otwarcia bram.  

Rodzeństwo krótko spało tej nocy przytoczone jej wrażeniami. Kiedy wstali od razu musieli wziąć się do roboty. Myli okna, zmiatali kurze i trzepali dywany. Kiedy nadeszlo południe byli już zziajani to znaczy bardzo zmęczeni. Usiedli pod ścianą aby chwilę odpocząć. Oddychali tak kiedy tuż koło nich przeszedł czarnoksiężnik. - A wy co dzieci? Zmęczone? - zapytał. Dzieci tylko skinęły głową - No i dobrze przecież o to chodzi w pracy. Odpocznijcie chwilę i wróćcie do zmywania. Po czym odszedł w kierunku swojej komnaty. Dzieci patrzyły jak odchodził a kiedy znikły szybko wstały. - To do roboty -stwierdziła śpiewnie Małgosia. Rodzeństwo przemknęło korytarzami w kierunku wieży gdzie znajdowało się koło otwierające bramę. Mieli szczęście. Strażnik spał. Związali i sprężając swoje siły wynieśli go za drzwi. W środku znajdowało się koło przymocowane do lin otwierających bramę. Jasio chciał go pociągnąć ale Małgosia go powstrzymała. - Czekaj Jasiu -mieliśmy czekać na sygnał. - A no faktycznie - stwierdził niechętnie chłopak. Zatem czekali, i czekali aż minęło już naprawdę trochę czasu. A po kocie ani jego przyjaciołach nie było śladu.  - Ech tak jak myślałem zaczął Jasio - Znowu zostaliśmy wrobieni w konia. I to jeszcze przez kota! - Jasiu daj spokój - powiedziała Małgosia - Przecież jest dopiero połu  Zostali oślepieni mocną wiązką światłą. - Teraz ciągnąć - wykrzyknęła Małgosia. Rodzeństwo złapało za koło i zaczęło je ciągnąć w dół. Liny zaczęły się przemieszczać i powoli otwierać bramę. Problem w tym że jednak powoli. - Mocniej ! Rodzeństwo dało z siebie wszystko, chlipało, ochało i zziajało. Brama się otworzyła a z dołu dobiegł głośny okrzyk bojowy.  

Podeszli  do okna i popatrzyło w dół - Oj chyba się zaczęło - stwierdziła dziewczynka. Ich oczom ukazał się zastęp chimer. Mając ciała jaszczurek, wilków, psów chodziły a raczej biegły na dwóch łapach i wydawały z siebie ludzkie odgłosy. Strażnicy Czarownika próbowali stawić im czoła ale chimery szybko pokonywały ich swoimi rękami i pazurami. - Co wy tutaj robicie? -ktoś zawołał do dzieci. Był to jeden ze strażników który wszedł sprawdzić wieżę. - Czy to wy związa.. - na jego głowę spadła cegłówka co spowodowało że mężczyzna spadł na ziemię. Zza sylwetki mężczyzny wyszła zwierzęca postać . Był to dobrze znany dzieciom ich koci przyjaciel w butach. Dzieci uśmiechnęły się widząc zwierzaka. - Przecież mówiłem że po was wrócę - powiedział kot z uśmiechem. - Chodźcie na dół - powiedział i machnął im łapką jak człowiek. Razem zeszli na dół gdzie biedne pół zwierzaki uwalniano z klatek. Wychodziły zmęczone i obolałe, dzieci musiały je podtrzymywać aby nie upadły. - Wszystko w porządku? - zapytała Małgosia podchodząc do uczłowieczonej kozy. Zwierzak machnął rogami a dziewczynka wzięła je pod rękę. To samo zrobił Jasio. - Bidne - stwierdziła Kasia do kota. Dzieci i chimery razem wyprowadziły zwierzaki z podziemi po czym udały się do komnaty czarodzieja. W drodze zauważyły leżących strażników których chimery pokonały i związały przy ścianach. - Co z czarownikiem? - spytał Jasio. - Schronił się w swojej komnacie. Podejrzewamy że mógł zastawić pułapkę. Ach pułapkę. Ukrył jakąś rzecz i chce nas przy jej pomocy schwytać - stwierdził Jasio - Oby tylko nie była ukryta tuż przy wejściu. Chimery dokładnie przeszukały obszar przed wejściem do komnaty. Nic tam jednak nie znalazły i wzięły się za wywarzanie drzwi. Kiedy to zrobiły ich oczom wpierw ukazała się ogromna pustka pełna kurzu. Gdy nieprzyjemna substancja opadła ich oczom ukazał się czarownik siedzący na swoim tronie. Tuż przed nim znajdował się ogromny kryształ mieniący się błękitem z białymi cętkami. Przyciągał wzrok samym swoim ustnieniem. Czarownik spojrzał na nich zimno i oświadczył : - Wróciliście. - Tak wróciliśmy - wykrzyknął kot - aby zemścić się za to co nam zrobiłeś - Za co - oświadczył czarownik - Za to że zrobiłem z was ludzi? Możecie mówić i chodzić. Chyba nie jest wam z tego powodu przykro? Chimery zareagowały gniewnymi okrzykami podczas gdy czarownik nie wykonał ani ruchu. Kot wyciągnął szablę i ruszył w jego kierunku. Czarownik powstał z miejsca a kiedy kot znalazł się tuż koło niego szybko odskoczył w bok. To samo powtórzyło się jeszcze kilka razy. Tańczyli tak obok siebie na posadzce komnaty coraz bardziej się męcząc. Czujnie obserwowały ich dzieci w tym mała Kasia. Kiedy kot znalazł się tuż koło czarodzieja dziewczynka chwyciła się siostrzanej spódnicy i wskazała palcem na sufit komnaty. - Kasiu o co ci chodzi? - spytała Małgosia i spojrzała w kierunku sufitu. Zauważyła to co jej siostra ale było już za późno. Kot w końcu dopadł czarnoksiężnika i zadał mu cios szablą w bok. Ten przytrzymał się ziemi i nacisnął nogą dziwnie ustawiony kamień. W następnej chwili w suficie otworzyła się dziura i spadł z niej ogromny żyrandol. Po chwili oboje kot i czarownik leżeli na ziemi ledwo zipiąc. Mała Małgosia wyrwała się z między rodzeństwa i pobiegła w kierunku zwierzaka - Kocie! Kocie! - złapała kota swoimi małymi rączkami i próbowała potrząsnąć nim aby wrócił do zdrowia. - Dziecko - kot wyciągnął rękę i przekręcił się na bok. Mała Małgosia się dziko rozpłakała a jej rodzeństwo podbiegło do niej aby ją uściskać i pocieszyć.  Kocie! Kocie! -chlipała dziewczynka mocno ściskając zmarłe zwierzę. Czarownik głośno się roześmiał. - Z czego się tak śmiejesz? - spytał się Jasio ściskając rękę w pięść. - Zdobyliście mój zamek. Ale ja na zawsze zdobyłem waszą pamięć -stwierdził czarownik śmiejąc się coraz słabiej aż w końcu i on ucichł. W całej komnacie zapanowała cisza przerywana tylko cichym płaczem dziewczynki.

Następnego dnia rodzeństwo czuło się już lepiej. Stali przed zamkiem wraz ze swoimi nowymi chimerowatymi przyjaciółmi czekając aby wyruszyć w drogę. Najstarsza z rodzeństwa Małgosia ściskała w dłoni kryształ Jaki piękny-odparła Małgosia. Kryształ mienił się błękitem na którym od czasu do czasu pojawiały się czarne cętki.  Nie daj się temu oszukać - powiedziała pół- jaszczurka pół- człowiek. - To trucizna. Tak samo jak wszystkie dzieła Czarnoksięznika. - Nawet wy? -zapytał Jasio. Małgosia chciała dać mu kuksańca ale chimera tylko smutno spuściła głowę - Tak my też. - Oj spokojnie chimero -powiedziała Małgosia - Spójrz na takiego Kota. Uratował was a nam dał nadzieję - Tak kot był wielki -stwierdziła chimera - Bohater! To ..był bohater! - zaczęła wykrzykiwać mała Kasia. Nagle w oddali jednak zaczął się unosić kurz. - Kto to może być? - zapytał siebie podenerwowany Jasio. Na horyzoncie pokazały się kształty ludzi z widłami i pochodniami. - O nie znowu? - spytała siebie wilcza chimera skrywając twarz w dłoniach. - Wynocha stąd! Wiemy co zrobiliście! -zaczęli wykrzykiwać ludzie kiedy znaleźli się tuż obok chimer. - Zostawcie nasze miasteczko! Ludzkie miasta są dla ludzi! - Ech zawsze tak jest - powiedziała chimera. - Dzieci - zwróciła się chimera do rodzeństwa - Uciekajcie my sobie z nimi poradzimy - Ale? - Może być źle. Lepiej skorzystajcie z tego co wam mówimy. Z workami pełnymi żywności i kryształem w rękach dzieci oddaliły się w kierunku lasu skąd docierały do nich odgłosy walki chimer z mieszczanami. Nasłuchując ich i zachowując ciszę oddaliły się w nieznanym sobie kierunku. Miały nadzieję że uda im się tam znaleźć w końcu drogę do swojego ukochanego domku w środku lasu

marzycielskafoka

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i przygodowe, użył 1812 słów i 9705 znaków. Tagi: #baśń #przygoda

Dodaj komentarz