Królowa Żywiołów - Rozdział 12 - Ucieczka

.
   Defne leżała na trawie. Otaczała ją ciemność, a strach przeszywał całe jej ciało. Rozglądała się, ale nie była w stanie dostrzec żadnego jasnego punktu. Szukała czegokolwiek co mogłoby dać jej nadzieję i sprawić, że nie będzie się bała. Wstała i podeszła do bramy cmentarza. Była pewna, że ktoś na nią patrzy i chce ją zaatakować. Wtedy zobaczyła chłopaka, który wyłonił się zza drzewa. Znała go, mówił coś do niej, co dodawało jej siły. Czuła się przy nim bezpieczna. Ruszyli w głąb cmentarza, przechodząc przez żelazną bramę. Po kilku krokach jej towarzysz zniknął i znowu była sama. Płakała przeraźliwie, a jej głowę przeszywał ogromny ból.  
   Obudziła się zlana potem. Stał nad nią ojciec, który próbował wybudzić ją ze snu. Za nim przy drzwiach czekał Nicolaus. Była zdziwiona tą sytuacją.
   – Co wy tu robicie w środku nocy? – zapytała, mrużąc oczy od zapalonego co dopiero światła.  
   – Defnelaine, musisz uciekać – powiedział Kaleb. – Tej nocy może pojawić się Amiryan. Są już pierwsze przypadki podpaleń, a na granicy zauważono kilka grup, które szły w kierunku wioski.
   – Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz? Jak mamy teraz wszyscy bezpiecznie opuścić dom?
   – My zostajemy – rzekł. – Na razie najważniejsze jest, abyś to ty jak najszybciej stąd odeszła i nie spotkała na swojej drodze Amiryana.
   – Sama? – zdziwiła się. – A ty, mama? Co z moim rodzeństwem?
   – Defne, proszę – powiedział, łamiącym się głosem. – Obiecuję ci, że wszyscy będziemy bezpieczni. Jestem przedstawicielem, nie mogę odejść. Nie w takim momencie.
   Defnelaine siedziała na łóżku, nie chcąc uwierzyć w to, że ojciec każe jej uciekać. Poczuła się, jakby nic dla niego nie znaczyła. Czy tak będzie dla niej bezpiecznie?
   – Pójdzie z tobą Nicolaus – dodał Kaleb, spoglądając na chłopaka. – Pokrótce opowiedziałem mu co macie robić. W plecaku są wszystkie potrzebne ci rzeczy. Ubierz się i ruszajcie w drogę. Wyjdziecie przez ogród, czeka tam na was Tobias razem z końmi.
   Przytulił ją szybko i wyszedł z pokoju. Defne siedziała wpatrzona w dal, nie mogąc się ruszyć.  
   – Defnelaine, pospiesz się – powiedział Nicolaus, zostawiając ją samą. – Minęło już dużo czasu. Musimy się zbierać.
   Wstała niechętnie, zastanawiając się, co teraz z nimi wszystkimi będzie. Ucieknie z Nicolausem, zostawiając rodzinę w wiosce, a przecież jeśli Amiryan chce ją znaleźć, nie potrzebuje dużo czasu, wszędzie mogą być ludzie gotowi mu o niej donieść. Czy nie łatwiej byłoby zostać i przystać na propozycję władcy? W tym momencie chciała jedynie wiedzieć, dlaczego jest zmuszona opuszczać dom. Nie było osoby, która mogłaby jej pomóc i rozwikłać myśli i nasuwające się pytania.
   Schodząc po schodach, zauważyła że nikt nie śpi włącznie z Elin, która miała u nich zostać w zamian za swoją pomoc. W tym samym czasie do domu wkroczył wuj Tezer, który zawsze pojawiał się nieoczekiwanie.
   – Kalebie, jaki masz plan? – odezwał się. – Mówią, że tej nocy Amiryan ma zaatakować wioskę.
   – Mam wszystko pod kontrolą – odrzekł, nie chcąc wchodzić w szczegóły. – Nie musisz mi pomagać.
   Tezer stał zdziwiony zachowaniem brata. Już wcześniej zauważył, że stracił jego zaufanie, co w tej sytuacji było dla niego utrudnieniem. Musiał w jakiś sposób dowiedzieć się co szykuje.  
   Wszedł do salonu. Przy palącym się kominku zobaczył dziewczynę, która w jednej chwili mogła go zniszczyć. Elin patrzyła na niego intensywnie ze strachem w oczach. Już miał się do niej odezwać, gdy nagle weszła Defne.
   – Wszystko w porządku? – odezwała się tajemniczo, patrząc na wuja i Elin. – Chciałam się tylko pożegnać.
   – Oczywiście Defnelaine – powiedział Tezer, próbując ukryć zamieszanie. Podszedł do dziewczyny i przytulił ją. Była to dobra okazja, aby zdobyć jakieś informacje. – Gdzie się zatrzymasz? Nie powinnaś wyruszać sama w taką drogę.
   – Nie martw się – odpowiedziała. – Na pewno będę bezpieczna i wkrótce wszyscy znowu się zobaczymy.
   – Uważaj na siebie – odrzekł rozczarowanym tonem.  
   – Defne, chodźcie już – odezwał się Kaleb.
   Dziewczyna wyszła do ogrodu, za nią zmierzał Nicolaus, który w ogóle nie sprawiał wrażenia przejętego sytuacją, co dodawało jej otuchy. Podeszli do Tobiasa, który już czekał przy płocie od strony lasu.  
   – Tobias będzie wam chwilę towarzyszyć – zaczął. – Rozdzielicie się przy granicy i wtedy będziecie sami. Musicie być czujni. Niedaleko was jednak będą patrolować nasi żołnierze. Nad ranem powinniście dotrzeć do celu. Jutro poślę do was Ismaela z mamą i tą siostrą. Nie martwcie się, postaram się, żebyśmy mieli ze sobą kontakt, aby móc wam przekazywać informacje.
   Gdy Kaleb tłumaczył swój plan na najbliższy czas, Tezer bacznie go obserwował i słuchał. Nie wiedział, gdzie ukryje dziewczynę, ale skoro ma do niej posłać resztę rodziny będzie mógł ich śledzić i łatwo odkryć tę tajemniczą kryjówkę.  
   Przez cały czas Elin nie spuszczała go ze wzroku. Miała przeczucie, że skoro Tezer zadaje się z Amiryanem i często pojawia się w jego towarzystwie wcale nie jest dobrym wujkiem, na jakiego się kreuje.  
   Odeszła na bok, nie chcąc przeszkadzać rodzinie Ismaela. Spędziła u nich tylko kilka godzin, a tak dobrze czuła się w ich towarzystwie. Brakowało jej tego na co dzień i niestety, nawet gdy pojawiła się okazja bycia wśród normalnych ludzi, jej brat musiał to wszystko zepsuć.
   Nagle poczuła szarpnięcie za rękę. Gdy się odwróciła, ujrzała twarz Tezera. A więc jednak będzie próbował jej grozić.  
   – Spróbuj coś im tylko wspomnieć, że mnie tam widziałaś, a zginiesz – powiedział agresywnie, prowadząc ją na bok, tak aby nikt nie zauważył.
   – Myślisz, że ci uwierzę? – odrzekła pewnie. – Wiem, że za tym wszystkim stoi mój brat i nie pozwoli ci mi nic zrobić. Nie boję się ciebie ani jego. Zbyt często słyszę te groźby, by w nie uwierzyć.
   – Jeszcze zobaczymy – mówiąc to, uderzył ją w twarz, a następnie złapał mocno za szyję, przywierając dziewczynę do ściany.
   – Elin! – krzyczał Ismael. – Gdzie się podziałaś?
   Tezer puścił dziewczynę, gdy usłyszał chłopaka. Przestraszył się. Nie miał władzy nad Elin dlatego musiał wymyślić coś, aby zostać tu na noc i jej pilnować. Spojrzała na niego gniewnie, kaszląc i poszła do nawołującego ją Ismaela.

LaurenaAlderton

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1137 słów i 6634 znaków.

Dodaj komentarz