Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Księżycowa noc #1

Księżycowa noc #1Jest jedna taka noc na świecie, gdzie rodzą się małe wampirki. Jest to Księżycowa Noc, w tym dniu wszystkie matki rodzą swe pociechy pod zatoką Weriany. Niestety podczas porodu są brane i wywożone do innego opiekuna, który musi być człowiekiem. A to dlatego iż wampirem zostanie dopiero kiedy ukończy 21 lat, wtedy dopiero może wrócić do swej biologicznej matki i nauczyć się podstaw wampiryzmu.  

Otwieram oczy, oślepiające słońce nie daje mi spać. Obracam się na drugi bok, patrze na zegar.
-Jej..urodziny....- Powiedziałam z rezygnacją w głosie. Ciocia z którą mieszkałam była mi jedyną rodziną. Dzwonek zaczął dzwonić, leżałam na plecach gdzie ręka wystawała mi na polu gdzie były promienie słoneczne. Poczułam lekkie pieczenie na ręce, które coraz bardziej bolało. - Co jest ? -Oderwałam rękę i usiadłam na łóżku. Nie dowierzając co się dzieje, wysunęłam delikatnie i powoli rękę w kierunku promieni, zaczęło mnie piekielnie piec więc z krzykiem wstałam. Ciocia wbiegła do pokoju pytając mnie co się stało.- Ciociu patrz, to jest niemożliwe.- Zrobiłam to samo co wcześniej. znowu krzyknęłam i upadłam na ziemie.  

-Rany boskie co to jest ?! Raczej alergia na Słońce to to nie jest.- Pomogła mi wstać i zeszłyśmy na dół.

-Na pewno to było jednorazowe..Idę się ubierać i idę do pracy. Dzieci już pewnie czekają, wezmę najwyżej..parasol? - Powiedziałam i weszłam na górę do pokoju. Pracuję aktualnie jako nauczycielka tańca towarzyskiego, a dorabiam na targu sprzedając warzywa i owoce. No cóż z nauczania samego się nie wyżywię, za słabe wynagrodzenie, chociaż też nie mówię że zbieram kokosy z targu. Życie tu jest ciężkie, ale daje się jakoś ciągnąć żywot.  

Nie wiedziałam co ubrać, wiec postawiłam na jeansy i jakiś t-shirt. Białe stópki i buty. Przeczesałam grzebieniem moje beznadziejne włosy. Mówię tak, bo jestem szatynką o puszystych włosach które w ogóle się nie układają. To jest przekichane.. Przykryłam kurtką z dziurami, swoje niesforne włosy i wzięłam worek w którym miałam wszystko co mi potrzebne w tym parasol. Zeszłam po schodach, pocałowałam w policzek ciotkę i wyszłam z domu kierując się na autobus. Przeglądałam coś na telefonie, byłam w tym czasie w cieniu drzewa, kiedy wyszłam z niego zaczęło mi płonąc całe ciało, zaczęłam płakać i krzyczeć. Szybko otwarłam worek i wyjęłam parasol, skuliłam się tak aby żadna część ciała nie wyszła po za cień. Kiedy się uspokoiłam wypatrywałam korytarz cienia, był! Akurat idealnie droga do autobusu ale wtedy jest jeszcze kawałek bez cienia..Dam rade. Wzięłam parasol i wstałam, nadal zasłaniając tak aby nic nie było po za cieniem. Kiedy byłam już w cieniu mogłam być spokojna. Pobiegłam w kierunku pojazdu, byłam już na końcu cienia i zostało mi 10 metrów do autobusu. Wyczekiwałam momentu kiedy kierowca się odwróci tak aby nie zobaczył mojego płonącego się ciała. Jest! Odwrócił się! Szybko wskoczyłam do autobusu powstrzymując łzy.

-Dzień dobry, po proszę na Akademicką. -Podałam pieniądze i usiadłam na samiutkim końcu, gdzie były zasłonięte okna. Kiedy przechodziłam przez ten korytarzyk autobusu, wszystkie starsze Panie patrzyły się na mnie. Mam coś na twarzy? Wyciągnęłam telefon i włączyłam aplikacje aparat. Nic nie miałam..więc o co im chodzi? No nic, pewnie jakieś opętane czy coś. Zamknęłam oczy. Obudził mnie klakson.

-Pani nie wysiada? - Spytał się kierowca, wtedy ogarnęłam że nikogo już nie ma w pojeździe i zostałam tylko ja. Uśmiechnęłam się i zebrałam swoje rzeczy. Jakie ja mam szczęście, że pod moją szkołą jest cień! Teraz mogę wyjść ze spokojem. Uśmiechnięta szłam w stronę drzwi, odwróciłam się na moment na ptaszka, zrobiłam się głodna.- A w sumie mam jeszcze 15 minut, pójdę do stołówki coś zjeść. -Otworzyłam drzwi, piękne zapachy się unosiły w całej szkole. Dzieciaków żadnych jeszcze nie ma, wiec mam mnóstwo czasu. Weszłam do pustej sali tanecznej, zostawiłam wszystkie rzeczy i zeszłam do stołówki, poprosiłam o kanapkę z sałata i szynką, którą zawsze jadam. Wzięłam ją i poszłam do sali, usiadłam przy fortepianie i zaczęłam jeść bułkę. Chyba była nie świeża, bo od razu musiałam biec do toalety ją zwymiotować. Ciąża? Nie mam nawet faceta. Więc to by było zapłodnienie przez pyłki, lub ducha..nie raczej przez pyłki. Jestem głodna, zmęczona i jeszcze muszę dziś być na SŁONECZNYM targu. -Czy może być gorzej?  

Kiedy to powiedziałam, weszła do sali dziewczynka, strasznie blada, z sińcami pod oczami. Włosy bardzo czarne splecione w dwa warkocze. Przerażona gapiłam się na nią. Wyglądała jakby miała zaraz się rzucić na mnie i mnie zabić.

-W czymś Ci pomóc dziecinko? -Spytałam wyrzucając kanapke.  

-Też jej nie lubie. Surowe mięso jest lepsze.- Otworzyłam szeroko oczy. Klucha zaklinowała się w gardle i nie mogłam przełknąć ślinę. -No co, nie jadłaś nigdy? -Otworzyłam usta szeroko i pomału się wycofywałam. Dziewczyna momentalnie przywarła do mnie, odchyliła mi głowe i otworzyła usta, widziałam białe kiełki nienaturalnie wysunięte sprzed jej wszystkich zębów. Byłam przerażona, kiedy już miała się wbić w moją szyję, lgnęła bezwładnie na podłogę, a ja razem z nią. Moim oczom ukazał się Ksawery, mój przyjaciel, którego znam od 20 lat. Podkochuje się w nim, wiec bardzo ucieszył mnie fakt, że to on mnie uratował. Ciśnienie zaczęło mi skakać, kiedy ta dziewczynka krwawiła mi na moje jeansy, nie czułam obrzydzenia, czułam..pragnienie? Momentalnie wstałam i przeskoczyłam ją wtulając się w chłopaka. Jedno mnie zastanawiało..

- Co Ty tu robisz?- Chłopak był lekko zdenerwowany, czułam jego bicie serca, mimo że nie byłam przy jego klatce piersiowej. Co mnie jednak zastanawiało, bo to nie było ciche bicie, tylko głośne jak dzwony do kościoła. A może to były dzwony?  

-Chciałem..Cię odwiedzić..tak chciałem Cię odwiedzić, oczywiście! - Powiedział tak niesfornie, że nawet niemowle by wiedziało, że kłamie. Chyba się skapnął, że mu nie wierze i zaczął inna bajkę.- A tak na prawdę, widziałem właśnie tę podejrzaną dziewczynę i coś mi nie pasowało więc poszedłem za nią.- Teraz jednak jego serce zaczęło bić wolniej. Chyba mówi prawdę. Jezu przeraża mnie to. Powinnam mówić Jezu w takiej chwili ? Chyba nie..przepraszam Ojcze!  

-No okej..-Podeszłam do dziewczyny, chciałam zobaczyć co się stało, dlaczego upadła i co jej zrobił. Chłopak szybko złapał mnie za rękę i pocałował. Czułam fałsz. Odepchnęłam go.- Co Ty do cholery robisz? -Nie to że nie marzyłam o tym..ale chciałam czułości i prawdziwości a nie fałszu. Zmrużyłam oczy, on coś jej zrobił..ukrywa coś, wręcz rzuciłam się na dziewczynę, obróciłam ją na plecy i zobaczyłam kołek. Drewniany kołek. Po co mu to ? Chciałam wyciągnąć to, lecz chłopak wbił go mocniej w jej ciało, a szczególnie w serce. Spojrzałam na jego oczy, on na mnie. Był przerażony, ale wiedział co musi zrobić.- Kim jesteś? -Powiedziałam przerażona.

-Jestem łowcą wampirów.  

W tym momencie nic nie mogłam wydusić z siebie, zrobiło się po prostu czarno i słabo. Zemdlałam.

Roselinda

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy i przygodowe, użyła 1407 słów i 7422 znaków, zaktualizowała 17 lis 2018. Tagi: #wampir #śmierć #kołek #mężczyzna #kobieta #miłość #słońce #cień

Dodaj komentarz