Niestety niedługo potem słyszę dzwonek, który zwiastuje nadchodzącą lekcję matematyki. Chcąc, nie chcąc, muszę opuścić stołówkę, pozostawiając widok Lance'a tylko we wspomnieniach. Widzę, jak Sue przewraca oczami ze znudzeniem, po czym wstaje z kanapy (a wraz z nią cała paczka), po czym patrzy na mnie znacząco. Kiwam głową i też kieruję się w stronę wyjścia. Ostatni raz mijam Lance'a z ciężkim sercem. Nagle czuję, jak ktoś łapie mnie w przedramieniu. Odwracam głowę. To Lance. Zamieram.
- Mam nadzieję, że nie poczułaś się urażona moimi żartami - słyszę, ale jednocześnie czuję piekielnie mocne motylki w brzuchu.
- No co ty, w porządku - odpowiadam zupełnie "na luzie".
Jasnowłosy chłopak posyła mi zniewalający uśmiech w odpowiedzi. Patrzymy na siebie przez chwilę.
- Erica! - dochodzi moich uszu. Znak, że trzeba się rozstać.
W trakcie piątej lekcji do klasy wchodzi Bas. Nauczyciel spogląda na niego z nieukrywanym gniewem, po czym pyta:
- Sebastianie? Czy nie pomyliłeś godziny?
- Przepraszam, panie profesorze. Miałem wizytę lekarską.
- Siadaj.
Jestem uradowana. Nareszcie Bas. Kochany, przyszedł wreszcie. Posyłam mu najpiękniejszy uśmiech, jaki tylko potrafię w tym momencie zrobić. Mimo to przyjaciel wcale na mnie nie patrzy. Zajmuje miejsce siedzące obok mnie, bez żadnego "cześć".
- Hej, Bas - przejmuję inicjatywę.
- Witaj, Erico - odpowiada po dłuższej chwili. - Przepraszam, chyba wstałem lewą nogą.
- Nie ma za co - cieszę się, że o mnie nie zapomniał.
Po lekcji wychodzę wraz z moim przyjacielem na przerwę. Sebastian cały czas wydaje się być zamyślony i jakby gdzieś w odległej rzeczywistości. Delikatnie pukam go w ramię, a gdy nie reaguje, daję mu pięścią w brzuch. Ale również delikatnie. Wtedy się "budzi".
- O co chodzi?
Mruga oczyma.
- Eri, przecież już ci mówiłem.
- Pewnie chcesz iść do Gabrielle? - zgaduję.
- Na następnej przerwie.
Wzdycham ciężko, ale z zadowoleniem.
- To się dobrze składa. Muszę chwilę z tobą porozmawiać.
- A ja z tobą.
Wytrzeszczam oczy.
- Czyli twoim problemem jestem ja? - pytam z oburzeniem.
- Oj, chodź już - po czym łapie mnie za łokieć i prowadzi na niższe piętro po schodach.
Po chwili już siedzieliśmy przy stoliku na, jak zwykle, wypełnionej po brzegi stołówce szkolnej. Sebastian chwilę milczy; widzę, że bije się z myślami. Usilnie chce mi coś powiedzieć, ale chyba nie ma odwagi.
- Jaką miałaś do mnie sprawę? - widać, że nie ma odwagi pierwszy zacząć.
Rozglądam się wkoło, by sprawdzić, czy nikt nas nie będzie nas podsłuchiwać. Gdy stwierdzam, że taka opcja nie wchodzi w grę, zaczynam:
- Znasz Lance'a Bella?
Sebastian marszczy brwi.
- Tak, znam, to jeden z reprezentantów naszej drużyny koszykowej, a co?
Mam wrażenie, że moje policzki płoną.
- Tak pytam. Poznałam go dzisiaj i myślałam, że powiesz mi, jaki on jest.
- Podoba ci się? - wypala prosto z mostu.
----------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale to z braku czasu. Mam nadzieję, że ta część, choć krótka, spodoba Wam się Następna będzie dłuższa
5 komentarzy
fame
Oj no dlaczego nie ma dalszych rozdziałów:-( ?wciągające
claire
Pisz dalej. Chce wiedzieć o co chodzi tyle czasu nie dodawać to skandal!!!
Ally
Genialne czekam na więcej strasznie wciaga
jaaa
supeeeeeeeeer czekam na kolejne cześci
LittleScarlet
Jej... Właśnie przeczytałam wszystkie części po kolei i.. ŁAŁ! Bardzo ciekawe, wciągające i takie prawdziwe. Główna bohaterka jest ludzka i niebanalna. Czekam na ciag dalszy :3