"Rodzinna'' Miłość cz. 10 (ostatnia)

"Rodzinna'' Miłość cz. 10 (ostatnia)Wyciągnęłam to z torebki, breloczek który podarował mi Marcel, połowa serduszka ( drugą miał on ) wzięłam go do ręki i mocno przyłożyłam sobie do bijącego serca. Usłyszałam czyjeś warknięcie, wystraszyłam się rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam groźnego psa pędzącego w moją stronę, za nim biegli właściciele i wołali go ale pies był agresywny i się nie słuchał. Zatrzymał się jakieś 3 metry ode mnie i hałaśliwie szczekał, modliłam się aby państwo tego psa zabrali go. Nie doczekałam się za to zauważyłam, a raczej usłyszałam głos Marcela, biegł do mnie i krzyczał moje imię, nie chciałam żeby tu przyszedł, nie chciałam aby widział jak umieram, Marcel podbiegł, widać było że na jego twarzy kryje się przerażenie, zaczął krzyczeć na właścicieli amstafa aby ko zabrali, usłyszałam że oni boją się tego psa. Co za patologia ? Jak można bać się własnego psa !? Po raz ostatni spojrzałam w czekoladowe oczy, Marcel odwzajemnił spojrzenie, i kiedy zamierzałam odwrócić wzrok pies rzucił się na mnie, krzyknęłam i w tym samym momencie odruchowo ponownie spojrzałam na Marcela, widziałam go jak skacze, on się rzucił na wściekłego amstafa !!! Zapadła ciemność, nic nie widziałam ale wszystko słyszałam, strasznie boli mnie brzuch, nie czuję czucia w ręce.Usłyszałam jak lekarze biegną do mnie, próbowali mnie obudzić, nic z tego, nie dawałam oznak życia, moje serce przestało bić, na swoich ustach poczułam słodki smak, nie widziałam kto mnie całuje ale byłam pewna że to jest Marcel, pierwszy raz mnie pocałował, wiem jak pachnie, poczułam smak jego ust, chciałam aby nigdy nie przestawał.  
-Starczy, przykro mi ale to był chyba wasz ostatni pocałunek - powiedział zawiedziony lekarz, chciałam za wszelką cenę dać jakieś oznaki życia, jednak na darmo, poczułam że moje serce lekko zaczyna bić, ale tak bardzo słabo, lekarze dali mi nadzieje, wzięli mnie na nosze, okropnie bolało ale nie miałam siły nawet na to aby krzyknąć, krzyknąć haha nie miałam siły aby ruszyć ustami, okropne uczucie, modliłam się wtedy o śmierć, chciałam aby wreszcie przestało boleć. zasnęłam.  
Obudziłam się w szpitalu, wszystko mnie bolało ale o stokroć mniej niż wtedy, cała byłam zabandażowana, zerknęłam na osoby które mnie odwiedziły, był tam zdenerwowany ale zarazem ucieszony że żyję ojciec, i zapłakana pani Barbara, nie dało się odczytać nic z jej twarzy oprócz smutku. nie wiedziałam co mi jest, ile spałam ani nic.  
-Tato, ile ja czasu... Ojciec wiedział o co chcę spytać, bo udzielił natychmiastowej odpowiedzi.  
- niecałe 6h, musieli przeprowadzić potrzebne badania i od razu operować, w przeciwnym razie byś już nie żyła.  
- Potrzebne badania ? O co chodzi ?  
- Musieliśmy sprawdzić czy serce dawcy pasuje to twojego organizmu, miałaś przeszczep serca, bardzo trudna operacja, ale udana. Miałaś szczęście że znalazł się dawca.Ucieszyłam się że żyję, chciałam jak najszybciej znaleźć się w objęciach Marcela ale dopiero teraz zorientowałam się że go nie ma,  
-Gdz...Gdzie jest Marcel ? - zapytałam, głos lekko mi zadrżał, kątem oka zobaczyłam że pani Basia rozpłakała się jeszcze bardziej, nic nie rozumiałam.  
- Właśnie ty żyjesz, ale ktoś musiał umrzeć abyś ty mogła przeżyć, no nic więcej nie będę mówił tyko dam ci to. I dał mi białą kopertę po czym wraz z panią Barbarą wyszedł z pokoju, łza spłynęła mi po policzku, , kiedy otworzyłam kopertę wydobył się zapach jego perfum, perfidna wanilia rozpyliła się po całym pokoju szpitalnym, wyjęłam list który był w kopercie, otworzyłam go, poznawałam ten charakter pisma, czułam że moje serce bije coraz mocniej. Przeczytałam go :  

         " Kochana Mariko "  
Bardzo przeżywałem to że znalazłaś się w szpitalu, nie umiałem pogodzić się z myślą że możesz umrzeć, nie teraz ! A na pewno nie wcześniej niż ja. Modliłem się aby znalazł się sposób aby Cię ocalić, abyś miała w przyszłości gromadkę dzieci, abyś była szczęśliwa. Moja modlitwa została wysłuchana, były szanse że przeżyjesz dzięki nowemu sercu, nie mogłem przepuścić tej okazji, zgodziłem się być dawcą, chcę abyś była szczęśliwa, mam nadzieję że podobał CI się pocałunek, bo mi bardzo, po raz pierwszy i po raz ostatni całowałem się z tak wspaniałą dziewczyną. Ten list napisałem żeby się z tobą pożegnać, ale nie na stałe, tylko na kilkadziesiąt lat, dzisiaj może wydawać się tobie strasznie długo, ale z czasem zauważysz że zleci to szybko, nie martw się o mnie, bądź szczęśliwa, ja zaczekam na Ciebie cierpliwie. Będę patrzył się z góry jak wychowujesz dzieci i jesteś w szczęśliwym związku małżeńskim, nie będę zazdrosny, będę szczęśliwy że ty jesteś szczęśliwa, pamiętaj kochana ! Dla mnie liczysz się tylko ty i dla Ciebie zrobię wszystko. Cieszę się bardzo że chociaż jedna rzecz się nie zmieniła, moje serce zawsze biło tylko dla Ciebie i tak już pozostanie do końca twoich dni i jeszcze dłużej. Do zobaczenia za jakieś minimum 60 lat <3 Kocham Cię,  

                       twój Marcel. :*  

Zamknęłam list i włożyłam go z powrotem do koperty którą delikatnie musnęłam ustami, pomyślałam sobie : Obiecuję że nie będziesz czekał na mnie długo. Łzy spłynęły mi po policzkach, nie przespałam 3 nocy z rzędu, ciągle myślałam o moim ukochanym, świadomość że on nie żyje nie dawała mi spać. Tak miną miesiąc mojego pobytu w szpitalu, kiedy tylko z niego wyszłam od razu pobiegłam na cmentarz, odszukałam jego grób, to nie był miły widok, rozpłakałam się, ludzie patrzyli na mnie z żalem, ja siedziałam obok niego i płakałam, mówiłam do niego, wierzyłam w to że mnie słucha, ponad 100 razy użyłam słów "kocham cię " nie mogłam doczekać się już chwili kiedy go zobaczę, wiem że to będzie nie długo, sięgnęłam do torebki, wyjęłam z niej żyletkę, rozbroiłam ją, pozbyłam się plastikowej części i przybliżyłam sobie ją do żył. Kochanie, spotkamy się już nie długo, nie musisz na mnie czekać - powiedziałam zapłakana do Marcela.  
-Mariko nie rób tego ! Usłyszałam zrozpaczony głos ojca, schowałam żyletkę w rękaw  
Mariko kochane wiem co tam masz, i wiem też co próbowałaś zrobić, proszę Cię nie rób tego, myślisz że Marcel oddał by Ci serce po to abyś go nie używała ? Zastanów się kobieto !  
-Ale tato, ja chcę do Marcela ! wydarłam się płaczliwie, nie wiedziałam co robię, nie obchodziło mnie to że ludzie się gapią, kątem zapłakanego oka zauważyłam że jedna pani się rozpłakała oglądając tą scenkę.  
- Mariko opamiętaj się ! Marcel dał Ci te serce po to abyś z niego korzystała, jeżeli się zabijesz to on to serce oddał by niepotrzebnie, tego chcesz ? Poświęcił się dla Ciebie a ty nie potrafisz tego uszanować, tylko chcesz '' wyrzucić '' najwspanialszy prezent jaki mogłaś dostać, czyli życie.  
Jak tak się wsłuchałam to wydało mi się to logiczne, całe szczęście że tata przyszedł tutaj w porę. Codziennie rozmawiam z Marcelem, codziennie na nowe tematy, z miesiąca na miesiąc godzę się z okrutną prawdą. Całe szczęście że mogę z nim mówić, mam nadzieję że on to słyszy, i że odpowie mi na wszystkie pytania jakie mu zadałam kiedy wreszcie wtulę się w jego umięśnione ramiona, gdzieś tam w raju.  

Koniec <3 Mam nadzieję że się podobało :) Powiem wam szczerze że sama popłakałam się kiedy to czytałam :)

LoveGame

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1425 słów i 7679 znaków.

8 komentarzy

 
  • REAlny

    Jak mam 22 l. i jestem facetem i rzadko się wzruszam to to było naprawdę dobre

    26 sty 2014

  • LoveGame

    List jest mój ale pisałam go na podstawie tamtego :)

    4 paź 2013

  • Czicza

    Bo już czytałam takie coś :)

    4 paź 2013

  • tygrysek13

    Skąd wiesz że nie jest jej?

    4 paź 2013

  • Czicza

    Opowiadanie fajne tylko szkoda, że koniec historii (list) nie jest Twój :)

    4 paź 2013

  • LoveGame

    Cieszę się że się podoba :) dzisiaj wieczorem coś dodam :P

    4 paź 2013

  • Natkaa

    Poryczałam się jak dziecko.. Szkoda ze inaczej się nie skończyło. Ze nie są razem. Ale super opowiadanie :)

    4 paź 2013

  • sweetkicia

    Jest cudowne ! <3 Ja płakałam jak to czytałam. Szkoda, że to już koniec, ale mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze :)

    4 paź 2013