Uzależnieni (4) - Zayn

Trzymałem Candy za rękę, a ta rzygała na środek tramwaju. Miała to być moja zemsta, na to co zrobił mi Holden. Miałem zamiar ją upić, a potem przelecieć. Bez żadnego ostrzeżenia wykorzystać. Tak samo jak zrobił mój niby najlepszy przyjaciel Holden. Myślałem, że jesteśmy trzema muszkieterami, którzy mogą na siebie liczą, a on lizał się z moją dziewczyną. To najgorsze co mógł zrobić. Delikatnie przycisnąłem do siebie dziewczynę. Miała proste blond włosy, które opadały na jej twarz. Jej oczy patrzyły na mnie smutnym wzrokiem. Mogłem robić z nią wszystko co chciałem. Ona w tamtej chwili była moją niewolnicą. Ludzie patrzyli na nas jak na dziwolągów. Nie dziwiłem się. W końcu Candy wymiotowała jak szalona, a ja delikatnie ją utrzymywałem, żeby czasem nie upadała. Miała nogi jak wata. Nawet nie umiała podnieść głowy do góry. Candy była łatwą ofiarą, jeśli chodziło o Holdena. Gdy tylko powiedziałem jej, że ją zdradził od razu wzięła butelkę wódki i wypiła jednym ciągiem.  
Wyszedłem z tramwaju, delikatnie trzymając Candy.  
- Uważaj, dziewczyno. Zaśmiałem się. Może zachowywałem się chamsko, ale ktoś kiedyś mi powiedział, że trzeba być sumiennym do samego końca.  
- Holden to ty? Odezwała się krążąc dookoła. Miała problemy z koncentracją i ze wszystkim co było możliwe. Nawet nie widziałem ile wypiła. Miałem wrażenie, że nawet więcej niż jak kiedykolwiek. A muszę przyznać, że w piciu byłem mistrzem.  
- Nie, słońce. Pociągnąłem ją w swoją stronę i zacząłem prowadzić. Na szczęście dookoła nikogo nie było. Inaczej mogłaby mnie zgarnąć policja za molestowanie dziewczyny.  
- Chce do Holdena. Pisnęła i wyrwała mi się. Pobiegła przez dworzec, lecz zaraz upadała. Położyła się na zimnej podłodze, płacząc jak małe dziecko.  
- Holden, Holden … Wrzeszczała jak nienormalna. Wyglądała, , jakby miała zaraz umrzeć. Modliłem się, żeby było po wszystkim, żebym mógł wysłać te cholerne foki Holdenowi i miał to z głowy. Złapałem się za włosy i ruszyłem w jej stronę. Musiałem to zrobić. To była sprawa honoru. Niczego więcej. Honor był najważniejszy.  
Gdy doszliśmy do mojego pokoju rozebrałem ją i dałem jakieś picie na przebudzenie, żeby nie zasnęła. Zrzuciłem wszystkie ciuchy z lóżka i usadowiłem ją na nim. Wszystko jakby chciało, żeby mi się powiodło. Mój ojciec właśnie miał jakąś delegacje, a matka poszła na jakiś bankiecik z koleżankami ciul wiedzieć gdzie. Jedno było pewne tata zdradzał moją matkę ze swoją sekretarką. Mogłem się domyślać, że właśnie był z nią na Karaibach. Matka zaś zwierzała się największym plotkarom w Bristolu. Mówi się, że rodziny się nie wybiera, ale ja mógłbym wymienić na jakąkolwiek. Zresztą jakoś mało mnie obchodziło co i gdzie robili.  
Dziewczyna już zasypiałam, ale dzięki mojemu wielkiemu refleksowi udało mi się zrobić kilka zdjęć jak jesteśmy w dwuznacznej sytuacji. Nie przespałem się z nią. Uznałem, że mógłby być to gwałt. Skorzystałem z okazji i przylizałem się z nią kilkadziesiąt razy. Osiągnąłem co to chciało ze stu procentową skutecznością.  
&
Słońce ogrzewało moją ciało. Powoli się zaciągałem, ciesząc się każdą chwilą ze skręta, który zrobił sam mistrz skrętów Cliff. Byliśmy niczym ptaki. Wolne i pewne siebie. Nie baliśmy się niczego. Trawa skrzypiała pod naszym ciężarem, a z naszych ust ulatniał się dym. Cliff czytał na głos swoje durne wiersze, a ja rozkoszowałem się wszystkim po trochu. Świerzym powietrzem i białymi chmurami. Byliśmy w szkole, a czuliśmy się jak na wakacjach. Nie robiliśmy oczywiście mocnych skrętów z dużą domieszką marihuany. Przecież wiedzieliśmy czym to grozi. Raczej nasz skręt był na rozluźnienie atmosfery.  
- Wiecznie czekam jak orzeł gnam nie patrząc wstecz, czekam jakbym nie mógł się doczekać. Zaśmiał się Cliff, pisząc w tym czasie.  
- Jestem skurwysynem, więc zabij mnie swoim wargami. Zacząłem udawać jak ktoś wbija się w moje wargi, a ja nie umiem się mu przeciwstawić. Cliff rechotał jak żaba, a jego damskie, złote loki fruwały w tę i we w tę.  
- To jest cholernie do dupy. Chuchaliśmy w siebie dymem, a potem znowu upadliśmy na ziemię. Byliśmy przyjaciółmi. Brakowała tylko Holdena. Przez chwilę chciałem coś zrobić. Może nawet powiedzieć sorry, ale nie umiałem. Nagle ujrzałem nad sobą cień. Cień chłopaka o wzroście metr osiemdziesiąt pięć. O czarnych włosach i brązowych oczach. Był jak wrak swojego ciała. Miał podkrążone oczy. Wiedziałem, że wczoraj musiał mocno zaszaleć, ale mu nie współczułem. Nic z tego. Nie żałowałem tego drania.  
- Witaj Holden, dostałeś mojego mms’a ? Zapytałem i wstałem patrząc mu w oczy, a on nawet nie drgnął.  
- Odpierdol się od Candy. Warknął. Oczy błyszczały mu jak nigdy. Widziałem w nich ból, ale nie czułem nic prócz satysfakcji, która przenikała przez moje ciało.  
- Wydaje mi się że jej się podobało. Mrugnąłem brwiami, a Holden popchnął mnie do tyłu.  
- Nie słyszałeś ? Zostaw ją !
- Bo co mi zrobisz, co super bohaterze ?  
- Jeszcze raz ją tkniesz a nie wiem co ci zrobię ! Staliśmy na przeciwko siebie gotowi do skoku.  
-Jeśli będzie chciała to powtórzyć to wiesz nie będę się opierał. Zachichotałem jak szalony, a Holden chyba nie mógł wytrzymać. Przycisnął mnie do drzewa i podtrzymywał rękę wokół szyi. Czułem chłód jaki z niego bił.  
- Ty cholerny dupku.  
- Wiedziałeś, że ma takie kurewskie usta a jakie piersi. Stary. Wchodziłem w tę grę dalej, a on coraz bardziej się denerwował.  
- Candy jest moja, a jeśli chcesz jakąś laskę to weź sobie Franky. Jeszcze mocniej mnie przycisnął. Franky, Franky w dupie miałem tę sukę.  
- Sam sobie ją weź ! Sorry ty już ją wziąłeś. Skoro tak uwielbiasz Candy to dlaczego ją zdradzasz ? Nasz temat przetoczył się w coraz większe pretensje. Nigdy nie myślałem, że będę kłócił się z Holdenem. Cliff coś się darł, ale Holden zaraz go uciszył.  
- Nie zdradzam. Zaprzeczył. Widziałem go. Widziałem jak całował się z Franky.  
- Tak a lizanie się z Franky to nie zdrada ? Sam już miałem dość tego wszystkiego,  
- Nie chciałem jej pocałować.  
- A ja nie chciałem przelecieć twojej dziewczyny.  
Dobra może nie uprawiałem seksu z Candy, ale miałem w dupie co myślał Holden.  
- Wal się Zayn. Kumple sobie czegoś takiego nie robią. Puścił mnie i spojrzał w oddal. Cliff stał wystraszony i nie miał pojęcia co robić. Wkurzyło mnie, że Holden odzywał się o przyjaźni. On pierwszy zaczął tę cholerną grę.  
- Tak. Na przykład nie całują dziewczyn kumpla. Dalej stałem oparty o drzewo. Holden zapalił skręta, jakby chciał się od stresować.  
- Mam cię dość, zachowujesz się jak dziecko z przedszkola.  
- A ty jak wieczna ofiara. Nikt mnie nie rozumie. Co ja biedny zrobię. Zacząłem go udawać Holdena a przy tym wymachiwałem rękami jak psychol.  
-Chrzań się, chrzań się Zayn. Rzucił i splunął silną w moim kierunku. Zacząłem bić mu brawa, ale on już szedł gdzie indziej. Ujrzałem tylko jego środkowy palec, który był skierowany do mnie. Na pewno nie do Cliffa.  
- Jesteś pojebany Zayn. Usłyszałem Cliffa, który zbierał swoje manatki. Super.  
- O co ci chodzi ? Zapytałem. Nie rozumiałem jego. Jego głupich gadek, jego wierszy ani niczego.  
-Zostaw Holdena w spokoju. Mruknął i pobiegł za nim jak książę za księżniczką.  
- Tak lecicie wszyscy za Holdena. Kopnąłem kamień, który był pod moją stopą.  
- Kochajcie tego swojego pieprzonego Holdena. Kochajcie. Krzyczałem. Kilka twarzy odwróciło się w moim kierunku, ale nie chciało mi się nic więcej mówić. Zostałem sam, a wszyscy lecieli do Holdena. Franky, Cliff, Candy. Tylko Angelica nie, ale jedno było wiadome tam gdzie Cliff tam i ona.  

&
Byłem jak dynamit. Nic nie mogło mnie wkurzyć ani wywrócić z równowagi. Jak koło rozkręcałem się. Moja matka wieczorem zaczęła się na mnie wyżywać, ponieważ była zła na mojego tatuśka. Jednak jakoś nie bardzo brałem jej słowa do serce. Byłem mało uczuciowym facetem. Bez żadnych bólu w klatce piersiowej. Przyjmowałem wszystko na klatę, oprócz sprawy z Franky. Kilka razy do mnie dzwoniła, ale nie miałem zamiaru się z nią spotykać. Wolałem o wszystkim zapomnieć. Chyba pierwszy raz od kilku lat siedziałem w piątek wieczorem w domu. W uszach cały czas miałem głupie gadki matki.  
-Patrzyłeś kiedyś na swoje oceny, masz wszystko, ale i tak się nie przykładasz. .  
Moja matka mogłaby tak gadać całymi godzinami, a tylko dlatego że jej mąż nie wraca na kolacje. Kiedy jej gadanina i problemy przeszły na wyższy poziom, nie wytrzymałem. Wziąłem do ręki kurtkę. Wyszedłem z domu nawet na nią nie zerkając. Czekałam tylko na maturę i na wyjazd do Alaski. Będę urządzał z kumplami polowania i robił inne przyjemne rzeczy. Miałem marzenia i nic nie mogło mnie przed nimi powstrzymać. Nagle usłyszałem dzwonek swojego telefonu z tylnej kieszeni moich nowych dżinsów. Cliff.  
- Witaj, zdrajco. Odezwałem się do słuchawki.  
- Zayn przestań. Widzę cię w naszej knajpce za piętnaście minut. Rozłączył się nie, czekając na moją reakcje. Przekląłem do siebie i jak debil zacząłem śpiewać na cały głos głupie piosenki. Postanowiłem pójść do knajpy. Miałem nadzieję, że spotkam tam jakąś gorąco laskę.  
Gdy wszedłem do knajpki, od razu poczułem zapach spalenizny i dziwny aromat pizzy. Wzdrygnąłem się i ruszyłem szukać Cliffa. Kilka razy puściłem oko do jakiś dziewczyn. Jedna kelnerka nawet mi się spodobał, ale postanowiłem później do niej uderzyć. Knajpa była mała, a wszystkie stoliki były postanowione blisko siebie. Była tu lepsza atmosfera niż w moim domu. Pod każdym względem czułem się tu lepiej niż w moim własnym salonie. Kręciłem się trochę dłużej niż oczekiwałem aż w końcu ujrzałem Cliffa i Holden. Super.  
- Siema. Rzuciłem i nawet nie miałem zamiaru się do nich przysiadać. Rozejrzałem się dookoła. Cliff palił skręta. W tej knajpie była to normalka. Każdy mógł robić co chciał. Właściciel był wyrozumiały w stu procentach.  
- Witaj, Stary. Cliff chciał przybić mi piątkę, ale go zignorowałem.  
- Boże ludzie! Kiedyś nas laski łączyły. A teraz mają nas dzielić ?  
Holden stanął, jakby to on był tutaj ofiara.  
- Spadam. Wziął do ręki swoją skórzaną kurtkę i zgasił papierosa.  
- No Holden uciekaj, w tym jesteś dobry. Rzuciłem, a ten spojrzał na mnie sowimi brązowymi oczami. Czekałem tylko jak mnie uderzy, ale on nawet nie drgnął.  
- Mam tego dość. Wzruszył obojętnie ramionami.  
Muszę przyznać, że ja też miałem tego dość. Cliff uśmiechnął się zawadiacko i zaraz wyciągnął coś z plecaka.  
- przeczytam wam mój wiersz :
Byliśmy razem od podstawówki, pisaliśmy razem różne klasówki
i zawsze razem nigdy osobno  
Jak muszkieterzy błądziliśmy razem  
Jak przyjaciele wierzyliśmy w siebie
Czy jeden błąd miałby zniszczyć to ?
Lasek będzie wiele takich jak my niewiele.  
We trzech wybuchliśmy makabrycznym śmiechem. Brakowało mi tego. Wszyscy trzej zajaraliśmy, zapominając o osobach nas otaczających.  
- Nigdy więcej nie będziemy kłócić się o laski. Krzyknął Cliff i wyszczerzył się, popijając piwo.  
- Nigdy. Pokręcił głową Holden  
- Rozwalamy system. Przytuliłem do siebie przyjacielsko Holdena.  
- Mój ziom. Roztargałem mu włosy, a ten zaśmiał się jak szalony. Czuliśmy się jak bracia. Zresztą my nimi byliśmy do cholery. Byliśmy rodziną nie do powstrzymania.  
Jedyne czego chciałem w tamtej chwili to wyjść gdzieś daleko na miasto. Jak szalony potrzebowałem nowych miejsc, nowych ludzi. A przede wszystkim nowych lasek.  
- To co bierzemy dupy w troki i jedziemy. Zanuciłem wesoły i ruszyłem rytmicznie biodrem dla żartu. Chłopaki tak jak ja zaraz ruszyli się z miejsca.  
- Ruszamy na laski. Mrugnął brwią Holden i zrobił dziwny ruch swoimi starymi trampkami. Kiwnąłem głową na znak, że jest dobrym detektywem.  
- Jestem na diecie. Wzruszył od niechcenia ramionami Cliff.  
- Już nie. Poklepaliśmy go równocześnie po białej i lekko skudłaconej koszulce.  
- Przekonaliście mnie.  

&
Holden i Cliff wymyślili coś naprawdę dziwnego. Dobra. Byłem nienormalny. Czasami owszem mi odwalało, ale oni dawali sobie jakieś dwuznaczne znaki, które mnie powoli zaczęły lekko mówić irytować. Miałem ochotę pobijać ich te cholerne i niemoralne buźki. Doszliśmy do najlepszego klubu w Bristolu. W ustach jak przystało na trzech muszkieterów trzymaliśmy skręty, które były nielegalne w Anglii, ale przecież my sami byliśmy nielegalni. Tak kiedyś powiedział mi pewna laska z którą właśnie dochodziłem do trzeciej bazy. Nie ma co najlepszy czas na tego typu wyznania.      
- Dobra idę pogadać z ochroniarzem. Obróciłem się o sto osiemdziesiąta stopni. Nie mieliśmy szczególnego problemu z wejściem na tego typu imprezy. Mój stary kumpel był specjalistą w robieniu fałszywych dowodów, a do tego znałem ochroniarza jak własną kieszeń.  
- Nie, my pogadamy. Ktoś na ciebie czeka. Puścił dym Holden i pociągnął za sobą Cliffa. Było już za późno. Przed sobą ujrzałem Franky. Wyglądała jak bogini z niebios. Jak anioł który próbował mnie uratować z nicości. Boże zamieniam się w Cliffa, ale ona tak na mnie działała. Swymi oczami jak ocena i włosami jak kakao. Była taka ładna i taka inna. Piegi dodawały jej uroku, a oczy hipnotyzowały mnie za każdym razem, kiedy się w nich zanurzałem.  
- Hej. odezwała się. Wokół na było dużo ludzi, lecz dla mnie istniała tylko Franky.  
- Hej, słońce. Przewróciłem oczami.  
- Chciałem cię przeprosić. Mruknęła i zaczęła zdzierać różowy lakier z paznokci. Uśmiechnąłem się do niej. Miała na sobie krótką złocistą sukienkę z koronki a do tego jakieś szpilki. Może byłem na nią lekko wkurzony, ale to nie zmieniało faktu że miałem na nią ochotę. Nigdy nie uczestniczyłem w takiej rozmowie z dziewczynami. Wszystko raczej odbywało się na luzie. Bez żadnych zobowiązań.  
- Okej.  
- Lubię cię. Przegryzła czerwone usta.  
- Dobra Franky ty mnie lubisz, ja cię lubię, więc może nie będziemy tu tak stać. Wyszczerzyłem się i złapałem ją za rękę.  
- Przyjaciele ? zapytała. Ta propozycja mi odpowiadała ale. .  
- Przyjaciele, którzy się całują ?  
- Tak, zdecydowanie tak. Prychnęła i wtuliła się we mnie.  
Dyskoteka była tak zatłoczona od spoconych ciał napalonych osób, że trudno było znaleźć Holdena i Cliffa. W ich towarzystwie zobaczyłem Angelice i Candy. Candy jak zwykle kłóciła się z Holdenem. To była normalka. Sam nie wiedziałem czy byli ze sobą czy nie. Trudno było się połapać w ich sprawach. Dobra po części to moja wina, bo wykorzystałem Candy. Ale pierwszą grę rozpoczął jej chłoptaś. Ja wybaczyłem Franky czy ona nie umiała ? Kilkanaście dni temu to przecież ona kleiła się do jakiegoś fagasa. Z czego co pamiętałem. Roztańczony wraz z Franky przydeptaliśmy do nich ruszając swoim ciałem jak zawodowi tancerze. Dziewczyna, kiedy się śmiała normalnie promieniała.  
- Co tam, ludziska ? Zanuciłem i usłyszałem jak w całym pomieszczeniu pogrzmiewa fajny kawałek Kasabian – days are forgotten.  
- Tam jest coś. Wskazał na Holdena i Candy Cliff i zsączył swe wargi w piwie. Angelica ruszała biodrami i w sekundę ukradła mi Franky. Uciekły w tłumie.  
- Super, co im ?  
- Candy wyciąga stare brudy, a ja nie mam ochoty na dramaty w stylu Jezioro marzeń. Zaśmiałem się jak debil i ukradłem mu kufel jednym zwinnym ruchem.  
- Czyli nie chodzi już o sprawę typu F i ja.  
- Nie niedawno chodziło o wakacje, a teraz, czekaj teraz kłócą się o jakiś obóz z tamtego roku.  
Współczułem Holdenowi, dlatego ja i Franky to tylko przyjaciele, którzy czasami są bliżej.  
Nagle ujrzałem ich w całej okazałości. Holden jak zwykle palił skręta, a dziewczyna ruszała swoje blond włosy jak szalona maniaczka. Jedyne to co było pewne to, to że ta scena nie zakończy się szczęśliwe. Candy była dziwną osobą. Atrakcyjną dziewczyną z humorami. Niczym innym, ale nie miałem zamiaru mówić tego Holdenowi.  
- Idę Holden, muszę iść. Szepnęła. Ten chciał ją zatrzymać, ale mu się nie udało.  
Odwróciłem wzrok, żeby czasem nie zobaczył, że ich podsłuchiwałem. Cliff zrobił ten sam gest i zaczął coś do mnie niezrozumiałego paplać.  
- Słyszałeś o wierszowanej autobiografii : "Summoned by Bells” autorstwa Johna Betjemana.  
Zrobiłem wielkie oczy, a potem zrozumiałem sygnał. Kiwnąłem głową.  
- Ta jasne. Kto nie słyszał ? Opanuj się Cliff !  
Holden był przez chwilę przygnębiony, a potem wypił naraz pół flakonu piwa i powiedział dość dziwne zdanie.  
- Żyć, nie umierać. Zaciągnął się skrętem.  
Ruszyliśmy na parkiet, robiąc dziwne rzeczy. Złapałem Franky w swe ramiona i tańczyłem z nią całym swym ciałem. Czułem jej bliskość i bicie jej serca. Każdy detal jej należał do mnie. Ocieraliśmy się o siebie jak nienormalni. Byliśmy całkowicie oddani piosence. Naszej piosence.  

&
W oddali gdzieś daleko zobaczyłem wraz z Franky znajomą osobę. Znajomą sylwetkę i gesty rękami. Holden bił się z jakimś mężczyzną. Jedno było pewne, nie wróżyło to nic dobrego. Od razu po rozpoznaniu jego twarzy i ruszyłem przez schody na wyższe piętro popychając niektóre osoby, które reagowały dość burzliwe, oddalając mi na przykład kopniakiem w udo. Holden miał już lekko posiniaczoną twarz. Jednak gorzej było z jego chudym i szpakowatym przeciwnikiem. Nie żałował pięści ani silnych ciosów na twarz tamtego kolesia.  
- Holden. Krzyknęła za mną Franky. Super jeszcze jej tu brakowało.  
- To nie miejsce dla ślicznotek. Zaśmiałem się a w tym samym czasie odciągnąłem zalanego w trupa już Holdena. Jakiś inny koleś chyba przyjaciel tamtego blondyna z lekkim zarostem też przystąpił do ratowania swojego kumpla, który wyglądał dość kiepsko. Inna sprawa była z Holdenem, który wyglądał dobrze. Zdumiewająco dobrze.  
- Kurewski debil. Wyszczerzyłem się i delikatnie walnąłem przyjaciela w policzek.  
Jak wiadomo zaraz zjawiła się ochrona, która całą naszą piątkę wywaliła na zaplecze, rzucając jak śmieci.  
- Opanujcie się, ludziska. Krzyknąłem za nimi i pokazałem im środkowego palca. Oni jednak to puścili mimo uszu. Dwaj wielki goryle uważające się za ósmy cud świata. Nic dodać nic ująć. Wraz z Franky wstaliśmy a Holden wyglądał, jakby umarł. Leżał nadal na asfalcie. Ci dwaj uciekli tak szybko ze nawet nie zauważyłem tego zdarzenia. Dopiero Franky mi to powiedziała.  
- Nienawidzę swojego życia. Krzyknął Holden. Porwał się na równe nogi i zaczął kąpać jak nieopamiętany, niedaleko stojące kosze ze śmiećmy.  
- Witaj w klubie. Szepnęła Franky, która siedziała na schodku i poprawiła swoje podarte rajstopy.  
- A ja kocham swoje życie. Odpowiedziałam, patrząc raz na Franky to raz na Holdena.  
Prawda była taka, że Holden nienawidził swojego życia, bo ojciec go katował, a oprócz tego nie układało mu się z Candy. Takie refleksje często mu przychodziły, kiedy był pijany. A Franky ? Tego musiałem się dowiedzieć.  

***
Przepraszam za błędy ; )

Flo

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3611 słów i 19638 znaków.

2 komentarze

 
  • Flo

    Dzięki za opinię : ) Aż wstyd że popełniłam taki błąd. Wiem, że moje opowiadanie nie jest wysokich lotów, ale będę się starała .

    9 mar 2013

  • yhyhyh

    Opowiadanie bardzo wciągające, ale rażą mnie w oczy błędy typu "największym plotkarą'', jeśli chodziło o liczbę mnogą to powinno być ''plotkarom''. Pisz dalej :)

    9 mar 2013