Pomóż mi

Czasy szkolne, jest to przez nas tak bardzo niedoceniany okres życia. Kto z nas lubił chodzić do szkoły? Na pewno znajdą się tacy, sam o sobie mógłbym powiedzieć że w liceum zacząłem to doceniać. Dosyć późno choć i tak bardziej doceniałem widoki znajomych twarzy dzień w dzień a nie znikome obowiązki i beztroskę. Dziś jako dorosły bardzo chciałbym tam wrócić by odpocząć chociaż chwilę, ale nie mogę tego zrobić. Mimo to z ciekawszych rzeczy, które wspominam z tamtych czasów, czasem odległych nawet bardziej niż mi się wydaje, są nauczyciele. Niektórzy tylko przenikają w pamięci, szczególnie ci, którzy ewidentnie nie starali się mnie nauczyć jakichś bzdur a może nie chcieli współpracować z takimi durniami, którym w tamtym czasie byłe, choć sam powiem że nadal nazwałbym się durniem, ale troszkę poważniejszym niż za tamtych czasów. Nadal pamiętam tych nauczycieli, właśnie tych, którzy opowiadali zamiast uczyć, niektórzy starali się zmanipulować nas na właściwy tor, czasem dość mizernie, lecz w pamięci zapisał mi się najbardziej człowiek, który uczył mnie życia, którego dość mało znaczące słowa odmieniły moje postrzeganie świata. Nie był nauczycielem, był pedagogiem. Pan Dudek na prawdę był człowiekiem wspaniałym, jego nietuzinkowe metody i podejście indywidualne sprawiło że nie przestawiał zwrotnicy byśmy zmienili tor a wysadzał mosty i działał dywersyjnie, był partyzantem, który opierał się „zwyczajnym” działaniom i procedurom. Jako uczeń nigdy nie korzystałem z pomocy pedagogów, mieliśmy co prawda taką możliwość o dbanie nie tylko o zdrowie fizyczne ale również psychiczne. Nie wiem czy jakikolwiek z uczniów chodził do pedagoga od tak, po prostu z problemem. Na pewno znalazłby się taki, który to robił i opowiadał mu o problemach i różnych dla niego ważnych wydarzeniach,  jednak  ja nie należałem do tego powiedziałbym dość elitarnego grona. W szkole podstawowej miałem spory problem z pewnym chłopcem. Miał on na imię Kuba i znęcał się nade mną. Nie o tyle fizycznie choć bywało że zostałem przewrócony czy uderzony piłką lub ręką, lecz bardzo wchodził do mojej małej główki. Namawiał mnie do rzeczy, których nie chciałem i bałem się go. Bałem się że w końcu komuś coś się stanie i to przeze mnie, kierowanego Kubą. "Kubizm" jego kanciastych myśli kierował mną jak marionetką. Moi rodzice o niczym nie wiedzieli, prawdopodobnie nadal sądzą że ja i Kuba byliśmy przyjaciółmi z czego jak miałem nakłaniać przyjaciela i dawać mu zły przykład. Nie raz przez Kubę trafiałem do pana Dudka. Nasz „ptasi” pedagog zawszę pytał "Dlaczego?" Coś zniszczyłem albo kogoś popchnąłem, ale raz mu się udało, człowiek, który był dla mnie karą. Trafienie do niego łączyło się z konsekwencjami i nie podchodziłem do tych spotkań co prawda rzadkich, ale zdarzających się. Pokazał mi wtedy kilka "kleksów" na papierze i otworzył mnie swoim „magiczny psychologicznym kluczykiem”. Opowiedziałem mu wtedy o swoim strachu, o tym że jestem prowadzony jak samochód i że nie chce tego. Po moim stosunkowo długim lamencie pan Dudek zapytał mnie czy wiem, kto mną kieruje. Odpowiedziałem że wiem, ale gdy chciałem mu powiedzieć kto mną kieruje naglę mój „psycholog z czubkiem na głowie” mi przerwał i powiedział: "A może spróbujesz się przesiąść i złapać za kierownicę." Odpowiedziałem że nie wiem, ale wtedy wydawało mi się to złym pomysłem. Zareagowałem tak jakby boję się tego że ja doprowadzę do czegoś o wiele gorszego niż to co wyprawiał Kuba, wtedy zauważyłem że to może ja mogę być osobą, która pokieruje i sprowadzi prawdziwe nieszczęście. Mimo tego byłem ciekawy, byłem bardzo ciekawy jak jest z drugiej strony. Nigdy więcej nie odwiedziłem pana Dudka po tej jakże owocnej wizycie. Bardzo długo zastanawiałem się często się wręcz opierałem tej myśli by zamienić role, ale pewnego razu spróbowałem. Zbliżało się święto zmarłych a przed tym Halloween, więc mieliśmy w szkole dyskotekę z balem przebierańców. Przyszedłem wtedy z dość straszną maską, odkąd znam Iron Maiden zawszę przypominała mi ona jedną z okładek albumów, więc zaproponowałem Kubie czy nie chce on założyć mojej maski i przestraszyć kogoś. Bardzo długo się wahał, ale zgodził się. Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro i Kuba schował się za śmietnikiem. Moim zadaniem było dać mu sygnał, gdy ktoś będzie przechodził mówiąc do niego "cześć". Trafiło na Zuzkę. Była przebrana za czarownicę i z uśmiechem odpowiedziała mi „cześć”, ale gdy Kuba wyskoczył z krzykiem zza śmietnika Zuza odskoczyła i trafiła na schody. Spadła na półpiętro i straciła przytomność. Do dziś pamiętam jak jej drobne ciałko obijane schodami wypuszczało trzaski i puste dźwięki, kończąc głośnym uderzeniem w powierzchnie półpiętra. Widząc to przerażony Kuba zaczął krzyczeć i płakać. Usłyszała go nauczycielka z pobliskiej klasy i wezwała karetkę. Zuza do dziś jest sparaliżowana od szyi w dół, z tego co wiem mój „kierowca” nadal jest nie sprawny psychicznie od ogromnego szoku. A ja? Wtedy nie czułem strachu czy smutku, wtedy poczułem się szczęśliwy. Do dziś uważałem to za kompletnie popierdolone, ale dziś rano spotkałem bezdomnego, który poprosił mnie o pieniądze na co odpowiedziałem "Śpieszy mi się, spróbuj kogoś okraść czy coś? Może lepiej ci wyjdzie", uciekając nie zwróciłem na niego większej uwagi. Mimo tego że był to żart właśnie teraz przeglądając wiadomości lokalne znalazłem mojego bezdomnego, który w ciągu dnia zamordował trzech bezdomnych. Dziś znów poczułem radość, a najgorsze jest to że chcę ją poczuć jeszcze raz, i następny oraz kolejny, więc może mi pomożesz? Zabij... mnie.

indiwibarcih

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 1084 słów i 6050 znaków.

2 komentarze

 
  • zalukaj1111

    To opowiadanie jest bardzo dobre, czekam na jeszcze takie opowiadanko. oczywiscie Dramatyczne  :blackeye: superr ...

    29 lis 2015

  • Charon

    Od razu w głowie pojawia się pytanie, czy każda manipulacja jest zła, jest?
    Ta dobra też? Z jednej strony jest zła bo jednak wbrew czyjejś woli na kogoś oddziałujemy, a z drugiej jeżeli ktoś staje się dzięki temu lepszy to co w tym złego. Czym różni się perswazja od manipulacji? - dla mnie to to samo, ubrane w inną formę, cel jest identyczny, zmienić czyjś zamiar postępowania.
    Idąc dalej każda próba zmotywowania kogoś też jest manipulacją, bo oddziałujemy na jego życie. Suma sumarum każde wypowiedziane przez nas słowo do kogoś może być manipulujące. Wychodzi na to, że manipulacja tlenem w stosunkach międzyludzkich...

    Co do opowiadania, jak zawsze na wysokim poziomie :)

    20 lis 2015