Przewodnik

Przewodnik. Czasem mam okazję go posłuchać chyba każdy czasem go słucha. Ludzie jeżdżą na różnego rodzaju wycieczki i zdarza się nam słuchać jego opowieści. Nie raz ignorujemy czasem uważnie słuchamy. Przewodnik zawsze kojarzy mi się z osobą, która opowiada o suchych faktach. Nie często zdarza się że potrafi to zrobić jakoś przekonująco. Słuchałem wielu ale nie pamiętam żadnego, może ze względu na wiek albo zainteresowanie. Czasem jednak każdy z nas staje się przewodnikiem. Żyję w dość sporym mieście i nie raz zdarzyło mi się wskazać drogę nieznajomemu. Niekiedy to ja jestem na miejscu nieznajomego. Mieszkam tu już jakiś czas i mniej więcej znam kierunki gdzie kierują się turyści, ale lubię kłamać. Wprowadzanie ludzi nie zdających sobie z tego sprawy jest dla mnie zabawne. Wyobrażam sobie jak chodzą w kółka i nie znajdują tego do czego dążą. Czasem powiem to bardzo szybko a ludzie przez swoją głupotę albo brak pewności wolą się pokręcić niż zapytać jeszcze raz. Jestem dla nich przewodnikiem, nie znają mnie. Nie mam plakietki ani powodu do zaufania a mimo to oni ufają… Ufają do momentu kiedy mogą. Zastanawialiście się kiedyś czy my, "przewodnicy” nie powinniśmy się bać? Ja się nie bałem, może dlatego teraz leżę na ulicy symfonicznej, sam w agonii? Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Nigdy wcześniej nie doprowadzałem osoby do miejsca, którego szukałem. Nikt nie spodziewa się pięknego potwora, ale każdy słyszał o kamuflażu. Młoda dziewczyna, koło dwudziestki może nawet przed. Pytała ludzi o drogę. Wydało mi się dziwne że tylu ludzi ją spławiało, ignorowali ją, udawali że nie widzą. Ja się zatrzymałem. Zapytałem gdzie zmierza. Szukała ulicy symfonicznej, mojego grobu. Było to dość daleko ale sam mieszkam obok symfonicznej więc pomyślałem że fajnie jest podprowadzić tak piękną kobietę. Tylu mężczyzn coś wyczuło, poczuli od niej coś złego a może tylko ja widziałem ją w ten sposób. Rozmawiałem ją całą drogę, myślałem że jeżeli dobrze pójdzie to wyciągnę jej numer. Nie sądziłem że ona wyciągnie nóż. Gdy zimna stal była w moim brzuchu widziałem jej prawdziwe obliczę. Płomień w oczach i szeroki uśmiech na twarzy. Gdy upadłem, bardziej z zaskoczenia niż z bólu. Widziałem jej postać była tak nienaturalna. Wydawało mi się jakby jej tors w tej chwili stał się niewielki, jej kończyny niesamowicie długie, głowa pomiędzy włosami. Śmiech… Śmiech, który przeszywał od środka, podpalał ranę. Czołgam się w przeciwnym kierunku, co metr słyszę jej krok. Wskazujcie ludziom drogę ale strzeżcie się syren panowie!

indiwibarcih

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 491 słów i 2729 znaków.

1 komentarz

 
  • ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    Może to była zemsta za wprowadzenie w błąd poprzednim razem ? W końcu trafiła kosa na kamień ... :)
    Fajny tekst :D

    8 kwi 2015