AFTER PAIN Rozdział 2

Chwyciłeś mocno za długie, lśniące, kruczoczarne włosy, dyszałeś ciężko nad jej karkiem, raz za razem coraz głębiej penetrując jej ciasne wnętrze, ledwo się tam mieściłeś, mówiąc szczerze nawet nie wchodziłeś do końca, niby tylko 18 centymetrów, ale jak na tą dziewczynę było to nazbyt wiele. Czułeś że jesteś blisko, ale nie chciałeś tak kończyć. Obróciłeś ją na plecy, miała na sobie twoją ulubiona czerwoną koszulę, delikatnie przysłaniającą pokaźne, zgrabne piersi, zacisnąłeś na jednej zęby, wydała z siebie lament a erekcja zwiększyła się jeszcze bardziej. Zbliżyłeś się do niej, objąłeś rękoma jej ciało a ona wbiła paznokcie w twoje plecy. Zacząłeś ją pieprzyć jeszcze szybciej, teraz powodowało to ból, widziałeś jak jęczy zaciskając zęby. Chwyciłeś ją za głowę zbliżając do niej swoją, namiętnie całowałeś jej matowe jędrne usta. Miała twarz dziwki, kręciło cię to, dodawało ci sił. Byłeś już zmęczony, ale nie mogłeś przestać, w tej jednej chwili liczyło się tylko to aby skończyć, wtedy poczułeś jak jej ciałem wstrząsa spazm, jak każdy mięsień zaciska się na twoich oczach. Chwilę potem przyszła kolej na ciebie, lepkie nasienie wypełniło ją po same brzegi. Zaćmiło cię, upadłeś na nią, wykończony czerpałeś ciepło z jej gorącego ciała. Pomyślałeś że dobrze jest mieć koleżankę do ruchania, zero zobowiązań, maksimum przyjemności, tobie to pasowało, ale czy jej też?, nie miałeś pojęcia, nigdy ci tego wprost nie powiedziała, ale wtedy było Ci to obojętne. Nie wiedzieć czemu przypomniałeś sobie ten dzień właśnie teraz, kiedy siedząc w restauracji pochłaniasz coraz to nowe kuriozalne rolki ryżu pływające na łódkach wokół okrągłego baru. Otacza go wiele osób, w większości pary i wszyscy sprawiają wrażenie przynajmniej zadowolonych, wszyscy tylko nie ty. To że przyszedłeś tu sam nie jest przypadkiem, twoi znajomi, przyjaciele, ludzie których znasz, są dzisiaj zajęci i wszyscy świętuję jedno i to samo wydarzenie. Miałeś tyle zmienić, miałeś takie plany, a wygląda na to że wszystko zostało głęboko w twojej wyobraźni. Nadal jest ci szkoda, nigdy w pełnie się od tego nie uwolniłeś a za parę dni znów będziesz musiał do tego wrócić i grać jak ci każą. Jeszcze tylko sto dni, mówisz sobie. Wstajesz od blatu dopijając gęste śliwkowe wino. Płacisz szybko kartą i opuszczasz lokal. Było późno, prawie nastał już zmrok, światła miasta odbijające się w intensywnym deszczu, budowały pasjonujący klimat. Lubiłeś jak pada, było ci obojętne że mokniesz w cienkiej kurtce, ludzie mijali cię pospiesznie zajęci swoimi sprawami. Każdy tutaj ma swój cel, każdy tylko nie ty, miałeś wracać do domu, a jednak pogrążony w apatii idziesz w zupełnie innym kierunku, ale ulice wydawały się znajome i tak oto po jakimś czasie znowu znalazłeś się przed tym samym budynkiem. Jeśli masz na dobre zawładnąć swoim życiem, nic nie powinno cię ograniczać, pieprzyć ich wszystkich i tak zmarnowałeś tu już całe życie. Dom jest zamknięty, wspinasz się na balkon, napierając butami na elewację w końcu udaje ci się tam dostać. Przeciskasz rękę przez szparę w oknie, słyszysz jak delikatnie bije ci serce, czujesz lekki chłód niepokoju, ale nie z powodu włamania, wiesz że dom jest pusty, jedynie czego się obawiasz to jej reakcji, jak wróci. Przekręcasz klamkę, wskakujesz do środka, masz osiem godzin na przemyślenie wszystkiego, ułożenie przemowy. Korzystając z wolnego czasu pałaszujesz lodówkę, czekając na nią włączasz wieże radiową, ze spokojem wsłuchujesz się w muzykę klasyczną rozkoszując się słodką mrożoną kawą. Wiele godzin później słyszysz odgłos kroków. Ktoś zapala światło. Oślepia cię, a krzyk dezeluje ci bębenki.  
- Co ty tu robisz, jak tu wszedłeś?
- Cześć- wstajesz z kanapy, podchodzisz do niej ale ona się odsuwa.
- Pochrzaniło ci się coś, najpierw odwalasz taką akcje a teraz włamujesz mi się na chatę?
- Posłuchaj, muszę ci coś powiedzieć.-przełykasz ślinę starając się zapanować nad emocjami.
- No słucham, ciekawi mnie twoje wytłumaczenie na to wszystko.
- Podjąłem decyzję, nie zostaję do matury, wyjeżdżam jak najszybciej, jeszcze w tym tygodniu, chciałem się tylko ciebie zapytać czy byś, czy byś nie chciała...
- A co, w końcu zacząłeś traktować mnie na poważnie, trochę już na to za późno-przerwała ci szyderczo.
- Jak to ?- I wtedy po chodach wbiegł on, przedtem nie zwróciłeś uwagi że nie wróciła sama, powoli traciłeś kontrolę nad sytuacją. Stał zdziwiony, widać było że nie wylewał za kołnierz. Ledwo trzymał się na swoich chudych krótkich nogach.
- Co jest grane, Robert co ty tu robisz?- Zdziwił się  
- A co, nie powiedziała ci ?
- Te plotki, to wy..., wy na prawdę..- Skrzywił się i spojrzał na dziewczynę z pogardą.
- Wyrzuć go stąd, to koniec.
Podszedł do ciebie i chwycił za ramię, wyrwałeś się i odepchnąłeś go na stolik, drewniane nogi złamały się pod jego ciężarem, szkło rozprysło się po dębowej podłodze.
- Kurwa, moje plecy- wydał z siebie zapijaczony, niewyraźny skowyt.
- Wynoś się stąd, nie chcę cię znać, nigdy tu nie wracaj.- krzyknęła uderzając cię po twarzy.
Odsunąłeś ją od niej, po raz ostatni spojrzałeś prosto w jej oczy. Najbardziej bolesne było to, że widziałeś w nich to co zawsze, czyżbyś na prawdę nic dla niej nie znaczył. Wiedziałeś że to koniec, teraz wreszcie możesz odejść. Drzwi zamknęły się za tobą, podobnie jak kolejny rozdział twojego żałosnego bolesnego życia. Ale ty nie chciałeś go kończyć, nie tak, nie teraz. Brakuje ci jej, to absurd, ale teraz on ją ma, a ty, ty jesteś nikim, nie zasługujesz na nic.
- Kurwa! - krzycząc kopiesz z całej siły w żelazny śmietnik, zawartość rozpryskuje się po chodniku, bezdomne koty zaczęły zbierać się wokół resztek. Deszcz przybrał na sile, była szósta rano, nadal otaczał cię zmrok, biegłeś przed siebie, nie czułeś zimna styczniowego poranka ani bólu obtartych stóp, podobnie jak nie słyszałeś pisku opon nadjeżdżającego auta. Ciężka maska trafiła cię niczym pociąg, poczułeś jak cały świat wiruje, przez kilka sekund lewitowałeś na miastem, a chwilę potem zgasło ci światło. Przez pewien piękny czas nie czułeś już niczego, żadnego bólu, żalu, wstydu, ale nic nie trwa wiecznie, bo niestety wkrótce musiałeś się obudzić.

SzaryWilk

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1234 słów i 6638 znaków, zaktualizował 12 paź 2016.

3 komentarze

 
  • Prunella

    Pięknie, pięknie :D

    12 paź 2016

  • valkan

    Pięknie, pięknie ;) Zainteresowałeś mnie jeszcze bardziej niż w pierwszej części :D Według mnie ten chaos tylko dodaje smaczku całemu tekstowi :D Pozdrawiam :)

    12 paź 2016

  • violet

    Niezłe, intrygujące, na chłodno i spokojnie prowadzona ciekawa akcja. Jest tu jednak jakiś chaos, coś psujące efekt  fajnego pomysłu. Nie wiem, może to tylko mnie się tak wydaje, w każdym razie łapka ode mnie. Pozdrawiam.

    12 paź 2016

  • SzaryWilk

    @violet Mam nadzieję że końcówka wyjaśni potrzebę chaosu :)

    12 paź 2016

  • violet

    @SzaryWilk No wiec czekam na końcówkę... Wilku ;)

    12 paź 2016