Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Lanie od męża

Jest to fragment większej całości. Postanowiłam nie publikować tutaj wszystkich rozdziałów z tego powodu, że nie każdy nadawałby się na tę stronę. W powieści wiadomo, że akcja posuwa się powoli, a i wprowadzenie do niej trochę zajmuje, tak więc mogłoby to niektórych odwiedzających zniechęcić. Jeśli jednak ktoś byłby zainteresowany poznaniem całości, zawsze może odwiedzić mój blog.

Trzęsłam się. Całą drogę do pałacu Grandich się wzdrygałam i to nie tylko w chwilach, gdy błyskawice przecinały niebo albo pioruny uderzały o ziemię. Wydarzenia, które miały miejsce przed chwilą były we mnie ciągle i trwały tam dokładnie tak, jakby były żywe, a nie martwe. Widziałam siebie, Artura, naszą kłótnie, zastrzelonego konia.
Rżenie zwierzaka i huk wystrzału odbijały się w mojej głowie takim echem, że nie były w stanie ich zagłuszyć nawet odgłosy burzy.
Dotarliśmy na miejsce, a ja pierwsze co zrobiłam, gdy tylko wysiadłam, to obejrzałam się za siebie. Chciałam tam zobaczyć Artura i obawiałam się go tam ujrzeć. Było jednak pusto, ciemno.
Przy moim boku był Tymek. Prowadził mnie po schodach, po czerwonym dywanie, który wspólnie zabłociliśmy. Otworzył przede mną drzwi sypialni i zaproszony, wszedł za mną do środka.
– Nie chcę być sama – szepnęłam wtedy w jego kierunku i pewnie tylko dlatego przystał na to zaproszenie.
Wiedział, że takie przebywanie z mężatką w sypialni, którą powinna dzielić z mężem jest iście nieprzyzwoite. Ja też o tym wiedziałam.
Staliśmy blisko siebie, dzielił nas mniej niż krok. Chciałam pokonać ten dystans, wtulić się w niego. Był taką oazą spokoju. Nie czynił jak Mateusz, nie uspokajał mnie jak on wtedy, w podobnej sytuacji. Tymek nie robił nic na siłę, zawsze działał niewymuszenie.
– To co zrobiłaś było głupie – oznajmił wprost, spuszczając głowę. – Jesteś hrabiną, nie powinienem był... nie w moim obowiązku jest zwracanie ci uwagi.
– Nie traktuj mnie tak. Żadna ze mnie hrabina. Nie lubię tej roli. Nie spisuję się w niej. – Przysiadłam na łóżku, pomimo tego że moje ubrania były brudne, zabłocone i przemoczone do ostatniej suchej nitki. – Zachowuję się jak zwykła wieśniaczka bez ogłady, a nie wielka pani – dotarło do mnie i odważyłam się wypowiedzieć te słowa na głos.
– Być może masz rację. – Podszedł do mnie i przykucnął. – Ale siedzeniem tutaj, płaczem... niczego tym nie zmienisz. Zdejmij te ubrania, są mokre. Powinnaś wziąć ciepłą kąpiel.
Nim zdążyłam mu cokolwiek odpowiedzieć, to on delikatnie pogładził moją dłoń, ujął ją w swoją i musnął wierzch. Miał lekko spękane usta, jakby spierzchnięte.
Wstał i udał się w stronę drzwi. Zawołał, by przyniesiono ciepłej wody i napełniono nią wannę. Była miedziana, taka jak starożytne balie. Nawet nie pamiętam momentu, kiedy dokładnie się w niej znalazłam i w jaki sposób, ale pamiętam dobrze moment, gdy chciałam się utopić. Moment, gdy zanurzyłam się, by ogrzać uszy i policzki, i miałam taki pomysł, by już nie wypłynąć. Gdybym umarła, nie musiałabym stawiać czoła Arturowi. Kiedy żyłam, było to konieczne. Obawiałam się tego spotkania, które mnie czekało. Bałam się własnego męża na tyle mocno, że gdy usłyszałam kroki za drzwiami, to zwymiotowałam na podłogę.
Okazało się, że to jednak Tymoteusz, a nie Artur. Popłakałam się, przysiadłam przy balii, otulona ręcznikiem i nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Nie byłam w stanie nawet się odezwać.
Tymek musiał się tym zmartwić, bo wkroczył do łazienki, wcześniej uprzedzając, że wchodzi. Przyklęknął, by mnie przytulić, a potem obejmując, wprowadził mnie do pokoju i usadził na łóżku.
– Gdzie są twoje rzeczy? – spytał.
– W pokoju obok, ten jest Artura – odparłam.
– Nie śpicie razem? – zdziwił się.
– Przecież mówiłam ci, że ten ślub, to tylko, to nic – odpowiedziałam cicho, bez żadnego wyrazu, jakbym nie mówiła o sobie i sytuacji w jakiej się znajdowałam, a o kimś zupełnie obcym i nieżywym, jakby o dziewczynie z kart nieulubionej powieści.
– Chcesz przejść do swojej sypialni?
– Nie, nie wiem. – Położyłam się na dużym łożu, trzymając ręcznik obiema dłońmi. Podkuliłam nogi i pragnęłam, by zamknięcie oczu i ponowne ich otworzenie zmieniło wszystko, by cofnęło mnie do dnia, w którym postanowiłam wyjść za Artura Grandi. Gdybym tego nie uczyniła, teraz nie byłoby tego wszystkiego, a przede wszystkim nie byłoby strachu przed jego powrotem.
Tymoteusz nie pytał już o nic więcej. Nakazał służącej, by pomogła mi się ubrać. Ta przyniosła białą halkę i kremową koszulę nocną. Z początku o coś dopytywała, ale potem przestała, a i ja z nią nie dyskutowałam. Nawet słowem się do niej nie odezwałam. Dałam się jej ubrać jak podatny manekin, jak lalka na sznurkach, która tańczy tak jak palce prowadzącego nią zagrają.
Po wszystkim położyłam się do łóżka, do łóżka Artura, a nie swojego. Czułam jego zapach w nieświeżej pościeli. Lubiłam jej kolor, niespotykaną barwę czerwieni, która nakrywała niewinną biel prześcieradła. Czułam się tam dobrze, a jednocześnie nie chciałam tam być. To doprowadzało mnie do obłędu i sprawiało, że nie potrafiłam zasnąć. Byłam też nieświadoma tego, że Tymek ciągle mnie pilnuje, że czuwa przed drzwiami. Pewnie gdybym to wiedziała, to czułabym się lepiej, spokojniej.
O obecności Tymoteusza przekonałam się, gdy hrabia mocno otworzył drzwi i przekroczył próg pokoju. W tamtym momencie, jak na komendę, otworzyłam oczy, a zaraz potem je zamknęłam, by nie zorientował się, że nie śpię. Chciałam przeciągnąć nieuniknione możliwie jak najbardziej w czasie.
Artur był cały mokry. Wiem to, bo lukałam spod wpółprzymkniętych powiek. Woda ściekała z jego brody, której zarost zawsze miał krótszy niż na policzkach. Czasami brodę miał niemal zupełnie gołą, a policzki ledwie co okalała niewielka ilość włosków. Zawsze jednak miał wąsa, a on zdawał się niezmienny. Nigdy nie wydał mi się gęściejszy czy bardziej lichy.
Koszula hrabiego była tak przemoknięta, że stała się niemal przezroczysta. Kleiła się do jego ciała i widać było przez nią szarawy odcień skóry, różowe sutki, włosy na klatce piersiowej, których najwięcej zdawało się być w okolicy brzucha, tuż nad pępkiem i pod nim.
Zdjął rozpiętą kamizelkę i dopiero wtedy dostrzegłam, że spodnie nie trzymają mu się na szelkach, a na cienkim, skórzanym pasku. Sięgnął po szpicrutę, którą, gdy wszedł miał w dłoniach, ale zanim zaczął się rozbierać, to odłożył ją na biurko.
– Dlaczego udajesz, że śpisz? – zapytał, a mnie wtedy ogarnęła prawdziwa panika.
Uniosłam się tak, że już nie leżałam, a bardziej siedziałam. Niczego nie mówiłam, bo gula wyrosła mi w gardle i była takiej wielkości, że skutecznie mi to uniemożliwiała. Serce na powrót zaczęło bić szybciej niż normalnie, a brzuch zabolał, gdy żołądek zdawał się skurczyć, jakby zacisnąć w pięść albo zaplątać w supeł.
Zaczął się do mnie zbliżać. Czynił to bardzo powoli, co jakiś czas postukując o kolano końcówką palcata.
– Arturze, proszę – wyłkałam, bo nie umiałam powstrzymać łez.
– O co? – spytał.
Na powrót zamilkłam.
– Pamiętasz co ci powiedziałem, gdy jako narzeczona Mateusza dopuściłaś się podobnego czynu?
Nie pamiętałam. Umiałam postawić przed swoje oczy tamtejszą sytuację, ale w obecnym momencie, nie byłam zdolna dokładnie odtworzyć słów jakie do mnie wtedy skierował.
– Powiedziałem, że gdybyś była moją żoną, to miałabyś w obowiązku podziękować za każdy bat, który bym ci wymierzył. Dodałem też, że byłoby ich sporo.
Po takiej jego przedmowie, lękałam się jeszcze bardziej jego czynów, które zbliżały się i z każdym jego krokiem były coraz bliżej mnie samej.
– Odwróć się i unieś koszulę do góry – polecił, stojąc już obok, tak blisko, że mogłam go dotknąć, a on sam dotykał końcem szpicruty o stolik nocny.
Z przerażeniem obserwowałam jego poczynania, to jak odkładał potencjalne narzędzie na blat stolika, a dłońmi sięgał do paska. Sprawnie go rozpiął i złożył w pół.
Zacisnęłam pięści na prześcieradle i wcisnęłam plecy możliwie jak najbardziej w tapicerowany zagłówek.
– To się więcej nie powtórzy, obiecuję – powiedziałam niewyraźnie. Z oczu nieustannie płynęły mi łzy, a głos drgał nie tylko przez płacz, ale także przez strach, właściwie to bardziej przez strach.
– Nie wątpię – zapewnił.
– Będę cię słuchać – chwyciłam się tymi słowami brzytwy, niczym tonący tratwy.
– W to też nie wątpię. Przez zad wybiję ci z głowy nieposłuszeństwo. Odwróć się.
– Nie – szepnęłam.
– Wolisz dostać w twarz? – zapytał gniewnie. – Do czego chcesz doprowadzić? Do tego, bym okładał cię jak kat pięściami? – Szarpnął mną oburącz, ale nawet przy tym nie wypuścił pasa z dłoni.
Kiedy mnie siłą odwrócił, byłam już na straconej pozycji. Nie miałam z nim fizycznie żadnych szans, zwłaszcza gdy kolanem przygniatał moje plecy do materaca, a dłonie obezwładnił, chwytając za oba nadgarstki i więżąc je w stalowym uścisku.
Poczułam chłód klamry na jednym udzie, tak samo jak mokrą skórę pasa, który podobnie jak całe ubranie Artura przemókł deszczem.
– Wytłukę z ciebie te głupoty, raz na zawsze – zapowiedział, kiedy moja koszula nocna była już podniesiona na tyle, że odsłaniała pośladki.
Zabolało już za pierwszym razem. Zabolało jak nigdy wcześniej. Dużo bardziej niż policzek, który mi kiedyś wymierzył i mocniej niż wszystkie lania, jakie zebrałam od ojca, skumulowane w jedno. Było inaczej niż kiedykolwiek. Ojciec ograniczał się do kilku szybkich, niezbyt mocnych klapsów czy przełożenia przez kolano, ale nie wkładał w danie mi nauczki takiej siły jaką Artur włożył.
Na moim mężu nie robił wrażenia ani mój płacz, ani krzyk, ani nawet prośby i błagania. Tak naprawdę, to miałam wrażenie, że te ostatnie tylko go podsycają do większej agresji, do mocniejszych uderzeń.
Nastał taki moment, gdy ból mieszał się z pieczeniem, a kolejne razy padały na płonące żywym ogniem ciało. To wszystko sprawiało, że odnosiłam wrażenie, jakby każde kolejne miało rozedrzeć jakąś widniejącą już na nim pręgę albo wyrwać mi odrobinę mięsa. To była katusza, tortura, która zdawała się trwać wiecznie i nigdy nie skończyć.
Skończyła się jednak, przerwana za sprawą Tymoteusza, który pochwycił szefa za rękę i tym powstrzymał go przed kontynuacją tej upokarzającej kary.
Artur ustąpił. Coś pod nosem, niewyraźnie zaklął, odstępując ode mnie i upuszczając pas na podłogę.
– Mam nadzieję, że teraz znasz granicę, a jeśli nie dość wyraźnie je postawiłem, to spodziewaj się powtórki! – powiedział bardzo głośno, ale ciężko było uznać to za krzyk.
Tymoteusz mnie nakrył, a właściwie to narzucił kołdrę na nagi i obolały fragment mojego ciała. Bolało nawet, gdy odwracałam się na bok, by móc na nich obu spojrzeć.
Tymek stał między nami i wyglądał tak, jakby starał się spokojnie oddychać. Artur za to był odwrócony do mnie plecami. Schylił się po pas i w tamtej chwili ponownie obleciał mnie strach. Nie uspokoiłam się nawet wtedy, gdy zaczął wsuwać go do materiałowych szlufek spodni.
Uniosłam się odrobinkę, by móc spojrzeć w duże lustro toaletki, tej, która tak bardzo mi się podobała, że pragnęłam mieć taką w swoim pokoju. Obserwowałam jak Artur porzuca zapinanie klamry i drżącą dłoń kieruje do twarzy. Potem dostrzegłam na niej łzy. Starałam się wmówić samej sobie, że to tylko deszcz.
Tylko deszcz...

TakaMilosc

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2166 słów i 12089 znaków. Tagi: #lanie #spanking #dominacja #żona #mąż #kara

3 komentarze

 
  • Somebody

    Niby fajne, a jednak coś tu nie gra.
    Po pierwsze, od razu widać, że fragment został wyrwany z całości i prawdopodobnie z tego powodu zawiera zbyt dużo niewiadomych.  
    Po drugie, przedstawiona sytuacja jest jak najbardziej intymna, natomiast niekoniecznie erotyczna, więc...Zresztą MrHyde już to podsumował.  
    Po trzecie, za często używasz pewnych słów np. 'tam', w pierwszym akapicie albo 'i' przy łączeniu zdań.  
    Takie drobiazgi, ale nie pozwalały mi się wciągnąć w czytanie. Oczywiście, wyrażam jedynie prywatną opinię, którą masz pełne prawo zignorować, bo nie jestem żadnym ekspertem ;)

    6 maj 2017

  • Mik

    Strasznie egzaltowana grafomania. Tylko przełożyć Cię przez kolano i porządnym laniem zachęcić do czytania czegoś ambitniejszego niż tanie historyczne romansidła, którymi   obrzydliwie przesiąkłaś i które tak nieudolnie odtwarzasz.

    4 kwi 2017

  • TM

    @Mik Ja zdaję sobie sprawę, że nie da się dogodzić każdemu, ani stworzyć czegoś co by się każdemu podobało. Moje opowiadanie nie jest strasznie skomplikowane, ale nie miało takim być. Nie miało też być trudne do przyswojenia, raczej opiera się na prostocie. Nie widzę jednak niczego złego w tworzeniu takich historii, w końcu nie każdy musi podzielać twój gust.

    5 kwi 2017

  • ?

    "Postanowiłam nie publikować tutaj wszystkich rozdziałów z tego powodu, że nie każdy nadawałby się na tę stronę". Jesteś aż tak zarozumiała, że wiesz, co ludzie na tym forum chcieliby czytać, a czego nie?  A może chodzi Ci tylko o reklamowanie własnego blogu? Takie "lokowanie produktu"...

    3 kwi 2017

  • TakaMilosc

    @? Akurat całość publikuję tylko na blogu i wattpadzie (jeśli ktoś będzie chciał to przeczyta, a jeśli nie to nie). Wszędzie indziej wrzuciłam tylko ten fragment. Nie chcę wrzucać całości na obce strony, bo potem może być problem, gdybym zechciała to usunąć, a fragment może sobie wisieć i wisieć. Całość jednak wolę mieć tylko w dwóch miejscach, do których już przywykłam. A że fragment wrzucałam głównie na strony erotyczne, to wybrałam tylko tą treść, która do tej erotyki jako tako pasowała. Nie widziałam sensu, by publikować jakieś dwadzieścia poprzednich rozdziałów, mówiących o tym co miało miejsce, gdy bohaterowie byli dziećmi itd.

    3 kwi 2017

  • Mikesz

    @? Spojrzmy prawdzie w oczy - wiekszosc wchodzi w ta kategorię dla komsumpcji treści erotycznej, a nie czytania opowieści bez tego. A jeśli chodzi o "lokowanie produktu" - co w tym złego? Nikogo nie zmusza do wejscia na swojego bloga. Także polecam zajac sie swoim życiem, a nie szukaniem dziury w calym.

    3 kwi 2017

  • TakaMilosc

    @blum Ale jaki spam? Czy ja gdzieś umieszczam linki? Przecież opublikowałam tylko fragment, który pasuje do kategorii i równie dobrze może funkcjonować samodzielnie, bez konieczności czytania całości, Osobiście nie widzę w tym żadnej zbrodni.

    3 kwi 2017

  • ?

    @TakaMilosc To chodziło o wypowiedź Mikesza, jak sądzę. Wracając do fragmentu. Zbrodni nie ma, ale to tak jak, jakbym przyszedł do sklepu i chciał kupić garnek. Na to sprzedawczyni: "dobrze, ale tu dostanie pan tylko pokrywkę. Po resztę proszę udać się do mojego sklepu 2 km dalej". Niby można i tak...

    3 kwi 2017

  • TM

    @? Wiesz jeśli weszłabym do sklepu z farbami to nie oczekiwałabym tam tapet . By zakupić i jedno i drugie w jednym miejscu musiałabym się wybrać do jakiegoś budowlanego marketu. A poważnie publikowanie wszędzie całości byłoby dla mnie bardzo kłopotliwe. Więc lepiej pozostawić wybór czytelnikowi - zechce przeczytać całość to przeczyta, a jak nie to nie :-)

    5 kwi 2017