Marta N. - cz. trzecia

Przedstawiony w poprzednich częściach opis pierwszej wizyty Tomka u rodziny cioci Marysi, był widziany oczami Marty. Ta część obejmie opis tej wizyty, widziany oczami Tomka.  
                                                                *****  
     Tomek, świeżo upieczony maturzysta, na spotkaniu w szerokim gronie rodzinnym z okazji zdania przez niego matury, dziękował swoim rodzicom za prezent; wysokiej klasy rower, który dostał od nich w nagrodę za ukończenie liceum i zdanie z wyróżnieniem matury, zajmując pierwsze miejsce w rankingu swojej szkoły. Wyróżnieniem tym zaimponował tak swojej najbliższej, jak i dalszej rodzinie, bo taki 'brylancik' pojawił się w tej rodzinie po raz pierwszy. Najstarsza z jego rodzeństwa siostra Matylda była na czwartym roku medycyny, a młodsza Kamila w drugiej klasie liceum, które Tomek właśnie ukończył.
     Matyldzie marzyło się, że braciszek, bo nadal tak go nazywała, mimo, że dawno ją przerósł i zmężniał, pójdzie w jej ślady i podejmie studia medyczne, co nie byłoby trudne w jego przypadku, biorąc pod uwagę jego wyniki w nauce i stopnie na świadectwie maturalnym. Natomiast rodzicom Tomka marzyło się, że podejmie on studia prawnicze, bo bardzo często wypowiadał się jak erudyta prawniczy, w sprawach, które go zainteresowały. Lekarz i prawnik w jednej rodzinie, tak jak marzyło się ojcu Tomka, to byłby szczyt splendoru i znaczenia dla całej rodziny, tym bardziej, że Tomek nigdy nie wykazywał zainteresowania gospodarstwem. Z tego powodu na następcę do przejęcia w przyszłości gospodarstwa po rodzicach, przymierzana była Kamila, która od dziecka wykazywała w tym kierunku zainteresowanie i garnęła się do gospodarowania. Kiedy więc Tomek w chwili szczerości wyznał im, że marzy mu się bycie marynarzem w marynarce handlowej, w pokoju, w którym siedziała cała rodzina, zapadła cisza.
- Tomek, to był żart, czy próba postraszenia nas, bo przecież nigdy nawet jednym słowem nie wspomniałeś, że ciągnie cię do morza czy do marynarki -  wytknął mu ojciec, gospodarz i rolnik, będący właścicielem dużego, dobrze prosperującego gospodarstwa ogrodniczo - rolnego. Słysząc słowa ojca, Tomek wyciągnął ze swojej torby gazetę ogólno-polską i podał ją tacie. Na ostatniej stronie gazety widniało sporej wielkości ogłoszenie zamieszczone przez PSM w Gdyni; ,,Młody człowieku! Ukończyłeś lub kończysz średnią szkołę, ciekawi cię szeroki świat i marzysz, aby przeżyć przygodę życia? Państwowa Szkoła Morska w Gdyni czeka na ciebie. Do wyboru masz naukę na Wydziale Nawigacyjnym lub na Wydziale Mechanicznym. Dodatkowe zapisy i egzamin kwalifikacyjny odbędzie się we wrześniu br. Podania o przyjęcie wraz z odpisem ostatniego świadectwa szkolnego można przesyłać na adres szkoły w Gdyni".  
- I co zamierzasz teraz z tym zrobić? - zapytała matka, która jak większość kochających swoje dzieci matek, myślała o przyszłości syna w kategoriach bezwarunkowych, inaczej niż mąż. Uważała, że syn ma prawo do własnych wyborów i realizacji swoich marzeń, dlatego była przeciwna narzucania mu na siłę ich własnych pragnień czy oczekiwań.  
- Już napisałem podanie i zrobiłem odpis świadectwa maturalnego - odpowiedział pogodnym głosem Tomek.
- Przecież ty zdałeś już maturę, a PSM jest szkołą średnią nie wyższą, więc co, będziesz ponownie powtarzał, to co już raz przerabiałeś? - odniosła się sceptycznie do pomysłu Tomka siostra Matylda.
- Tak, to jest szkoła na poziomie średnim, ale przyjmują do niej, po ukończeniu co najmniej  trzeciej klasy liceum czy czwartej technikum i wtedy trzeba zdawać maturę. Mnie, ponieważ egzamin maturalny mam za sobą, będzie o tyle łatwiej od innych, bo jeśli mi zaliczą przedmioty z liceum w jakimś tam zakresie, to będę się uczył tylko przedmiotów związanych z marynarką i nawigacją, a poza tym nie będę zdawał matury - odpowiadał spokojnie Tomek.
- Dajcie mu już spokój z tym przepytywaniem. Tak jak powiedziałaś, maturę ma już zdaną, więc po co mu robicie ten egzamin i mieszacie w głowie? - wtrąciła się do dyskusji mama Tomka, pani Katarzyna i krytykując najstarszą córkę, wzięła syna w obronę.
- Chce być marynarzem, to jego sprawa. Jest pełnoletni i ma prawo do własnego wyboru, a my możemy mu tylko w tym pomóc - wyraziła swoje zdanie pani Katarzyna i praktycznie zakończyła rozmowę czy dyskusję na ten temat. Tym samym Tomek dostał zielone światło do załatwiania sprawy przyjęcia do PSM w Gdyni. Wysłał do PSM podanie wraz ze skróconym życiorysem i odpisem świadectwa maturalnego. Cierpliwie czekał ponad półtora miesiąca na odpowiedź. Były chwile, że zwątpił już, że cokolwiek dostanie, bo zgodnie z informacją, jaką otrzymał od osoby znającej temat, szkoła powinna przesłać jakąkolwiek odpowiedź do trzydziestu dni, więc po tym terminie przestał robić sobie jakiekolwiek nadzieje. Najgorsze było to, że nabijając sobie głowę PSM'em, nie zrobił i nie czynił nic w tym kierunku, aby mieć możliwość podjęcia studiów w innej szkole czy uczelni. Ktoś mu podpowiedział, aby udał się do najbliższego WKU i spróbował dowiedzieć się o możliwości dostania się do Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej, która kształciła oficerów Marynarki Wojennej również w zakresie nawigacji i dowodzenia okrętami Marynarki Wojennej. Po odsłużeniu kilkunastu lat w Marynarce Wojennej, podobno można było ubiegać się o przeniesienie do floty handlowej, która przyjmowała każdą ilość, przechodzących do cywila wyszkolonych marynarzy i oficerów Marynarki Wojennej.  
     Tomek miał jednak szczęście, bo po prawie półtora miesięcznym oczekiwaniu, dostał  wezwanie-zaproszenie z PSM na egzamin wstępny (kwalifikacyjny), w dość krótkim terminie, bo na poniedziałek następnego tygodnia, na godzinę ósmą rano. Pospolite ruszenie w domu rodzinnym pozwoliło mu przygotować się do podróży i już w sobotę wieczorem, odprowadzany przez siostry i matkę, wsiadł do pociągu pospiesznego do Gdyni.  
     W zaproszeniu wymieniono co prawda możliwość zakwaterowania w przyszkolnym internacie, ale widocznie nie wzięto pod uwagę, że niektórzy kandydaci przyjadą do Gdyni w dniu świątecznym, poprzedzającym dzień egzaminu. Dobrze, że mama Tomka wiedziona kobiecą intuicją, wsunęła mu w ostatnim momencie karteczkę z adresem ciotecznej siostry Marysi w Gdyni. Rodzice nie byli biedni, więc Tomek został odpowiednio wyposażony i zaopatrzony na wyjazd, również w pieniądze, tak, że mógł spokojnie przenocować w jakimś hotelu, ale jego zakodowana w genach chłopska natura, nakazująca skromność i oszczędność w życiu, przeważyła i gdyby nie adres cioci Marysi, pewnie, tak jak powiedział później cioci, noc z niedzieli na poniedziałek spędziłby prawdopodobnie na dworcu kolejowym.  
     Kiedy jego usiłowania dostania się na teren PSM spełzły na niczym, a potem kiedy zwiedzając, a właściwie włócząc się po mieście dla zabicia czasu, w wietrzny, zimny dzień, zmarzł, w porę przypomniał sobie, że przecież ma w Gdyni rodzinę i to dość blisko od miejsca, w którym właśnie był. W swoich kalkulacjach nie przewidywał odwiedzin po przyjeździe do Gdyni, więc nie był na nie przygotowany i nie posiadał nic, co nadawałoby się na potencjalny prezent, nie mówiąc o kwiatach dla cioci, którą zapamiętał będąc dzieckiem, jako piękną, elegancką kobietę. A teraz w niedzielę, nie spotkał w pobliżu żadnego sklepu czy kwiaciarni, gdzie mógłby kupić jakiś kwiatek czy bombonierkę dla cioci, więc nie kwapił się zbytnio do odwiedzin, jednak ziąb przeważył, a że do wieczora pozostało jeszcze dość dużo czasu i perspektywa przebywania tylu godzin na dworcu nie bardzo mu się uśmiechała, zdecydował się jednak odwiedzić rodzinę. Kiedy zapukał do drzwi mieszkania, które widniało w adresie, otworzyła mu rezolutna, ładna dziewczyna, której wiek ocenił na około czternaście...piętnaście lat.
- Pan do kogo? - usłyszał z jej ust niezbyt zachęcające pytanie, widząc przy tym również  niezbyt miłe, świdrujące spojrzenie.
- Dzień dobry! - powitał ją na wstępie, dodając;
- Chyba do was, o ile jest to mieszkanie pani Marii N. - starał się, aby zabrzmiało to ciepło.
- Dzień dobry! Mamo, ktoś do ciebie! - usłyszał odpowiedź i krzykliwy przekaz w stronę pokoju. Odsunęła się przy tym od drzwi. Wszedł do przedpokoju i zobaczył jak w ich stronę zmierza miła, piękna kobieta. Poznał ją, chociaż zmieniła się, bo widział ją z perspektywy małego chłopca, a teraz, mimo upływu kilkunastu lat, wydała mu się znacznie piękniejsza niż wtedy, gdy była z wizytą w ich domu.
- Pan do mnie? - usłyszał pytanie, zadane melodyjnym, ciepłym głosem. Był zaskoczony, ale jednocześnie zauroczony jej osobą. Wiele lat temu widział ją oczami dziecka, teraz jako dorosły chłopak, potrafił już ocenić i docenić jej dojrzałą kobiecość oraz urodę. Aby przykryć swoje  zmieszanie i onieśmielenie jej urodą, wysilił się na udawany entuzjazm ze spotkania cioci, jako kogoś znajomego i bliskiego.
- Tak ciociu Marysiu! Dzień dobry! Widzę, że mnie nie poznajesz? - prawie zawołał, udając niedowierzanie, chociaż w myśli sam sobie zadawał pytanie; jak niby ciocia miała go poznać? Wtedy, kiedy była u nich z wizytą, był jeszcze prawie brzdącem, zaczynającym naukę w szkole, a teraz jest już dorosłym chłopakiem, po maturze, który na temat kobiet, ich wyglądu, urody może już wypowiadać się w kategoriach płci.  
- Dzień dobry! Tomek, jesteś Tomek od Kasi?- a jednak go skojarzyła, bo trudno byłoby mu przypuszczać, że go poznała. Prawdopodobnie po jego kręconej czuprynie i jakimś tam podobieństwie do mamy. Potwierdził jej przypuszczenie i próbował udawać żal, a potem wesołość z faktu, że go nie poznała. Ale ciocia rozszyfrowała go i odbiła piłeczkę w jego stronę, zastanawiając się głośno, jak miała go poznać, kiedy widziała go jako sześcio.. siedmioletniego chłopca, a teraz ma przed sobą dorosłego chłopaka, uzewnętrzniając przy tym swoją lekką pretensję do jego mamy, że nie uprzedziła jej o jego odwiedzinach. Wyjaśnił więc cioci, że mama nie mogła jej wcześniej zawiadomić czy uprzedzić o jego odwiedzinach, bo sam dowiedział się dopiero kilka dni temu, że ma zgłosić się do PSM w Gdyni, na egzamin wstępny. Ale ciocia w dalszym ciągu drążyła temat, czy mogła go poznać, kiedy nawet kolor kręconej czupryny też mu się zmienił z płowego na prawie czarny. Jednak obecnie na co ciocia Marysia zwróciła główną uwagę, widząc go w swoim mieszkaniu, to jego obecna aparycja, co natychmiast podkreśliła, zwracając się do swoich córek, przedstawiając im Tomka, jako przystojniaka i syna jej ciotecznej siostry Kasi. Aby zaakcentować, że jest mile widzianym gościem i pamiętając, że jej dalsza rodzina preferuje witanie się buziakami w policzki, zrobiła to, przytulając go do siebie i całując w oba policzki. Aż wzdrygnęła się, kiedy zetknęła wargi z jego zimnym policzkiem, ale nie pokazała tego po sobie. Kiedy Tomek zobaczył przed sobą całą czwórkę, będących w różnym wieku kuzynek, omal nie zrejterował z przedpokoju. Ciotka była piękną kobietą, ale jej najstarsza córka Halina przebiła urodą wszystkie znane mu dotychczas dziewczyny. Ale i młodsze jej siostry na brak urody też nie mogły narzekać, czy to podobne, jak dwie krople wody bliźniaczki, czy nawet ta młodziutka, rezolutna i pewna siebie nastolatka. Cóż, jaka matka, takie i córki. Kolejno miło witały się z nim, przedstawiając się i całując w policzki. Kiedy sądził, że już za chwilę będzie koniec powitaniom, nagle najmłodsza kuzynka Marta doskoczyła niespodziewanie do niego i łapiąc w dłonie jego głowę, przedstawiła się i wpiła drapieżnie w jego usta. Usłyszał wybuch śmiechu cioci i pozostałych kuzynek. A to małe, urocze dziewczątko próbowało usilnie wedrzeć się do ust Tomka swoim języczkiem.  
- Marta dość! - usłyszał głośny okrzyk cioci. Puściła jego głowę, a Tomek chcąc ukryć zmieszanie, podniósł ją do góry i zrewanżował się jej soczystym buziakiem.  
- No, kuzyneczko, będą z ciebie ludzie. Widać, że poradzisz sobie w życiu, będąc tak konsekwentna, jak ze mną - powiedział, opuszczając ją na ziemię.
- A będziesz nas odwiedzał? Bo jeden już też się tak zapowiadał i tyle go widzieliśmy - usłyszał z ust nastolatki, uśmiechającej się już do niego wprost spontanicznie i radośnie.
- To zależy, czy zechcecie mnie gościć? - zapytał, udając zakłopotanie i zaciekawienie.
- Pewnie, że chcemy! - usłyszał z ich ust bardzo sympatyczne, głośne zapewnienie, świadczące, że został przez nie zaakceptowany i będzie zawsze mile widzianym gościem. Wytworzyła się swobodna, wesoła atmosfera i luźna rozmowa o wszystkim i o niczym.  
Tomek rozglądając się po ładnie i praktycznie urządzonym przedpokoju, uważnie przesuwał swój wzrok po każdej kuzynce i cioci, znajdujących się w przedpokoju i w zasięgu  jego wzroku, podziwiając wygląd i urodę każdej z nich. Wszystkie były ładne, ale najstarsza z nich  Halina swoją urodą wprost go powalała. To była prawdziwa kandydatka na miss piękności i kiedy ich oczy spotykały się, nie wytrzymywał jej spojrzenia i pierwszy uciekał oczami. Był wyraźnie zadowolony, bo jego zażenowanie towarzystwem pięknej cioci i kuzynek mógł przykryć okazywaniem adoracji najmłodszej z nich, która wprost zaczęła kleić się do niego, wywołując w nim lekkie rozbawienie, ale wzbudzając również jego niekłamaną sympatię do tej młodej, przebojowej kuzynki. Był młodym chłopakiem, ale z zadowoleniem zauważył, że i ciocia zaczyna go darzyć znacznie większym zainteresowaniem, niż mógł się spodziewać po ciotecznej siostrze mamy, podobnie jak bliźniaczki czy najmłodsza kuzyneczka Marta. Ciocia okazywała to zresztą bez ukrywania, sadowiąc go na honorowym miejscu na szczycie stołu, sama zajmując miejsce po jego prawej stronie, a przylepka Marta po lewej. Najmniejsze zainteresowanie nim okazywała najstarsza kuzynka Halina, ale było mu to na rękę, bo zbyt go onieśmielała swoją urodą. Kiedy na stole pojawiło się ciasto i napoje, obudziło się w nim pragnienie i głód, o czym starał się wcześniej  nie myśleć, ale młody organizm zadecydował za niego. Kiedy ciocia poprosiła go, aby opowiedział coś o sobie i wyjaśnił co to za sprawa, że został wezwany na Wybrzeże i przez kogo? wypił najpierw niemal duszkiem herbatę ze szklanki postawionej przed nim. Na szczęście nie była zbyt gorąca. Potem zaczął odpowiadać na pytania cioci, między innymi o tym, co go zainspirowało, że mieszkając na południu Polski, z dala od morza, nagle zaczął marzyć o podróżach po szerokim świecie. Wyjaśnił, że lubi czytać książki, szczególnie przygodowe, ale również podróżnicze, kryminały, sensacyjne, o Dzikim Zachodzie w Stanach czy o korsarzach. Z tych ostatnich jego ulubionym korsarzem był miedzy innymi sir Francis Drake, pirat, korsarz, który w służbie dla angielskiej królowej jako korsarz podbijał hiszpańskie kolonie w Nowym Świecie, ale był również odkrywcą i podróżnikiem; odbył wyprawę dookoła świata. Korsarz i wiceadmirał angielskiej floty, stał się pogromcą hiszpańskiej Wielkiej Armady, która miała zniszczyć angielską flotę i podbić Anglię. To historia o Drake przyczyniła się głównie do tego, że zapragnął zostać marynarzem. Przeglądając w szkole jakieś gazety, natknął się na ogłoszenie o możliwości podjęcia nauki w Państwowej Szkole Morskiej w Gdyni i adres szkoły. Napisał więc do Dyrekcji PSM podanie o przyjęcie i dołączył odpis świadectwa maturalnego. W tym tygodniu dostał odpowiedź i zaproszenie na egzamin. Stąd jego obecność w Gdyni. W dniu jutrzejszym rozpoczyna egzamin wstępny. Wyjaśnił jeszcze, że zajęcia w szkole co prawda rozpoczęły się 1 września, ale widocznie  zostały wolne miejsca lub jego emocjonalna prośba o przyjęcie i bardzo dobre oceny na świadectwie dojrzałości zrobiły dobre wrażenie i ujęły dyrekcję szkoły.  
- To gdzie się zatrzymałeś po przyjeździe do Gdyni? - zapytała go rzeczowo ciocia. Odpowiedział więc zgodnie z prawdą, że nigdzie i kiedy okazało się, że nie dostanie się w niedzielę do PSM, trochę powłóczył się po Gdyni, poobserwował z Kamiennej Góry morze, a że trochę zmarzł, przypomniał sobie o nich i postanowił ich odwiedzić. Kiedy ciocia zapytała kiedy ostatnio jadł, odparł, że coś tam jadł, ale nie pił. Ciocia lekko już zdenerwowana na niego, prawie go skrzyczała, a kuzynka Halina wybiegła z pokoju jakby się paliło, przynosząc za chwilę dzbanek nadającej się do picia, lekko schłodzonej herbaty, a za niedługo półmisek jedzenia z dodatkami i chlebem, jak dla drużyny wojska. Nie chciał robić przykrości ani cioci ani Halinie, więc wmłócił wszystko, nawet sam sobie się dziwiąc, że to wszystko zmieścił. Kiedy zaspokoił głód, ciocia wprost zwróciła się do córek, żeby pomyślały, gdzie Tomek będzie spał, bo przecież nie pozwolą mu tułać się po dworcu, jak to sobie 'zaplanował'. Padały różne propozycje, ale stanęło na tym, że przenocuje w pokoju Haliny, a ona sama prześpi się z mamą, mając jeszcze do wyboru mieszkanie swojego narzeczonego Piotra. Nie pozwolił jednak na zmianę pościeli, bo przecież milszy mu był jej zapach, aniżeli zapach proszku do prania. W trakcie tych luźnych uzgodnień ciocia wystąpiła nagle z propozycją, aby przygotować mu w ich mieszkaniu stałe lokum, aby chciał ich odwiedzać, wiedząc, że jest mile widziany i ma gdzie przenocować. Zaskoczyła tym nie tylko Tomka, ale przede wszystkim swoje córki, które popatrzyły na nią z niemałym zdziwieniem. Tomek był młodym chłopakiem, ale bystrym, więc zorientował się, że ciocia widzi w nim nie tylko kuzyna, ale pewnie i mężczyznę, podobnie jak on, który od chwili, kiedy ją zobaczył, widział w niej przede wszystkim piękną kobietę, a dopiero w drugiej kolejności miłą, sympatyczną ciocię z dalszej linii pokrewieństwa.  
- Ciociu, z tego co wiem, to szkoła posiada internat, więc jeżeli mnie przyjmą, to nie będzie problemu - oznajmił Tomek, po wysłuchaniu słów cioci.  
- Nawet jeżeli tak będzie, to przecież będziesz mógł wychodzić czasem na miasto i odwiedzać nas, a nawet przenocować, jak na przykład trafi się okazja i zabalujemy, nie sądzisz? - odparła ciocia, ucinając dyskusję i dając mu do zrozumienia, że liczy na jego częste odwiedziny.
Tomek spotkał się na chwilę ze spojrzeniem cioci i zobaczył w jej oczach to coś, co powstrzymało go od dalszego sprzeciwu. Oczy cioci wprost mówiły; 'nie sprzeciwiaj się, bo i tak nie wygrasz' (albo będziesz mój). Nie miał zamiaru ani chęci na żaden sprzeciw. Obfity posiłek i zaspokojenie pragnienia, spowodowało, że powrócił mu humor i optymizm. Teraz należało tylko odebrać bagaż z przechowalni na dworcu. Dowodem na to, że został przyjęty mile i zaakceptowany, było to, że kiedy oznajmił, że idzie na dworzec po bagaż, wszystkie kuzynki, nawet Halina wyraziły chęć do towarzyszenia mu, mimo nie zachęcającej do spacerów pogody. W końcu razem z nim poszły obie bliźniaczki i Tomka ulubienica, jaką się stała dla niego najmłodsza z nich i najbardziej przebojowa, Marta. Kiedy wyszli na ulicę, Marta bez słów wsunęła mu rękę pod pachę, a z drugiej strony jedna z bliźniaczek. Szybko dotarli do dworca i po odebraniu bagażu jeszcze szybciej wrócili do mieszkania cioci, z tym, że obok Marty, która nadal wisiała mu na ramieniu, razem z nim niosła jego torbę druga bliźniaczka. Tomek zostawił swoją torbę w pokoju Haliny i został zaproszony przez kuzynki do stołu, do gry w makao. Cioci Marysi nie było z nimi, więc Halina widząc, że Tomek rozgląda się po pokoju, poinformowała go, że ciocia poszła odpocząć. Tomek, który coś tam słyszał o makao, ale nie umiał w nie grać, przysiadł się koło Marty, oświadczając, że z przyjemnością popatrzy, a może w końcu i on nauczy się grać. Słysząc to Marta, wręczyła mu pięć swoich kart i oznajmiła, że będzie grać razem z nim. Obdarzył ją słodkim uśmiechem, bo zaczęła mu wyraźnie imponować tym, że lgnie do niego i wcale tego nie ukrywa, tuląc się do niego, kiedy tylko ma ku temu okazję. Grali więc, a Marta ciągle się do niego uśmiechając, podpowiadała mu kiedy i jaka kartę ma położyć. Zaczęło go to wciągać coraz bardziej, a przegrywającą była w większości jedna z bliźniaczek, Martyna, która była inicjatorką gry. Widać było, że jest coraz bardziej znudzona i zniechęcona grą. W pewnym momencie, po przegraniu kolejnej gry, zwróciła się do Tomka, czy umie grać w pokera. Potwierdził, że tak. Zaproponowała więc, aby zagrali w pokera i zawiesiła na chwilę głos, ale... 'rozbieranego', dodała po chwili. Zaskoczyła tym wszystkich, a chyba najbardziej swoją siostrę bliźniaczkę, Sabinę, która prawie krzycząc, wyraziła swój sprzeciw. Martyna w spokojny sposób wyraziła swój pogląd, że może to być znacznie ciekawsze niż makao. Na pytanie siostry, jak to sobie wyobraża i czy jeśli przegra, pokaże gołe piersi Tomkowi,  Martyna zachowując w dalszym ciągu spokój, oświadczyła, że to zrobi i ma nadzieję, że ich widok nie będzie niemiły Tomkowi, wytrącając tym samym siostrze dalsze  kontrargumenty.  
Dla przypieczętowania swojej propozycji zwróciła się również do Tomka, co on o tym sądzi?
Odpowiedział zgodnie ze swoim odczuciem i w nawiązaniu do tego, co ona sama powiedziała, że może to być bardziej ciekawe od makao. Martyna przedstawiła jeszcze reguły i zasady gry oraz jakie części garderoby i bielizny podlegają pod fant, wykluczając z rozbierania majtki, a następnie zapytała; kto gra, a kto się gorszy? O dziwo, Sabina, która dość ostro czy wręcz obcesowo protestowała i wyrażała sprzeciw, tym razem widząc, że pozostałe siostry przyłączyły się do gry wraz z Tomkiem, nie chciała być gorsza, gorsząc się pomysłem siostry. Martyna sprawdziła jeszcze, czy wszyscy posiadają na sobie odpowiednie na fanty elementy ubioru i przystąpiła do rozdania kart, kiedy niespodziewanie w pokoju pojawiła się ciocia Marysia, pytając w co grają? Kiedy córki zaskoczone pojawieniem się mamy milczały, Tomek bez zastanowienia i skrępowania odpowiedział cioci, że zamierzają grać w rozbieranego pokera. Zamiast krytyki czy pretensji ciocia spokojnie przyjęła informację, że córki zamierzają grać w grę dla dorosłych, z wyraźną i świadomą intencją pokazania swoich gołych piersi nowo poznanemu kuzynowi. Nie tylko nie sprzeciwiła się grze, ale sama się do niej przyłączyła.    
- A to rozbieranie to ma być do .'spodu', czy coś zostaje? - zapytała jeszcze ot tak sobie.
- No cóż, majtki zostają! - odpowiedział szybko Tomek, ale niejako jakby z żalem w głosie.  
- To rozdajcie i na mnie, też chętnie się roz...erwę - powiedziała lekkim tonem ciocia, czym zaskoczyła jeszcze więcej, siedzące przy stole córki. A ciocia popatrzyła na Tomka uważnym i zagadkowym, prawie obiecującym spojrzeniem. Tomek odpowiedział cioci odważnym spojrzeniem i nie spuścił wzroku. Oboje konfrontując się spojrzeniami, wyrazili, co każde z nich czuje, on chęć poznania smaku dojrzałej, pięknej kobiety, ona pragnienie adoracji i zafascynowanie nim nie jako przystojnym kuzynem, ale przede wszystkim młodym mężczyzną. Faktycznie może być ciekawie - pomyślał, patrząc odważnie w piękne oczy cioci.
Ciocia po włączeniu się do gry, skorygowała jeszcze pewne ustalenia i rozpoczęli grę. Pierwsze rozdanie było dość ciekawe, bo gra toczyła się zgodnie z ogólnymi regułami i była dość zacięta. Martyna, która rozdawała karty, miała na wejściu trójkę, ciocia, też, ale wymieniła tylko jedną kartę i dostała fula, Martyna została przy trójce i była pewna wygranej, bo sądziła, że ciocia ma dwie pary. Kiedy okazało się, że przegrała i przyszło oddać fanta, Martyna beż zmrużenia oka oddała stanik, wywołując pomruki niezadowolenia u swoich sióstr. W następnej grze Martynie nie chodziło już o wygraną, ale aby przegrać. I tak się stało, a do tego mając jeszcze inne rzeczy na sobie, Martyna na fanta oddała bluzkę, zostając w stroju topless i pokazując gołe piersi kuzynowi. Do tego w pełny humoru sposób bezradnie rozkładała ręce, że los tak chciał i pewnie chciał ją pokarać, chociaż nie widać było na jej twarzy cienia zażenowania z faktu, że pokazuje nowo poznanemu kuzynowi gołe, całkiem fajne piersi. A Tomek miał niekłamaną radochę, bo mógł sobie do woli oglądać gołe, kształtne, ładne cycki kuzynki. Ciocia widząc, że Martyna pokazując gołe piersi Tomkowi, doprowadziła do niejakiego napięcia pomiędzy nią a pozostałymi siostrami, podjęła wprost salomonowe rozwiązanie, zdejmując bluzkę i stanik i pokazując w ten sposób Tomkowi swoje dorodne, dojrzałe, jędrne piersi. A potem zwróciła się do pozostałych córek, aby zrobiły to samo i pokazały Martynie, że są nie mniej od niej śmiałe i bezpruderyjne, pokazując swoje piersi Tomkowi. Tomek co prawda starał się zachować jakiś dystans do całej sprawy i udawać przynajmniej, że jest dżentelmenem, więc podziwiał piersi cioci i kuzynek, ale robił to dość  kulturalnie, bez ostentacyjnego gapienia się i robienia gorszących min czy zadziwienia. Był jednak młodym chłopakiem i widok tylu ładnych cycków spowodował, że siedział na krześle jak przyspawany, co natychmiast zauważyła ciocia i zdała sobie sprawę, co dla Tomka, młodego chłopaka może oznaczać taki pokaz. Zdecydowała się więc przerwać tak grę w pokera, jak i przedstawienie w postaci pokazu gołych cycków własnych jak i swoich czterech córek, od małych 'pączusiów' Marty poczynając, na jej dorodnych, kształtnych i dojrzałych piersiach kończąc. Po zdecydowanym zakończeniu przez ciocię przedstawienia, w postaci pokazu gołych piersi tak jej samej jak i wszystkich jej córek, Tomek odetchnął z niejaką ulgą, bo pokaz ten spowodował u niego tak potężne podniecenie, że mógł zacząć się obawiać o całość swoich spodni, gdzie rozpychał się jego pokaźny 'instrument'. Ciocia to zauważyła i zlitowała się nad Tomkiem, bo parafrazując znane określenie; 'sytuacja mogła wymknąć się z pod kontroli'. A wyobraźnia Tomka jeszcze nigdy nie pracowała na tak wysokich 'obrotach'. Trudno by było zrozumieć, gdyby było inaczej. Ciepłe przyjęcie jakie go spotkało tak od cioci, jak i od kuzynek zamieszało nieźle w jego głowie, a zagadkowe, wiele mówiące i obiecujące spojrzenia rzucane w jego stronę przez ciocię, spowodowały w jego myślach prawdziwy mętlik. Posiadał niezłą wyobraźnie, ale to wszystko co dotychczas wydarzyło się, jego wyobraźnia ogarniała z trudem. Po kolacji, podczas której jadł już bardzo mało, ale wypił dwa kielichy wina, którego zażyczyła sobie ciocia, jako pierwszy poszedł do łazienki, zrobił wieczorną toaletę i założył na siebie pożyczony przez ciocię szlafrok, na podkoszulek i spodenki. Wino lekko zaszumiało mu w głowie, bo nie był przyzwyczajony do alkoholu, więc kiedy ciocia i kuzynki po załatwieniu wieczornej toalety, przystąpiły do rytuału wieczornego pocałunku 'na dobranoc' hormony dały o sobie znać. Tak ciocia, jak i kuzynki mając na sobie cienkie, prześwitujące koszulki czy piżamy, które niewiele zakrywały, zrobiły na nim piorunujące wrażenie i stanowiły dla niego nie lada wyzwanie.      
Pierwsza podeszła ciocia w cienkiej koszulce, która niewiele zakrywała, objęła go i przytuliła do swoich jędrnych, sterczących piersi i pocałowała bez żadnego skrępowania wcale nie  ciotecznym całusem w usta, życząc mu dobrej nocy. Tomek widząc przez prześwitującą, cienką tkaninę koszulki wszystkie atrybuty kobiecości cioci, bo nie tylko piersi były widoczne ze wszystkimi szczegółami, ale wyraźnie widział ciemny trójkąt włosów łonowych u zbiegu ud cioci, tym bardziej, że zbliżała się do niego dość powolnym, chwiejnym krokiem, jakby specjalnie chciała zaakcentować, że się go nie krępuje i nie założyła majtek, aby pokazać mu swoje powaby. Przytulając się i wspierając o jego ciało, na pewno wyczuła jego podniecenie, którego nie mógł ukryć, kiedy wsunęła swoje kolano w jego krocze. Udając czy będąc lekko pijaną, wymogła na nim, aby ją odprowadził do tapczanu w swojej 'dziupli', obejmując go i wspierając się na nim. Będąc już przy tapczanie odwróciła się tyłem do tapczanu, chcąc widocznie usiąść i potknęła się. Padając na tapczan pociągnęła Tomka za sobą. Broniąc się przed upadkiem, wsparł się ręką na cioci, a konkretnie na jej jędrnych piersiach, co widocznie cioci za bardzo nie przeszkadzało, bo zamiast zrzucić jego rękę, jeszcze ją mocniej przycisnęła i wolnym ruchem przesunęła po obu piersiach, dając mu odczuć ich jędrność i miękkość. Dodatkowo, przy upadku na tapczan, jej koszulka podsunęła się do góry, ukazując mu w pełni podbrzusze i jej owłosione krocze. Jakby tego było mało, kiedy już pozbierał się, poprosiła go, aby pomógł jej podnieść się na tapczan i okrył kołdrą. Potraktował to jako zaproszenie i pozwolenie na dotykanie jej ponętnego ciała, więc podnosząc do góry nogi cioci, nie omieszkał pogłaskać gładkich, jedwabistych ud i dotknąć owłosionej cipki, przez co o mało nie spuścił się w spodenki, kiedy poczuł jak ciocia, w drodze rewanżu dotyka i gładzi pieszczotliwie przez spodenki jego sztywnego kutasa. Szybko podciągnął kołdrę i okrył ciało cioci.
- Dziękuję ci Tomeczku i pocałuj jeszcze raz swoją kochaną ciocię na dobranoc - poprosiła, kiedy pochylony opatulał ją kołdrą. Przylgnął wargami do jej ust i poczuł jak jej język wdziera się głęboko do jego ust. W końcu uwolniła jego głowę i mógł wyprostować się. Pogłaskała jeszcze jego rękę i pozwoliła odejść. Poprawił szlafrok aby ukryć erekcję i odszedł od tapczanu, dokończyć rytuału wieczornych pocałunków z kuzynkami. Pierwsza podeszła Halina i mucknęła go lekko w policzek.
- Dobranoc kuzynie i kolorowych snów ci życzę - uśmiechnęła się do niego i nieznacznym spojrzeniem w dół dała mu do zrozumienia, jakie sny ma na myśli. Następne bliźniaczki też nieźle go prowokowały cienkimi, jednakowymi koszulkami, przez które widać było praktycznie wszystko; ładnie ukształtowane piersi i owłosienie krocza, przykryte wąskimi paseczkami majtek z koronkami. Tomek ledwo utrzymujący na wodzy swoje podniecenie i emocje, przeżywał wręcz katusze na widok ich powabnych kształtów. A bliźniaczki, które musiały sobie zdawać sprawę, co przeżywa ich kuzyn, podeszły kolejno do Tomka, przytuliły się i obejmując jego głowę, wycisnęły na jego ustach pocałunki, które trudno byłoby zaliczyć do neutralnych, kuzynowskich. Kiedy sądził, że najgorsze ma już za sobą, najmłodsza Marta też mu nie odpuściła. Tak jak przy powitaniu uwiesiła mu się u szyi, liżąc i całując go jak mały psiak swojego pana, wtulając się przy tym bardzo mocno w jego ciało. Widać było, że chciałaby wpływać na niego podobnie jak mama czy siostry, ale pewnie zdawała sobie sprawę, że musi jeszcze trochę poczekać. Nie mniej Tomek niesamowicie polubił tę najmłodszą, rezolutną i przebojową kuzyneczkę, która nie ukrywała, że Tomek przypadł jej do gustu i lgnęła do niego jakby go znała nie kilka godzin, a kilka miesięcy czy lat. Jej małe, rozwijające się 'pączusie' zapowiadały się na równie piękne piersi, jak biusty mamy czy sióstr.    
Kiedy zakończył się ceremoniał pocałunków na dobranoc Tomek zreflektował się, że przecież rano może nie obudzić się na czas, więc zwrócił się do Haliny, czy nie pożyczyłaby mu budzika, bo nie jest pewny czy rano zdoła się sam obudzić. Zanim Halina cokolwiek odpowiedziała, do pokoju ponownie wkroczyła ciocia w swojej wielce seksownej koszulce. Na jej widok, a właściwie na widok tego, czego nie zakrywała koszulka, Tomek zareagował jak każdy młody chłopak, po prostu jego kutas ponownie zaczął mu rosnąć w spodenkach, a ciocia jak gdyby nigdy nic podeszła do niego i wsunęła mu pod ramie rękę.
- Chodź Tomeczku, odprowadzę cię do pokoju i ułożę do snu, tak jak ty zrobiłeś ze mną. A wy nie zastanawiać się, tylko do spania, bo jutro trzeba wstawać do pracy i do szkoły. Ja z Tomkiem jeszcze chwilę pogawędzę, bo wybiłam się ze snu, a poza tym nie rozmawialiśmy,  co właściwie słychać i jak im się powodzi tam na wsi - powiedziała ciocia, ponaglając córki, żeby udały się na spoczynek. Potem pociągnęła Tomka do pokoju, w którym miał spać.  Halina zdążyła jeszcze zapytać Tomka czy przypadkiem nie ma czegoś do prania, więc odpowiedział jej, zgodnie z prawdą, że nie, bo świeżą bieliznę i skarpety ma w torbie, a koszulę przeprasuje sobie sam rano. To powiedziawszy, został przez ciocię prawie na siłę wciągnięty do pokoju Haliny, a potem zamknęła za nimi drzwi.
- Tomek, przepraszam cię, ale to jest silniejsze ode mnie - to mówiąc, ciocia objęła go rękami i przyciągnęła do siebie, wpijając się żarłocznie swoimi wargami w jego usta i nie oderwała się od niego do chwili, kiedy obojgu brakło tchu.  
- No, to było to, a teraz ściągnij Tomeczku ten szlafrok i połóż się na mnie. Chcę poczuć twój ciężar, bo zapomniałam już, kiedy ktoś na mnie leżał - zwróciła się do niego, kładąc się na rozłożonej, posłanej do snu wersalce. Kiedy zdejmował szlafrok, popatrzyła na niego  lubieżnym spojrzeniem i nic nie mówiąc, zdjęła koszulkę, kładąc się na wznak.
- Nie wiem Tomku, czy ci się podobam i co sobie o mnie pomyślisz, ale proszę, zdejmij i ty wszystko i połóż się na mnie. Muszę cię poczuć na sobie, a czy w sobie, to będzie zależało od ciebie - powiedziała swobodnym, ciepłym głosem, jak by mówiła o pogodzie a nie o seksie.
Tomek powolnym ruchem zdjął podkoszulek i spodenki. Zobaczyła jak bardzo jest podniecony i napalony na nią. Położył się na niej, tak jak sobie życzyła, bodąc jej podbrzusze sztywnym, pokaźnym kutasem. Wsparty na rękach, patrzył w oczy cioci spojrzeniem, które mówiło wszystko. Że jest piękna, powabna i podniecająca jak bogini Diana. I że ją pragnie tak samo, jak ona jego.  
- Tomku, jestem napalona na ciebie pewnie nie mniej niż ty na mnie, a moja cipka jest cała mokra i chętna do przyjęcia tego twojego, pięknego kutasa. Darujemy więc sobie wszelkie wstępne gry i chciałabym abyś kochał się ze mną tu i teraz. Bierz mnie więc i kochaj mocno. Jestem w bezpiecznym okresie, więc możesz skończyć we mnie. Uprzedzam cię, dawno tego nie robiłam i nie przejmuj się, jeżeli długo nie wytrzymasz. Następny raz będzie na pewno lepszy i dłuższy - to mówiąc ujęła jego kutasa w dłoń, przeciągnęła po sromie i nakierowała na szparkę.
- Teraz możesz pchać, spokojnie, bez pośpiechu - instruowała swojego młodego kochanka.
Napierając coraz mocniej, wsuwał się w nią coraz głębiej. Podniosła i podgięła nogi, a potem wsparła je piętami o jego pośladki. Tomek był mocno podniecony, ale nie był nowicjuszem w sprawach seksu i nie chciał za szybko skończyć. Chciał zadowolić piękną ciocię i dać jej taki orgazm, aby go pamiętała. Zaczął więc posuwać ją wolno, aby czuła go w sobie i rozgrzewała się stopniowo, rozluźniając się i podniecając, w miarę pogłębiania doznań, płynących ze stymulowanych i otwierających się w niej stref erogennych. Poczuła to, bo ciche, pojedyncze pojękiwania i dyszenie zaczęły przybierać na sile.
- Tomeczku, przyspiesz i pchaj mocniej - usłyszał.
- Ooo ... jak dobrze! Ooo..! Ooo...! - dobiegało do jego uszu.
- Tomeczku, dotykaj i pieść łechtaczkę, proszę - usłyszał. Zaczął pieścić delikatnie dwoma palcami najpierw wzgórek, potem przeszedł na wargi sromowe, chwilę zabawił na nich i kiedy wyczuł nabrzmiały 'guziczek', zaczął ślizgać się palcami po łechtaczce i wokół niej, raz z jednej, raz z drugiej strony, nie pomijając warg mniejszych. Zaczął też 'rysować' palcami ósemki. Widocznie robił to dobrze, bo pogłębiło się dyszenie i pojękiwanie. Wzmocnił nacisk i szybkość ruchów palców w całej strefie łechtaczki pocierając wzdłuż i w poprzek warg sromowych. Ciało kochanki zaczęło drżeć, ręką tłumiła odgłosy, a Tomek rżnął już ciocię z dużą siłą, szybko i głęboko. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Jęknęła bardzo głośno i znieruchomiała, tylko przez ciało przebiegały drgania jak pod wpływem impulsów. Po chwili odetchnęła i poczuła, że Tomek jest w niej nadal, sztywny. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego.  
- Co się stało Tomku, dlaczego nie spuściłeś się? Mówiłam, że możesz skończyć we mnie - powiedziała wyluzowanym, szczęśliwym głosem.
- Ciociu, nie przejmuj się! Nic się nie stało, po prostu chciałem cię zadowolić - odpowiedział zadowolony, że podołał i zaspokoił piękną ciocię, dając jej orgazm.
- Tomeczku, kiedy jesteśmy sami, mów mi Marysiu, nie ciociu, bo jest mi trochę głupio - zwróciła się do niego.
- Będzie, jak sobie życzysz cio...Marysiu - powiedział pogodnym, ciepłym głosem.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie zdobyłeś te swoje umiejętności, że zachowywałeś się wobec mnie jak profesjonalista, a nie jak chłopak w twoim wieku? - zapytała, bo nie za bardzo ogarniała to, że młody chłopak zachował się w łóżku jak dojrzały, doświadczony mężczyzna, który parafrazując znane powiedzenie; 'już z niejednego pieca jadł chleb'.  
- Cio....chciałem powiedzieć Marysiu, to dłuższa historia, więc może dzisiaj ci  jej nie opowiem, poza tym, że moją nauczycielką i faktycznie pierwszą dziewczyną była koleżanka mojej starszej siostry Matyldy kilka lat temu - odpowiedział.
- Musiała być dobra w te klocki, bo stałeś się nie tylko prawdziwym mężczyzną, ale i dżentelmenem dbającym o potrzeby partnerki, a nie tylko o zaspokojenie własnych chuci i chwała jej za to - podsumowała ciocia Marysia ich udany seks.
- A teraz Tomku, ponieważ jutro czeka cię egzamin, powinieneś być wyspany i wypoczęty, więc pomimo, że mam nadal nieprzepartą chęć na ciebie i ten twój niezawodny 'instrument', nie będę samolubna i uważam, że powinieneś położyć się spać, tym bardziej, że masz za sobą męczącą podróż i nieprzespaną noc - to mówiąc, ujęła jego twarz w dłonie i niezwykle czułym pocałunkiem podziękowała mu za doznania, które od niego otrzymała. Tomkowi jednak to nie wystarczyło, też wybił się ze snu i czuł, ze nie zaśnie, jeżeli nie zaspokoi ponownie zarówno Marysi jak i siebie. A że był nadal w niej i w pełnym wzwodzie, bez zbędnych słów wznowił kopulację. Zrozumiała, że pragnie jej nadal i nie zamierzała się sprzeciwiać, podejmując współpracę. Pochylił się bardziej i objął ustami jej pierś. Possał przez chwilę jednego sutka, potem drugiego. Pobawił się jeszcze przez chwilę jej dorodnym biustem, a potem przeniósł rękę na wzgórek, by tak jak poprzednio zacząć pieścić wzgórek i łechtaczkę. Czuł, że teraz i on jest podniecony coraz bardziej i w miarę, jak nasilały się pojękiwania Marysi, sam zaczął zbliżać się szybko do spełnienia, a nie chciał dojść przed ciocią. Wzmocnił pieszczoty i drażnienie łechtaczki, zwalniając kopulację. Ale Marysia mając nogi wsparte na jego pośladkach i czując że dochodzi, nie pozwoliła mu na zwolnienie tempa, dopychając go mocno do siebie piętami. Kiedy wzmocnił drażnienie łechtaczki, a ciocia uruchomiła mięśnie pochwy, Tomek nie wytrzymał i wystrzelił pierwszy, pompując w nią nasienie. Kiedy poczuła, że Tomek doszedł, dopadł i ją jeszcze mocniejszy orgazm niż poprzednio, co ją kompletnie obezwładniło. A Tomek wyładowawszy w Marysi wszystko, co nagromadziło się w nim, podczas jego krótkiego pobytu u cioci, a więc nie tylko nasienie ale również napięcie wywołane widokami ponętnych ciał i kształtów tak cioci, jak i jej powabnych córek, a jego kuzynek, odetchnął z ulgą. Jego 'instrument' odwaliwszy kawał dobrej roboty, też przeszedł w stan spoczynku i wysunął się z norki cioci, a w ślad za nim zaczęło wyciekać z niej jego nasienie.  
- Tomku, musisz przynieść coś do wytarcia, bo widzę, że jest tego sporo - poprosiła Marysia, uśmiechając się do niego ciepło. Założył więc szlafrok na gołe ciało i udał się do łazienki, a potem nie spotykając nikogo, wrócił szybko z ręcznikiem do cioci i zarazem kochanki.  
Z wielką czułością wytarł jej cipkę i przyległości, a potem ucałował jej usta, dziękując za  doznania, co Marysia odwzajemniła z nie mniejszą czułością.  
- To teraz kładź się i śpij mój słodki cukiereczku. Ja się położę koło ciebie i poczekam aż zaśniesz - powiedziała i jeszcze raz pocałowała 'na dobranoc' kładąc się koło niego. ...cdn...

franek42

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 7504 słów i 42012 znaków. Tagi: #Tomek #rodzina #wyjazd #odwiedziny #gra #erotyka

4 komentarze

 
  • Gaba

    Powoli, powoli rozkręca się. Tylko~ żeby się imiona płci żeńskiej nie zaczęły przeniknąć z opowiadania do opowiadania.... Tyle tych dziewczyn natworzyłeś, że.... A tak jest fajnie! Pozdrawiam

    26 lis 2017

  • Beeeez

    Beznadziejne dziecinne opisy ... A słowo ciepło padło chyba 300 razy ...

    25 lis 2017

  • Jakiśnick

    @franco Twoje grafomanstwo i słowotok uwypukliły się właśnie w odpowiedzi na mój komentarz ... Bez komentarza ...

    28 lis 2017

  • POKUSER

    Fajny pomysł ze zmiana narratora i co za tym idzie punktu widzenia. Niby elementy znajome, ale jednak inne. Świetnie się czyta, ciekawe czym nas jeszcze zaskoczysz. Pozdrawiam serdecznie :)

    25 lis 2017

  • franek42

    @POKUSER Witam. Dziękuję za post i pozdrawiam

    25 lis 2017

  • Robert72

    Świetne ! Podobne do ,, Mogło być i tak " ale i inne , chyba nawet fajniejsze. Bardzo mi się podoba to że pokazujesz wszystko z dwóch stron , i obie strony pokazują inne szczegóły . Trochę brakuję mi szczegółów opisu , ale pozwala to na zachowanie odmienności tego opowiadania .

    25 lis 2017

  • franek42

    @Robert72 Witam. Fajnie, że tak się do tego odnosisz i myślę, że uda mi się to jakoś poprawić, tak, aby pokazywać to w sposób akceptowalny tak przez ciebie, jak i przez innych. Dziękuję za post i pozdrawiam

    25 lis 2017