Mistrzowie królewskiej gry

16:51, 16:52. Z niepokojem patrzył na bursztynowe cyfry, jakie wyświetlały się na panelu jego volvo. Czas wlókł się niemiłosiernie. Nerwowo bębnił w kierownicę. Wycieraczki pracowicie zgarniały krople deszczu. Widział przed sobą tylko długi rząd czerwonych świateł. Od kilkunastu minut stał w korku na moście Dębnickim. Bezradnie patrzył na auta stojące przed nim. Dokładnie o godzinie siedemnastej rozpoczynał się comiesięczny turniej sekcji szachowej, której był prezesem. Musiał zdążyć. Szachy były jego wielką, życiową pasją. Zaczynał skromnie, w salce domu kultury w swej rodzinnej, niewielkiej miejscowości pod Krakowem. Potem poszedł na studia ekonomiczne do Krakowa i nadal grał w szachy w AZS. Po studiach został księgowym w jednej z dużych, zagranicznych firm. Po kilku latach ciężkiej pracy i siedzenia po godzinach został głównym księgowym. Zarabiał nieźle. No, w sumie bardzo dobrze. Mieszkał w nowym apartamentowcu na obrzeżach miasta. Sam. Codzienna rutyna nie sprzyjała jednak nawiązywaniu znajomości. Mimo swych 35 lat nadal był singlem i podczas niedzielnych obiadów musiał wysłuchiwać pytań rodziców, kiedy się wreszcie ustatkuje i pozna jakąś miłą dziewczynę.
W końcu auta stojące przed nim się ruszyły. Po chwili wjechał na parking przed domem kultury. Dokładnie o siedemnastej. Szybko wbiegł po schodach. W sali było kilkanaście osób. W większości starzy bywalcy.  
- Witam państwa na comiesięcznym turnieju szachowym. Proszę wpisać swoje imiona na kartkach i zaraz wylosujemy przeciwników. – zwrócił się do oczekujących.
Szybko rozlosowano pary, rozdano szachownice i zegary, a potem rozpoczęła się gra. Wylosował partnerkę, którą po raz pierwszy widział na turnieju. Miała chyba nieco ponad trzydzieści lat. Zgrabna brunetka, ubrana w czerwoną, przylegającą do ciała sukienkę.
- Dzień dobry. Waldek. – podał jej dłoń w powitaniu.
- Natalia – odpowiedziała dziewczyna. Jestem tu pierwszy raz, ale sporo słyszałam o waszych turniejach.
- Cieszę się, że możemy razem zagrać. – odpowiedział. Wziął do ręki dwa piony i zamknął w dłoniach.
- Białe, czy czarne? – zapytał Natalię wyciągając ręce przed siebie.
Wylosowała białe. Ustawili piony na szachownicy.
- Skoro słyszałaś o naszych turniejach, to zapewne wiesz, że każda partia, to pewna, niewielka suma. Tak, żeby dodać emocji grze. – zwrócił się do dziewczyny.
- Słyszałam. To jaka jest teraz stawka? – zapytała Natalia.
- Sto złotych za wygraną partię. – odpowiedział i sięgnął do portfela.
Dziewczyna bez wahania wyciągnęła z torebki zielony banknot.
Zaczęli grę. Jej debiut był przewidywalny. Zaczęła dość znanym otwarciem węgierskim, czyli pionem na G3. Po kilkunastu ruchach dał jej mata. Wyciągnął rękę.  
- Dziękuję za ciekawą grę. Zapraszamy za miesiąc. – uśmiechnął się do dziewczyny.
- Bardzo miło się grało. Widzę, że mogę się tu sporo nauczyć – uśmiechnęła się Natalia.  
Grali na zasadzie „wygrany z wygranym”. W drugiej partii rozgromił w dziesięciu ruchach emerytowanego pułkownika, który nie lubił przegrywać, ale grał dość przewidywalnie. Po godzinie sala opustoszała, ale dziewczyna w czerwonej sukience nadal siedziała przy szachownicy. Grała z jakimś starszym mężczyzną, którego widział po raz pierwszy na turnieju. Podszedł bliżej i spojrzał na sytuację w grze. Dziewczyna była o dwa ruchy od dania mata swojemu przeciwnikowi. Nachylił się do niej i szepnął. - Pojedź wieżą na C5.
Zdziwiona podniosła wzrok, ale po chwili wykonała sugerowany ruch. Spojrzała na niego i mrugnęła okiem. Po kilku ruchach zgarniała zielony banknot ze stołu. Podziękowała przeciwnikowi, podeszła do niego i szepnęła do ucha – Dziękuję.
- Ależ nie ma za co. Wcześniej, czy później sama dostrzegłabyś tę możliwość – odpowiedział kurtuazyjnie.
- Raczej nie. – westchnęła. - Bardzo lubię grać w szachy, ale potrzebuję kogoś, kto wprowadzi mnie w arkana królewskiej gry.
Wtedy przyszedł mu do głowy pewien pomysł.  
– Wiem, że jest dość późno, ale zapraszam cię do siebie. Pożyczę ci kilka książek szachowych. Niektórych debiutów tam opisanych nie znajdziesz w internecie  – zaproponował patrząc na dziewczynę. Widział, że się waha.
– No nie wiem. Jest już dość późno. Nie chciała bym ci przeszkadzać. – odpowiedziała.
- Mieszkam niedaleko. Weźmiesz książki i odwiozę cię do domu. Chodźmy – podał jej rękę.  
Poszli w kierunku wyjścia. Dziewczyna szła przed nim i z przyjemnością patrzył na jej jędrne pośladki, które kołysały się miarowo opięte czerwoną sukienką. Wsiedli do samochodu. Włączył się do ruchu, który wieczorem był już nieco mniejszy. Wycieraczki pracowicie zgarniały mżawkę z szyb. Z głośników sączył się lekki jazz. Dziewczyna odchyliła się w fotelu i założyła ręce za głowę. Kątem oka spostrzegł, że czerwona, krótka sukienka podciągnęła się na jej udach odsłaniając podwiązki.
- Dziękuję za przyjemny wieczór – Natalia odwróciła się w jego stronę. Bardzo lubię szachy – dodała z uśmiechem. Jechali słuchając spokojnych solówek Wyntona Marsalisa. Po kwadransie dojechali do jego apartamentowca. Deszcz ciągle padał i zrobiło się już całkiem ciemno. Weszli do mieszkania.  
– Siądź, a ja przygotuję coś do picia i poszukam książek – powiedział. Puścił jakąś muzykę i wszedł do niewielkiej kuchni. Wyciągnął z szafki dwa kieliszki, a z lodówkę butelkę Tokaju Aszu, który przywiózł z urlopu na Węgrzech. Gdy wszedł do pokoju Natalia oglądała jego kolekcję płyt i szachownicę rozłożoną na niewielkim stoliku.
– Grasz sam ze sobą? – zapytała.
– Nie do końca. Gram z przyjacielem, który mieszka teraz w Stanach. Gramy przez internet, ale lubię mieć przed sobą prawdziwą szachownicę. – odpowiedział podając je kieliszek. Wzięła go do ręki, wypiła łyk i odstawiła kieliszek na stolik. Bawiła się przez chwilę pionkami na szachownicy, w końcu schowała w dłoniach dwa pionki i wyciągnęła przed siebie dłonie.
– Losuj, w końcu należy mi się rewanż. – zażartowała.  
Chwilę się zastanawiał. – Dobrze, ale na takich samych zasadach, jak w klubie. W końcu za naukę trzeba płacić – zażartował dotykając jej prawej ręki.
Wylosował tym razem białe. Rozstawił figury na szachownicy i rozpoczął znaną „obroną sycylijską”. Spojrzała na niego przeciągle.
– Nie chciałam, żebyś dawał mi fory. Jak gramy, to gramy – odpowiedziała. Mimo to, po kilkunastu ruchach dał jej mata i zgarnął ze stołu zielony banknot. Dolał jej wina do kieliszka. – No dobrze, teraz potraktuję cię poważnie. Zagramy? – wyciągnął w jej stronie dłonie z pionkami.
- Chętnie, ale obawiam się, że nie wzięłam więcej pieniędzy. A przecież długi szachowe, tak, jak karciane muszą być regulowane od razu – odpowiedziała.
– Coś wymyślimy – odparł i dolał wina do kieliszków. Wtedy przyszedł mu do głowy pewien pomysł. – To może podwoimy stawkę, a jeśli przegrasz, to zdejmiesz z siebie dowolną część garderoby – zaproponował. Dziewczyna spojrzała na niego przeciągle i chwilę się zastanawiała.
– No dobrze. Mam nadzieję, że jesteś dżentelmenem i nie wykorzystasz bezbronnej kobiety – zachichotała. Rozpoczęli grę. Ponieważ znowu wylosował białe, rozpoczął mniej znanym debiutem, który w fachowej literaturze był nazywany atakiem „Nimzowitsch - Larsen”. Tym razem grali nieco dłużej, ale po dwudziestu ruchach znowu dał jej mata. Natalia uważnie patrzyła na szachownicę, chwilę się zastanawiała, ale w końcu wstała od szachownicy, stanęła na środku pokoju i ściągnęła przez głowę czerwoną sukienkę. Miała na sobie tylko czerwone stringi i bordowy, niewielki biustonosz okrywający kształtne piersi. Patrzył na nią zafascynowany. Dziewczyna siadła na kanapie. Kolejny raz dolał jej wina do kieliszka.
– Może zagramy jeszcze jedną partię – zaproponował. Zastanawiała się przez chwilę. – Biorąc pod uwagę moją sytuację mogę przegrać tylko dwie partie – wskazała na swoją skromną bieliznę. – No, sama nie wiem – zastanawiała się przez chwilę.  
– Nie nalegam. Ale możemy tym razem zwiększyć stawkę czterokrotnie – zaproponował wyciągając z portfela osiem zielonych banknotów. Dziewczyna chwilę się wahała.  
– Dobrze, ale to ostatnia partia, a potem odwieziesz mnie do domu. – odpowiedziała.
Tym razem wylosował czarne. Dziewczyna rozpoczęła mało znanym debiutem. Gdy zegar, który mierzył jego czas niemal dobiegał końca, przypomniał sobie partię Karpow – Kasparow z 1984 roku rozegraną podczas meczu o mistrzostwo świata. Choć wtedy ten pojedynek nie wyłonił zwycięzcy, jemu udało się w końcu wygrać partię. Natalia przez chwilę wpatrywała się w szachownicę.
– No dobrze – wygrałeś – odpowiedziała. – Musze uregulować rachunek. Ale zgaś światło – poprosiła.  
Wstał od szachownicy i zgasił górne światła. Oświetlał ich tylko blask niewielkiej lampki przy biurku. Natalia wstała od szachownicy. Chwilę stała lekko kołysząc się w rytm muzyki. Patrzył zafascynowany na jej szczupłe ciało. Dziewczyna odwróciła się odsłaniając jędrne pośladki, które zakrywał tylko wąski pasek stringów. Sięgnęła dłońmi za plecy i rozpięła biustonosz, który zsunął się na podłogę. Siadła przed nim zakrywając dłońmi duże, pełne piersi. Miała naprawdę niewielkie dłonie, które niewiele zakrywały.
- Szkoda tak szybko kończyć tak piękny wieczór. Mały rewanż? Na takich samych zasadach? – zaproponował rozstawiając piony na szachownicy. Dziewczyna po chwili wahania skinęła głową. Wyciągnął z portfela kolejne zielone banknoty. Rozpoczęli grę. Tym razem grał białymi. Przypomniał sobie debiut w słynnym pojedynku Fisher vs. Spasski. Najwyraźniej dziewczyna go nie znała. Po pół godzinie dał jej mata. Dolał wina do kieliszków i czekał. Natalia chwilę siedziała w bezruchu. Po chwili wstała. Patrzył zafascynowany na jej nagie ciało oświetlane świtałem biurowej lampki. Stanęła na środku pokoju. Chwilę kołysała się w rytm muzyki. Piersi z ciemnymi brodawkami kołysały się w rytm jej kroków. Odwróciła się tyłem i powoli zsunęła stringi. Stała przed nim całkiem naga. Patrzył, jak urzeczony na jej krągłe pośladki i odznaczające się wargi sromowe.  
– Może. – odchrząknął zdenerwowany. – Może zagramy ostatnią partię. Jeśli wygram, to zostaniesz u mnie na noc. – zaproponował. Dziewczyna nadal kołysała się w rytm muzyki. Po chwili, nadal stojąc tyłem, odwróciła głowę. Lekko się uśmiechnęła. Patrzyła mu przez chwilę w oczy i skinęła głową. Czuł, jak jego członek twardnieje. Wyobraził sobie, że razem, nadzy leżą w łóżku. Ale tymczasem musiał skupić się na grze.
Rozstawił piony na szachownicy i wyciągnął z portfela kolejne banknoty. Wiedział o jaką stawkę toczy się gra. Wyciągnął przed siebie dłonie, w których miał pionki. Dziewczyna wylosowała czarne. Siedziała przed nim. Założyła nogę na nogę, a dłońmi zakrywała piersi. Rozpoczął mało znanym debiutem, który pamiętał z pojedynku Karpow – Kasparow. Zaczęła się gra. Po kilkunastu minutach patrzył zafascynowany w szachownicę. Nie zważał, że Natalia zgarnia zielone banknoty i wkłada bieliznę, a potem czerwoną sukienkę. Spojrzał na nią pytająco.
- Kiedyś, kilka lat temu, grałam w internecie z pewnym szachistą. Sądzę, że był to Bob Fischer. - zaczęła Natalia chowając banknoty do portfela.  
– Graliśmy na podobnych zasadach jak teraz. Przegrałam, ale sporo się nauczyłam. Może spotkamy się za miesiąc na turnieju? – zaproponowała. Wyciągnęła komórkę i zamówiła taksówkę, a on dalej patrzył zafascynowany w szachownicę i nawet nie zauważył gdy wyszła z mieszkania. Mistrzyni królewskiej gry.

onizgor76

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i inne, użył 2028 słów i 12204 znaków.

Dodaj komentarz