O królewnie, która nie mogła spać (część 5)

O królewnie, która nie mogła spać (część 5)Ilustracje wygenerowane za pomocą AI. Wszelkie podobieństwo ilustracji, imion, nazwisk, osób i zdarzeń w opowiadaniu do prawdziwych postaci i zdarzeń jest wyłącznie przypadkowe. Zresztą to tylko bajka...

Rozdział VIII

Carlos Rodríguez był w swoim żywiole.  

    — Dobrze. Odrobinę więcej czosnku — rzucił i podszedł do kolejnego dania, a kucharka odsunęła się, robiąc mu miejsce.

Nawet nie musiał próbować. Kiedy się zbliżył, intensywny aromat powiedział mu wszystko.  

    — Nie, nie, nie! — krzyknął, łapiąc się za głowę — Za dużo bazylii! Znowu!

Sos pachniał wspaniale, ale zioło zbyt wyraźnie zdominowało aromat, psując efekt.

    — Niech pani zrobi więcej sosu i domiesza! — wydał polecenie — Tylko migiem! I bez bazylii!

Kucharka wymamrotała przeprosiny i z ukłonem zabrała się do pracy.

    — Znowu opóźnienie — pomyślał z niepokojem.

Zerknął na zegar i westchnął. W kuchni wrzało. Wszyscy wstali późno, cały zamek. Nic nie było gotowe na czas. I jeszcze ta afera z dziwnym snem! Pięć kucharek w pośpiechu przygotowywało obiad dla dworu, a między nimi biegał Carlos — doglądając, dyrygując i pomagając.
Szef królewskiej kuchni był niskim, mocno zbudowanym mężczyzną. Szerokie barki, mocne dłonie i przedramiona jak dwa bochenki chleba. Mimo prawie 30 lat, jego okrągła twarz miała zadziwiająco delikatne rysy. Nosił krótką brodę i wąsy, a kręcone włosy często uciekały mu spod kucharskiej czapki. Większość ludzi uważała go za zbyt młodego na tak odpowiedzialne stanowisko. Carlos jednak doskonale sobie radził i z dworu płynęły same pochwały dla jego wyszukanych potraw.
Biegał między bulgoczącymi garnkami coraz szybciej, zręcznie unikając zderzeń z kucharkami i pilnując, by każda dawała z siebie wszystko.
Nagle spostrzegł, że do kuchni weszła Juanita i stanęła w progu wyraźnie zaskoczona chaosem. Jej piękne zielone oczy rozszerzyły się ze zdumienia, kiedy zauważyła ogromną ilość potraw przygotowywanych na raz.

    — Ach, jest nareszcie moja śliczna ptaszyna! — pomyślał Carlos, uśmiechając się do niej szeroko.  

Kiedy zauważyła jego spojrzenie, odwzajemniła się cudnym uśmiechem, a dwa słodkie dołeczki pojawiły się na jej policzkach.
Posłał po dziewczynę już jakiś czas temu. Potrzebował dziś więcej rąk do pracy. Poza tym zawsze wykorzystywał choćby najmniejszy pretekst, by ściągnąć tę właśnie służącą do kuchni.
Za każdym razem, kiedy widział śliczną Juanitę, Carlos czuł w środku miłe ciepło. A kiedy tak się uśmiechała do niego, to ciepło zamieniało się w gorąco i wydawało mu się, że roztapia jego zachwyconą duszę. Ubrana była w granatową suknię służącej, zapinaną aż pod szyję, z długimi rękawami, ozdobionymi na końcach koronką. Ten ubiór wyglądał bardzo skromnie, ale nawet w nim dziewczyna wyglądała cudownie kobieco i rozpalała wyobraźnię Carlosa. Ponad wąską talią materiał opinał się na wyraźnie zarysowanym biuście, może niezbyt dużym, ale wciąż mocno przyciągającym spojrzenia mężczyzn. Poniżej talii suknia opływała zaskakująco szerokie biodra i pełne pośladki szczupłej dziewczyny. Biały, idealnie wyprasowany fartuszek sięgał od biustu, do samej podłogi. Ramiączka i brzegi fartuszka ozdobione były także drobnymi koronkami.

    — Panno Suárez! — krzyknął Carlos ponad zgiełkiem kuchni — Spóźniła się pani! Proszę szybko pomóc w obieraniu marchewek!

Starał się, by jego głos brzmiał surowo.

    — Tak jest panie Rodríguez! — dziewczyna ukłoniła się i podbiegła do zlewu, wymijając inne kucharki.  

Ach, jak ona się poruszała! Carlos przez chwilę nie mógł oderwać od niej wzroku. Wzięła długą marchewkę i rzuciła mu wesołe spojrzenie. Rozejrzała się szybko i widząc, że nikt inny nie patrzy, chwyciła marchewkę za dolny, grubszy koniec, a drugą ręką objęła ją czule w połowie wysokości. Jej drobna dłoń poruszyła się w górę i dół, rytmicznie pieszcząc grube warzywo. Carlos zaskoczony zamarł, ale jego zaskoczenie szybko zmieniło się w falę gorącego podniecenia. Uśmiechnęła się szeroko i niewinnie, a dołeczki znów zatańczyły na piegowatych policzkach. Jego oczy wodziły od jej ślicznego uśmiechu do tego nieprzyzwoitego ruchu, który ona przeznaczyła tylko dla niego.
Czując, jak podniecenie sprawia, że błyskawicznie coś mu rośnie i twardnieje, Carlos szybko podszedł do paleniska na środku kuchni, na którym gotowało się kilka ogromnych garnków. W rozpaczliwej próbie powstrzymania podniecenia zaczął podnosić pokrywki, zaglądać do garnków i próbować ich zawartości. Wciąż czuł, jak zdradliwie cienkie, białe spodnie unoszą się na jego rosnącym drągu. Skupił się mocniej na gotowaniu, zadowolony, że palenisko zasłania go poniżej pasa. Zerknął jeszcze na dziewczynę, która na szczęście, już całkiem niewinnie obierała marchewki. Odetchnął głęboko i ponownie rzucił się w wir gotowania.
Przygotowane składniki łączyły się, przyprawy zaostrzały smaki, wspaniałe aromaty mieszały się i wypełniały kuchnię. Służba zabierała gotowe dania, przygotowane na długim blacie przy drzwiach i nosiła na dworski stół. Od czasu do czasu pozwalał sobie na spojrzenie na śliczną Juanitę, która była również skupiona na pracy. Przeszło mu przez myśl, że wygląda na bardziej zmęczoną, niż zwykle. I pomimo tego pracowała tak wydajnie, jak zawsze!
Carlos przydzielał zadania, upewniał się, że są dobrze wykonywane. Sam wkraczał przy najtrudniejszych potrawach i wykonywał prace, wymagające największej precyzji.

    — Nie tak! No, nie tak! Zapomniała pani czego uczyłem? — krzyknął, widząc, jak jedna z młodszych kucharek powoli i niedbale kroi cebulę.

Carlos wiedział, że ta konkretna cebula miała znaleźć się na samym szczycie jednej z potraw. Było ważne, by była idealnie równo pokrojona. Podszedł i wziął nóż z jej rąk. Zgarnął nierówne kawałki na bok. Objaśnił raz jeszcze zasady, a kiedy pokazywał czynność, jego dłonie poruszały się z niesamowitą siłą, szybkością i wyczuciem. Carlos lubił to uczucie, kiedy nóż stawał się niemal przedłużeniem jego ręki. Cebula w kilka sekund zamieniła się w drobną kostkę, a każdy drobny kawałeczek miał dokładnie takie same wymiary. Kątem oka złapał pełne podziwu spojrzenie i uśmiech Juanity. Ach, jakie to wspaniałe uczucie, kiedy ona tak patrzyła na niego!

    — Ćwicz spokojnie ten ruch — pokazał kucharce raz jeszcze najważniejszy gest i oddał jej nóż.

W końcu, gdy ostatnie główne danie zostało zabrane, mógł odprawić dwie kucharki, pozostałe zaś pod jego nadzorem przystąpiły do przygotowywania deserów.  
Juanita z każdą chwilą wyglądała na coraz bardziej zmęczoną. Przenosiła właśnie ciężki dzban, z kolejną porcją kompotu, by postawić go na blacie przy wyjściu.
Dzban drżał w jej dłoniach, a Carlos już otworzył usta, by krzyknąć do stojącej najbliżej Dolores, by pomogła dziewczynie. Nie zdążył. Dzban wyślizgnął się i huknął o kamienną podłogę, roztrzaskując się w drobne kawałki. Kompot rozprysnął się po kuchni.

    Ach moja biedna ptaszyna — pomyślał Carlos, mając ochotę podejść i ją przytulić.

Zobaczył jednak wściekłe miny pozostałych kucharek i szybko wrzasnął, z udawaną wściekłością:

    — Panno Suárez! Co panna robi?!

Twarz dziewczyny była czerwona jak jej włosy.

    — Ja... ja najmocniej przepraszam — ukłoniła się i cofnęła — Zaraz posprzątam. Proszę o wybaczenie.
    — Tylko szybko! - krzyknął surowo Carlos — Dolores, weź drugi dzban.

Dolores była wyższa od Carlosa i umięśniona bardziej niż niejeden mężczyzna. Z teatralnym westchnieniem odłożyła łyżkę, którą mieszała sos z truskawek i poszła po nowe naczynie.

    — Suárez co się z tobą dzisiaj dzieje? — Carlos kontynuował reprymendę na pokaz — Jesteś zmęczona? Może praca w kuchni jest dla ciebie za trudna?

Czuł okropne wyrzuty sumienia, krzycząc na nią w ten sposób. Nie chciał jednak, by ktokolwiek poznał, że obdarza dziewczynę specjalnymi względami, dlatego starał się być wyjątkowo złośliwy.
Miał nadzieję, że Juanita domyśla się, że tylko udaje.  

    — Po obiedzie proszę przyjść do mojego gabinetu! — wrzasnął chyba już odrobinę za głośno, bo nawet Dolores zrobiła lekko przestraszoną minę — Porozmawiamy poważnie! Myśli panna, że skoro jest ulubienicą królewny, to nie trzeba się do pracy przykładać?!

Zamilkł, widząc błysk łez w oczach Juanity, która ścierała podłogę za pomocą szmaty na kiju.
Zagryzł wargi i zabrał się za nakładanie sosu z truskawek, na przygotowane wcześniej porcje deserów ‘panna cotta’.

    — Pewnie niewyspana. Ciekawe co w nocy robiła. Podobno obudziła się przy schodach … — usłyszał złośliwy szept kucharek.
    — Cisza! — warknął — Proszę się skupić na pracy!

Szmata ze zgrzytem szurała po podłodze, zbierając kompot i resztki dzbana. Juanita jeszcze długo sprzątała. Nawet po wydaniu deserów, kiedy Carlos zwolnił pozostałe cztery kucharki, znowu przyniosła czystą wodę i po raz kolejny zmywała, wciąż klejącą się, posadzkę.
Carlos upewnił się, że nikt nie stoi za drzwiami, po czym wziął drugi kij ze szmatą i zaczął pomagać dziewczynie.
Pracowali przez chwilę w ciszy.

    — Naprawdę przepraszam — szepnęła Juanita.

Jej głos był smutny i zmęczony. Carlos zrozumiał, że przesadził i jego wyrzuty sumienia przybrały na sile. Przerwał sprzątanie i popatrzył na nią.

    — Ptaszyno, to ja przepraszam — powiedział łagodnie — Tylko udawałem wściekłość. Miałem nadzieje, że się domyślisz, ale chyba przesadziłem.

Dziewczyna podniosła wzrok na niego i uśmiechnęła się.

    — Dałam się nabrać — w jej głosie słychać było ulgę, ale i odrobinę bólu — jesteś za dobrym aktorem.
    — Wiesz, że nie mógłbym się na Ciebie o nic gniewać — powiedział i podszedł bliżej.
    — To o ulubienicy królewny … — powiedziała cicho i ostrożnie.

Carlos westchnął i poczuł wściekłość sam na siebie.

    — Przepraszam, ptaszyno. — powiedział — Zawsze przykładasz się do pracy. Bardziej niż ktokolwiek. Królewna cię uwielbia, bo… jesteś po prostu cudowna, a kucharki są zwyczajnie zazdrosne.

Uśmiechnęła się lekko, a ból powoli zaczął znikać z jej oczu.

    — Nie powinienem tego mówić. Przepraszam. — mówiąc to, wyciągnął ramiona, chcąc ją przytulić.

Dziewczyna jednak cofnęła się, rozglądając nerwowo. Duże okna kuchni wychodziły na mały plac , na którym bardzo często ktoś przechodził. W każdym momencie mógł ktoś wejść do kuchni lub zaglądnąć przez okno.

    — Panno Suárez, proszę do gabinetu! - powiedział głośno, przesadnie surowym głosem, biorąc od niej kij ze szmatą.

Tym razem wiedziała Juanita wiedziała już, że Carlos udaje surowość. Ukłoniła się uprzejmie, a uśmiech, mimo że próbowała go ukryć, nie znikał z jej twarzy. Oczy rozbłysły szczęściem i z zadowoleniem potwierdziła:

    — Tak jest panie Rodríguez!

Carlos odłożył kije i wyszedł z kuchni tylnymi drzwiami, a Juanita ruszyła za nim. Szli małym korytarzem, minęli drzwi do zamkowej spiżarni, gdzie przechowywano żywność. Na jego końcu Carlos sięgnął do kieszeni i wyciągnął klucz. Otwierając drzwi, obejrzał się na dziewczynę, która stała za nim. Jej szeroki, promienny uśmiech sprawiał, że całe zmęczenie zniknęło z jej twarzy i wyglądała przepięknie.

    — Ach te dołeczki! — pomyślał Carlos, próbując zachować surowy wyraz twarzy.  

Jego oczy jednak odwzajemniały radość dziewczyny, a kąciki ust drgały z wysiłku, by również się nie uśmiechnąć.

    — Bardzo przepraszam za ten dzban, panie Rodríguez — powiedziała, wchodząc za nim do gabinetu, a w tonie jej głosu, oprócz udawanej skruchy, wyraźnie słychać było wesołość i skrywaną ekscytację.  

Gabinet Carlosa był niewielkim, ale czystym i dobrze urządzonym pokojem. Stały tu półki z przepisami, listami zapasów i imponującą kolekcją starannie ułożonych książek kucharskich.  
Na małym biurku leżały zamówienia specjałów, które Carlos właśnie przygotowywał. W rogu stało łózko, obok niego małe drzwi prowadzące do łazienki. Mało kto miał w zamku własną komnatę, ale szef królewskiej kuchni miał nawet własną łazienkę!
Carlos zamknął drzwi na klucz, po czym podszedł do okna wychodzącego na wąską ulicę i zasunął gęste firanki, upewniając się, że nikt przechodzący nie zaglądnie do środka. Światło słońca przygasło i zmiękło, z trudem przesączając się przez biały materiał.



Juanita stała z przechyloną na lekko bok głową.

    — Aż się boję, jaką karę mi pan wymyślił — uśmiech wciąż nie schodził z jej ust — zrobię wszystko, żeby zostać w zamku.

Sposób, w jaki powiedziała ‘wszystko’, spowodował, że Carlosa przebiegł dreszcz pożądania.
Nie odpowiedział, tylko podszedł do niej i objął ją swoimi szerokimi ramionami. Dziewczyna lekko zesztywniała, a Carlos poczuł nagłe ukłucie niepokoju. Od trzech, może czterech tygodni Juanita była trochę inna, jakby czasami nieobecna i często zamyślona.

    — Moja ptaszyno kochana! — wyszeptał jej we włosy, przytulając mocno — martwiłem się o Ciebie tak bardzo! Ten sen… wszyscy zasnęli… podobno w całym królestwie… Ty też miałaś ten koszmar?
    — Tak — szepnęła Juanita, a Carlos poczuł, jak zadrżała. Po chwili, z wahaniem wtuliła się w jego kojące ramiona.

Objął ją jeszcze mocniej i czulej. Przed oczami przemknęły mu obrazy ze snu — ciemne skały, mroczne płomienne niebo i ciągła ucieczka przed czymś niewidocznym. Odrzucił szybko te wspomnienia.

    — Oh Nita, wyglądasz dziś tak ślicznie! Kiedy weszłaś do kuchni, miałem wrażenie, że słońce zaświeciło.

Juanita zachichotała.

    — Cały czas świeciło głuptasie!

Czuł, jak ta dziwna sztywność mija, a jej drobne ramiona przywierają coraz mocniej do jego szerokiej piersi. Carlos był niski, ale wciąż wyższy od Juanity. Jej głowa już zupełnie oparła się na jego ramieniu.

    — Stęskniłem się za Tobą tak bardzo! — Carlos szeptał, nie odrywając ust od jej płomiennych włosów — Każdy dzień, w którym cię nie widzę, jest długi, szary i bez smaku. Tylko czekam na okazję, by cię zaciągnąć do kuchni...
    — … zaciągnąć do kuchni, czy do łóżka? - wtrąciła Juanita.

Zaśmiali się, a jej ramiona objęły go z całej siły i Carlos poczuł, jak jego niepokój mija.

    — Oczywiście, że nie do łóżka panno Suárez! - powiedział z udawanym oburzeniem — Nigdy bym nie śmiał nawet o tym pomyśleć!

Zaciągnięcie Juanity do łóżka było rzeczywiście nie lada sztuką. W zamku bardzo rzadko nadarzała się okazja i trudno było o prywatność. Ostatnio już dawno się to nie udawało i Carlos był wyjątkowo spragniony wdzięków dziewczyny.  
Trwali objęci w milczeniu, aż w końcu dziewczyna lekko się odsunęła i powiedziała cicho:

    — Carlos, muszę Ci coś powiedzieć… — jej ton nagle był poważny, bawiła się jego kołnierzykiem, nie patrząc mu w oczy.

Carlos znów poczuł niepokój. Tym razem nie było to zwykłe ukłucie, przypominało raczej sztylet wbity w brzuch.

    — Za chwilę, moja śliczna — ujął jej twarz w dłonie.

Patrzył w jej twarz, a w jego duszy zachwyt mieszał się ze strachem. Uśmiechnęła się do niego, ale jej oczy pozostały smutne i poważne.

    — Najpierw muszę sprawdzić smak jeszcze jednej potrawy.

Uśmiechnęła się szerzej, a w jej oczach znów zamigotały wesołe iskry.
Wciąż delikatnie trzymając jej twarz, pocałował ją w usta. Znów poczuł, jak dziewczyna lekko zesztywniała. Niepokój zadał mu kolejny cios sztyletem, ale Carlos nie przerwał. Raz po raz całował jej chłodne, zamknięte usta, gładząc dłońmi piegowate policzki, miękkie włosy, drobne ramiona. Wkładał w pieszczoty cały swój zachwyt śliczną służącą, całą swoją tęsknotę, pożądanie i czułość. Pocałunki coraz mocniej i dłużej dotykały warg i policzków Juanity. Usta Carlosa były coraz gorętsze, coraz bardziej namiętne, a on sam zapomniał o niepokoju.
Oderwał ręce od jej twarzy i objął ją znów mocno, wciąż przyciskając swoje usta do jej ust. Poczuł jak Juanita się rozluźnia. Jej wargi, pod naporem jego płomiennej namiętności, w końcu się uśmiechnęły i powoli rozchyliły. Zachwycony, przytulił ją jeszcze mocniej, a jego język smakował i pieścił ten niebiański uśmiech.
Poczuł, jak cudownie smakuje. Nuty imbiru i cynamonu? Miód? Jego usta zrobiły się chciwe i całował ją teraz bez opamiętania, raz po raz miażdżąc jej wargi swoimi. Juanita westchnęła z zachwytem, a jej oddech przyśpieszył.
Tulił ją mocno, czując miękki nacisk jej niedużych piersi przez dzielące ich warstwy materiału. Twardy kształt w jego spodniach otarł się o dziewczynę. Uśmiechnęła się szerzej, wyraźnie wyczuwając jego podniecenie. Całował ten uśmiech, a ona przywarła do niego mocniej, napierając na twardy kształt i ocierając o niego. Carlos czuł rozkoszny dreszcz, a jej długa granatowa suknia szeleściła cicho i rytmicznie.

    — Mmmmmm — Juanita zamruczała, a w jej głosie Carlos usłyszał nuty pożądania, które tak uwielbiał.

Poczuł jej drobne dłonie na swojej głowie i szyi. Wpiła się w niego mocniej i jej cynamonowo-imbirowy język wsunął się w jego wargi, które właśnie na to czekały. Palce dziewczyny wplątały się w jego włosy delikatną pieszczotą, a jej biodra kołysały się na boki, jednocześnie napierając mocno na twardość w spodniach mężczyzny. Złapał ją za pośladki, a ich miękkość pod szorstkim materiałem sukni zachwycała jego dłonie. Zmiażdżył je w silnym uścisku, jednocześnie naciskając na nią biodrami. Jego drąg, wciśnięty w jej coraz bardziej rozpalone ciało, zapłonął mocniejszą przyjemnością i jeszcze większym pożądaniem.
Juanita jęknęła delikatnie, a jej pupa, więziona w chciwym uścisku, wciąż poruszała się delikatnie, wzmacniając jego doznania.
Ich usta, cały czas złączone, były mokre i gorące. Rozchylone wargi chciwie spijały się nawzajem, a języki sięgały coraz głębiej, tańcząc w wilgotnej pieszczocie.
Lata wyrabiania ciasta dały Carlosowi potężne dłonie i przedramiona. W zachwycie zapomniał o swojej sile i w końcu Juanita jęknęła z nutą bólu, kiedy ścisnął odrobinę za mocno.

    — Przepraszam — wyszeptał w jej usta, a jego słowa były zniekształcone trwającym pocałunkiem.
    — Mocniej głuptasie! — szepnęła w odpowiedzi, po czym przygryzła jego wargę.

Przebiegł go dreszcz podniecenia i posłusznie, znów z całą siłą, przycisnął ją do siebie, miażdżąc pośladki w dłoniach.

    — O taaaak — jęknęła, a jej palce w jego włosach zacisnęły się mocno.

Pocałunki stawały się szybsze, mocniejsze. Juanita zasysała jego wargi i przygryzała do granicy bólu, jednocześnie prawie wyrywając mu włosy. Jej język raz po raz gwałtownie wciskał się w jego usta. Zachwycony jej cudownie gwałtownym pożądaniem, wręcz głodem, coraz mocniej miażdżył ją pocałunkami. Wciągał jej język głębiej, smakował swoim, przytrzymywał wargami i zębami jak najdłużej. Juanita dyszała coraz szybciej, a Carlos czuł jej coraz gorętszy, cynamonowo-imbirowy oddech w swoich ustach.  
W końcu oderwał się od niej, chwycił jej dłonie i odsunął siłą od swoich włosów. Zignorował błysk rozczarowania w jej oczach. Popatrzyła na niego, dysząc i oblizała powoli intensywnie czerwone wargi. Odwrócił ją i pchnął mocno w stronę łóżka. Dziewczyna upadła przodem ciała na miękkie posłanie, po czym zsunęła się kolanami na podłogę przy łóżku.

    — Panno Suárez! — podszedł i stanął za nią, zrzucając fartuch i rozpinając pas w spodniach — Przykro mi, ale muszę wymierzyć pani karę za rozbity dzban!

Dziewczyna klęczała, opierając się o łóżko i dysząc z zachwytem. Odwróciła się i popatrzyła na niego, a jej wzrok ześlizgnął się na jego palce, rozpinające pas. Zobaczył wyraźnie, jak płomień w jej oczach rozpala się mocniejszym blaskiem.

    — Obawiam się, że należy się pani lanie kijem! — jego głos był surowy, lekko chrapliwy.

Juanita na te słowa posłusznie sięgnęła do tyłu i zaczęła zbierać suknię. Po chwili uniosła ją na tyle, że Carlos ujrzał jej wysokie białe skarpety sięgające prawie pod kolana i gładkie uda opięte długimi nogawkami pantalonów .




    — Rozumiem doskonale, panie Rodríguez — powiedziała, patrząc mu poważnie w oczy, a w jej głosie brzmiała smutna akceptacja — w pełni zasłużyłam swoim zachowaniem.

W tych słowach, wypowiedzianych z trudem, z powodu bardzo przyśpieszonego oddechu, Carlos słyszał o wiele więcej: płomienne pożądanie, radość, oczekiwanie i bezgraniczną uległość.  
Juanita położyła się przodem na łóżku, zarzucając sobie suknię wysoko na plecy. Jej pantalony, ozdobione warstwami falbanek, pięknie się opinały na pośladkach i udach. Carlos patrzył, jak urzeczony, na dziewczynę wypiętą w jego stronę i czekającą na to, co się stanie. Klęczała prostopadle do łóżka, kolana i stopy blisko siebie, tułów położyła swobodnie na materacu, jej dłonie zaś podtrzymywały obfity materiał sukni, by czasem się nie ześlizgnął i nie zasłonił wypiętych pośladków. Głowę miała przechyloną na bok, a jej błyszczące oczy zerkały z ciekawością na jego spodnie i miejsce, gdzie spodziewała się ujrzeć narzędzie kary.
Przerzucając wzrok od twarzy Juanity do falbanek jej bielizny, Carlos energicznie rozpiął swój pas i jednym ruchem ściągnął spodnie, razem z bielizną, do samej podłogi.

    — Och panie Rodríguez! — dziewczyna z zachwytem patrzyła na sterczący kij.

Nie był duży, ale dość gruby. Szczególnie główka była szeroka i masywna. Mimo tego ciężaru drąg sterczał dumnie — prosto i wysoko. Pękaty i gęsto owłosiony worek pod nim, wypełniony był ogromnymi, ciężkimi kulami.
Zachwycony wzrok Juanity sprawiał mu niemal fizyczną przyjemność. Podszedł do niej i klęknął za nią. Przyglądał się przez chwilę z bliska, jak pięknie układały się rzędy falbanek na pośladkach i udach. Dziewczyna czekała cierpliwie i Carlos w końcu sięgnął i zsunął pantalony aż do kolan jednym szybkim ruchem. Sterczący kij zakołysał się gwałtownie przy tym ruchu. A może po prostu zatoczył się z zachwytu, na widok tak nagle odsłoniętych, cudownych skarbów?  
Carlos zadrżał i pogłaskał wypięta pupę, podziwiając jej piękno, aksamitną gładkość i jędrną miękkość. Wciąż była lekko zaczerwieniona od wcześniejszego ugniatania. Pomiędzy pośladkami Carlos widział wyraźnie przytulone do siebie, nieduże wargi śliweczki, pokryte delikatnymi, ledwie widocznymi rudymi włoskami. Wyglądały, jakby były ściśnięte pośladkami i udami Juanity i chciały coś między sobą ukryć. Nad tym cudownie zaciśniętym owocem, pośrodku słodkiej doliny poruszyła się delikatnie druga dziurka, przyciągając jego wzrok. Przez dłuższą chwilę po prostu gapił się, oniemiały wypiętym dla niego pięknem.
Carlos najbardziej miał ochotę delikatnie pieścić i czule całować owe wdzięki, ale przypomniał sobie, że przecież miał ukarać winowajczynię. Postanowił pierwszy raz pozwolić, by płonąca w nim dzika żądza przejęła nad nim kontrolę.  
Na klęczkach, podszedł bliżej. Przy niej klęknął szerzej, tak, że jego kolana objęły łydki dziewczyny. Jedną rękę oparł na plecach Juanity i docisnął ją mocno do łóżka. Drugą ręką złapał za pulsujący z niecierpliwością drąg. Poczuł przyjemność dotyku swojej szorstkiej dłoni. Ściskając, przesunął do tyłu, odsłaniając masywną, nabrzmiałą główkę. Sino-czerwona, błyszczała w świetle słońca przesączającym się przez gęste firanki. Przysunął się bliżej, jeszcze mocniej dociskając Juanitę do łożka i wsunął się odrobinę między jej drobne wargi. Dziewczyna słodko jęknęła, a zachwyt w jej głosie sugerował, że jak na razie, kara nie jest dla niej zbyt dotkliwa. Główka do połowy schowana w ciasnej śliweczce zapłonęła z rozkoszy. Delikatna pieszczota miękkich warg, jakby całujących jego płonący z pożądania drąg była zaskakująco intensywna. Wciąż ściskając go dłonią, przesunął główkę w górę i w dół.  

    — Mmmmmm — dziewczyna zamruczała cudownie.

Końcówka główki rozprowadzała gorącą wilgoć wypływającą z wnętrza Juanity. Z każdym ruchem, coraz bardziej błyszcząca, przesuwała się po coraz bardziej mokrych wargach. Z każdym ruchem, rozkosz była coraz większa. Malutkie rude włoski muskały główkę delikatnie jak małe płomyki. Gwałtownie rosła też żądza Carlosa, która teraz gotowała się w nim, jak zupa na zbyt dużym ogniu. Mimo cudownej przyjemności nie zadowalał się już tymi delikatnymi ruchami. Pragnął więcej. Złapał mocno za biodra Juanity i naparł z całej siły, a jego twardy kij gwałtownie wszedł cały, aż biodra uderzyły o jej pośladki, z głośnym klaśnięciem.

    — Ooooch! — W krzyku dziewczyny oprócz rozkoszy zabrzmiała wyraźna nuta bólu, zaskoczenia i… podziwu?

Poczuł, jak jej gorące, cudnie wilgotne wnętrze otula i pieści jego twardy kształt, a rozkosz gwałtownego wejścia zaparła mu przez chwilę dech w piersiach. Pchał jednak biodrami dalej, przyciskał ją z ogromną siłą. Drewniane nogi łóżka zazgrzytały po podłodze, kiedy nacisk dosunął je do ściany.
Zauważył, że Juanita również napiera na niego pośladkami, chcąc go mieć jak najgłębiej w sobie.
Przytrzymał ją mocno i szybko wysunął się prawie cały i ponownie naparł jeszcze mocniej. Wszedł szybko, gwałtownie i jeszcze głębiej. Uderzenie ekstazy wypełniło jego ciało, aż zacisnął zęby.

    — Oooch! — Juanita znów krzyknęła, tym razem głośniej, z większym uniesieniem i zachwytem, a nie chcąc hałasować, zasłoniła sobie usta dłonią.

Carlos wyraźnie słyszał podziw i jeszcze większą rozkosz dziewczyny. Nuta bólu wciąż tam była, ale mniejsza. Jak delikatna przyprawa, której minimalna ilość uszlachetnia smak dania. Zdał sobie sprawę, że sam również poczuł lekki ból, gdy delikatna skóra główki z ogromną siłą i szybkością wdzierała się w ciasne wnętrze.
Juanita obróciła głowę i spojrzała na niego. Jej zielone oczy były zamglone rozkoszą, błyszczące i zachwycone.

    — Chyba od dziś będę więcej rzeczy rozbijać w kuchni… — wydyszała szeptem.

Carlos zaczął raz po raz, rytmicznie wycofywać się i gwałtownie wchodzić w dziewczynę. Powtarzał stanowcze ruchy, za każdym razem smakując coraz większą przyjemność, która przyćmiewała delikatny ból zbyt intensywnie używanego drąga. Dziewczyna jedną ręką zasłaniała usta, a w jej stłumionych krzykach Carlos nie słyszał już bólu. Głos Juanity wprost wibrował od zachwytu nad intensywną rozkoszą.
Juanita puściła drugą ręką suknię, żeby chwycić się krawędzi łóżka przy ścianie. Kiedy to zrobiła, Carlos poczuł, jak naparła na niego jeszcze mocniej. Jej rozkosz nigdy nie była tak wyraźna, a jej spragnione ciało nigdy tak chętnie nie wystawiało się na kolejne potężne pchnięcia. Suknia Juanity, nie przytrzymywana, wykorzystała okazję i zsunęła się szybko, zasłaniając bezwstydnie wypięte pośladki swojej pani. Zdenerwowany Carlos przerwał, chwycił nadgorliwy materiał i mocno zadarł go do góry, odsłaniając znów te dwa cudownie gładkie wzgórza i jego drąg zanurzony pomiędzy nimi. Ułożył szeleszczącą suknię wysoko i wsunął jej fragment pod dziewczynę, by nie mogła się już zsunąć.
Juanita w tym czasie, wyraźnie rozczarowana przerwą, zaczęła powoli sama krążyć biodrami. Jej cudownie ciasne wnętrze pieściło wypełniający ją twardy kształt, zataczając hipnotyzujące, leniwe kręgi. Carlos zamarł, czując tę obezwładniającą, miękką pieszczotę. Chciał, by te ruchy trwały w nieskończoność, ale… coś przyszło mu nagle do głowy. Wysunął się z niej całkowicie. Juanita, westchnęła wyraźnie rozczarowana.
Drąg Carlosa kołysał się, pulsując. Był jeszcze bardziej czerwony niż wcześniej, nabrzmiały i błyszczący od wilgoci. Żądza płonęła w nim potężnym płomieniem. Brak rozkoszy, którą czuł przed chwilą, był niemal bolesny. Całe jego ciało drżało z pragnienia wbicia się w nią znów i znów — raz po raz.
Juanita zaniepokojona, obejrzała się na niego. Jej twarz płonęła, kolorem dorównując już jej pięknym włosom, a rozchylone, wilgotne wargi z trudem łapały oddech. W zamglonych oczach widział nienasycony głód.
Chciał się uśmiechnąć, ale zmusił się, by popatrzeć na nią surowym, obojętnym wzrokiem.

    — Kara została pani wymierzona — powiedział poważnym i pozbawionym emocji tonem.

Nie było to łatwe, bo w jego wnętrzu szalała najpotężniejsza burza uczuć, jaką kiedykolwiek odczuwał. Dziewczyna zmrużyła oczy podejrzliwie, a on odetchnął, uspokoił oddech i kontynuował:

    — Wiem, że to było okrutne, ale konieczne panno Suárez. Dyscyplina w zamku jest bardzo ważna. Proszę się teraz ubrać i...
    — Proszę! — przerwała mu, dysząc i naparła biodrami w kierunku kołyszącego się kija.

Carlos z trudem się nie roześmiał. Trzymał mocno jej biodra, czując, jak cudownie mocno chce się znów na niego nasunąć.  

    — Liczyłem dokładnie. 30 razów kijem. Wystarczy. — starał się brzmieć poważnie — Ani jednego więcej. To byłaby przesada.
    — Przestań żartować, proszę — jej ton zrobił się błagalny, wręcz rozpaczliwy — potrzebuję cię tam! Teraz!

Sięgnęła rękami do swoich pośladków i naciągnęła je. Ze wspaniałym, wilgotnym odgłosem wargi rozsunęły się, ukazując błyszczące, ciemnoczerwone falbanki, a między nimi cudowną, małą dziurkę. Powyżej również druga dziurka delikatnie się rozchyliła. Carlos, widząc całe to piękno, zadrżał. Potężne fale zachwytu i pożądania uderzały w niego jak fale wzburzonego oceanu. Czy mu się wydawało, czy na końcu swojego drąga czuł gorąco, bijące od płonącej śliweczki Juanity? Delikatne ciepło było jak żar ogniska na twarzy w zimny wieczór. Tylko teraz nie czuł go na twarzy, a na wrażliwej główce, kołyszącej się koło bezwstydnie rozwartego owocu.
Carlos przełknął ślinę. Tylko najwyższym wysiłkiem woli powstrzymał się przed wbiciem się w spragnione wnętrze dziewczyny.

    — Koniec kary panno Suárez! — znów próbował brzmieć zimno i surowo.

Tym razem jednak jego talent aktorski go zawiódł. Nie był w stanie ukryć płomiennych emocji, które zabarwiły jego głos chrapliwym pożądaniem. Juanita roześmiała się.

    — Bardzo śmieszne, panie Rodríguez! — powiedziała, puszczając pośladki, po czym sięgnęła i złapała jego poduszkę.

Z trudem obróciła się lekko i rąbnęła go nią w twarz. Carlosa zamurowało, a Juanita, wciąż śmiejąc się, rzuciła poduszkę w stronę jego biurka. Przeleciała ona przez sam środek biurka, rozrzucając leżące tam dokumenty.

    — No i proszę! Kolejna kara się należy! — Juanita uśmiechnęła się z satysfakcją.
    — Panno Suárez! Co to za zachowanie! — krzyknął Carlos z udawaną dezaprobatą i zdenerwowaniem.

Chwycił jej pantalony i ściągnął niżej. Dziewczyna posłusznie uniosła kolana na przemian, a on zsuwał bieliznę niżej, na łydki, aż wreszcie całkiem ich się pozbył. Teraz mógł klęknąć między jej łydkami. Stanowczo rozsunął jej nogi, robiąc sobie miejsce. Juanita, wyraźnie nie mogąc się doczekać dalszego ciągu, z gorliwością otworzyła się jeszcze szerzej, tak bardzo, że jej słodki owoc bezwstydnie rozwarł swoje wilgotne połówki przed surowym szefem kuchni.
Chwycił jej biodra mocniej i z całej siły zaatakował. Nie celował nawet zbyt precyzyjnie. Główka z impetem uderzyła w mokry, gorący owoc, prześlizgnęła się i sama odnalazła ciasne wejście. Słodka dziurka poddała się bez walki, gwałtownie się otworzyła i przywitała intruza ciasnym uściskiem. Cały drąg, z ogromną siłą, wsunął się aż do końca, a biodra uderzyły o jej pośladki, z głośnym klaśnięciem.

    — Ooooch nareszcie… — Juanita cudownie jęknęła.

W jej głosie brzmiała taka ulga i rozkosz, że aż zakręciło mu się w głowie. A może to od jego własnej, oślepiającej przyjemności, którą to gwałtowne wejście mu sprawiło? Nie zatrzymał się jednak na dłużej. Odbił się od jej pośladków, jak od miękkiego materaca i szybko się cofnął, wysuwając się prawie całkowicie. Błyskawicznie zaatakował ponownie, znów wsuwając się, aż do końca i znów głośne klaśnięcie oznajmiło, że głębiej się już nie da.
Jego ruchy były szybkie, silne i rytmiczne. Raz po raz wymierzał Juanicie kolejną cudowną karę. Wkładał w pchnięcia o wiele więcej siły niż zwykle. Zawsze był delikatny, ale teraz uderzał z całą mocą, a dziewczyna drżała i jęczała z zachwytu, jedną ręką opierając się o ścianę, a drugą zasłaniając usta, by jej upojenie nie był zbyt głośne.
Carlos zacisnął zęby, czując, jak jego rozkosz rośnie gwałtownie. Nie chciał dopuścić do końca. Jeszcze nie! Pierwszy raz czuł aż taki zachwyt Juanity. Nigdy nie oddychała tak gwałtownie, nigdy nie napierała na niego tak mocno. Chciał, żeby to trwało i trwało!
Przyśpieszył. Uderzał, odbijał się od jej pośladków i uderzał. Ponownie. I znów. Jej wnętrze chciwie otulało go, pieściło, a on nie zatrzymywał się ani na moment, karmiąc je intensywną rozkoszą. Biodra dziewczyny kołysały się i drżały pod jego dłońmi. Mijały cudowne minuty, a on wciąż jakimś cudem powstrzymywał swoje ciało przed eksplozją. Gorąca, coraz bardziej obfita wilgoć Juanity pieściła twardą główkę, z każdym ruchem coraz mocniej wypływając na zewnątrz. Czuł wyraźnie, jak rozkosz dziewczyny wzbiera, niczym gwałtowny przypływ, a fale jej podniecenia, z siłą tsunami, uderzają o brzeg spełnienia. Jej oddech stał się urywany, nierówny.  
W końcu Juanita gwałtownie wciągnęła powietrze i na moment wstrzymała oddech, a jej całe ciało cudownie mocno się napięło. Stłumiony ręką krzyk ekstazy brzmiał w uszach Carlosa jak najpiękniejsza muzyka. Już nie klęczała, jej nogi się wyprostowały, wygięta w łuk opierała się o łóżko tylko brzuchem, wijąc z rozkoszy się w nagłych i wspaniale niekontrolowanych ruchach.
Jej słodkie, ciasne wnętrze, w które Carlos wciąż rytmicznie uderzał, dosłownie eksplodowało. Na przemian zaciskało się wokół twardego jak skała drąga, by po chwili rozluźnić się i jakby omdleć. Raz po raz orgazm pulsował we wnętrzu Juanity, a Carlos wciąż nie przerywał i gwałtownymi ruchami dosłownie wpychał rozkosz w jej ciało, podsycając płonące spełnienie. Zacisnął zęby aż do bólu i ostatkiem sił woli powstrzymywał swoje ciało przed dołączeniem do dziewczyny.

Zatrzymał się w końcu i przycisnął ją do łóżka całym swoim ciężarem. Dyszał nieruchomy, a Juanita wciąż wiła się w rozkoszy. Jej wnętrze pieściło go coraz delikatniejszymi skurczami. Znów zacisnął zęby. W końcu dziewczyna opadał z sił i dysząc znieruchomiała, a jej drżące kolana znów osunęły się i oparły i o podłogę.
Wyszedł z niej i wstał.
Niezaspokojone pożądanie płonęło w nim, a ciemnoczerwony, wilgotny drąg kołysał się nad Juanitą. Ogromna, masywna główka była jeszcze większa niż zwykle. Poczuł pieczenie obtartej skóry i tępy ból pulsujący w przepełnionych kulach. Patrzył na jej nagie, zaczerwienione pośladki. Między nimi płonęły intensywnym, ciemnowiśniowym kolorem słodkie wargi śliweczki. Wciąż lekko drżały, jak liście po gwałtownej burzy. Wciąż pokryte wilgocią deszczu, wciąż pamiętające wiatr i grzmoty. Jego ciało krzyczało, aby wbił się z powrotem w to cudowne miejsce i wypełnił je swoją wilgocią. Carlos jednak chciał dziś dłużej upajać się wdziękami Juanity, delektować się nią, jak najwspanialszym daniem świata.

    — Połóż się na łóżku! — rozkazał, a jego głos był chrapliwy — Na plecach!

Dziewczyna mimo zmęczenia posłusznie wczołgała się na łóżko i obróciła na plecy.
Jej śliczna buzia była cała czerwona i spocona. Wiele płomiennych kosmyków wysunęło się ze starannie upiętej fryzury i przykleiło malowniczo do jej czoła i policzków. Uśmiechnęła się do niego cudownie, a w tym uśmiechu wciąż było widać echa właśnie przeżytej rozkoszy. Jej wzrok padł na nabrzmiały i ciągle drżący z pożądania kształt. Uśmiech szybko zniknął z jej twarzy.

    — Och, jaki biedny! Muszę mu szybko pomóc! — zaskoczona dziewczyna pośpiesznie zaczęła unosić sukienkę, jednocześnie rozsuwając szeroko nogi i zginając je w kolanach.

Wspaniale szeroko otwarta śliweczka przyciągnęła znów jego wzrok.  

    Kochana ptaszyna! — przemknęło mu przez myśl.

Tak bardzo zmartwiła się, że on jeszcze się nią nie nasycił. Jej szeroko rozwarte kolana, cudownie zapraszały go znów do środka. A przecież ona na pewno była już zmęczona! Jej słodki owoc na pewno miał już dość po tak intensywnych pieszczotach.
Carlos z trudem oderwał wzrok od wilgotnego piękna.

    — Rozepnij sukienkę! — ton rozkazu w jego chrapliwym głosie był coraz silniejszy.

Juanita bez wahania ściągnęła ramiączka fartuszka, odsunęła jego biały materiał w dół, odsłaniając rząd białych krążków. Jej uda z widocznym rozczarowaniem zamknęły się, kiedy rozpinała jeden po drugim. Carlos wszedł na łóżko i klęknął nad nią, na wysokości jej bioder. Obserwował jej zręczne palce przy kolejnych guzikach sukienki. Wzrok Juanity nie odrywał się od twardego kształtu kołyszącego się nad nią. W jej uśmiechniętych oczach znów zamigotały płomienie.



Brzegi powoli się otwierały, z każdym guzikiem coraz bardziej odsłaniając biały materiał koszulki, ciasno opiętej na niewielkich piersiach dziewczyny. Kiedy Juanita odpięła ostatni, Carlos pochylił się i odpychając jej ręce, mocno rozciągnął granatowy materiał na boki. Zniecierpliwiony popatrzył na ciasną białą koszulkę, na której piętrzyła się kolejna guzikowa fortyfikacja. Sięgnął i szarpnął mocno na boki, a urwane kółka prysnęły po całej komnacie. Trzymając brzegi materiału, zamarł, patrząc z zachwytem na jej uwolnione piersi. Cudowny, gorący zapach jej ciała uniósł się i odurzył go cynamonowo-imbirową nutą.

    — Och Carlos — westchnęła z uśmiechem Juanita, patrząc w jego zachwycone oczy — będziesz to szył!

W jej głosie jednak nie było pretensji. Wydawała się bardzo zadowolona ze stanu, do jakiego doprowadziła Carlosa. Nigdy jej tak gwałtownie nie rozbierał, nigdy ręce mu aż tak nie drżały. Poruszyła się zmysłowo, przeciągając się i unosząc piersi w górę, jakby chciała mu je lepiej pokazać.

    — Ach! One są takie piękne, ptaszyno! — w jego głosie najczystszy zachwyt mieszał się z chrapliwym pożądaniem.

Carlos pożerał jej biust wzrokiem, a ona wiła się zalotnie pod tym spojrzeniem, zupełnie jakby sprawiało jej ono fizyczną przyjemność. Nigdy wcześniej go nie widział! W zamku trudno było o okazję na intymne spotkanie, zawsze tak bardzo się spieszyli. Dziś jego pożądanie osiągnęło poziom, w którym nie dbał o czas i bezpieczeństwo. Chciał się nią cieszyć, pieścić, oglądać i korzystać z jej urody!
Piersi nie były duże, ale jędrne i kształtne. Blade i pięknie ozdobione drobniutkimi piegami. Jak świeże bułki posypane drobnym makiem! Ciemne, niemal brązowe sutki sterczały i poruszały się w rytmie oddechu dziewczyny. Carlos nakrył je szybko rękami i poczuł ich wspaniałą miękkość. Pieścił i badał jednocześnie te dwa cudowne pagórki, a ich niesamowicie twarde szczyty ocierały się o wnętrza jego dłoni.  

    — Mmmmm — Juanita uśmiechnęła się szeroko i zamruczała.  

W jej głosie wyraźnie słyszał jak bardzo jego ciekawość przypadła jej do gustu. Czując, jak delikatne są te skarby, Carlos trzymał swoją żądzę na wodzy. Jego silne palce ostrożnie pocierały miękką skórę, badając każdy cal. Juanita w końcu położyła swoje dłonie na jego i pokierowała pieszczoty na sutki, jednocześnie pokazując mu, że może dotykać trochę mocniej.  

    — Oooh! Właśnie tak! — potwierdziła głosem pełnym zachwytu, kiedy jego palce mocno zatańczyły na ciemnych obwódkach, muskając coraz bardziej sterczące szczyty.  

Zmusiła go, by potarł je jeszcze mocniej, a on z entuzjazmem wzmacniał pieszczoty według jej wskazówek. Musiał być zdolnym uczniem, bo Juanita wyraźnie drżała pod wpływem intensywnej rozkoszy. Dziewczyna przygryzła wargę i słodko jęknęła. Pokierowała nim, żeby trochę przyśpieszył, po czym jej dłonie zsunęły się, pozwalając mu dostarczać jej radości samodzielnie. Carlos zachwycony dotykał, pocierał, pieścił, a cudownie zaróżowione piersi unosiły się w coraz szybszym oddechu.
Ręce Juanity przez chwilę błądziły, dotykając jego piersi i ramion. Po chwili jednak zsunęły się gdzieś w dół, sięgając gdzieś pomiędzy jego klęczącymi nad nią udami.
Poczuł, że jej uda lekko się rozchylają i usłyszał cichy, rytmiczny wilgotny odgłos. Jednocześnie zamknęła oczy, a jej wilgotne usta rozchyliły się, wypuszczając cichy, cynamonowo-imbirowy jęk.
Zaciekawiony spojrzał przez ramię i ujrzał, jak jedna dłoń gładzi wewnętrzną skórę jej uda, a cztery złączone palce drugiej delikatnie przykrywają śliweczkę. Naciskały i zataczały małe rytmiczne kółka na górnej części całkowicie mokrych połówek, co powodowało ten zachwycający odgłos. Carlos zapatrzył się, a pożądanie rozjarzyło się w nim ze zdwojoną siłą.
Miał ochotę wbić się w nią znów, zaraz obok tych cudownie krążących palców — tak by pieszcząc sama siebie, muskała jednocześnie jego. Zadrżał i zacisnął mocniej dłonie na jej piersiach.
Jęknęła, a w jej głosie przepełnionym rozkoszą pojawiła się nuta słodkiego bólu.
Carlos chwycił swój sterczący kształt u podstawy i ścisnął mocno. Na końcu główki błysnęła przeźroczysta kropelka. Cały czas ściskając, przesunął powoli w górę. Rozkosz zapłonęła i przyćmiła ból. Gęsta i gorąca kropelka powiększała się, aż w końcu stała się tak duża i ciężka, że oderwała się od główki i kapnęła dokładnie między piersi Jaunity. Carlos dalej przesuwał zaciśniętą dłoń i kolejna odrobina wilgoci zaczęła rosnąć na końcu główki. Wzrok dziewczyny nie mógł się oderwać od drżącego drąga. Zanim ręka Carlosa dotarła do główki i wycisnęła całą wilgoć, trzy krople jeszcze kapnęły i teraz błyszczały koło siebie w dolinie pomiędzy różowymi od pieszczot pagórkami. Zaciekawiona dziewczyna zerknęła na swój biust a rytmiczny, wilgotny odgłos ucichł.  
Carlos klęknął teraz szerzej, obniżając się nad Juanitą. Był teraz tak nisko, że worek muskał materiał sukni na dole jej brzucha. Juanita wyciągnęła z trudem jedną rękę spod Carlosa, drugą zostawiając zanurzoną w swoim płonącym owocu. Dotknęła palcem jednej z kropli i delikatnie ją pogładziła. Carlos zamarł, obserwując ciekawość dziewczyny. Zatoczyła małe kółka, lekko rozsmarowując śliską wilgoć po delikatniej skórze między jej piersiami.  
Patrząc mu w oczy, Juanita podniosła mokry paluszek i włożyła do ust.  

    — Mmmmm — zamruczała z uznaniem, smakując — Bardzo dobre Panie Rodríguez! Proszę o więcej!

Patrząc, jak ona smakuje jego wilgoć, Carlos poczuł, jak pożądanie go obezwładnia. Złapał swój drąg i szarpnął, ściągając luźną skórę w dół. Rozkosz znów zmieszała się z bólem, a odsłonięta główka zabłyszczała w miękkich promieniach słońca, przebijających się przez firanki. Obniżył się jeszcze, prawie usiadł na Juanicie, tuż pod jej piersiami. Ciężki worek oparł się o jej ciepłą delikatną skórę. Szybki oddech dziewczyny sprawiał, że worek unosił się lekko i opadał. Kule zadrżały pod wpływem tej delikatnej pieszczoty, poruszyły się i lekko uniosły, wyraźnie zachwycone doznaniem.
Iskry migotały w płonących oczach Juanity, kiedy zafascynowana obserwowała, jak Carlos przykłada główkę swojego grubego kija w miejsce między jej piersiami. Musiał naciskać go mocno w dół, bo ten pulsował i chciał sterczeć jak najwyżej. W końcu udało się i Carlos poczuł obezwładniającą rozkosz, przyciskając wrażliwy spód główki tam, gdzie Juanita roztarła kroplę.
Jej skóra była cudownie gorąca, delikatna i śliska. Zatoczył główką małe kółko, rozprowadzając wilgoć po gładkiej dolinie i na miękkich zboczach dwóch pięknych wzgórz. Rozkosz płonęła, wypełniała cały drąg, a pożądanie gotowało się w Carlosie. Miał wrażenie, że wyczuwa nawet, jak piękne drobne piegi pieszczą go, kiedy o nie pociera.
Carlos warknął jak zwierzę i aż zdziwił się tym odgłosem, który sam wydał. Bestia, niezrażona jego zdziwieniem, przejęła nad nim kontrolę. Puścił kij, który wystrzelił znów w powietrze, stercząc wysoko. Złapał piersi Juanity i ścisnął je mocno. Dziewczyna jęknęła rozkosznie, a on pochylił się mocno do przodu i wbił się pomiędzy przytulone do siebie wzgórza. Poczuł obezwładniającą rozkosz, gdy z impetem wślizgnął się w tę cudownie miękką i wilgotną dolinę. Główka wyszła z drugiej strony, w chwili kiedy Juanita znów jęknęła z rozkoszy. Ciepłe i wilgotne powietrze z jej ust otuliło drżącą z rozkoszy i nabrzmiałą z pożądania główkę drąga. Raz po raz wycofywał się i uderzał ponownie, a gruby kij zanurzał się w rozkosznym tunelu między piersiami i wynurzał tylko na moment, by dla odmiany poczuć delikatną pieszczotę gorącego oddechu dziewczyny.
Przyjemność była tak silna, że Carlos wiedział, że jego ciało lada moment eksploduje. Poruszał się wiec tym szybciej, by odczuć jak najwięcej przyjemności, przed nieuchronnie nadchodzącym końcem. Twardy, napięty do granic możliwości drąg rytmicznie zachwycał się nowym doznaniem, pomiędzy cudownie gładkimi i delikatnymi piersiami dziewczyny.

Obie ręce Juanity sięgały w dół pod nim i czuł ich rytmiczne, krótkie ruchy. Nie widział, ale wiedział, gdzie ona sięga i słyszał szybki, wilgotny odgłos pieszczot, którymi dziewczyna sama siebie obdarzała. Każdy jej oddech, który wydobywał się z jej rozchylonych warg, był teraz słodkim, cichym jękiem, a jej zielone oczy wpatrywały się intensywnie, prosto w jego twarz. Nie, nie w twarz. Ona patrzyła głębiej, wprost w jego duszę! Duszę, która płonęła teraz rozkoszą, pożądaniem i zachwytem. Miał wrażenie, że Juanita widzi dokładnie wszystkie jego uczucia do niej. Jej cudowne, namiętne i lekko zamglone spojrzenie było teraz pełne uwielbienia, fascynacji i oczarowania. Czy to możliwe? Czy to raczej tylko odbicie jego własnych uczuć, w jej oczach?
Ciężkie, nabrzmiałe kule uniosły się, płonąc w bolesnej gotowości, a obezwładniony przyjemnością Carlos wbił się ostatni raz, głęboko, między piersi Juanity. Ogromna główka drżała wycelowana prosto w twarz dziewczyny. Nagła eksplozja rozkoszy ogarnęła całe ciało Carlosa, a potężny skurcz napiął jego mięśnie. Coś pomiędzy chrapliwym sapnięciem a jękiem wyrwało się z jego ust, a dłonie mocniej docisnęły pagórki do drąga, tkwiącego pomiędzy nimi. Poczuł, jak pierwszy potężny strumień tryska z ogromną siłą. Biały, gorący lukier uderzył prosto w jej podbródek, odbijając się i rozpryskując w kilkadziesiąt ciężkich kropli, które spadały białym deszczem na jej szyję, nagie piersi i ramiona. Juanita uśmiechnęła się, a wilgotny odgłos jej palców, gdzieś w dole przyśpieszył. Drugi biały strumień jeszcze mocniej uderzył w podbródek. Większość kropli ponownie ozdobiła biust, ale kilka upadło na policzki. Carlos znów zaczął poruszać biodrami, jednocześnie podziwiając nową ozdobę na skórze dziewczyny. Białe krople przeplatały się ze słodkimi kropeczkami piegów, tworząc piękny wzór, który poruszał się w rytmie jej gwałtownego oddechu. Wstrząsana skurczami rozkoszy, główka zanurzyła się znów między piersi i poruszała się tam, raz po raz tryskając coraz mniejszymi strugami. Kolejne porcje lukru gromadziły się w małej, białej kałuży tuż nad biustem Juanity.
Carlos zachwiał się, puścił piersi dziewczyny i oparł się o łóżko, by nie upaść. Uwolniony drąg sterczał wciąż dumnie, pulsując ostatnimi, delikatnymi skurczami orgazmu. Gęste, białe krople wciąż wypływały na końcu kołyszącej się główki i kapały pomiędzy, coraz szybciej unoszącymi się w górę i w dół, pagórkami.  
Spocona twarz Juanity promieniowała pięknem i rozkoszą. Carlos z zachwytem patrzył na jej rozchylone, dyszące usta. Słyszał wyraźnie, jak szybko i mocno jej palce pracują nad śliweczką. Cudowny, mokry odgłos jej owocowych pieszczot brzmiał jak muzyka, a jej wygłodniałe zielone oczy przewiercały go płomiennym spojrzeniem. Widział wyraźnie, jak bardzo spragniona jest kolejnej porcji słodkości.
Opierając się na jednej ręce, sięgnął i położył dłoń na gorącej, białej kałuży nad piersiami Juanity. Roztarł, gęstą wilgoć, rozprowadzając ją po delikatniej skórze. Czuł gorąco lepkiego, białego lukru, którym przed chwilą ozdobił Juanitę. Wsłuchiwał się w delikatny, równy rytm, w którym palce Juanity raz po raz przebiegały po owocowych wargach. Pochylił się tak, by jego twarz znalazła o cal od twarzy dziewczyny i z bliska patrzył, jak rosnąca rozkosz zmienia jej rysy. Mieszanina zachwytu, wysiłku i cudownie słodkiego cierpienia jaśniała na ślicznej twarzy. Gwałtowny oddech uderzał z bliska w jego usta, a gorący zapach imbiru i cynamonu sprawił, że jego drąg przestał mięknąć.  

    — Moja najpiękniejsza ptaszyna — wyszeptał i mokrą od lukru dłonią ujął prawą pierś, pocierając delikatnie twardy sutek.  

Gorący, mokry dotyk sprawił, że Juanita zadrżała, a wilgotny rytm jej pieszczot stał się gwałtowny i coraz szybszy. Uśmiechnął się, nacisnął mocno i zaczął pieścić jej cudownie miękki pagórek w dokładnie tym samym rytmie. Lepka, lukrowana pieszczota pchnęła dziewczynę z krawędzi, w otchłań rozkoszy.
Przygryzła wargę, zamknęła oczy, jej ciało wygięło się. Jęknęła, z widocznym wysiłkiem powstrzymując krzyk. Jej ręce nie przerywały szalonych pieszczot, z trudem łapała krótkie urywane oddechy, a jej nogi poruszały się gwałtownie.
Ręka Juanity wyrwała się spod Carlosa, złapała go za włosy i przyciągnęła jego twarz bliżej. Jej usta gwałtownie wpiły się w niego. Wessała jego wargę i złapała zębami. Poczuł cudowny ból, kiedy trzymała go tak, a fale orgazmu przelewały się przez nią, raz po raz.
Dyszała, cały czas trzymając jego usta w swoich i przyciskając jego głowę do swojej.
Carlos słyszał, jak druga ręka dziewczyny porusza się na śliweczce coraz wolniej i wolniej, aż w końcu Juanita puściła go i opadła na poduszkę, nieruchoma i całkiem bez sił.

    — Teraz już wiem, jak cudnie czują się lukrowane bułeczki — wyszeptała z uśmiechem, nie otwierając oczu.

Carlos zachwycony patrzył na zmęczoną i spoconą dziewczynę. Jej szyja wciąż pokryta białymi kroplami, piersi błyszczące i lepkie. Krople na jej policzkach zostały zmiażdżone pocałunkiem i zmieniły się w wilgotne ślady. Carlos roześmiał się, wycierając własne policzki z pozostałości lukru.
Rozległo się pukanie do drzwi. Obydwoje zamarli, a oczy Juanity otworzyły się i wypełniły przerażeniem. Szybko złapała za brzegi koszulki i zasłoniła piersi. Carlos cicho wstał, złapał ubranie i zaczął iść do łazienki, dziewczyna w tym czasie bezszelestnie zapinała kolejne guziki sukienki. Niebieski materiał w kilku miejscach trochę pociemniał od wilgoci, przylepiając się do wilgotnej koszulki.
Pukanie rozległo się ponownie. Tym razem było głośniejsze.

    — Panie Rodríguez!? — usłyszeli głos strażnika.

Carlos naciągał spodnie w łazience i odkrzyknął:

    — O co chodzi? Jestem zajęty!
    — Szukam Panny Suárez! Podobno jest u pana!

Carlos i Juanita wymienili zaniepokojone spojrzenia.

    — Nie ma jej tu! — Carlos zawahał się i dodał — była przez chwilę, ale dawno już poszła!

Chwila milczenia.
Dziewczyna skończyła się ubierać, szybko poprawiła włosy i wygładziła pomięty materiał. Carlos podszedł do firanek, wyjrzał na zewnątrz i bardzo cicho otworzył okno.

    — Czy wie pan, gdzie mogła iść? — dopytywał się strażnik za drzwiami.

Juanita z uśmiechem pocałowała Carlosa, zręcznie wspięła się i bezszelestnie wyszła przez okno.
Szef królewskiej kuchni z tęsknotą patrzył za dziewczyną, która oddalała się szybkim krokiem. Jego serce wciąż biło mu mocno.

    — To była najcudowniejsza godzina mojego życia — pomyślał, kiedy zniknęła za rogiem.

Podszedł do drzwi i otworzył je. Stojąc pewnie na nogach, spojrzał surowo i obojętnie na strażnika.

    — Niestety nie wiem. Rozbiła dziś dzban z kompotem, więc może poszła się przebrać?
    — Hm — powiedział strażnik i zamyślił się — już byłem w komnatach służących…

Carlos wzruszył ramionami i już chciał zamykać drzwi.

    — A może Javier będzie wiedział? — strażnik rzucił jakby do siebie, obrócił się i zaczął odchodzić.
    — Javier? — Carlos zapytał
    — No tak. Sierżant Javier Delgado. Często ją z nim widujemy — odkrzyknął strażnik i zniknął w drzwiach do kuchni.

Carlos poczuł kolejne, bardzo nieprzyjemne ukłucie niepokoju.

Rozdział IX



Anselmo szedł wąską, brukowaną ulicą zamku, w stronę Placu Dębowego. Stary stolarz poruszał się dość szybkim krokiem jak na jego lata. Matka dziś była bardzo zła. I zaskakująco głośna. Słyszał ją dziś o wiele wyraźniej niż kiedykolwiek. Wrzaski i ponaglenia cały czas dudniły mu w głowie, aż miał wrażenie, że jego stara czaszka wibruje. Starał się więc iść jak najszybciej, mimo że jego sztywna lewa noga co chwilę zaczepiała o nierówne kamienie bruku.
To była najstarsza część zamku, domy były tutaj podniszczone i wiele mieszkań było pustych. Ludzie woleli przeprowadzać się do wsi pod zamkiem i mieszkać wśród zieleni, niż tkwić w tych starych, zniszczonych budynkach, pełnych dziwnych rzeźb i niezrozumiałych symboli. Anselmo jednak uwielbiał właśnie ten mroczny zakątek i nie miał zamiaru się wyprowadzać.  
Zwolnił trochę, czując, jak kolana powoli odmawiają posłuszeństwa. Już widział na końcu ulicy Drzewo — jego potężne, piękne gałęzie i gruby, wysoki pień. Drzewo zawsze wyglądało tak samo wspaniale. Dokładnie jak 70 lat temu, kiedy jako dziecko bawił się w jego cieniu, przy nieczynnej studni na placu. Zdawało się nie rosnąć, nie zmieniać. Nie rodziło żołędzi, nie gubiło liści ani gałęzi. Ludzie się przyzwyczaili, ale ten dąb był inny niż wszystkie drzewa. Mało kto zauważał, że na rycinach i mapach zamku, nawet sprzed kilkuset lat — ten sam dąb zawsze rósł koło studni, na placu.
Anselmo potknął się i zatrzymał, wyciągnął chusteczkę z kieszeni spodni i otarł pot z czoła. Od kiedy mgły się rozwiały, dzień zrobił się znów słoneczny i gorący.  
Stolarz spał dziś do późnych godzin popołudniowych, jak zresztą wszyscy w zamku, śniąc cudowny sen, zesłany przez Matkę. Szukał jej w labiryncie skał i miał wrażenie, że prawie ją odnalazł, ale niestety coś go obudziło. Od tego czasu głos Matki w jego głowie, był wściekły i kazała mu jak najszybciej iść do Drzewa. Pamiętał, kiedy pierwszy raz ją usłyszał. Jej szept był wtedy bardzo słaby, ledwie słyszalny. Zdarzyło się to zaraz po tym, kiedy jako dziecko potknął się i upadł na korzeń Drzewa. Skaleczył się o dziwnie ostry kant, a w jego dłoń wbiła się mała ciemna drzazga.
Zbliżając się do placu, Anselmo zadrżał z zachwytu. Podziw i uwielbienie zawsze go wypełniały, kiedy patrzył na Drzewo. Bardzo często przesiadywał godzinami na Placu Dębowym, wsłuchując się w szum wiatru w potężnych konarach. Czasem, kiedy się skupił, wydawało mu się, że w szumie liści słyszy szepty, nucące dziwne i piękne pieśni.
Jeszcze bardziej przyśpieszył kroku. Czuł, że będzie miał dziś kolejne ważne zadanie. Tak jak kilka tygodni temu, kiedy Matka wezwała go w środku nocy. Pamiętał swoją radość, kiedy przyszedł pod Drzewo, a pod jego stopy upadła gałąź! Drzewo zrzuciło ją dla niego! Dla niego! Pamiętał, jak zabrał ją do warsztatu i zgodnie z życzeniem Matki wyrzeźbił z niej wrzeciono. Ależ to było niesamowite dzieło! Najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek wykonał. Ciemne, prawie czarne, przetykane czerwonymi i pomarańczowymi słojami. Jakby w drewnie zaklęte były płomienie.
Niechętnie ofiarował je królewnie w dniu jej dwudziestych urodzin. Matka wyraźnie tego właśnie chciała. Anselmo westchnął. Chciałby choć przez chwilę znów zobaczyć to wrzeciono.



W końcu wszedł na Plac Dębowy i rozejrzał się. Nie widział żywej duszy. Większość mieszkańców zamku zgromadziła się na głównym dziedzińcu lub w karczmach, by przy piwie gorączkowo rozmawiać o tajemniczym śnie, który uśpił wszystkich w królestwie. Anselmo przeszedł swoim nierównym krokiem przez pusty plac i zbliżył się do Drzewa. Powietrze zdawało się dziwnie nieruchome i pozbawione zapachów. Dotknął grubej, ciemnej kory, a głos w głowie stał się jeszcze głośniejszy i bardziej wyraźny. Matka podziękowała mu za przybycie, ale wciąż była wściekła.  

    Nie na mnie — pomyślał z uśmiechem, gładząc korę — oczywiście, że nie na mnie.

Był ciekawy, kto ją zdenerwował, ale nie śmiał pytać. Zamknął oczy. Głos Matki ucichł i poczuł jej skupienie. Zaskakujące, jak bardzo od wczoraj stała się silna. Czuł jej przepływającą, wirującą energię pod delikatnie drżącą korą. Musiało wydarzyć się coś wyjątkowego, cudownego. Coś, co wzmocniło Matkę. Tylko dlaczego była taka rozczarowana? Czy spodziewała się czegoś więcej? Czy ktoś pokrzyżował jej plany?
Po chwili usłyszał trzask i szum spadającej z wysoka gałęzi. Uśmiechnął się, kiedy z hukiem uderzyła o bruk, tuż obok niego. Podniósł z wysiłkiem koniec gałęzi i pociągnął ją. Przeszedł koło starej, nieczynnej studni i skierował się w stronę swojego warsztatu. Końcówki gałęzi musnęły brzegi studni, wykonane z dziwnego, gładkiego kamienia. Nikt, nigdy w zamku nie zastanawiał się, dlaczego najstarsza budowla w zamku, nie nosiła żadnych śladów upływu czasu. Ciemne, lekko zielonkawe kamienie, z których wykonano studnię, były gładkie i błyszczące. A może po prostu nikt nie wiedział, że to najstarsza budowla?
Anselmo nie mógł powstrzymać wzruszenia. Głos Matki w głowie wyraźnie tłumaczył, co ma tym razem wyrzeźbić. Uśmiechnięty, ciągnął ciężką gałąź środkiem pustej ulicy, a po jego pooranych zmarszczkami policzkach płynęły łzy radości. W głowie widział już wyraźnie kształt nowego dzieła dla Matki.

Dziękuję wszystkim wytrwałym, którzy przeczytali, aż do końca! Proszę, dajcie znać, co myślicie o tej części!

4 komentarze

 
  • Czytelniczka1

    Nie skomentowałam mojej ulubionej części?  
    Dobrze, że tu wróciłam.  
    Carlos i Juanita pasują do siebie!
    Można by rzec pasują jak ulał, w każdym calu i wariancie. ;)
    Świetna część. Przyjemnie się czyta, zresztą jak zawsze.  
    Zapowiedź nowych wątków zaciekawia bardzo.  
    Czekam z niecierpliwością na kolejne odsłony.  
    Pozdrawiam.

    25 marca

  • unstableimagination

    @Czytelniczka1 Niechybnie brakowało tu Twojego komentarza :) Cieszę się że również ta część Ci się spodobała, a wręcz jest ulubiona! Dziękuję :)

    25 marca

  • Milutka33

    👏 Pisz dalej 😀

    4 marca

  • unstableimagination

    @Milutka33 nawet nie wiesz, jak taka prośba cieszy! :D

    4 marca

  • Gazda

    Tak samo dobra jak poprzednie👍
    Czekam na ciąg dalszy 😀

    1 marca

  • unstableimagination

    @Gazda Gazdo! Miło mi Cię tu widzieć ponownie. Twój komentarz znów sprawia mi wielką radość! Bardzo się cieszę się, że znów Ci się podobało i mam nadzieję, że kolejne części również przypadną Ci do gustu! Przed częścią szóstą pojawi się jeszcze osobne, jednoczęściowe opowiadanie.

    4 marca

  • Gazda

    @unstableimagination no to czekam z niecierpliwością 😀

    4 marca

  • Krokodylek13

    :bravo:

    29 lutego

  • unstableimagination

    @Krokodylek13 :) dziękuję! :)

    1 marca