Przyjaźń czy kochanie. Cz. 8

Tymczasem dni mijały jeden za drugim, aż zaczął się ostatni tydzień roku szkolnego. Wszyscy cieszyli się ze zbliżających się wakacji. Monika też, ale czuła, że coś nie pozwala jej na pełną radość. Pożegnanie z kolejnym rocznikiem, który opuszczał szkołę, nigdy nie było ani łatwe, ani przyjemne. Tym razem jednak chodziło o coś więcej. Podobne uczucia miała dwa lata temu, kiedy odchodził Ricardo. Wtedy też, z jednej strony czuła radość z powodu zbliżającego się zakończenia roku szkolnego, a z drugiej żal, że żegna się z kimś, kogo naprawdę lubiła. Wiedziała, że to normalne, że tak jest w porządku, a jednak …
Oskar ten ostatni tydzień szkoły sobie po prostu odpuścił. Nie było go w poniedziałek, wtorek, środę. Monika zaczęła się zastanawiać, czy w ogóle się pojawi. Może przyjdzie tylko w piątek odebrać świadectwo. Nie, do tego nie mogła dopuścić. Chciała go zobaczyć, chociażby tylko raz przed wakacjami. Ponieważ byli ze sobą w kontakcie – nie osobistym, ale rozmawiali na jednym z portali społecznościowych, postanowiła, że namówi go na przyjście do szkoły chociaż w czwartek – w końcu to praktycznie ostatni dzień roku szkolnego.
Negocjacje trwały ponad dwie godziny. Najpierw usłyszała:
- No way! – Wkurzyła się.  
- Jak dla mnie, to możesz w ogóle nie przychodzić. Świadectwo odbierzesz w poniedziałek. Tak też można.
- Bez przesady. Przecież przyjdę w piątek. – najwyraźniej wcześniej nie miał ochoty przychodzić. Już czuł się na wakacjach.
- To będą tylko dwie, co najwyżej trzy godziny, dzień z wychowawcą – próbowała przekonać Oskara. Minęło już pół godziny.
- Nie przyjdę, żeby sprzątać salę i układać w szafie.
"Okej” – pomyślała – "Wydaje mi się, że to będzie orka na ugorze.”
Rozmawiali dalej na różne tematy, niekoniecznie związane ze szkołą. Po mniej więcej godzinie Oskar doszedł do wniosku, że może jednak przyjdzie do szkoły w czwartek, ale nie obiecuje tego. Monika zaczynała mieć nadzieję. Minęło kolejne pół godziny.  
- No dobrze, przyjdę. – Chłopak robił to dla niej, bo go o to poprosiła. Sam z siebie pojawiłby się dopiero na rozdaniu świadectw.
- Obiecujesz? – zapytała. Wiedziała, że jeżeli Oskar coś obieca, to na pewno dotrzyma słowa.
Chwilę trwało, zanim odpowiedział. W końcu usłyszała to, co chciała usłyszeć.
- Obiecuję. – Odetchnęła z ulgą. Okej, teraz może iść spać. Chciała się jednak jeszcze upewnić.  
- Ale pamiętaj, choćbyś nie spał całą noc, jutro masz przyjść do szkoły. – zdawała sobie sprawę, że Oskar jeszcze długo nie pójdzie spać. Będzie czytał, oglądał – kładł się dopiero około trzeciej, czasami nawet czwartej nad ranem.
- Przecież obiecałem, tak? A teraz dobranoc. Niech Pani już idzie spać. Chce Pani jutro wyglądać jak zombiak? Do spania!
- Hej! Młody człowieku! Zapominasz się! - Monika w duchu uśmiechnęła się na taką poufałość. – Dobranoc.
Kiedy następnego dnia rano sprawdzała otrzymane wiadomości, zobaczyła, że Oskar zostawił jej jedną. Spojrzała na godzinę: 6.36. Wiadomość brzmiała:  
- Jak to leciało? "Choćbyś nie spał całą noc, jutro masz przyjść do szkoły”, tak? Oki, przyjąłem wyzwanie.
"Wariat.” – pomyślała – "Naprawdę nie spał całą noc.” Martwiło ją to, że chłopak marnuje sobie zdrowie, ale z jakiegoś powodu czuła się … szczęśliwa? Wiedziała, że to wszystko było dla niej. Oskar czuł coś do niej, to było jasne. Gdyby było inaczej, nigdy by się tak nie zachował. Pochlebiało jej to, sprawiało radość jako kobiecie.
Zjawił się przed dziewiątą. Kiedy spojrzał jej w oczy, Monika wiedziała, że ma rację myśląc, że nie jest Oskarowi obojętna. Patrzył na nią takim wzrokiem, o jakim mówi się "rozkochany”. Oczy mu błyszczały.  
- O, Oskar. Przyszedłeś. – dziwili się uczniowie z jego klasy. Faktycznie, dawno go nie było.
- Tak. – odpowiadał. – Zostałem do tego zmuszony.
- Naprawdę? Czy ktoś Ci kazał? – Monika zrobiła niewinną minę.
- Jeszcze Pani pyta? Jakby Pani nie wiedziała.
Cały dzień psioczył, że jest śpiący, że nie spał w nocy, że go zmuszono do przyjścia, itd. Monika jednak wiedziała, że to jego marudzenie nic nie znaczy. Tak naprawdę chciał powiedzieć, że zrobił to dla niej. Bo jest mu bliska i nie potrafił jej odmówić. Bo czuje coś do niej, może nawet ją kocha. Na swój dziecięco-młodzieńczy sposób, trochę szczeniacki, ale jednak. I tylko to się liczyło.  
- Jakiego koloru chce Pani różę? – zapytał w którymś momencie. – Różową czy czerwoną? Na zakończenie roku przyniosę Pani różę, która będzie Pani wzrostu.
- To może być ciekawe – odpowiedziała. – Chcę różową.
Potem jednak zmieniła zdanie – postanowiła, że woli czerwoną.  
- Ale czerwone są krótkie. – Oskar był zawiedziony. Monika jednak była zdecydowana.  
Dostała czerwoną. Po oficjalnym zakończeniu roku szkolnego Oskar przyszedł się pożegnać. Monika obawiała się tego. Nie była pewna swojej reakcji. Zawsze bardzo przeżywała rozstanie z uczniami, zwłaszcza tymi, z którymi łączyły ją bliższe relacje. Z Ricardo nie było problemu, on po prostu nie przyszedł na rozdanie świadectw. Ale Oskar to już co innego.  
Jakimś cudem, udało jej się powstrzymać łzy. Pożegnanie było krótkie i "bezbolesne”: uścisk, "do widzenia” i to wszystko. Wyszedł. Została sama. Jeszcze nie dotarło do niej, że to koniec, że może go już nigdy nie zobaczyć. Zresztą, nie przyswajała tej myśli, nie dopuszczała do siebie.  
"Jest przecież Internet” – wmawiała sobie – "Możemy rozmawiać, mieć ze sobą kontakt.”  

Dla Oskara zakończenie roku szkolnego oznaczało to, co dla każdego ucznia – wakacje. W jego przypadku dochodziła też ekscytacja związana z zakończeniem nauki w jednej szkole a rozpoczęciem w drugiej. Kończył się jeden etap w jego życiu, a zaczynał inny. W tej chwili w ogóle nie myślał o Monice, a już na pewno nie w kategoriach rozstania. Dla chłopaka w jego wieku Internet stanowił niemal całe życie. Jeżeli on i Monika rozmawiali ze sobą na czacie, to wszystko było okej. Nie było żadnego problemu. Przecież nie tracili kontaktu. Poza tym, pożyczali sobie nawzajem książki, umówili się też na spotkanie podczas wakacji, żeby się nimi wymienić. On także nie dopuszczał do siebie myśli, że coś jednak się skończyło.

- Co zamierzasz robić w wakacje? – zapytał Artur pewnego dnia. Był wieczór, leżeli w łóżku. Artur właśnie przerzucał kanały na pilocie, szukając czegoś, co mogliby obejrzeć.  
- Nie wiem, nie zastanawiałam się jeszcze nad tym. – Monika zdała sobie sprawę, że faktycznie, nie myślała o wakacjach.
- Może byśmy się gdzieś wybrali? Ty masz wolne, ja sobie załatwię. Jest tyle różnych ofert, czemu nie skorzystać?  
- Myślisz o wycieczce? Jestem za, ale może w sierpniu. Najpierw chciałabym pojechać do Krakowa, wiesz, że go uwielbiam. No i muszę naładować akumulatory.
- A nie możesz tego zrobić na przykład w Grecji? – zaśmiał się. – Czy to koniecznie musi być Kraków?
- Tak, koniecznie. – odpowiedziała z uśmiechem przytulając się do niego. – Na Wawelu jest czakram dający pozytywną energię. Zresztą, to miasto samo w sobie, działa na mnie kojąco.
- Wiesz, ja też mam coś, co podziała na Ciebie kojąco i da Ci pozytywną energię. – Artur przyciągnął ją do siebie. – I nie musisz w tym celu jechać na drugi koniec Polski, możesz to mieć w każdej chwili.  
Zaśmiała się.
- Nie wątpię. Ale o Kraków też chciałabym zahaczyć tego lata.
- No dobrze. – zgodził się. - Skoro tak, to najpierw Kraków. A potem coś wybierzemy.
- Najpierw … – Monika uniosła się lekko na łokciu i pocałowała Artura – … pójdziemy za Twoją radą i pojedziemy w bardziej intymne miejsce. W tej chwili nabrałam ochoty na zupełnie inną przejażdżkę.
- I to jest najlepsze, co mogłaś powiedzieć. – Artur zawsze był chętny. – Nie wiem tylko, czy chcesz się tam wybrać samolotem, pociągiem czy może pieszo.  
- Na pewno nie Pendolino. – Monika zaśmiała się. – Nawet nie myśl o tym, żeby zbyt szybko być na miejscu.
- Spokojnie, kochanie, bez obaw. Zapewniam Cię, że "dojdziemy” tam we właściwym czasie. Ale mówiłaś, zdaje się, że chcesz coś oglądać. Zmieniłaś zdanie? – zapytał odkładając pilota.
- Jedyne, co chcę teraz oglądać, mam właśnie przed oczami. – Monika już zsunęła jego bokserki i zaczęła masować członek. Pochyliła się, lekko cmoknęła główkę, a następnie zrobiła kilka kółek językiem. Reakcja była natychmiastowa. Uśmiechnęła się i wsunęła go głębiej. Artur jęknął.
- Kobieto! – wydyszał. – Nie wiem, kto Cię tego uczył, ale musiałaś mieć cholernie dobrego nauczyciela. Albo masz wrodzony talent. Tak czy owak, potrafisz dogodzić facetowi.  
- Tylko wtedy, gdy sama mam na to ochotę. – Monika przerwała na moment. – A teraz mam.
- Mona! – spojrzała na niego. – Odwróć się, proszę. Zrobimy to razem. – Uniosła brwi. "69? Tego jeszcze nie próbowali”. Zrobiła, o co prosił. Chwilę później poczuła jego język i przestała myśleć. Czuła, że odlatuje. On też był w tym niezły, więcej niż niezły.
Seks z Arturem zawsze był … nieziemski – tylko tak mogłaby go określić. Dogadywali się bez słów, ich ciała intuicyjnie wiedziały, czego chcą i jak mogą się nawzajem zaspokoić. Monika zawsze potem była wykończona, ale czuła się szczęśliwa. Tak jak teraz. Nigdy nie kończyło się na jednym razie, oboje byli jeszcze wystarczająco młodzi, aby robić to kilka razy w ciągu nocy.  

Kraków. Już sama nazwa tego miasta budziła w Monice pozytywne emocje. Kiedy postawiła stopy na Rynku, poczuła, że żyje. Zawsze miała wrażenie, że w jakiś sposób należy do tego miejsca, tu czuła się jak w domu. Wciągnęła głęboko powietrze w płuca nie zwracając uwagi na ludzi chodzących w maseczkach. Jej nie przeszkadzał smog unoszący się nad miastem.  
Zatrzymali się w hotelu w samym centrum Krakowa. Kiedy Monika wyjrzała przez okno ich pokoju, aż krzyknęła z podziwu. Widok był wprost wymarzony: Rynek, z jednej strony Kościół Mariacki, z drugiej Sukiennice. Coś cudownego!
- Artur, jestem w niebie! – zawołała do mężczyzny, który właśnie "rozpracowywał” pokój.
- To świetnie. Mnie do szczęścia trochę brakuje. Laptop nie mieści się w sejfie. Po kiego grzyba kupowałaś 17’?  
- Bo lubię oglądać filmy na większym ekranie. Sprawdź lepiej, czy internet działa. No i minibar.
- Sprawdziłem, wszystko jest okej.
- Dobrze, to idziemy coś zjeść, a potem w miasto. Tylko się trochę odświeżę i przebiorę.
Artur podszedł do niej i przytulił szepcząc:
- A może byśmy najpierw "wypróbowali” to hotelowe łóżko? Wygląda na wygodne.
- Uwielbiam hotelowe łóżka, są takie ogromne. Ale nie. – odsunęła go delikatnie. – Nie teraz, zrobimy to wieczorem. – Spochmurniał, więc spojrzała na niego prosząco – Arti, jestem głodna. I chcę zobaczyć Rynek, i Sukiennice, i Kościół Mariacki, i Wawel, i wszystko – paplała jednym tchem, ekscytując się jak mała dziewczynka. Uśmiechnął się.
- No dobrze. Zjemy coś i pochodzimy po mieście. Ale jeżeli już pierwszego dnia kupisz chociaż jedną pamiątkę, wracamy do domu.
- Nie kupię, obiecuję! Będę grzeczna.
Kilka dni później Monika znowu zaciągnęła Artura na wycieczkę po sklepach.
- Wejdź ze mną do środka. Muszę kupić kilka komiksów.  
- Chyba żartujesz! – Artur był naprawdę oburzony. – Ludzie w naszym wieku w sklepie z mangami? Chryste! Dobrze, że jesteśmy w obcym mieście i nikt nas tu nie zna.
- A co? – zapytała niewinnie Monika. – Jest jakiś limit wiekowy, jeżeli chodzi o czytanie czy kupowanie mang? – spojrzała na niego z uroczym uśmiechem. – Co chcesz, wciągnęłam się.
- Jak jeszcze raz zobaczę tego szczyla, powiem mu, co o tym myślę. Ostatnio patrzył na mnie tak, jak gdybym wymordował mu całą rodzinę.
- On zawsze tak patrzy, na mnie czasami też. Widocznie taki ma styl. – Monika mimowolnie broniła Oskara. – Poza tym, niektóre mangi są dla dorosłych. Zobacz. – pokazała mu. - Widzisz? Jest napisane: 18+.
Artur nachylił się i szepnął jej do ucha:
- Skarbie, osiemnaście lat to Ty miałaś … kiedyś. – Monika szturchnęła go łokciem w bok.  
- To tylko dowodzi, że jestem wystarczająco dorosła, aby to czytać. A właśnie, a propos Oskara. Obiecałam, że kupię mu mangę.
- Kupujesz książki uczniom? – Artur był zdziwiony.
- No przecież odda mi pieniądze. A po co ma płacić za przesyłkę, skoro mogę mu kupić przy okazji? To chyba logiczne, prawda?  
- No niby tak. – przyznał jej rację. – Ale nadal mi się to nie podoba. Niby kiedy mu ją dasz?  
- Będę się widziała z Oskarem w wakacje. Muszę mu oddać książki, które od niego pożyczyłam. Wtedy dam mu mangę.
Nic już nie powiedział, ale wiedziała, że nie jest zachwycony. Trudno. Nie można ciągle przejmować się uczuciami innych. Tego się nauczyła.

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2361 słów i 13433 znaków, zaktualizowała 6 mar 2016.

2 komentarze

 
  • hihihi

    Ten Ricardo tak się cały czas przewija przez to opowiadanie... Coś czuję, że jeszcze się pojawi w bardziej erotycznych scenach. If you know what i mean

    7 mar 2016

  • Erica

    @hihihi  :D Kto wie, może. ;)

    7 mar 2016

  • Mlodyzakazany

    Atmosfera gęstnieje. Jestem ciekaw, co wyniknie z tego trójkąta,  w którym głównym elementem spającyjm jest Monika. :)

    6 mar 2016