Przypadki Krzysia (10) (Nie)idealna partnerka

– Nie wierzę ci – wściekała się Paulina. – Takie bajki to możesz opowiadać tej pustej laleczce ze zdjęcia! – mówiła podniesionym głosem, gdy staliśmy na przystanku na Ruskiej. Zauważyłem, że inni ludzie obracają głowy w naszą stronę.  
– Paulina, błagam cię, nie rób wiochy, już cały przystanek o tym wie. Naprawdę zależy ci, aby zrazić do siebie pół miasta? Bo na razie to ty się wydurniasz, a nie ja.  
Po pierwszym ataku furii Paulina uspokoiła się trochę, jednak na przekór znanemu powiedzeniu że złość piękności szkodzi, z zaczerwienionymi policzkami i złowrogimi iskrami w oczach a mlecznym świetle latarni wyglądała jeszcze bardziej fascynująco. Powkurzać ją jeszcze trochę? – zastanawiałem się.  
– Paulina, zmiłuj się. czy otwierałbym ten portfel przy tobie, gdybym wiedział, że ona tam trzyma nudesa? I na dodatek w tramwaju? Myśl logicznie i nie kompromituj przynajmniej siebie.
Paulina pomyślała przez chwilę. Jak znam życie i ją, pewnie nad tym, jak z tej sytuacji najwięcej wyciągnąć dla siebie.  
– Pojedziesz na policję i oddasz ten portfel, i to najlepiej teraz, daleko od komendy miejskiej nie jesteśmy, jest na Druckiego-Lubeckiego, wystarczy wysiąść na następnym przystanku na Krzyki. A najlepiej, jak ja to zrobię z tobą.  
Nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać. Pomysł tyle dobry, co naiwny. Już wyobraziłem sobie grono kulsonów rechoczących nad zdjęciem. Albo dzielnicowego, który idzie do jej domu, bo zakładałem, że adres jej ustalą, wręcza jej portfel i prosi, by sprawdziła, czy coś nie zginęło. Biedna dziewczyna.  
– Paulina, ja naprawdę nie mam czasu, przyszłaś na spotkanie spóźniona pół godziny, a jeszcze są lekcje do zrobienia na jutro. Ty naprawdę myślisz, że będę ganiał do późnej nocy po mieście? Po prostu jutro pojadę do czternastego liceum i zostawię portfel w sekretariacie.  
Oczywiście był to pic na wodę, miałem zupełnie inny plan, choć w nim również był uwzględniony zasłużony wrocławski ogólniak. Tyle że Paulina nie powinna o tym wiedzieć.  
– Krzysiek, ty znów coś wykombinowałeś, ale dobrze, powiedzmy, że ci wierzę. Obiecaj, że nie będziesz patrzył na to zdjęcie i że się z tą dziewczyną nie spotkasz – to powiedziała prawie szeptem. Coś tak mruknąłem, bo nie lubię krzywoprzysięstwa.  
– I załatwiaj już sobie czas na przyszły poniedziałek – dodała.  
– Bo co? – zapytałem ze zdziwieniem. O tym słyszałem po raz pierwszy.  
– Starsi jadą na jakąś konferencję do Poznania na dwa dni, brat będzie na nartach w Sokolcu, będziemy mieli cały wieczór dla siebie. Reflektujesz?
Zapytała mnie tonem, jakim się komuś oferuje colę z założeniem, że ten ktoś nie odmówi. Po prostu Paulina szła na bezczelnego, będąc prawie pewną, że mnie usidliła i że spełnię każdą jej zachciankę. Najlepiej byłoby odmówić albo przynajmniej podroczyć się chwilę. Droczenia się miałem dość i w obliczu tramwaju nadjeżdżającego na przystanek, dałem sobie spokój. To i tak musi nastąpić, wcześniej czy później. Nie ma co przedłużać. A poza tym moje kochane maleństwo coraz częściej dawało mi jednoznaczne znaki.
– Pewnie, ale szczegóły podasz mi później, dobrze?  
– I pamiętaj, jutro odwozisz ten portfel... I ma być tak samo fajnie jak wtedy, a może nawet lepiej – szepnęła na pożegnanie.  

No to pięknie. Ta zołza nie tylko nie zapomniała, ale dalej oczekuje tego, co za mnie odwalił Marek, i to pewnie jeszcze krok po kroku. No to Houston, mamy problem. Zrozumiałem, że muszę działać i to szybko. Całą drogę spędziłem na kombinowaniu i mało nie przejechałem mojego przystanku. Trzeba zmusić Marka, żeby podzielił się jeszcze raz tym, co jej zrobił. Ba, tylko jak? Przecież mu nie załatwię dziewczyny i nie będę podglądał przez dziurkę od klucza, co oni wyprawiają. Zaraz zaraz. Piekielny pomysł rodził się w mojej głowie. Dość duże koszty realizacji no i na końcu trzeba będzie przekonać Marka. Paradoksalnie, tu nie przewidywałem większych kłopotów. Jest to głupie, fakt, ale wykonalne. Zresztą już miałem pomysł, by to zrobić tak, żeby nie krępowało go to za bardzo. Teraz trzeba dokonać odpowiednich zakupów no i zrobić wszystko, by to nie dostało się w ręce matki. Paczkomat, to oczywiste.  

Gdy wróciłem do domu, rzuciłem się na internet. Mój pomysł oddalał się coraz bardziej, niestety i mina mi rzedła coraz szybciej. To, co mi się podobało najbardziej, kosztowało ponad pięćset złotych i była to dla mnie niewyobrażalna forsa. Coraz bardziej rozgorączkowany przeglądałem kolejne strony, które straszyły coraz wyższymi cenami, nawet czterocyfrowymi. Trudno, trzeba będzie odpuścić i wykombinować coś innego. Gdy już miałem ogłosić rejteradę, wpadł mi z oczy model za pięćdziesiąt złotych. Piękny nie był, bynajmniej, nie za tę cenę, ale tu nie chodziło o walory estetyczne. Pięć dych w ostateczności mogłem wydać. No, siedem, bo jeszcze koszty wysyłki i inne takie. Wybrałem ekspresową, bo musiała być w sobotę, inaczej wszystko brało w łeb. Zadowolony z siebie wcisnąłem guzik transakcji, wypełniając jakieś formularze, że mam osiemnaście lat. Nie powinno się wydać. Jeszcze przed snem dostałem esemesa od Pauliny, że cieszy się na ten dzień. Ja jeszcze nie, ale zrobię wszystko, by się udało.  

Następnego dnia miały odbyć się klasowe ostatki, czyli po naszemu śledzik. Nasza klasa postanowiła z tego powodu zrobić sobie małą potańcówkę w lokalu, powiedzmy że w ramach integracji. Tak naprawdę zazdrościliśmy starszym kolegom studniówek i połowinek i postanowiliśmy zrobić małą potupajkę na koniec karnawału. Nic poważnego i wielkiego, wynajęliśmy małą knajpkę od piątej do dziewiątej, didżejem miał być Arek, kolega z klasy. Żeby formalności stało się zadość, przepuściliśmy to przez wychowawczynię, która obiecała wpaść na chwilkę. Umówiliśmy się, że obowiązuje zwykły strój i bawimy się wyłącznie we własnym gronie, co dla mnie miało ten plus, że nie będzie Pauliny i będę mógł obtańcować kilka dziewczyn z mojej klasy, co w jej obecności nie byłoby możliwe. Po jej reakcji na głupie zdjęcie nagiej dziewczyny widać było, że jej na mnie zależy. Czy mnie na niej, to inna sprawa. Na razie czekałem na dalszy krok ze strony Joli i nie chciałem przyśpieszać.  

Gdy wszedłem do naszego lokalu, był już udekorowany, przygotowany bufet i zjawili się pierwsi goście. Co prawda umówiliśmy się, że oficjalnie nie będzie alkoholu, ale to była głównie wersja dla pani profesor, większość z nas miała jakąś butelczynę czy kilka piw.  
– Czy zatańczysz ze mną? – usłyszałem nad sobą, kiedy tylko rozebrałem się i usiadłem na jednym z porozstawianych pod salą krzeseł. To była Andżelika, dobra koleżanka Pauliny, niska brunetka z fryzurą bardziej na pazia.  
– Przyciśnij mocniej – szepnęła, Taniec był wolny, jakiś znany numer z lat osiemdziesiątych, chyba Bryan Adams. Andżelika czuła taniec za nas dwóch, bardzo dobrze prowadziła i to mnie częściej myliły się kroki. Wtulony w nią i podekscytowany zapachem jej włosów bardziej walczyłem z tym, by opanować podniecenie. Działało na mnie wszystko, łącznie ze sprzączką jej stanika, którą wyczułem przytulając dziewczynę do siebie.  
– Zatańczymy jeszcze? – szepnęła, gdy milkły już dźwięki kanadyjskiego wokalisty.  
– Pewnie – odpowiedziałem jej tym samym tonem. – Ale poczekajmy na następny wolny.  
Usiadłem pod ścianą koło Marka, który beztrosko oglądał jakieś lokomotywy na swej komórce.  
– Jak się bawisz? – zapytałem byle coś powiedzieć.  
– Daj spokój, czy nie widzisz że jestem tu jak piąte koło u wozu? Która ze mną zatańczy? – mówił zrezygnowanym tonem, a wydawało mi się, że w jego oczach widziałem łzy. Faktycznie ciągnięcie go w takie miejsce miało coś z sadyzmu. Tyle że o tym wiedzieliśmy tylko Marek i ja.  
– Poczekaj, coś się wymyśli.  
– No i co wymyślisz? Posiedzę jeszcze chwilę i pojadę do domu.  
– Na razie bądź tutaj.  
Jeszcze nie skończyłem mówić, kiedy poczułem pociągnięcie za rękę. Nade mną stała Andżelika, ale mógłbym przysiąc, że jej wyraz twarzy był nieco zmieniony. Już nie była taka wesoła i beztroska. Czyżby coś wypiła? Nie, to nie to, choć wyglądało to co najmniej złowrogo.
– Jak długo znasz Paulinę? – zapytała, kiedy znów wtuleni do siebie tańczyliśmy następny wolny taniec. Lubiłem jej dotyk, którym muskała mnie po plecach, nie był tak nachalny, a zmysłowy i delikatny. Ja zaś stawałem się odważniejszy, moja ręka poczynała sobie coraz śmielej, w okolicach jej piersi. Zaczynałem wierzyć, że będzie tego coraz więcej...
– Uważaj na nią. Naprawdę, nie żartuję.  
– Bo co? – odparłem nieco zaczepnie, może zbyt głośno, ale żadna tańcząca para nie zwróciła na to uwagi.  
– Bo ona... opowiada o tobie różne rzeczy. Nie zawsze miłe. Może nawet przede wszystkim niemiłe.  
Paulinę naprawdę stać było na wiele, ale coś mi tu nie grało. Z jednej strony rozsiewa o mnie plotki, a z drugiej ciągnie mnie na siłę do łóżka?  
– No mówi że jesteś taki... niewyżyty. I że ją nagabujesz.  
Przepraszam, kto kogo? Przecież jest zupełnie na odwrót. O niedoczekanie! Dobry nastrój siadł mi momentalnie i z trudem dotrwałem do końca walca, nawet nie słuchając tego, co nadaje Andżelika. Wszystko się we mnie gotowało. Wydawało mi się, że Paulina się we mnie podkochuje, a tu takie rzeczy... Wściekły opuściłem salę i poszedłem do męskiego kibla. A tam niespodzianka – Zadrożny, Rysiek i Tomek rozpijali flaszkę.  
– To tak pod nóżkę – tłumaczył mętnie Rysiek, widząc mój wściekły wzrok.  
– Nie chodzi o to, że pijecie, nie mam nic przeciw. Ale nalejcie mi też.  
Łyknąłem zdrowo i trochę za dużo, pogadaliśmy trochę i po dość długim czasie wróciłem na salę, usiłując wypatrzyć Andżelikę. To jedna z najładniejszych dziewczyn w klasie, więc powodzenie miała cały czas. Gdy już zrezygnowałem z poszukiwań, zmaterializowała się koło mnie.  
– Nie wygłupiaj się Krzysiek, chodź zatańczymy.  
– Nie mam nastroju, naprawdę. Chyba zaraz pójdę do domu – odpowiedziałem smętnie, licząc na to, że się oddali.
– O Paulinę chodzi? No jest jak jest, tego nie zmienisz. Ale proszę, zostań. Co mam dla ciebie zrobić?  
Już miałem na języku dość nieprzystojną odpowiedź, którą pewnie potraktowałaby opacznie, a ja jak najbardziej serio,  
gdy nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł.  
– Naprawdę zrobisz coś dla mnie?
– Naprawdę.
– Hmmm... To następny taniec zatańcz z Markiem. Cały i wolny, a nie jakieś podrygi. I blisko niego.  
Na chwilę zaniemówiła.  
– Ty chyba żartujesz, z Nawojskim? Żeby cała klasa się ze mnie śmiała? Wykluczone.  
– Dobrze – odparłem – to ja dzwonię do Pauliny z awanturą. Sama rozumiesz, ja tego nie mogę tak puścić płazem. Za bardzo mi na niej zależy – spuściłem głowę nieco teatralnie, może również, żeby nie odczytała ironii na mojej twarzy.  
– Zwariowałeś? Przecież ona mi to powiedziała w tajemnicy. Nie będziesz chyba tak okrutny i nie wsypiesz mnie?  
Miało to jakiś sens. Nie bardzo znałem się na babskich plotkach, nie byłem kobietą, na szczęście. Poza tym Paulina może prowadzić jakąś własną grę i wtedy rzeczywiście lepiej jej nie przeszkadzać. Lepiej obserwować i wyciągać wnioski. Jednak damska pochwa jest urządzeniem o wiele mniej skomplikowanym niż mózg. I o wiele przyjemniejszym...
– Spokojnie, nie powiem. Jak zatańczysz z Markiem...
Obserwowałem ich na parkiecie. Marek był luźny, zrelaksowany, chyba nawet uśmiechnięty. Prowadził Andżelikę spokojnie, zdecydowanie, jakby znał ją od dawna i darzył czymś więcej niż szacunkiem. Andżelika też chyba za bardzo nie cierpiała, w ogóle było miło popatrzeć na tę parę. No to jeden dobry uczynek więcej na moim koncie.  

Na koniec niespodzianka – perorował didżej Arek – kącik LGBT dedykowany ministrowi Czarnkowi i arcybiskupowi Jędraszewskiemu. Panie proszą panie, panowie proszą panów.  Tylko za chwilę, kiedy światło na sali całkowicie zgaśnie. I zabrania się robienia zdjęć. Uczestnictwo obowiązkowe. To co, gotowi? – Taaaak – zawyła klasa.  
Postanowiłem nie wyrywać się i poczekać. Ktoś mnie chwycił za rękę i powlókł na parkiet. Brak światła spowodował jakąś karykaturę tańca, obijaliśmy się trochę o siebie, ale chyba chodziło o to, by było wesoło. Dopiero po chwili zorientowałem się, z kim tańczę. Ten oddech był mi znajomy. Jest dobrze – pomyślałem, skołowany nieco wypitą wódką, poprzednimi tańcami i ogromną wściekłością na Paulinę. – Tak właśnie być powinno.  

Z bijącym sercem otworzyłem moją przegródkę w paczkomacie. Nieduży pakunek czekał na mnie. Wrzuciłem go do torby i rozejrzałem czujnie wokół siebie, jakbym dokonywał jakiegoś przestępstwa. Do domu wracałem bardzo naokoło, sam nie wiem, dlaczego, przecież nic mi nie groziło. Bagaż był niewinny i nie stałoby się nic, gdyby jakimś cudem złapała mnie policja i zrobiła rewizję, czy jak oni to nazywają, przeszukanie. Ale coś mi mówiło, że konspiracja będzie lepsza. W domu natychmiast schowałem pakunek tak, by był niemożliwy do przypadkowego znalezienia. Matka czasem sprząta mój pokój i wolałbym naprawdę, by tego nie odkryła.  

– Słuchaj Marek, jest taka sprawa – powiedziałem, kiedy po trudach tygodnia wylądowałem w końcu w jego, a tak naprawdę naszym pokoju. Czułem się już częścią jego otoczenia i było mi z tym dobrze.  
– Wyglądasz dość tajemniczo. Coś ty znowu wymyślił, łosiu? Bo że ten pomysł z Andżeliką należał do ciebie, nie mam najmniejszych wątpliwości.  
– Posłuchaj mnie uważnie. W poniedziałek będę u Pauliny, będziemy mieli wolną chatę. Sam wiesz, jak ona na mnie leci. I chciałbym dokładnie powtórzyć to, co ty jej wtedy zrobiłeś. Zrobisz to jeszcze raz?  
– Jak? – nie rozumiał Marek. – Coś ty wykombinował?  
– Mam tutaj coś – powiedziałem i wyciągnąłem z plecaczka pakunek. – To jest dmuchana lala. Po prostu zrobisz z nią to samo, co wtedy z Pauliną...
Marek najpierw popatrzył na mnie jakoś dziwnie, po czym wybuchnął takim śmiechem, że skończył po jakichś trzech minutach.  
– Będę powtarzał do końca życia, że jesteś skończony wariat. I ja mam ruchać ten kawałek gumy? Przecież mi nawet nie stanie.
– Spokojnie, to też obmyśliłem. Ponieważ możesz być nieco skrępowany, no i masz prawo do prywatności, przykryję cię jakimś kocem. Ruchy będzie widać. Włączę ci jakiegoś pornola, żebyś się podniecił i włączę kamerę, po czym wyjdę z pokoju, byś miał prywatność. Mnie naprawdę nie chodzi o ciebie, tylko o technikę. Paulina naprasza się, żeby było tak jak poprzednio.  
– Wiele rzeczy słyszałem, ale czegoś tak głupiego to nie. No ale podobno wariatom nie należy odmawiać... Przykrywać się nie muszę, akurat ciebie się nie wstydzę, ale naprawdę konieczne jest nagranie tego na kamerkę? Nie możesz siedzieć i obserwować? Mnie naprawdę to nie będzie przeszkadzać.  
– Nie, bo ja to chcę obejrzeć kilka razy. Poza tym przy mnie będziesz się zachowywał inaczej niż sam.  
– No dobrze – odparł. – Mam u ciebie jakiś dług wdzięczności. To pokaż tę lalę.  
Był to tani model i już na początku było widać jej niedoróbki. Piękna nie była, to było widać nawet bez nadmuchiwania. Ale przecież on się nie ma w niej kochać, ma ją tylko przelecieć.  

Marek stwierdził, że lepiej będzie ją nadmuchać sprężarką, którą ma w garażu. Napompowaliśmy babę i z trudem zanieśliśmy po wąskich schodach na górę. Mało się nie wywaliłem. Pokój był już przygotowany.  
– Jakie chcesz porno? Lesbijskie, zwykłe, gejowskie?  
– Zwykłe wystarczy, ale naprawdę wątpię, czy z tego coś będzie. Teraz chce mi się raczej śmiać.  
Zaczęło to się wszystko rozłazić.  
– Wychodzę z pokoju, kamera start. Jak skończysz, to mnie zawołaj.  
Usiadłem na schodach i czekałem. Nie minęło nawet pięć minut, gdy rozszedł się krzyk Marka.  
– Krzysiek, chodź tu, jest problem. Nie mogę wsadzić.  
O tym zapomniałem, biorąc wszystkie możliwości. Członek Marka jest może nie długi, ale ogromnie gruby, wątpię by wielu facetów miało podobnego, a producent raczej robi rozmiary standardowe. Obejrzałem jak to wygląda, faktycznie niemożliwe.  
– Wiesz co, może polej go zimną wodą, mnie się wtedy kurczy – zaproponowałem. – Wtedy go wciśniemy na miękko i zaczniesz oglądać pornola.
– Jak ja cię poleję zimną wodą... – zżymał się Marek. – Musisz teraz? Po pół godzinie sam mi oklapnie. Tylko wyłącz te babskie wrzaski i jęki.

Kolejna próba była możliwa po godzinie. Jakoś udało się wcisnąć Markowy organ do środka.  
– Posuwaj ją od tylca, to będzie tak, jak robiłeś z Pauliną – poleciłem. Istotnie materiał poglądowy z takiej sesji byłby najlepszy. – Dobra to zaczynaj, ja znikam.  
Znów nie minęło pięć minut, a Marek mnie zawołał do siebie.  
– Ta cholerna dziwka mi się wyślizguje, to jest niemożliwe – mówił, przekrzykując jęki z pornosa. – Jak ją trzymasz za biodra, to nie zrobisz porządnego ruchu, jak za cycki, to dupa jej ucieka.  
– To wiesz co? Zrób to na pieska. Wypnij ją i podeprzyj rękami, zakleszcz kolanami i dymaj. Powinno być dobrze. Plastikowe toto, mamie się nie poskarży.  
Przed oczyma stanął mi obraz znad jeziora, kiedy w taki sposób zaspakajałem Jolę. Chyba zawsze będę wolał tę pozycję i mógłbym nawet jej spróbować z Pauliną. Ustawiłem Marka, włączyłem kamerę i wycofałem się z pokoju. Siedząc na schodach patrzyłem na zegarek. Chyba jest dobrze, przeklęte pięć minut minęło i dalej jest spokój. Wydawało mi się nawet, że słyszę jęki Marka. Jest dobrze...

Wtem korytarz przeszył ogromny rumor i wrzask Marka. Natychmiast wpadłem do pokoju. Na podłodze leżał Marek z nadzianą na fiuta dmuchaną lalą i rozciętym łukiem brwiowym, a krew spływała na nieskazitelną plastikową skórę partnerki. Krzesło, na którym stał tablet z pornosem było przewrócone. Rzuciłem się do Marka i własną koszulą zacząłem tamować jego krwotok.  
– Ręce jej się wyśliznęły. Może słabo nadmuchana albo co – powiedział Marek z rezygnacją w głosie. – To chyba jeden z twoich gorszych pomysłów... Plusem jest to, że jednak nie złamałem siusiaka, choć jaja bolą mnie strasznie.  
– Nie, to model jest do dupy – odparłem. – Najtańszy jaki był, na lepsze mnie nie stać. Ale ona ma jeszcze jedną dziurę, może ci zrobić loda...
Wzrok Marka spowodował, że nie tłumaczyłem do końca swojego pomysłu. Po chwili milczenia wybuchnęliśmy głośnym, niekontrolowanym śmiechem.

Mówiłem, że dziś będzie dziwnie :) Podoba się czy nie podoba? Zostaw komentarz.

trujnik

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 3418 słów i 19349 znaków, zaktualizował 3 lut 2023.

6 komentarzy

 
  • trujnik

    Po małej liczbie łapek widzę, że ten odcinek nie spodobał się specjalnie. Wygląda na to, że jeśli nie ma ostrego rżnięcia to odcinek nieudany. Cóż, nie zawsze może być taka akcja i pewnie wielu czytelników poczuje się zawiedzionych. Przepraszam, że rozczarowałem.

    3 lut 2023

  • Goscd

    Super się czyta ciekawa fabuła

    3 lut 2023

  • TomoiMery

    Dobre 😁😁 dajesz więcej

    3 lut 2023

  • malcuch

    Dobre, kontynuuj 😁😁

    3 lut 2023

  • Xe

    Dawaj kolejne

    3 lut 2023

  • Gazda

    Z tą dmuchaną to jest świetne 😀😀😂😂

    2 lut 2023