Dwa światy - Dramione 10

Dwa światy - Dramione 10- Malfoy! Ty dupku! - zamachnęła się, by zdzielić go dłonią w twarz, ale złapał ją za nadgarstek i przytrzymał stanowczo. Refleks szukającego właśnie dał o sobie znać.
- Posłuchaj... Cholernie napieprza mnie dziś łeb, więc nie mam szczególnej ochoty na kłótnię jeszcze z tobą. Mam zamiar się napić i wyluzować, a potem siądziemy na spokojnie i porozmawiamy o klubie. Ale to raczej się nie stanie, jeśli będziesz mnie bić, jasne? - rozluźnił uścisk i wrócił do picia, ale poprawił się na krześle tak, by widzieć klub. Brunetka przez chwilę patrzyła na niego ze złością, ale w końcu odpuściła i też się napiła.
- No dobra — mruknęła w końcu. - Możemy współpracować, ale bez takich komentarzy, jasne? I tak już wystarczająco namieszałeś, wystarczy.
- Zobaczysz, że jeszcze na tym zyskasz...
- Ciekawe co — prychnęła.
- Dowiesz się — dopił drinka i wstał. - Wracam do siebie...
- Twój pokój został odnowiony — powiedziała, gdy ruszył w stronę wyjścia. Zatrzymał się i spojrzał na nią zdumiony.
- Czemu?
- Ale co konkretnie?
- Po co to wszystko robisz? Pomagasz mi...
- Bo nie lubię, gdy ludzie cierpią, Malfoy...
- Jesteś dziwna, Granger.
- Tak, mówiłeś o tym. Ale cóż, jeśli wolisz spać w tamtej ruderze, to przecież nie będę cię zatrzymywać...
- Nie musisz, zostaję — zdecydował i ruszył w kierunku drzwi prowadzących do prywatnej części budynku.


Pół roku później.

- Granger! - Malfoy wpadł niczym blondwłosy huragan do niewielkiego pokoiku zajmowanego przez brunetkę. Zaskoczona dziewczyna pisnęła, nieomal wypuszczając z dłoni swój drogocenny laptop, który trzymała na kolanach i najwyraźniej coś w nim zawzięcie pisała. Teraz jednak zatrzasnęła go szybko, ale Draco i tak zdołał dojrzeć stronę internetową. - Portal z randkami? - uśmiechnął się drwiąco. - Uwierz mi, stać cię na więcej...
- Czego tu chcesz, Malfoy? - westchnęła. - Jeszcze się nie nauczyłeś, że nie życzę sobie, byś bez pukania wchodził do mojego pokoju?
- A co ci tak zależy na tym pukaniu? Dobra, jeśli tak bardzo chcesz, to się poświęcę, ale nie wiem, czy po tym usiądziesz sobie na tyłek — wyszczerzył się bezczelnie.
- Malfoy! - rzuciła w niego poduszką, ale złapał ją w locie. - Wynoś się stąd, idioto!
- Nie mam zamiaru — powiedział spokojnie i podał jej kopertę.
- Co w niej jest? - zapytała, ostrożnie biorąc ją w palce.
- Śmiercionośna klątwa. Jak wyjmiesz list, to cię porazi i umrzesz — odparł bez cienia emocji w głosie. Dziewczyna wrzasnęła i odrzuciła kopertę, jednocześnie zrywając się na równe nogi w tym samym momencie, w którym Draco ryknął niepohamowanym śmiechem. - Granger, ty strachajło... Nie bój się, kretynko, w środku jest tylko zaproszenie.
- Niby na co?
- Na rozdanie brytyjskich nagród muzycznych.
- Malfoy, ty zwariowałeś? Te nagrody rozdawane są za muzykę, a nie za prowadzenie klubu — zauważyła przytomnie. Pokiwał głową.
- Oczywiście, że wiem, nie jestem aż takim ignorantem. Ale może nie dostrzegłaś, że przez te pół roku coraz więcej gwiazd tutaj występuje? Oraz bawi się na równi z fanami?
- Zauważyłam, ale co to ma do rzeczy?
- A to, że jesteśmy najbardziej rozpoznawalnym klubem w całym hrabstwie, panno mądralińska. Gdybyś nie czatowała całymi dniami z tymi głupkami, którzy chcą cię tylko przelecieć, zorientowałabyś się, że mamy rezerwację występów na najbliższe dwa lata.
- Nie wkurzaj mnie, Malfoy. Doskonale wiem, co dzieje się w klubie.
- Najwyraźniej nie, skoro przegapiłaś tę kopertę. W każdym razie szykuj się na za tydzień. Cały wieczór i noc jest nasza.
- Naprawdę chcesz iść tam ze mną? Zaproszenie jest dla ciebie.
- I osoby towarzyszącej. Oczywiście, że chcę iść z tobą, Granger. Gdyby nie ty i twój upór, nigdy nie byłoby tego, co jest teraz... Poza tym masz styl i klasę, jak na mugolaczkę, więc nie ma obawy, że ubierzesz się nieodpowiednio.
- Jak na mugolaczkę?! - prychnęła rozjuszona. - Malfoy!...
- To był komplement — przerwał jej, zanim zdążyła wygłosić kolejną tyradę. Uśmiechnął się wrednie, gdy zacisnęła usta w cienką linię. - Chodzi mi o to, że przecież nie pochodzisz z żadnej rodziny arystokratycznej, ani naszego świata, ani mugolskiego, a mimo to potrafisz się elegancko ubrać. Myślisz, że nie zauważyłem, jakie ubrania nosisz? Jestem więc pewny, że nie przyniesiesz mi wstydu.
- Obyś ty nie przyniósł mnie, Malfoy! - warknęła, patrząc na niego ostro. - Nie mam zamiaru potem prostować twoich durnych wypowiedzi. I lepiej kup sobie jakiś drogi garnitur. Przecież nie możesz wypaść przy mnie blado — klepnęła go w ramię, widząc w jego oczach błysk zaskoczenia i wykorzystała to, wypychając go gwałtownie za drzwi. Po chwili usłyszała jego śmiech i oddalające się kroki, a sama oparła się plecami o drzwi i usiadła na podłodze. Rozdanie nagród...
- Na krzaczastą brodę Merlina — jęknęła, zrywając się na nogi i dopadając do swojej szafy. Wyrzuciła wszystkie sukienki na łóżko. - Nie mam się w co ubrać... Malfoy!


- Zakupy? - spojrzał na nią jak na wariatkę. - Mowy nie ma. Ja się do tego nie nadaję. Nawet nie próbuj mnie namawiać. Łażenie po sklepach nie jest dla mnie.


- Zabiję cię, Granger — warknął, gdy wchodzili do kolejnego butiku w niemagicznej części Londynu. - Nogi mi odpadają, ile można szukać kiecki?
- Milcz, jeśli nie chcesz, bym stała się jeszcze bardziej rozzłoszczona. Poza tym to nie może być zwykła kiecka, tylko elegancka kreacja. I najlepiej, żebyś ty też sprawił sobie porządny garnitur.
- Spoko, to już załatwiłem — prychnął i z uczuciem ulgi usiadł na najbliższej kanapie. Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem i zanurkowała pomiędzy wieszaki.


- Padam na ryj — warknął, gdy wtaszczyli zakupy do jej pokoju, po czym bezpardonowo padł twarzą na jej łóżko.
- Malfoy! - fuknęła. - Złaź stąd, ja też jestem wykończona! Marzę o prysznicu i porządnej dawce snu.
- Nie otwieramy dziś klubu? - jęknął niewyraźnie, bo jego słowa zagłuszała poduszka, w której zatonął.
- Nie — powiedziała sennie i po prostu położyła się obok niego.
- To się ludzie ucieszą, już prawie dwudziesta...
- To zwlekaj dupsko i wywieszaj kartkę, jeśli nie chcesz awantur pod drzwiami — ofuknęła go, jednocześnie starając się zepchnąć chłopaka z łóżka. Na niewiele jednak się to zdało, bowiem gdy tylko się do niego zbliżyła, objął ją ramieniem w pasie i zasnął. - Malfoy!
- Nawet jeszcze nie zacząłem, a ty już krzyczysz? Merlinie, jestem bardziej wspaniały, niż do tej pory sądziłem...
- Malfoy, zjeżdżaj z mojego łóżka! I puść mnie, zboczeńcu!
- A mogło być tak fajnie — pokręcił głową i szedł z łóżka, po czym ruszył w stronę drzwi. - Któregoś dnia jeszcze poprosisz mnie, byś znów mogła tak krzyczeć...
- Wynoś się! - rzuciła w niego kapciem. Uchylił się zgrabnie i pokręcił głową.
- Zero szacunku...



I choć od tamtej pory znów dogryzali sobie, jak za najlepszych lat, nie opóźniło to wcale nadejścia tego wyjątkowego wieczora.

- Merlinie, Granger, ile na ciebie można czekać? Zobaczysz, że się spóźnimy! Limuzyna odjedzie bez nas, a imprezę obejrzymy co najwyżej w mugolskiej telewizji! Granger!
- Przecież już jestem — powiedziała spokojnie. Sapnął i odwrócił się, po czym zamarł, rozdziawiając usta ze zdumienia.
- Merlinie... - jęknął, widząc ją.
- Coś nie tak? - uśmiechnęła się do niego figlarnie i obróciła powoli, jakby sprawdzając, czy wszystko jest w porządku.
- Ja cię kiedyś zabiję, mała Gryfonko — jęknął ochryple, podchodząc do niej. - Albo się z tobą ożenię. A już na pewno się z tobą przynajmniej prześpię.
- Malfoy! - natychmiast oblała się krwistym rumieńcem, co blondyn skomentował zadowolonym uśmieszkiem. Podał jej ramię.
- Chodź, sexy, bo za chwilę naprawdę się spóźnimy... - poprowadził ją ku autu, nie mogąc się powstrzymać od zerkania na jej tyłek.
- Jak nie przestaniesz, to rzucę na ciebie urok, który urody na pewno ci nie doda — syknęła, wsiadając do samochodu.
- Ja i tak jestem piękny — mruknął, sadowiąc się koło niej. Natychmiast położył jej dłoń na kolanie. Chciała ją strzepnąć, ale spojrzał na nią i pokręcił głową, a potem nieznacznie wskazał na kierowcę. No tak, pozory...


Po wyjściu z auta, które bez przeszkód dowiozło ich na miejsce gali, z miejsca oślepiły ich liczne reflektory i błyski fleszy. W pierwszej chwili Malfoy wyglądał tak, jakby miał zamiar stamtąd uciec, ale już po chwili przybrał na twarz maskę chłodnej obojętności i sprawnie poprowadził nieco zdrętwiałą jeszcze Gryfonkę w stronę fotoreporterów. Najwyraźniej czuł się w tym wszystkim bardzo komfortowo. Cóż, zapowiadała się dłuuuga noc.


- Uśmiechnij się wreszcie, Granger, bo wyglądasz, jakbyś dostała szczękościsku — mruknął, podchodząc do niej z lampką szampana. - I napij się, to się rozluźnisz.
Napiła się, ale wcale nie wyglądało, jakby jej to cokolwiek pomogło. Pokręcił głową i objął ją ramieniem.
- Co ty robisz? - spojrzała na niego ostro.
- Staram się, byś się trochę odstresowała, mała. Coś ty taka spięta?
- Dostaliśmy nagrodę, nie zauważyłeś?
- Wielkie mi halo. Fakt, dostaliśmy i co z tego?
- To wyróżnienie!
- Owszem, ale takiej dramy nie musisz z tego robić.
- Nie robię żadnej dramy, Draco, po prostu jestem wstrząśnięta tym wszystkim. I może ty do tej pory obracałeś się w arystokratycznych sferach, ale ja nie i po prostu od samego początku mam tremę — wyjaśniła.
- Więc pozwól, że się jej pozbędę...
- Jeśli myślisz o spiciu mnie, a potem zaciągnięciu do łóżka, to...
- Myślę o tańcu — przerwał jej. - Z tego, co pamiętam, mówiłaś, że lubisz tańczyć. Więc skoro tak, to przestań odstawiać tę szopkę z naburmuszoną miną Panny-Wiem-To-Wszystko i daj się zaciągnąć na ten pieprzony parkiet. Później być może i poobracam cię tak, że przez tydzień nie siądziesz na tym zgrabnym tyłeczku, ale teraz po prostu zatańczmy, co?
- Oh — zarumieniła się znowu, przygryzając wargę. - Oczywiście — odstawiła kieliszek na najbliższy stolik i poszli zatańczyć.


- Malfoy... - jęknęła cicho, gdy w czasie tańca odchylił ją nieco i pocałował w szyję.
- Nie myśl, po prostu się baw, maleńka — mruknął, przesuwając usta na jej policzek, by po chwili wpić się namiętnie w jej malinowe wargi. Niemal natychmiast zarzuciła mu ręce na szyję, oddając pieszczotę i żadne z nich nie zauważyło, że są jednym z obiektów najbardziej godnych do fotografowania.


Tydzień później.

Wybierała właśnie książki w jednej z mugolskich księgarni, gdy nagle poczuła, że jest obserwowana. Wzdrygnęła się nieco na to nieprzyjemne uczucie i ostrożnie rozejrzała wokół, niby w poszukiwaniu nowych tytułów, ale nie dojrzała nikogo, kto mógłby się nią tak jawnie interesować, a uczucie bynajmniej nie znikało. Niestety tutaj nie mogła rzucić zaklęcia ujawniającego, więc po zakupie interesujących ją pozycji, czym prędzej wyszła z księgarni i klucząc, ruszyła w stronę klubu, mając nadzieję na zgubienie ewentualnego napastnika.
- Witam, panno Granger — powiedział Lucjusz, pojawiając się niespodziewanie tuż przed nią. - Czy raczej powinienem powiedzieć, witaj, droga synowo?...

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2105 słów i 11664 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Amare

    Wow, no to się zadziało. Takiego zakończenia się nie spodziewałam 😉

    31 lip 2023

  • shakadap

    Brawo.  
    Pozdrawiam i powodzeni.

    28 cze 2023