Nordycka historia - rozdział 15-17.

Nordycka historia - rozdział 15.

Asia przez chwilę stała w bezruchu, lecz w końcu i tak skłoniła się lekko.
- Odynie - rzekł tymczasem Loki, stojąc zgięty w półukłonie.
- Loki, Joanno - powiedział z mocą białowłosy mężczyzna i wstał ze swego miejsca, schodząc do nich po stopniach. Z jego ramion spływała ciężka peleryna, ciągnąca się za nim po ziemi. Wyciągnął do onieśmielonej Asi rękę. Chwyciła ją lekko i pozwoliła się odwrócić twarzą do zebranych.
- Wszyscy jak tu stoicie, zapewne zastanawiacie się, dlaczegóż to, ta midgardzka kobieta przebywa wśród nas, Ásów - powiedział powoli, wciąż trzymając w swojej ręce dłoń młodej kobiety. Po jego słowach przez salę przebiegł delikatny szum rozmów. - Otóż, widzicie, kobieta ta stała się ukochaną jednego z nas, boga oszustw Lokiego, który poznał ją będąc na wygnaniu w Midgardzie. Obdarzył ją prawdziwym, głębokim uczuciem, którego owoc rozwija się w łonie tej niewiasty. Dzięki niej też zdołał w końcu zrozumieć swoje błędy i zadośćuczynić im, przez co mogłem go ponownie przyjąć do naszego świata. - zrobił małą przerwę, rozglądając się po zebranych - W związku z tym zdecydowałem, by Joanna zamieszkała tutaj wraz z nim...
Szum na sali jeszcze bardziej się wzmógł, chociaż wciąż nie był głośniejszy, niż brzęczenie roju pszczół.
- Zdaję sobie sprawę z tego, co większość z was pewnie o tym myśli, przecież jak wspomnicie, Loki ma już małżonkę i spłodził jej syna, lecz Sygin dopuściła się czynu haniebnego-chciała zgładzić Joannę. Byłem wtedy zmuszony zamknąć Sygin w celi, gdzie przebywa do tej pory, a jej małżeństwo uznaję za nieważne.
Słowa te wywołały niepomierne zamieszanie wśród zebranych. Wszyscy byli zaskoczeni takim obrotem spraw. Nikt nie spodziewał się małżeństwo to zostanie unieważnione. I to w dodatku na korzyść zwykłej śmiertelniczki, kobiety, która nie posiada żadnych mocy. Dla tego ziemskiego pyłu, który i tak rozwieje się, gdy powieje wiatr Ragnaröku.
Takie właśnie słowa słyszała Asia, a w jej oczach wzbierały coraz obficiej łzy. W końcu jednak zdenerwowany Odyn uderzył swą laską w podłogę, a w powietrzu rozniósł się dźwięczny odgłos, na który wzburzone rozmowy urwały się, jak nożem uciął.
- Jestem zdegustowany waszym zachowaniem - rzekł dobitnie bój-ojciec, patrząc na swych podwładnych potępiającym wzrokiem.

Nordycka historia - rozdział 16.

- Nie sądziłem, że tak zareagujecie na zdradę Sygin i jej próbę zabójstwa Joanny - kontynuował Odyn. Tymczasem nieśmiało wystąpił z tłumu rosły mężczyzna, swym wzrostem wielce przewyższający innych znajdujących się na sali, i rzekł wolno, patrząc na Odyna:
- Panie mój. Niegodne to za cię jest, by śmiertelniczka zasiadła przy boku boga w Asgardzie i ucztowała wraz z nami i Walkiriami. Panie nie zgadzam się na coś takiego.
- Hymirze, wstyd mi, że nie ma u ciebie ni krzty miłosierdzia.
- Panie, - rzekła pewna boginii, stając obok Hymira. - zgadzam się przeto, by Joanna stąd odeszła. To przez nią Sygin zmuszona została do popełnienia tak haniebnego czynu, którego jednakowoż nie popieram.
Wkrótce potem posypały się kolejne słowa sprzeciwu, wśród których przeważały głównie te, wyśmiewające pochodzenie Asi. Kolejno odzywali się Ull, Borr-ojciec Odyna, starzec o kruchej postaci, Gná i Fulla. Jednakże wśród tych, którzy zabrali głos w tej sprawie byli także Widar, Forseti i Snotra. Trójka ta słowami swymi zasiała w sercu młodej ziemianki ziarenko nadziei, że nie wszyscy Azowie są przeciwko niej. Byli oni bowiem bogami mądrości i sprawiedliwości i to, co mówili przepełnione było właśnie mądrością. Podeszli do sprawy uczciwie, wysłuchali też samej Asi, która jąkając się powiedziała, że kocha Lokiego, ale jeśli jej nie zaakceptują, to wróci na Ziemię bez słowa sprzeciwu. Bardzo to zaskoczyło Odyna i rozwścieczyło Lokiego, który podszedł do swej ukochanej i obejmując ją lekko w pasie, powiedział do boga bogów.
- Chyba będzie lepiej, jeśli już stąd pójdziemy. Jak widać nawet słowa sprawiedliwe nie są w stanie przekonać innych, by zaufali mojej partnerce. A ja nie zamierzam zostać tu bez niej!
- Loki, Joanno, proszę... Zostańcie - powiedziała Frigg, podchodzłc do całej trójki. Thor nie ruszył sił z miejsca i patrzył ciężkim wzrokiem na zebranych. W tłumie dostrzegł swoją żonę, która lekko przymrużonymi oczami przyglądała się wzburzonemu Lokiemu i jego partnerce, lecz nie spostrzegł, by była im przeciwna. Odwróciła się do niego i uśmiechnęła się blado. Najwyraźniej też była znismaczona tą wrogością bogów. Tymczasem jednak Loki zwrócił sił do Frigg, mówiąc cierpko:
- Nie, Frigg. Widzę teraz, że moja decyzja, by wrócić do Asgardu w towarzystwie mojej lubej była wielce błędna. Sądziłem, że zostanie przyjęta, jak do rodziny, ale najwyraźniej bardzo się pomyliłem... To ja jestem bogiem oszustw, ale jak widzę, to wy wszyscy jesteście bardziej zakłamani, cyniczni i zepsuci, niż ja!
Jego głos niósł się po sali w tej totalnej ciszy, jaka zapadła wśród asgardczyków.
- Chciałem pokazać Joannie, jak wspaniałą krainą jest Asgard, lecz wychodzi na to, że w czasie kiedy mnie tu nie było, bardzo tu zgnuśnieliście... Wybacz Odynie, Frigg, lecz nie zostaniemy tu dłużej, skoro na każdym kroku spotyka niewinną Asię i nasze dziecko tyle nienawiści!... I to wy uważacie się za wyższych od mieszkańców Midgardu! - ostatnie słowa skierował ku bogom. Następnie pociągnął lekko Joannę i poprowadził ją w stronę głównego wejścia na salę. Stojący wciąż w miejscu zdumieni Odyn i Frigg, wymienili między sobą tylko skonsternowane spojrzenia. Wkrótce zafrasowany bóg zasiadł ponownie na swym złotym tronie i zamyślił się głęboko.
Tymczasem jednak bóg oszustw i zapłakana kobieta dotarli do komnaty. Wściekły mężczyzna postawił synka na ziemi i podszedł do okna. Spojrzał na majaczący w oddali Bifrost oraz na znajdujące się przy pałacu cudowne ogrody.
- Przepraszam cię - mruknęła Asia, podchodząc po chwili do niego.
- Kochanie, za co ty mnie dziewczyno przepraszasz? - czarnowłosy odwrócił się do niej i wtulił twarz w jej gęste włosy. - To ja muszł cię przeprosić, bo naraziłem cię na wielki stres, teraz kiedy w szczególności powinnaś go unikać.
- Ale to moja wina! Gdybym tu nie przybyła, ba! Gdybym cił wtedy nie zabrała do domu, nic takiego by się nie stało.
- Ale wtedy nie wiadomo czy Loki w ogóle wróciłby w nasze progi - usłyszeli nagle od drzwi, w których wsparty o futrynę w nonszalanckiej pozie, stał Thor. Loki spojrzał na niego złowrogo.

Nordycka historia - rozdział 17.

- Czego tu? - warknął bóg psot.
- Spokojnie. Jestem po waszej stronie - rzekł Thor, wchodząc do pomieszczenia.
- Wiesz, jakoś trudno mi w to uwierzyć.
- A dlaczegóż to? Przecież zawsze byliśmy jak bracia. Naprawdę wiele nas łączyło, chociaż ja jestem Àsem, a ty lodowym olbrzymem.
- Loki... Może wysłuchajmy Thora? - odezwała się nagle Asia, podchodząc do ukochanego. Ten spojrzał na nią czule i kiwnął głową.
- Czego?
- Chcę wam pomóc.
- Niby jak? Rzucisz na nich klątwę? To nic nie da, bo ich przychylność do nas nie będzie prawdziwa.
- Chory jesteś? Jakoś wcześniej o takich rzeczach nie myślałeś... Ale mniejsza z tym, bo widzę, że chyba wściekły Jörmugand ukąsił cię w tyłek... Ej, stary! Spokojnie!
Thor odskoczył do tyłu przed atakiem rozzłoszczonego Lokiego.
- Zostaw mego syna w spokoju! - warknął czarnowłosy, łypiąc groźnie na przeciwnika. Asia również cofnęła się, zaskoczona furią ukochanego. Loki był wściekły, zacisnął dłonie w pięści i natarł na drugiego Asgardczyka. Zwarli się w uścisku. Czarnowłosy przez cały czas starał się dosięgnąć gardła przeciwnika, lecz ten był wyjątkowo szybki i nie dał się schwycić. W końcu do walczących mężczyzn i przerażonej śmiertelnie Joasi dotarł płacz skulonego w kącie Waliego. Patrzył swymi szeroko otwartymi oczkami na siłujących się dorosłych i zanosił się spazmatycznym płaczem. W objęciach tulił swojego pluszowego misia, którego Asia kupiła mu jeszcze na Ziemi. Po jego rumianych policzkach spływały łzy, które skapywały następnie na jego ciemnozieloną tunikę. Widząc płaczącego synka, Loki puścił Thora i zamarł, niepewny co powinien teraz zrobić. Drugi z bogów odsunął się na bezpieczną odległość i powiedział:
- Jeśli będziecie chcieli, to możecie przenieść się do mojego pałacu Bilskirnir. Tam nie będzie grozić wam nieprzychylność innych bogów… A teraz wybaczcie. – skłonił się wciąż oszołomionej ziemskiej kobiecie, łypnął srogo na Lokiego i wyszedł. Tymczasem kobieta wciąż lekko drżąc od wybuchu złości mężczyzny swego życia, podeszła do Waliego i przytuliła go mocno do piersi. Czuła też jak dziecko w jej brzuchu odwraca się i prawdopodobnie przeciąga, bo kopnęło ją dość mocno. Skrzywiła się leciutko. Po chwili na jej ramieniu położył swoją dłoń Loki. Patrzył na synka uważnie, ale i z troską, którą dość łatwo dało się wyczytać z jego oblicza. Otworzył już usta, by coś powiedzieć i nagle zdrętwiał. Odwrócił się w stronę wysokiego okna i jego twarz pobladła. Asia, która go obserwowała, podniosła się z klęczek również wyjrzała przez okno. W najbliższym ani dalszym otoczeniu pałacu nie dostrzegła niczego, co tak przeraziło jej kochanka.
- Co się dzieje? – zapytała go cichutko, trzymając Waliego za rękę.
- Midgard zamarznie – odparł lakonicznie, wciąż wpatrzony w jakiś punkt na nieboskłonie.
- Że co proszę?
- To, co słyszysz. Midgard zamarznie. Przestanie istnieć. Ale jeszcze nie teraz. Ma wciąż trochę czasu. Cieszę się jednak, że jesteś tutaj wraz ze mną. Tam teraz nie będzie bezpiecznie.
- O czym ty mówisz? Loki, co się do cholery dzieje? – Asia zbladła gwałtownie i złapała się rękawa Lokiego, by nie upaść. Ten odwrócił się w jej stronę i przytrzymał mocno. Ragnarok nadchodzi.
- Mówisz tak od samego początku.
- Wiem, lecz teraz gwałtownie się do nas zbliżył. Nie wiem dlaczego tak się dzieje. – spojrzał na nią wymownie. – Asiu, kocham cię i zrobię wszystko, by przetrwać tę rzeź, która nastąpi oraz by uratować ciebie i nasze dzieci.
Kobieta kiwnęła głową i zalała się łzami, przytulając się do niego. Objął ją mocno, z przyjemnością wyczuwając jak jego dziecko, obraca się w niej. Uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał po płowej czuprynce Waliego, który stanął przy jego prawej ręce, domagając się większej uwagi.
  
- Kochanie, już po wszystkim, już dobrze, nie musisz się tak spinać. – Loki był blady, spocony i przestraszony. To ostatnie uczucie towarzyszyło mu coraz częściej, odkąd zmierzch bogów stawał się coraz bliższy. Wszyscy go odczuwali, wiedzieli, że wkrótce nastąpi ich koniec, a jednocześnie nie mogli nic zrobić, by temu zapobiec, czuli jak nadchodził, nie wiedząc kiedy dokładnie nastąpi. Ta wiedza była przed nimi ukryta. Na Asgard, Wanaheim i Jotunheim padł blady strach. W Midgardzie nikt nie odczuwał tego, że ma nastąpić jakiś kataklizm. Cała Ziemia pogrążyła się w wojnie. Ludzie stali się bezwzględni, okrutni, obce stały im się wartości wyższe, jak miłość, prawość, honor czy przyjaźń.
  
Tymczasem jednak bóg psot nie zaprzątał sobie za bardzo głowy sprawami Migdardu czy nawet Asgardu, bowiem jego ukochana powiła mu właśnie potomka. Ślicznego czarnowłosego chłopczyka o lekko niebieskawej cerze! W pierwszej chwili, gdy kobieta ujrzała niemowlę, sądziła, że dziecko jest przyduszone i stąd też jest jego kolor skóry. Z trudem dała sobie wytłumaczyć, że jest to prawdziwy kolor skóry lodowych olbrzymów z Jotunheim. Spojrzała wtedy na Lokiego jakoś inaczej i wykrztusiła:
- Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałeś? – w jej głosie pomimo skrajnego wyczerpania porodem, dało się słyszeć lekką pretensję.
- Przepraszam, najmilsza. Bałem się, że gdy ujrzysz mą prawdziwą naturę nie zechcesz mnie dalej znać – odparł, delikatnie całując jej dłoń. Kochał tę kobietę najmocniej na świecie i cieszył się, że powiła mu zdrowego potomka, a jednocześnie myśląc o zbliżającej się zagładzie, żałował, że w ogóle do tego doszło, bowiem wiedział, że dziecko nie pożyje długo i tego nie mógł sobie darować. Gdy został poproszony przez akuszerki o opuszczenie sali, wyszedł na korytarz i oparł się ciężko o ścianę. Schował twarz w dłoniach, rozmyślając o tym w jaki sposób może zapobiec śmierci Joanny oraz Waliego i dopiero co urodzonego syna. Naraz uniósł głowę i puścił się biegiem w stronę wyjścia z pałacu Thora. Mijanych po drodze ludzi, którzy przyglądali mu się z wielką ciekawością, w ogóle nie widział. W szaleńczym tempie wypadł na podwórze i udał się ku odległym stajniom. Dysząc ciężko, kazał siodłać najlepszego rumaka. Kiedy ten był już gotowy, wskoczył na jego grzbiet i cwałem ruszył ku odległemu Bifrostowi. Rączy rumak biegł chyżo niczym strzała wypuszczona z łuku. Z poślizgiem i zgrzytem podkutych kopyt, zahamował na tęczowym podłożu mostu, wstrząsając nerwowo łbem, gdy zdenerwowany do granic możliwości Loki, zsunął się z niego na ziemię. Dopadł do zdumionego Hejmdalla.
- Proszę cię. Otwórz Bifrost i pozwól mi zjechać do korzeni Yggdrasil – rzekł, patrząc poważnie na Strażnika.
- Wiem co masz zamiar uczynić i nie pochwalam tego – tęgim basem odezwał się Hejmdall.
- Ja się ciebie nie pytam o radę, tylko mówię ci, że masz mnie przeprawić do Norn! Muszę z nimi natychmiast pomówić – Loki okazał jeszcze większe zdenerwowanie.
- Nie wiem czy zechcą cię wysłuchać, ale skoro taka twa wola, muszę ją spełnić. Wiedz jeno, że Norny to podstępne istoty i obawiam się, że ich odpowiedź na twe pytania może ci się wcale nie spodobać.
- Błagam, otwórz Bifrost!
Wkrótce potem ponownie wsiadł na konia i ruszył w dół, ku korzeniom drzewa Yggdrasil, gdzie mieszkały Norny. Otoczenie, w którym niedługo potem się znalazł, przerosło jego najśmielsze oczekiwania- wiedział, że jest to miejsce bardzo ponure, podobne do Helheim, ale i tak zaskoczył go widok, jaki tam zastał. Przede wszystkim na samym niemal początku jego wierzchowiec spłoszył się, gdy tuż przed nim wyrosła ogromna głowa smoka Níðhöggra. Loki nie zląkł się jednakże olbrzymiej bestii i zmusił konia do przejechania obok niej. Podążył ku doskonale widocznej studni Urd, z której czerpały wodę, by podlewać korzenie drzewa. Były przy niej obecne również w chwili, gdy podjechał na spienionym i przerażonym wierzchowcu. Zwróciły ku niemu swe piękne twarze młodych niewiast, gdy zsiadł i podszedł do nich, prowadząc za sobą rumaka.
- Co cię tutaj sprowadza, o przebiegły – zaskrzeczała nieprzyjemnie najstarsza z nich.
- Nie do ciebie mam ja sprawę, Urd. Muszę porozmawiać ze Skuld – rzekł poważnie, nie patrząc im w oczy.
- Ach, musisz, powiadasz – odezwała się wspomniana bogini. – A czegóż ode mnie chcesz? Ty, bóg kłamstw. Bóg, który umiłował ziemską śmiertelniczkę, hm?
- Odpowiedzialna jesteś za los nowo narodzonych dzieci. Powiedz mi zatem, o mędrkini, czy me powite przed kilkoma godzinami dziecko przeżyje nadciągający Ragnarok?
- Potężnej wiedzy zaiste poszukujesz, wędrowcze. Zuchwały jesteś, bo wiesz, że czas twój dobiega końca. – wycelowała w niego swój kościsty palec i rzekła powoli – Dziecko twe, zrodzone ze śmiertelniczki i lodowego olbrzyma silniejsze jest aniżeli jakiekolwiek inne zrodzone z dwójki bogów. Przeto powiadam ci, że przeżyje ono zmierzch bogów… Nie ciesz się jednak zbytnio! Twa ukochana, jak i również pozostałe twe dzieci nie odrodzą się już.
- Błagam – Loki padł przed Norną na kolana – błagam, oszczędź Joannę. Potrzebuję jej!
- A czemu zatem sądzisz, ze i tobie uda się przetrwać?
Na te słowa mężczyźnie serce omal nie stanęło z przerażenia.
- Co mam zatem uczynić, abyście nici mego życia nie przecięły? – zapytał w końcu ochrypłym głosem.
- Zaprawdę, powiadam ci, nie chcesz usłyszeć odpowiedzi na to pytanie z mych ust. – Norna wyglądała na szczerze rozbawioną.
- Gadaj! – warknął, porywając się z klęczek.
- Śmiesz nam grozić? Nam, które władzę mają nad każdym żywotem? Którym sam Odyn nie jest w stanie nic zrobić? Nam, paniom przeszłości, teraźniejszości i przyszłości? – ryknęła milcząca dotąd Werdandi. Jej oczy zapłonęły rubinową czerwienią.
- Boginie, pragnę jedynie poznać odpowiedzi na kilka mych pytań, lecz wy uniemożliwiacie mi to, pogrywając ze mną w jakieś niecne gierki! To ja jestem bogiem kłamstwa, psot i ułudy, a więc powiadam wam teraz ja, Loki Fárbautison, że nie spocznę i nie odejdę stąd dopóki wszystkich mi ich nie wyjawicie!
Kobiety spojrzały na niego zaskoczone, a później wymieniły między sobą szybkie spojrzenia. Wreszcie Skuld oderwała się od grupki i wolno podeszła do mężczyzny. Stanęła na palcach, by dosięgnąć jego prawego ucha i powiedziała:
- Źle robisz grożąc nam, synu Fárbautiego. Zaprawdę, powiadam ci, źle robisz. Ale skoroś taki zdeterminowany, by usłyszeć tę bolesną prawdę, powiem ci ją ja, bogini mająca wgląd w przyszłość… Aby móc ocalić swą ukochaną, w czasie Ragnaroku, gdy Fenrir i Jörmugand uwolnią się ze swych więzów, gdy potwory i sługi córki twej, Hel, ruszą do walki z bogami Asgardu, twoim zadanie będzie zabicie…

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3242 słów i 18008 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Kuri

    Nienawidzę Cię xD Za to, że kończysz rozdziały w takich momentach xD

    24 kwi 2016

  • elenawest

    @Kuri dziękuję bardzo :-D znajomi też mi to mówią :-P

    24 kwi 2016