Okruchy przeznaczenia - Część 57

W królestwie mroku wstał nowy dzień, ale blade światło słońca, nie do wszystkich docierało. W ponurych lochach zamczyska, gdzie trzymano wrogów ojczyzny, następowała zmiana straży. Silni czarnoksiężnicy, uzbrojeni po zęby, przechadzali się korytarzami. Fioletowe płomienie pochodni, oświetlały otoczenie. W jednej z najbardziej chronionych cel, leżał na potarganym posłaniu Hizar. Bransoleta zapomnienia wpijała mu się w rękę, ale jeszcze bardziej ściskało go serce. Wyrzuty sumienia nie dawały mu zasnąć, ale jak miał spać, skoro ze sklepienia co jakiś czas sączyły się krople wody. Przenikliwy ziąb i dym z kadzielnicy w rogu, również nie ułatwiał egzystencji.  
Samotność, strach i niemoc, tylko te uczucia mu towarzyszyły. Rozdzielono go z księżniczką Ferją, co jeszcze bardziej go uderzyło. Najpierw Helar go wysłał, aby przeciągnął zbuntowaną córkę króla światła na ich stronę, a kiedy to mu się udało, naobiecywał mu złote góry. Teraz oboje byli w niebezpieczeństwie, to podły generał zbierał chwałę w pojedynkę. Wtem ciężkie wrota zaskrzypiały i do środka wkroczył jego wróg, o którym przed chwilą rozmyślał. Rzucił mu pod nogi kawałek czerstwego pieczywa i spaloną prawie na węgiel jaszczurkę.  
- Jedz! - ryknął.
Chłopak splunął mu pod nogi, z pogardą patrząc na generała, odzianego w ciemne, długie szaty.  
- Trzeba było to jeszcze wrzucić do błota, gdybym wiedział jaką zapłatę dostanę za pomoc tobie …
- Hardy z ciebie sługa.
- Już nie twój! - krzyknął młody czarnoksiężnik.
Helar podszedł do niego, podnosząc go na jednej ręce do góry, chwytając za gardło.  
- Zachowuj się, wystarczy jeden gest, a pył z ciebie zostanie.
- Nie boję się – syknął z trudem przez zęby.

Upuścił go bez delikatności, aż głuchy odgłos upadku rozległ się echem po celi. Odzyskiwał oddech, masował zbolałą szyję.
- Wiem czemu jeszcze żyję. Chcecie zabić moją matkę i zbuntowanych czarnoksiężników. Tak samo Ferja jest zakładniczką. Cokolwiek by nie zrobiła i tak dobrotliwy władca będzie chciał ją uratować. Korzystacie na ich uczuciach.
Generał zaśmiał się głośno, najwyraźniej nie interesowało go co się z nimi potem stanie.  
- I jeszcze jedno, i tak umrę, mam rację? Już wcześniej mnie zabić chciałeś, ale trzymałeś mnie, bo byłem ci potrzebny.
- Sam sobie odpowiedziałeś.
- Oby cię spotkało to, na co skazujesz innych! - zawołał młodzieniec.
Helar nawet na niego nie spojrzał, tylko wyszedł, zamykając szczelnie wrota. Natychmiast strażnicy stanęli pod celą. Zbliżał się miarowym krokiem do więzionej Ferji, była ich najcenniejszym skarbem w tej chwili. Kiedy wpuszczono go do środka, ujrzał rozmawiającą z nią Jokastę. Zdenerwował się na ten widok, czyżby podła wiedźma spiskowała za jego plecami?
- Co tu robisz?! - ryknął ponuro do kobiety.
Podniosła się dostojnie, odsłaniając mu zapłakaną księżniczkę światła.  
- Przesłuchiwałam ją, władca nakazał wyciągnąć jak najwięcej wiadomości o wrogu.
- Ciekawe, to mnie powinien o to poprosić, jestem wyższy rangą.
- Ostatnio byłeś niedysponowany, doprawdy dostałeś manto od tych nieudaczników. - zaśmiała się szyderczo.
- Zejdź mi z oczu. Jeszcze przyjdzie dzień, że się odegram.
- O ile będziesz w stanie – syknęła, wychodząc pewna siebie z pomieszczenia.
Zachowanie Jokasty wprawiało mężczyznę w plątaninę zabłąkanych myśli. Od kiedy pozbyła się Ledona, robiła się coraz bardziej niebezpieczna i dążyła za wszelką cenę do swoich niecnych celów. Podważała jego funkcję i mogła działać na niekorzyść przed obliczem króla. Stawała się mu niewygodna i zaczynał żałować, że kiedykolwiek jej pomagał. Gdy wyszła nachylił się nad Ferją, która z trudem powstrzymywała się od łez.  
- Co ona ci powiedziała? Mów! - ryknął.
- Wypytywała o wszystko, o pałac światła, o zwyczaje rodziny … groziła mi, że jak nie powiem, to zabije najpierw Hizara, a potem …
- Po co jej to mówiłaś, to mnie powinnaś się spowiadać!
- Ona … jest … ma coś takiego w oczach.
- Co?
- Przyjrzyj się jej, a zrozumiesz. Myślałam, że jesteś po mojej stronie, chciałam czarownicą zostać, byłam tego blisko. Wypuść mnie, wytrzymać tu nie mogę, zimno mi. - dodała patrząc na niego błagalnym wzrokiem.

Jej długie fioletowe włosy zakrywały częściowo twarz. Spojrzał na nią, brzydka jako dziewczyna nie była. Nagle zaświtała mu w głowie myśl. Skoro nie może mieć Ranzy, a księżniczka za wszelką cenę chce się wyrwać z tego miejsca, to może coś na tym ugrać dla siebie.  
- Chcesz czarownicą zostać, powiadasz?
- Niedawno jeszcze chciałam, ale po tym co mi zrobiliście …
- A gdyby to mogło dojść do skutku, czy chciałabyś tego?
- To znaczy?
- Gdybyś oddała na zawsze władanie magią światła, aby móc rzucać czary mroku? W naszym królestwie jest inaczej niż w waszym, ale ty bardziej nadajesz się tutaj, wiem to. Zastanów się i daj mi znać, wrócę ponownie niebawem.
- Czekaj! Oszukałeś mnie, nie mogę ci już wierzyć!
- Rób jak chcesz, tu czeka cię tylko jeden los, a każdy dzień zbliża cię do końca.
- Czego ode mnie oczekujesz, potworze!?
- Poświęcenia i połączenia sił. - syknął ponuro.
- Przeciwko komu? - zdziwiła się księżniczka.
- Jak się zgodzisz, to ci powiem. - uśmiechnął się lekko, wychodząc na zewnątrz.
Wyglądało na to, że słowa generała zasiały niepewność w umyśle Ferji. Doskonale wiedziała, jaki okrutny i nieprzewidywalny jest Helar, jednak ona nie była potulną dziewczyną. Chciała ratować swe życie, a okazja mogła się już więcej nie powtórzyć. Pomyślała o Hizarze, wiedziała że był za nią całym sercem, gotowy w ogień skoczyć, ale czy go tak naprawdę kochała? Musiała coś zrobić, bo siedzenie bezczynne w celi, nie przynosiło żadnych efektów. Otarła resztki łez rękawem potarganej sukni. Zaczęła układać w głowie plan, czasu miała w nadmiarze.  

***
W królestwie światła powoli przychodziła wiosna, śnieg prawie w całości stopniał, a ciepłe promienie słońca ogrzewały ziemię. Pierwsze źdźbła traw wyłaniały się, a na drzewach pojawiły się pąki. Delikatny deszczyk siąpił za oknami pałacu światła, który powoli odbudowywali dzielni czarodzieje. Król przechadzał się tam i z powrotem po wyremontowanej sali, gdzie czarodziejki wstawiały do wysokich okien kolorowe szkiełka. Galum wkroczył do pomieszczenia, kłaniając się nisko swemu władcy.
- Czy są jakieś wieści generale?
- Panie, na razie nie zauważyłem na granicy oddziałów wroga. Obawiam się, że to tylko świadczy o ich potajemnych przygotowaniach do ataku.
- Ostatnio moja córka im pomogła, wstydzę się za nią, nawet nie wiem czy żyje. Mogła przejść na ich stronę, skoro podniosła rękę na własną rodzinę, chciała otruć brata rodzonego.
- To nie twoja wina, królu.
- Pochowałem już do kurhanów dziesiątkę własnych dzieci. Jednak te które mi pozostały, otaczałem opieką, widocznie nie przewidziałem skutków. Przeklęta klątwa, gdyby udało się ją zdjąć i przywrócić dawny porządek, jednak mój brat prędzej zechce mnie zmieść z powierzchni ziemi, niż prosić o pojednanie.
- Królu, mamy do pomocy część czarnoksiężników i czarownic, którzy są wyklęci we własnym świecie, jak myślisz, czy będą nam służyć nadal, czy zechcą walczyć przeciwko nam?
- Wiem do czego zmierzasz, generale. Mela im imponuje, bo twierdzą, że jest wybraną, ale gdyby okazało się inaczej …
- Rozumiem, traktuję ją jak rodzoną córkę, wolałbym aby była zwyczajną czarodziejką, ale odwrotu już nie ma. Jeszcze jedno mnie martwi.
- Co takiego, Galumie? - spytał władca światła, podchodząc bliżej rozmówcy.
- Zabrali jeńców, na pewno przetrzymują ich. Z pewnością nie darują im życia, to kwestia czasu, zanim zaczną ich zabijać. Trzeba ich uwolnić.
- Spokojnie, musimy obmyślić plan działania, w tym zdam się na ciebie. Tym razem to my ich zaskoczymy, nie będziemy czekali potulnie, aż wrócą ponownie z armią. Wyślę wiadomość do sojuszników z głębokiego królestwa, a wtedy liczę na to, że nie odmówią nam pomocy.
- Nigdy nie atakowaliśmy pierwsi, ale to dobry plan, takie zaskoczenie.
- Dokładnie Galumie. Mój brat cały czas myśli, że jestem bezsilny, pora abym zaczął działać. Potulnie znosiłem napaści, żegnałem dzieci, które często umierały w mych ramionach. Dość rządów terroru i wiecznego strachu. Mamy nadzieję, pora aby spróbować postawić wszystko na jedną kartę. Wyślij zwiadowców na granice, niech nas informują, czy aby wróg się nie zbliża, do tego czasu możemy zbierać siły.
- Tak jest, królu.

Generał ukłonił się ponownie i wyszedł z sali. Doskonale wiedział jakie konsekwencje niesie za sobą napaść na sąsiednią krainę. Jeszcze nigdy nie odważyli się tego zrobić, ale miarka się przebrała. Nie wiedzieli, czy księżniczka jeszcze żyje, czy zginęła przekraczając granicę. Martwiło go jednak, co się stanie z Melą. Jeśli była wybraną, mogła ponieść poważne konsekwencje. Z przerażeniem sobie przypomniał historie, które poznawał za dziecka z opowieści. Gdy ktoś ratował innych, często sam nie zdołał przeżyć. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić takiego bólu w sercu.  
Nagle odwrócił się, kiedy usłyszał głos swojej podopiecznej.  
- Wróciłam – odparła z uśmiechem na twarzy, rzucając mu się w ramiona.
- Gdzie byłaś tyle czasu? Celos się zamartwiał.
- Ten mag od siedmiu boleści zawsze dramatyzuje. Muszę z tobą pomówić. - odparła poważnym tonem.
Kansi spojrzał na nią raz jeszcze, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. Ranza ukradkiem podążyła za nim, jednak czarodziejka się tym w tej chwili nie przejęła, gdyż inne problemy nie dawały jej spokoju. Wyszli z Galumem do jego komnaty, gdzie mogli spokojnie porozmawiać. W środku panował porządek, księgi na regale zostały na nowo poukładane, a drewniane biurko zasypane było pismami i mapami. Usiedli na siedzisku obok, spojrzała na opiekuna z zakłopotaniem.  
- Pamiętasz, jak chciałeś mi odebrać figurkę, wtedy co uciekłam?
- Doskonale, ale czemu o tym mówisz?
- Może to zabrzmi dziwnie, ale rozmawiałam z nią, a niedawno nawet widziałam na własne oczy ducha zaklętego w niej.
- Jak to możliwe? Czy wiesz, że to niebezpieczne, może cię opanować …
- Uspokój się, one chcą nam pomóc.
- Hylony, demony zła?
- Nie mówiono wam prawdy, to pradawne duchy, pilnują równowagi mocy.
- Chyba mocy zła.
- Nie. Zrozum, w naszym królestwie też takie są, hylon mi powiedział, a właściwie powiedziała, bo to kobieta była.
Generał uniósł z niedowierzaniem brwi, jakby tą wiadomością dziewczyna go zaskoczyła.  
- Po co mi o tym wspominasz?
- Musimy je odnaleźć, zanim na nowo rozpęta się bitwa.
- Mela, nie mam czasu na poszukiwania, po drugie skąd masz pewność, że figurka cie nie oszukuje?
- Nawet Kansi ją widział, po co miałaby kłamać, przecież nie raz ratowała mi życie.
Chwycił ją za ramiona, spoglądając z troską w oczy.  
- Martwię się o ciebie, rozumiesz? Jesteś mi niczym córka. Nie darowałbym sobie, gdyby stała ci się krzywda.
- Na razie przeżyłam i nie dam się łatwo zabić. Tyle razy mogłam stracić życie, ale jednak uniknęłam strasznego losu. Zaufaj mi, nic mi nie będzie. Hylony chcą nam pomóc, ja to wiem.

Wydoroślała, nie miał przed sobą głupiutkiej nastolatki, ale kobietę. Pobyt w niewoli odmienił Melę, wiedział jak bardzo jest za Kansim, ale co do niego miał poważne wątpliwości. Czuł, że coś ukrywa, a rzadko się mylił. Nie wiedział czy tknął czarodziejkę, ale mógł mieć taki zamiar. Przerażało go to, bo czarnoksiężnikom nigdy nie ufał.  
- Wybacz, zachowuję się jak twój ojciec, a nim nie jestem.
- Jesteś … dla mnie zawsze będziesz. - odparła, przytulając się.
Potem podniosła się i wyszła z pomieszczenia, miała ponownie na twarzy uśmiech. Chciał ją chronić, ale nie mógł przewidzieć przyszłości. Zasiadł więc przy mapach, obmyślając jak przejść przez granicę. Niebawem szykowała się kolejna potyczka, która mogła być ich ostatnią.  
Tymczasem Ranza odnalazła kapitana, snując się za nim jak cień. Wyszedł na odbudowany taras, spoglądając w stronę pokrytej mrokiem krainy.  
- Dokąd polecieliście? - spytała, chcąc się do niego przytulić.
- Nie twoja sprawa – odparł szorstko, odpychając czarownicę.
- Miałeś mnie inaczej traktować.
- Wiesz doskonale, że oprócz łoża, nic nas już nie łączy. Od kiedy stanęłaś murem za matką, zawiodłem się na tobie.
- A może od kiedy pojawiła się ta smarkula, co? Mela nie da ci tego co ja, zapamiętaj sobie, to cnotliwa niewiasta, może i jest moją siostrą, ale nie mam na to wpływu, co robił mój ojciec.
- Wszyscy jesteście siebie warci – warknął zdenerwowany, próbując odejść.
- Mój ojciec przy twej matce, to pionek. Pora, aby ofiara poznała prawdę.
- Nic jej nie mów, słyszysz?! - powiedział ponuro, szarpiąc ją na siłę za suknię.
- Wiesz jaka jest cena, zaspokoisz mnie, to będę milczała, tylko to mi pozostało.
Nagle usłyszeli jak coś zaskrzypiało za nimi. W drewnianych wrotach prowadzących na taras, stała czarodziejka. Przerażona nie mogła wymówić słowa.  
- Mela, skąd ty tu … - odezwał się kapitan, odpychając Ranzę.  
- Co ukrywacie? Chcę to usłyszeć!
- Powiedziałabym ci, ale to odmieniło by twe życie – odparła czarownica, uśmiechając się chytrze.
- Mów, nie boję się, jesteśmy spokrewnione, ile czasu będziesz mnie ranić? To nie moja wina, że moi rodzice się poznali. Jesteś taka jak Jokasta? Nic nie masz z ojca? Nie wierzę.
- I tak wiem, że Kansi woli ciebie, chociaż nie wiem za co. - prychnęła z pogardą. - Nic ci nie powiem, bo mam powody. Kansi, idziemy! Pora abyś zasmakował szczęścia. - dorzuciła, ciągnąc kapitana za sobą.
Ten wyrwał się ponownie, stając przeciwko czarownicy.  
- Dość! Nie pójdę z tobą, myślisz, że ona nie wie po co mnie ciągniesz?
- Nie? W takim razie, niech się dowie, z kim się zadawała cały czas.

Ranza zaczęła wykonywać rękoma dziwne ruchy, drobne iskierki zawirowały, ukazując pamiętnik mężczyzny, w którym skrywał najskrytsze tajemnice.  
- Ranza, ostrzegam cię, przestań!
- Nie mam już nic do stracenia, i tak mnie nie chcesz, bo ona mi ciebie skradła.
Mela patrzyła zaciekawiona, nie rozumiejąc o co chodzi. Kansi wydawał się poruszony, jakby chodziło o sprawy, które zatajał latami. Chciał przeszkodzić kobiecie, ale poczuł tak mocny ból głowy, że nie dał rady użyć żadnego czaru. „Powiedz jej … powiedz … prawda … „ - odezwał się głosik hylona. Nie mógł znieść okropnego stanu, zdawało się to dla niego nie do zniesienia. Wyrwał Ranzie kajecik, podając go Meli do rąk. Nagle przywołał dysk energii, wskoczył na niego, po czym bardzo szybko odleciał, nie wiadomo gdzie. Mela trzęsącymi się dłońmi otworzyła jedną ze stron, jakby niewidzialna siła podpowiadała jej którą. Odczytała zdanie, które zmroziło ją do głębi. „ … Nareszcie poznałem własne korzenie, ale królowa ciemności była ostatnią osobą, którą mógłbym podejrzewać o sprowadzenie mnie na ten świat, a jednak, to moja matka ...”. Pamiętnik wypadł jej z rąk, a Ranza triumfalnie spojrzała na siostrę, która miała łzy w oczach.  
- Mówiłam ci, on nie jest dla ciebie. - syknęła, oddalając się.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2859 słów i 15767 znaków. Tag: #fantasy

2 komentarze

 
  • dreamer1897

    Iskrzy między Jokastą a Helarem- czyżby konfrontacja? Czy Ferja się poświęci i zaryzykuje? Cała Mela...pewna swego. A teraz jeszcze poznała prawdę...brutalną prawdę. Tyle pytań przed nami.
    Genialne opisy jak zawsze. Zamykasz oczy i jesteś obok naszych bohaterów.

    9 mar 2019

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Jokasta i Helarowi zaczyna się narażać, chociaż na razie otwarcie się mu nie sprzeciwiła. Ferja może chcieć coś ugrać dla siebie, a Mela ciężko zniosła tę wieść o Kansim. Dzięki za komentarz, staram się opisywać ten świat magii.

    11 mar 2019

  • AnonimS

    Tajemnice powoli zaczynają byc odkrywane.  AnonimS

    8 mar 2019

  • AuRoRa

    @AnonimS Sekrety wychodzą na jaw, może to i lepiej, w końcu Kansi miał już dość duszenia tego w sobie ;)

    11 mar 2019