Dramione. Część 3

Zabini udał się do Szefa Biura Aurorów. Musiał pilnie spotkać się z Potterem. Zapukał i wszedł do środka.  
-Cześć Potter.  
-Witaj Zabini, co Cię do mnie sprowadza?  
-Chodzi o Malfoy’a.  
-Nie mam zamiaru o nim gadać.Dupek skrzywdził Hermione.  
-Nie z własnej woli. - powiedział Zabini po czym usiadł naprzeciwko Harry’ego.  
-Nie rozumiem. O co ci chodzi? To chyba jasne, że zabawił się jej uczuciami, a gdy już mu się znudziła to ją zostawił. - rzekł lekko zdenerwowany Harry zaczesując włosy do tyłu.  
-Nic nie rozumiesz. -warknął uderzając pięścią w biurko.
-To mi do cholery wytłumacz. - podniósł głos.  
-Draco… on był szantażowany przez Pansy Parkinson. Ona jest nieobliczalna. Groziła, że jeśli on nie odejdzie od Granger to coś jej się stanie.  
-Chwila przecież Parkinson została zesłana do Azkabanu z resztą innych Śmierciożerców. - powiedział Szef Biura Aurorów.
-To nie była ona. Rzuciła imperio na przypadkowego czarodzieja a potem podała eliksir wielosokowy. - wyjaśnił brunet.
-Zajmę się tą sprawą.  
-Jakby co to mnie informuj. Narazie. - podał dłoń Potterowi i wyszedł.
-Narazie. - powiedział sam do siebie po czym również wyszedł z gabinetu.  
Musiał odetchnąć świeżym powietrzem. To czego się dowiedział wstrząsnęło nim. Nie wyobrażał sobie tego, że jego najlepszej przyjaciółce mogłoby się coś stać. Była dla niego jak siostra, której nigdy nie miał. Był wdzięczny Zabiniemu, że powiedział mu o tym. Teraz mógł zacząć działać i złapać Śmierciożerczynie, która usiłowała skrzywdzić jego przyjaciółkę.  
Po dłuższej chwili ponownie wszedł do budynku.  
-Aaron pozwól na chwilę do mojego gabinetu. - powiedział Harry i znikną za drzwiami. Po chwili rozległo się pukanie.
Potter opowiedział aurorowi o sprawie jakiej dowiedział się od Zabiniego. Teraz należało czekać aż pozostali aurorzy znajdą Parkinson.  

***

Ginny siedziała w kuchni i piła kawę. Harry nie wrócił na noc i w ogóle nie dał znaku życia. Była cholernie zła na niego. Spędzali ze sobą coraz mniej czasu.  

-Nie pozwolę Ci odejść, Harry. - powiedziała sama do siebie. I wyszła z ich wspólnego domu. Teleportowała się przed dom Hermiony.
Weszła bez płukania do środka.
-Harry już wróciłeś? - spytała z uśmiechem Gryfonka wychodząc z pokoju, ale gdy zobaczyła kto przyszedł uśmiech zszedł jej z twarzy.
-Masz się trzymać od Harrego z daleka.  
-Ginny porozmawiajmy.  
-O czym Ty chcesz rozmawiać? Związałaś się z naszym największym wrogiem zapominając o tym, że masz przyjaciół. - warknęła.
-Nie chciałam wam mówić bo wiedziałam jak zareagujecie. Bałam się.  
- Wszystkich dookoła okłamywałaś. A Ron… on chciał Ci wyznać miłość. - powiedziała z goryczą w głosie.  
-Ja… nie wiedziałam.  
-Jasne. Nie udawaj, że Cię to rusza. Dobrze wiedziałaś, że Ron coś czuje do Ciebie. Zresztą każdy się tego domyślał, to było widać gołym okiem po jego zachowaniu w stosunku do Ciebie. - powiedziała zła.  
-Traktowałam Rona jak brata. On dobrze wiedział o tym. - krzyknęła.
-Jesteś nic nie wartą szlamą!  
Hermiona patrzyła na Rudą ze łzami w oczach.  
-Wyjdź. - powiedziała brunetka.  
-Harry jest mój i nie pozwolę by taka brudna szlamą jak Ty mi go odebrała. - Ginny wyszła trzaskając drzwiami.  
Hermiona oparła się o nie i usunęła na podłogę. Zakryła twarz dłońmi a po jej policzkach zaczęły spływać słone łzy.

***
-Potter miło Cię widzieć.
-Ciebie mniej, Parkinson. Teraz nie unikniesz Azkabanu.  
-Doprawdy? - wyjęła różdżkę.  
-Drętwota! - krzyknął zielonooki. Pansy upadła na ziemię. Harry wyjął różdżkę z jej dłoni.  
Teleportował ich do Ministerstwa. Ślizgonka została skazana na pocałunek dementora. Harry odetchnął z ulgą. Hermiona i maleństwo byli bezpieczni.  
Zielonooki był zmęczony tym dniem marzył o ciepłej kąpieli i ciepłym łóżku. Miał jeszcze dużo pracy.  
Westchnął i zaczął uzupełniać papiery.  

***
Teleportował się przed dom. Był trochę zaskoczony ponieważ bariery ochronne były zdjęte. Poważnie się zaniepokoił. Z różdżką w ręce wszedł do środka. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku.
-Hermiona?!
Odpowiedział mu cichy szloch dobiegający z kuchni. Udał się za głosem.
-Mionka co się stało? Z dzieckiem wszystko w porządku?- spytał klękając obok niej.
Gryfonka nic nie mówiła tylko płakała. Zielonooki przytulił ją do siebie i gładził jej plecy.  
-Nie chcę byś mi pomagał. Poradzę sobie.  
-O czym ty mówisz?  
-Była tutaj Ginny. Harry wróć do swojego domu. Ja nie chcę być powodem twojego zerwania z Weasley.  
Harry westchnął i starł kciukiem łzy spływające po jej policzkach.  
-Posłuchaj mnie uważnie. Chce ci pomóc i to zrobię nawet jeśli będzie to skutkiem zerwania z Ginny. Ona zresztą ostatnio i tak nie miała dla mnie czasu. Jesteś moją przyjaciółką i nie zostawię Cię nie teraz. - mówiąc to ogarnął włosy z jej twarzy.  
-Dziękuję. Nie wiem jak Ci się odwdzięczę. - wyszeptała spuszczając wzrok.  
-Daj spokój czego nie robi się dla przyjaciół.- pocałował ją w skroń.  
Przez dłuższą chwilę siedzieli w kuchni i milczeli. Nie musieli się odzywać. Cisza była tym czego teraz najbardziej potrzebowali.
***

-Smoku mam dla ciebie dobrą wiadomość.  
-Mam się bać?  
-Niekoniecznie, ale Pansy jest w Azkabanie. - powiedział niemal na jednym wydechu. Oczy blondyna się rozszerzyły.  
-Jaja sobie ze mnie robisz.  
-Mówię całkiem poważnie nic już nie zagraża życiu Hermiony.  
Draco westchnął.
-A jakie ma to teraz znaczenie skoro nie mogę z nią być. Spieprzyłem na całej linii.  
-Stary na pewno da się to jakoś odbudować.  
-Na razie nie chce niczego zmieniać. Hermiona na pewno nie jest gotowa. Będę czekał tyle ile będzie trzeba. - odpowiedział i wyszedł z biura.  
***

Była to już połowa stycznia. Na dworze prószył śnieg. Tego roku zima była bardzo mroźna. Hermiona była już w szóstym miesiącu ciąży. Jej brzuszek był już bardzo widoczny. Orzechowo oka była szczęśliwa. Co jakiś czas czuła ruchy dziecka. Lubiła siedzieć przed kominkiem i czytać książkę masując przy tym brzuch. Harry po długiej namowie Hermiony postanowił zawalczyć o swój związek z Ginny, ale nie zrezygnował z pomaganiu Hermionie.  

-Cześć Mionka. - powiedział wchodząc do kuchni. Zdjął kurtkę i powiesił ją na oparciu krzesła.  
-Cześć Harry, fajnie że wpadłeś.  
-Mówiłem już, że będę cię codziennie odwiedzał. - powiedział z delikatnym uśmiechem i pocałował przyjaciółkę w policzek. - Coś nie wyraźnie wyglądasz.
-Ach tak chyba się przeziębiłam, ale to nic takiego.
Czarnowłosy przyłożył dłoń do jej czoła.
-Masz gorączkę. Mam nadzieję, że nie brałaś samodzielnie leków.  
-Nie Harry, właściwie to wybierałam się do lekarza.  
-Mam jeszcze chwilę czasu, więc pomogę ci się zebrać. - rzekł. - A jak się trzyma mój mały chrześniak? Daje w kość?  
-Jeszcze nie wiem czy to on, ale maleństwo do spokojnych nie należy. - gładziła swój brzuch.  
-Tak trzymaj mały.- powiedział z uśmiechem i dostał kuksańca w bok. Hermiona delikatnie się uśmiechnęła.  
-26 stycznia miałam mieć wizytę kontrolną, ale skoro teraz Idę do Munga to pewnie wcześniej dowiem się o płci maleństwa.  
-Chodź pójdziemy cię spakować tylko uważaj na schodach.  
Brunetka westchnęła i poszła na górę do swojej sypialni.  

***
-Synu kiedy ty tutaj ostatni raz sprzątałeś?  
-Jeżeli przyszedłeś mi tu prawić kazania na temat stanu mojego domu to równie dobrze możesz stąd wyjść. - warknął w stronę ojca i odwrócił się twarzą do okna.  
-Przyszedłem cię poinformować, że twoja matka leży u Munga. - mówiąc to Lucjusz uważnie mu się przyglądał.  
-Jak to? Co się stało? - spytał odwracając twarz w stronę ojca.  
-Wczoraj źle się poczuła, ostatnio nie śpi najlepiej jest przemęczona. Od trzech miesięcy nie dawałeś znaku życia. - powiedział Malfoy senior poważnym głosem.- Matka od zmysłów odchodziła.  
-Wiem, ale musiałem pobyć sam ze sobą. Jak ona się czuje?
-Dostała eliksiry wzmacniające, ale kilka dni na pewno pozostanie na obserwacji. Ja teraz się do niej teleportuje a ty się ogarnij synu.  
-Pozdrów i ucałuj Matke. Powiedz, że odwiedzę ją dzisiaj.  
Lucjusz bez słowa teleportował się do Św. Munga.  
Draco cieszył sie, że ojciec nie pytał się o Hermione. Sam już zdążył się pogodzić z tym, że ona ułożyła sobie życie i jest szczęśliwa w swoim małym świecie. Nie chciał tego zmieniać, nie chciał niszczyć jej tego szczęścia. Sam miesiąc po zerwaniu z Hermioną przespał się z Astorią. Jakby tego było mało to jeszcze zrobił sobie z nią dziecko. Jak mógł nie pomyśleć o zabezpieczeniu? W zasadzie to spędził z nią tylko jedną noc i to jeszcze po pijaku.  
-Za błędy trzeba płacić. - pomyślał.  

***
Harry pomógł spakować się Hermionie. Wziął torbę do ręki i zeszli do kuchni.  
-Chyba o niczym nie zapomniałam.- powiedziała rozglądając się po kuchni.
-Jestem pewny, że zabrałaś wszystkie potrzebne rzeczy.
-Możemy się już teleportować. - mówiąc to złapała jego dłoń i po chwili czuła jak się unosi.  

***
Weszła do swojego rodzinnego domu. -Hmm jakoś dziwnie cicho. - pomyślała.
Z kuchni wyszła Molly.  
-Ginny kochanie a co ty tutaj robisz? Mieliście być z Harrym wieczorem.
-No tak, ale Harry udał się do Granger. - powiedziała beznamiętnie. I razem z mamą poszły do kuchni.  
-Nadal jesteś na nią zła? Córeczko Hermiona została całkiem sama, uważam że zachowałaś się nieodpowiedzialne w stosunku do swojej przyjaciółki.  
-Mamo myślisz, że nasza przyjaźń ma jeszcze jakieś szanse? - spytała Ginny patrząc smutnym wzrokiem na matke.  
-Hermiona to dobra dziewczyna i wierzę, że nie określiła waszej przyjaźni. Musisz z nią poważnie porozmawiać, wyjaśnić kilka spraw.  
Ginny odwróciła wzrok i teraz patrzyła w okno.  
Westchnęła.
-Porozmawiam z nią i z Harrym też.  
-Chodź pomożesz mi robić paszteciki. - Molly zmieniła temat.
Obie kobiety zabrały się za przyrządzanie przysmaków na dzisiejszą kolację.
***
Z góry przepraszam za błędy. ;) Pozdrawiam !

Hermionka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1858 słów i 10330 znaków, zaktualizowała 18 sty 2017.

1 komentarz

 
  • farmaceutka

    Opowiadanie bardzo mi sie podoba. Bardzo sie rozni od innych ,dlatego chwala Ci za to. Pozdrawiam ;)

    16 paź 2016