Jealousy is the way to love. Cz. 7

WYZNANIE
Jadąc do domu, Andry zastanawiał się, czego ojciec może od niego chcieć. Ton jego głosu był stanowczy, zignorowanie polecenia nie wchodziło w grę. To, że zaprosił Andry’ego do domu, samo w sobie już było więcej niż dziwne, gdyż nie zdarzało się często. Przeciwnie, w przysłowiowym kominie można byłoby zapisać, kiedy senior zaprosił syna ostatnim razem.  
Zaparkował przed rezydencją, wysiadł i stanął przed drzwiami. Nagle poczuł się niepewnie. Ogarnęło go niewyjaśnione uczucie, że stanie się coś, co mu się nie spodoba. Już miał się wycofać, kiedy drzwi otworzyły się i stanął w nich kamerdyner.  
- Witam, paniczu Andry. – powiedział
- Dzień dobry, Sebastianie. – odparł Andry wchodząc – Czy ojciec jest w domu?
- Tak, paniczu. Czeka na pana w gabinecie. Ale chciałbym po raz kolejny przypomnieć paniczowi, że mam na imię Norman. Proszę nie zwracać się do mnie imieniem z jakiejś mangi czy anime. – Lokaj był wyraźnie poirytowany.  
- Tak, pamiętam. Tylko się z Tobą drażnię. – Andry starał się go udobruchać. – Ale swoją drogą, gdybyś wiedział, kim jest ten koleś, nie marudziłbyś tak.  
- Obejdę się bez tej wiedzy. – Norman zamknął za Andry’m drzwi i oddalił się.
Przed drzwiami do gabinetu Andry jeszcze raz się zatrzymał, żeby nabrać tchu i trochę się uspokoić. Położył rękę na piersi sprawdzając, czy serce bije miarowo, po czym wziął głęboki wdech i zapukał.  
- Proszę! – usłyszał w odpowiedzi. – Wejdź, chłopcze. – Andry zamarł. Kiedy ojciec mówił do niego: „chłopcze”, to nigdy nie wróżyło nic dobrego.  
Wszedł. Pokój był ogromny, urządzony bogato, ale z klasą. Starszy pan siedział w dalszej części pomieszczenia, przy swoim biurku.
„Dobrze, że pokój jest duży” – pomyślał Andry wchodząc głębiej. – „Mam czas, żeby się uspokoić.”
- Witaj, ojcze! – powiedział podchodząc bliżej. – Chciałeś mnie widzieć.
- Tak. Usiądź, proszę.
Andry usiadł, nie tyle z posłuszeństwa, ile dlatego, że czuł, jak nogi się pod nim uginają. Przeczucie, że zaraz stanie się coś złego, nie opuszczało go ani na chwilę.  
- Słucham – zdołał wyjąkać.
Ojciec podszedł do barku i nalał dwie szklaneczki whisky. Podał jedną Andry’emu.  
- Masz, przyda Ci się. – powiedział.
- Wiesz, że nie mogę. Prowadzę. – Poza tym, wolał zachować trzeźwy umysł.
- Dziś będziesz nocował tutaj. Już wydałem dyspozycje szoferowi, żeby odprowadził Twój samochód do garażu.
- Co takiego? – zanim Andry zdążył wyrazić swoje zdziwienie i oburzenie zarazem, ojciec uniósł rękę nakazując milczenie.  
- Nie czas teraz na drobiazgi. Zachowaj energię na później. Wierz mi, będzie Ci potrzebna.
Usiadł naprzeciwko syna i przyjrzał mu się uważnie.  
- Rozmawiałem wczoraj z Esterą. – powiedział nie spuszczając wzroku z Andry’ego. – Opowiedziała mi, co się stało. Między Wami – dodał.
Andry’ego zamurowało. Patrzył na ojca, jakby nie rozumiejąc, co on do niego mówi. Chyba się przesłyszał.
„Że co? Opowiedziała mu o wszystkim? O tym, że się całowaliśmy i w ogóle? Dlaczego? Czy oni nie mają o czym rozmawiać? Najpierw nie odzywają się do siebie latami, a potem nagle takie zwierzenia? Wtf?” – takie i inne myśli przelatywały przez głowę Andry’ego. Nie mógł się pozbierać.  
- Eee… no… bo… ja… – jąkał się, nie mogąc wykrztusić nic sensownego. – To nie tak, jak myślisz, tato. – Wyrzucił z siebie w końcu najgłupsze zdanie, jakie mógł powiedzieć. Sięgnął po szklaneczkę stojącą przed nim na stoliku i opróżnił jej zawartość jednym haustem.
- Uspokój się. – Ojciec nie wyglądał na rozgniewanego. Spojrzał nieco rozbawiony na pustą szklankę. – Mówiłem, że Ci się przyda. A nie doszliśmy jeszcze do sedna.
- To będzie więcej atrakcji? – Andry zastanawiał się, co jeszcze ojciec trzyma w zanadrzu.
- Zapewniam Cię, że nie będziesz się nudził – powiedział ojciec poważniejąc. – A teraz skup się, bo to, co zamierzam Ci powiedzieć, jest ważne.
Ojciec wziął z barku butelkę i wiaderko z lodem i postawił na stole. Nalał kolejne drinki. Upił łyk ze swojej szklanki.
- Nie bardzo wiem, jak Ci to powiedzieć. Może najlepiej będzie tak zwyczajnie, po prostu. – Znowu upił solidny łyk, jakby dla kurażu i wyrzucił z siebie jednym tchem. – Wiem, że martwisz się tym, że całowałeś się ze swoją ciotką. Nie musisz. Bo ona nią nie jest. – Dopił drinka i odetchnął, jakby z ulgą.
Andry nic z tego nie rozumiał. To było za dużo jak dla niego. „Ciotka nie jest ciotką? To kim jest?”  
- Możesz wyjaśnić? – zapytał – Bo chyba tego nie ogarniam.
- Mówię, że Estera nie jest Twoją prawdziwą ciotką. Nie jest nią, bo ja nie jestem Twoim ojcem. Nie biologicznym.
Andry był w szoku. To był cios, którego się nie spodziewał.
- Co takiego? – zapytał – Tato, co Ty mówisz? Wybacz słownictwo, ale, co Ty, kurwa, pierdolisz? Jak to, nie jesteś moim ojcem? Co to znaczy?
- Rozumiem, że to dla Ciebie szok. Zaraz wszystko Ci wyjaśnię. Już czas, żebyś dowiedział się prawdy.  
Podszedł do biurka i wziął zdjęcie, które tam leżało. Podał je Andry’emu. Przedstawiało trójkę młodych ludzi, najwyraźniej bardzo ze sobą zżytych. Dwoje z nich Andry znał, to byli jego rodzice. Mężczyznę stojącego po drugiej stronie matki widział po raz pierwszy.
- Teraz chciałbym, żebyś mnie uważnie wysłuchał. - zaczął starszy pan siadając wygodnie     w fotelu. – I postaraj się nie przerywać.  
- Okej. – Andry upił solidny łyk whisky. – Możesz mówić.
- Wiesz, że Twoja matka i ja studiowaliśmy na tej samej uczelni. – Andry przytaknął. – Ja byłem dwa roczniki wyżej. – Nastąpiła chwila przerwy, jakby mężczyzna chciał zebrać myśli. – Zobaczyłem ją po raz pierwszy na jakiejś imprezie w klubie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Znasz to uczucie, prawda? Kiedy spotykasz jakąś kobietę, patrzysz na nią i już wiesz, że to właśnie ona. Ta jedna jedyna. Że nikogo innego nie będzie. Nigdy. Wciąż pamiętam, jak była wtedy ubrana, jak wyglądała, nawet zapach jej perfum.  
- Tak, mama była piękną kobietą. – wtrącił Andry spoglądając na zdjęcie.
- Miałeś nie przerywać. – ojciec też sięgnął po szklankę. – Ale masz rację, była piękna.           I oczywiście, nie była sama. Dziewczyna taka jak ona, nie mogła być. – dodał kontynuując opowieść. – Jej chłopak był z nią na jednym roku. Bardzo się kochali. Miłością, jakiej nic nie mogło rozdzielić. To było jak „Love story”, pamiętasz ten film? Wiedziałem, że nie mam szans, ale nie przeszkadzało mi to. Wystarczała mi przyjaźń. Bo z czasem zaprzyjaźniliśmy się. Mogłem ją widywać, rozmawiać z nią. Nigdy nie powiedziałem jej o swoich uczuciach, może się ich domyślała, ale nie rozmawialiśmy o tym.
- I co się stało?
- Zdarzył się wypadek. Samochód, którym jechał Alex (chłopak Twojej matki, Twój prawdziwy ojciec), uderzył w drzewo. Ktoś inny spowodował ten wypadek, ale to właśnie Alex poniósł jego konsekwencje. Zginął na miejscu.  
Przerwał. Andry siedział bez ruchu, niemalże bojąc się odetchnąć. Słuchał tego, co mówił ojciec jak jakiejś baśniowej opowieści. Nie docierało do niego, że to jego życie i jego historia.  
- Chcesz wiedzieć, co czułem, kiedy się o tym dowiedziałem? Wstyd przyznać, ale miałem mieszane uczucia. Z jednej strony czułem żal z powodu śmierci przyjaciela. Ale odczuwałem też coś w rodzaju ulgi – w końcu nie miałem już rywala, mogłem starać się o Inez. Część mnie płakała nad Alexem, a z drugiej strony dziękowałem Bogu, że Twojej matki nie było wtedy w samochodzie. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby zginęła.
- Przez długi czas zastanawialiśmy się, czy jej o tym powiedzieć. Obawialiśmy się reakcji.         I słusznie. Kiedy się w końcu dowiedziała, omal nie oszalała. Raz płakała, innym razem siedziała bez ruchu, tępym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Przestała jeść, pić, spać. Pilnowaliśmy jej w obawie, że sobie coś zrobi. Być może doszłoby do tego, ale wtedy okazało się, że jest w ciąży. To było jak zrządzenie losu, bo odnalazła powód do życia. Zaczęła w miarę normalnie funkcjonować – dla dziecka swojego i Alexa, dla Ciebie.
- W tym momencie na scenę wkraczam ja. Kiedy dowiedziałem się, że Inez spodziewa się dziecka, zobaczyłem w tym swoją szansę. To było moje pięć minut. Wiedziałem, że jej rodzina nie była zadowolona z faktu, że dziewczyna będzie miała nieślubne dziecko. Wiem, nie żyjemy w średniowieczu, ale niektórzy nadal się tym przejmują. Zaoferowałem swoją pomoc. Oświadczyłem, że ożenię się z Inez, dając nazwisko jej i jej dziecku. Nie jestem         z tego dumny, ale wtedy tak właśnie myślałem. Rodzice byli zachwyceni, ale Inez odmówiła. Przekonali ją.
- Byłem szczęśliwy. Wprawdzie wiedziałem, że Twoja matka mnie nie kocha, ale liczyłem, że z czasem to się zmieni. Dla mnie ważne było tylko to, że mogłem z nią być. Nie wiedziałem wtedy, że potrwa to tak krótko.  
- Kiedy się urodziłeś, była szczęśliwa. Patrzyłeś na nią oczami swojego ojca. Byłeś darem, który los jej zesłał. Ale potem nagle coś się w niej zmieniło, jakby przestała walczyć. Zaczęła gasnąć w oczach. Było tak jakby, wydając Cię na świat, wykonała już swoją pracę i mogła    w spokoju odejść. Wiedziała, że jesteś bezpieczny, pod moją opieką nic złego Ci się nie stanie, że się Tobą zajmę. Wtedy odeszła.
Mężczyzna wstał i podszedł do okna. Stał tam przez dłuższą chwilę patrząc przed siebie. Andry nie przerywał milczenia, szanując żal ojca i dając mu czas na opanowanie się.
- Teraz są razem. – powiedział starszy mężczyzna nie odwracając się od okna. – Twoi rodzice. Może tego właśnie chciała Inez, odejść do ukochanego. – Nagle coś sobie uświadomił. Dodał pospiesznie. – Ale to nie tak, że matka Cię nie kochała, że wybrała ojca,    a dla Ciebie nie chciała żyć. Kochała Cię i to bardzo. Musisz to wiedzieć. Po prostu nie starczyło jej sił, by walczyć.
Usiadł i pociągnął spory łyk whisky. Andry zrobił to samo. Wciąż nie mógł pozbierać rozkołatanych myśli. Zastanawiał się, czy w głowie szumi mu od wypitego alkoholu czy nadmiaru wrażeń. Może jedno i drugie.  
„Co to jest, do jasnej cholery? Czy historia, którą właśnie usłyszałem, to naprawdę moje życie? A może to tylko jakaś gówniana opera mydlana, w dodatku z kiepskim scenariuszem?” – nie zdążył zgłębić tej myśli, bo ojciec znowu zaczął mówić.
- Wracając do sprawy. To, że ja nie jestem Twoim biologicznym ojcem, zmienia postać rzeczy, jeżeli chodzi o stosunki między Tobą a Esterą. Jak sam teraz rozumiesz, ona nie jest Twoją prawdziwą ciotką. Tym samym, to co się między Wami stało, nie jest ani złe, ani zakazane. – Ojciec uśmiechnął się. – Ulżyło, prawda?
To prawda. Andry dopiero teraz zdał sobie sprawę, że tak naprawdę tu chodzi o niego             i Esterę. Do tej pory tak był pochłonięty rodzinną historią, że zapomniał o najważniejszym. Teraz do niego dotarło. Estera nie jest jego krewną, nie łączą ich żadne więzy krwi. A to oznacza, że może z nią być. Zerwał się z miejsca, chcąc natychmiast być przy niej, choćby miał biec.  
- Wybacz, ojcze – wydukał – ale muszę się z nią zobaczyć. Natychmiast. A w ogóle, czy ona wie o tym wszystkim? Była wtedy małą dziewczynką, pewnie nic nie pamięta.
- Zapewne masz rację, ale poznała tę historię jakiś czas temu. Wie, że nie ma między Wami pokrewieństwa.  
„Więc wie o wszystkim. I nigdy nic nie powiedziała. To znaczy, że wczoraj nie chciała … celowo mnie odtrąciła. Nie czuje tego, co ja.”
- Ojcze. – powtórzył – Tak, nazwałem Cię ojcem i, jeżeli pozwolisz, dalej będę tak się do Ciebie zwracał. Dla mnie jesteś moim ojcem, jedynym, jakiego znam. Proszę Cię                    o wybaczenie, ale ja naprawdę muszę …
- To Ty mi wybacz, Andry. – przerwał mu starszy mężczyzna – Nigdy nie byłem ojcem, jakiego byś pragnął mieć. Nie traktowałem Cię tak, jak powinienem. Musisz mnie zrozumieć. Jesteś synem mojego przyjaciela, a jednocześnie rywala. Kiedy na mnie patrzysz, widzę jego. Choć czasami uśmiechasz się tak jak matka. I wtedy jesteś mi bliższy, niż myślisz.
- Dziękuję, tato. – Andry wyciągnął rękę – To chyba pierwszy raz, kiedy tak naprawdę ze sobą rozmawiamy. Tak szczerze. – Uścisnęli sobie ręce. – Ale teraz naprawdę muszę już iść. Poproś Normana, żeby wezwał mi taksówkę.
- To nie będzie konieczne. – odparł ojciec. – Jeżeli chcesz jechać do domu Estery, żeby się      z nią zobaczyć, to nie musisz się fatygować. Nie ma jej tam.
- Nie ma jej? To gdzie jest?  
- Nie ma jej ani w tym mieście, ani w tym kraju. Powiedzmy, że posłałem ją do sanatorium. Jest bezpieczna w miejscu, o którym nie musisz wiedzieć.  
- Co takiego? – Andry był zszokowany, kolejny raz tego dnia. – Nie rozumiem. Jak to, nie ma jej. Nie mogę się z nią zobaczyć?
- Niestety, nie.
Andry spojrzał na ojca, a w jego wzroku nie było już życzliwości.  
- Gdzie ona jest?! Dokąd ją posłałeś?! Chcę wiedzieć! Muszę to wiedzieć!
- Nie powiem Ci tego. I nie unoś się, bo to nic nie da. Usiądź. – Usiadł wskazując Andry’emu miejsce w fotelu. Chłopak nadal stał niezdecydowany. – Siadaj! – Rozkazał ojciec. – Jak wiesz, moja siostra przeżyła ostatnio zawód miłosny. Tak, wiem o wszystkim. – rozsiadł się wygodnie i spojrzał na Andry’ego. – Tak to już jest między rodzeństwem, wiedziałbyś, gdybyś je miał. Na co dzień, możemy się ze sobą kłócić, nie rozmawiać, chować urazy. Ale gdy trzeba, gotowi jesteśmy skoczyć za sobą w ogień. W naszej rodzinie też tak jest. Jak wiesz, nie mamy już rodziców, a Estera nie ma męża. Ja jestem jej starszym bratem i moim obowiązkiem jest opiekować się nią. Dlatego uznałem, że teraz, po tym, co przeszła, potrzebny jej wypoczynek, jako odskocznia od problemów i trosk. A także zmiana otoczenia.
- Mogłeś chociaż pozwolić nam się pożegnać. Może mógłbym … nie wiem. A jeżeli ona coś sobie zrobi? – zapytał Andry. – Porzucona kobieta jest zdolna do wszystkiego.  
- Nic jej nie będzie, zapewniam Cię. – ojciec uniósł rękę w uspokajającym geście. – To silna kobieta, sam przecież dobrze o tym wiesz. Poza tym, czuwają nad nią moi ludzie.
Andry wiedział, że z ojcem nie wygra. Starszy pan myślał o wszystkim i nad wszystkim panował. Pozostało już tylko jedno pytanie do zadania. Zrezygnowanym głosem chłopak zapytał:  
- Powiesz mi chociaż, kiedy ona wróci? Bo wróci, prawda? Do kiedy potrwa ta jej banicja?
- Jaka tam banicja, mówiłem, że to coś w rodzaju sanatorium. Oczywiście, że do nas wróci. Przecież tu jest jej dom, jej rodzina. – ojciec spojrzał synowi prosto w oczy. – Wróci, gdy poczuje, że może to zrobić. To ona zdecyduje, kiedy to nastąpi.  
- A jak mam żyć do tego czasu? Co mam robić?
- Przede wszystkim przeniesiesz się do rezydencji. Tobie też zmiana otoczenia dobrze zrobi. Nie powinieneś teraz przebywać w miejscu i wśród przedmiotów, które by Ci ją przypominały. Poza tym, młody chłopak nie powinien mieszkać sam. Nie dasz sobie rady     w tak wielkim domu.  
- Nie wiem, nic już nie wiem. To wszystko dzieje się zbyt szybko.  – Andry czuł, że głowa mu zaraz pęknie. – Muszę sobie to wszystko jeszcze raz porządnie przemyśleć, poukładać po kolei. Chyba rzeczywiście, dzisiaj prześpię się tutaj. A jutro zdecyduję, co dalej zrobić.
- Twój pokój jest już przygotowany. Jutro służba przeniesie Twoje rzeczy i zamknie dom Estery. Wierz mi, tak będzie najlepiej.  
„ Tak będzie najlepiej. To samo mówiła Estera.” – przypomniał sobie Andry – „Jak to jest, że wszyscy doskonale wiedzą, co będzie dla mnie najlepsze.”
Swój pokój zastał tak, jak go zostawił. Nic się w nim nie zmieniło. Bez namysłu rzucił się na łóżko.
„Boże!” – pomyślał – „Czuwaj nad nią, gdziekolwiek teraz jest. I sprowadź ją do mnie, tak szybko, jak to możliwe. Bez niej jestem nikim. Kurwa mać!” – zaklął – „Jak mam żyć bez niej? No jak?”

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2920 słów i 16596 znaków.

2 komentarze

 
  • Arailana

    Ooo. Wow, tego się nie spodziewałam*-*

    22 mar 2016

  • Mlodyzakazany

    Jak zwykle wspaniała część. Bardzo mi się podoba.  :D

    11 lut 2016