Materiał zarchiwizowany.

Keep Smiling -#02

Keep Smiling -#02Słysząc tekst Harrego, nie wiedziałam jak mam się zachować. Był nie świadomy tego, co powiedział. "Nie bój się, to tylko żart, poza tym On nie wie!" -Podpowiadała mi podświadomość.

Spojrzałam w jego zielone oczy, uśmiechał się miło. Nie mogę teraz zachować się jak idiotka, i zacząć płakać. Uśmiechnęłam się delikatnie, co odwzajemnił.

-Wiem, tylko jakoś... Zawsze jestem zdenerwowana jeśli chodzi, o poznawanie nowych osób. -Wzruszyłam ramionami.

-Oh, nie masz o co się denerwować! -Chłopak zaśmiał się ponownie ukazując dołeczki. -To jest Louis Tomlinson, Niall Horan i Liam Payne. Zayna już chyba poznałaś. -Odparł pokazując na chłopaków.

-A Wy? Jak się nazywacie w pełni? -Spytał Louis.

-Poznajmy się lepiej! -Zawołał Niall.

-Okej... -Odparła Katherina, byłam jej wdzięczna że zaczęła. -Jestem Katherina Pierce, mam dziewietnaście lat i pracuje jako tancerka. Z Tini mieszkam około roku, jesteśmy jak siostry. Moi rodzice mieszkają po za Londynem, lecz mam z nimi dobry kontakt i widujemy się w soboty. Tini poznałam gdy przyszła do szkoły tanca, lecz siedem miesięcy temu odpuściła. -Wzruszyła ramionami. -Mam jakoś nudne życie. -Jęknęła na co się zaśmialiśmy.

Później każdy po kolei opowiadał o sobie, Louis, Niall, Liam, Harry i Zayn. Dowiedziałam się że każdy jest mechanikiem somochodowym, i mają wspólny warsztat poza Londynem. Są przyjaciółmi od bardzo dawna, wręcz od dzieciństwa. Każdy z nich ma inny charakter, lecz i tak są przyjaciółmi.

-Twoja kolej, Tini. -Oznajmił Lou.

Lekko się spiełam, niby co mam im powiedzieć? Rodzice nie żyją, siostra mnie zostawiła, czy może że nie mam po co żyć?

-Em... Nie lubię o sobie opowiadać. -Wzruszyłam ramionami.

-No weź... Nikt tutaj nie ma zbyt ciekawego życia, a jakoś zawsze coś się znalazło. -Wzruszył ramionami Zayn, lekko się do mnie uśmiechając.

-Jestem Martina White Kwiatkowska, mam osiemnaście lat i pochodzę z Polski, dokładnie z Katowic. W Londynie jestem od trzech lat, przeprowadziłam się tutaj z rodzicami. Mam siostrę, Selenę, która obecnie jest w Los Angeles. Również lubię tanczyć, lecz jakoś przestałam... -Wzruszyła ramionami lekko się zamyślając co mam powiedzieć. -Nie mam dobrego kontaktu z rodzicami, i nie mam zamiaru o nich rozmawiać. -Powiedziałam sucho.

Zapadła cisza na moje ostatnie słowa. Jeśli zobacze chodź w jednych oczach współczucie, wyjdę z tego domu. Mam dość widzenia tego w oczach innych ludzi, to tylko dodaje bólu.

-Dlaczego przestałaś tańczyć? -Spytał Lou.

Co mam mu powiedzieć? Że po śmierci rodziców się załamałam? A gdy chciałam do tego wrócić, zostałam zgwałcona?

-Nie byłam zbyt dobra. -Wzruszyłam ramionami lekko się uśmiechając.

Jestem dobrą aktorką, gdyż wszyscy się uśmiechneli i zaczeli gadać. Nie miałam zamiaru się wtrącać do ich rozmowy, musiałam iść do łazienki. Ochłonąć. Przeprosiłam wszystki mówiąc gdzie muszę się udać, Zayn zaoferował pokazanie mi ubikacji, zgodziłam się.

Szliśmy schodami na górę, w ciszy. Ciągle miałam jakąś dziwną obawę, że wciągnie mnie do pokoju i... zgwałci. "Jestem idiotką." -Pomyślałam. Idąc pustym i dość długim ciemnym korytarzem, oglądałam się do okoła. Była tutaj siedem par drzwi, pewnie sześć pokoi i łazienka.

-To tutaj. -Odparł Zayn pokazując na drzwi

-Dzięki. -Uśmiechnęłam się lekko.

-Możemy... chwilę porozmawiać? -Zapytał nie pewnie. -Wiem że nie musisz do toalety. -Dodał.

Spojrzałam na niego lekko zdziwiona, o czym On chce rozmawiać? Po co? Dlaczego? Lekko spanikowałam, nie znam go! "Bez histerii!" -Pomyślałam.

-O czym? -Uniosłam brew, starając się na normalny ton.

W środku cała byłam spięta, sama nie wiem czemu. Moje ciało samo tak reaguje, chodź nie chce! Do kurwy!

-Poprostu chodź. -Uśmiechnął się delikatnie.

Nie zbyt pewnie skierowałam się za nim, do chyba jego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi. Trzymałam dystans, chce być ostrożna. Mulat zrobił krok do przodu, chciałam się cofnąć lecz za mną były drzwi.

-Czego chcesz? -Spytałam.

-Chce się dowiedzieć, co się dzieje. -Odparł pomału kierując się w moją stronę.

Gdy stanął dosłownie kilka centymetrów ode mnie, spiełam się i wręcz wkleiłam się w drzwi. Podniósł ręke aby dotknąć mojej twarzy, przez co przymknęłam oczy. Gwałtownie podszedł napierając na mnie całym swoim ciełem, między nami nie było nawet milimetra przerwy. Krzyknęłam na nagły kontakt z Zaynem. Bałam się, cholernie się bałam co mi zrobi. Chciałam go odepchnąć, lecz był silny. Z moich oczu wypłynęły łzy. Dlaczego On mi to robi? Z moich ust wydobył się szloch, przez co Zayn w sekunde się odsunął.

Upadłam na kolana zanosząc się płaczem. Dusiłam się, dusiłam się własnym płaczem. Nie umiałam nabrać powietrza, czułam ból w klatce piersiowej. Czy tak wygląda śmierć? Próbowałam złapać oddech, nie mogłam. Dostałam napadu histerii. "Nie, nie, nie. Nie teraz, Ja sama sobie nie poradzę!" -Błagałam w myślach.

Czułam że jestem coraz słabsza, ból klatki piersiowej tylko się nasilał, łzy spływały po policzkach. Umrę. Nie dam rady. "Chciałaś umrzeć, to teraz umrzesz..." -Usłyszałam głos w mojej głowie. Nie!

-Martina! Proszę, oddychaj! -Usłyszałam głos... Kath?

"Chciałabym Kath." -Pomyślałam. Nie umiełam nawet mówić, ból w klatce był okropnie silny. Jakby ktoś bawił się nożem w moich płucach, przechodząc do klatki piersiowej. Chciałam krzyczeć, lecz nie potrafiłam.

-Martina, posłuchaj mnie. -Usłyszałam bardzo delikatny głos nad moim uchem. -Musisz oddychać, dla twojej siostry, rodziców, Kath, dla nas... dla mnie. -Mówił delikatnym głosem, jakby nie chciał mnie przestraszyć.

Zayn. To Zayn, jego perfumy, głos, czuły dotyk. Na tyle ile potrafiłam, wzięłam oddech. Ból w klatce lekko ustał, lecz dalej był straszny.

-Bardzo dobrze, spróbuj jeszcze raz. -Odparł dotykajac mojego policzka, na co się wzdrygnęłam.

Zayn chciał wziąść dłoń, lecz powstrzymałam go. Jego gotyk był jak piórko, delikatny, lekki i bardzo uspokajający. Ponownie wziełam głęboki oddech. Przez głębokie oddechy, ból w klatce piersiowej ustawał z każdym kolejnym oddechem. "Dzięki Zaynowi!" -Odparło moje drugie Ja. Prawda.

W końcu otworzyłam oczy, tylko dlatego żeby napotkać kakaowe piękne oczy. "Piękne? Co Ja pierdole?!" -Pomyślałam. Zayn wpatrywał się we mnie z nie mały przerażeniem, lecz już po chwili uśmiechnął się lekko do mnie co odwzajemniłam. Chciałam się podnieść lecz Zayn mnie powstrzymał, przez co spojrzałam na niego.

-Mogę cię... dotknąć? -Spytał cicho i wolno.

Przymknełam oczy, lekko kiwiąc głową. Już po chwili byłam w ramionach Zayna, aby znaleźć się na jego łóżku. Starannie położył mnie na nim, przykrywając kołdrą.

-Tini... -Podeszła do mnie Kath. Na jej twarzy znajdowały się łzy, również się wystraszyła. -Myślałam że... -Załkała. -Umrzesz. -Szepnęła.

-Nie płacz. -Mruknęłam lekko się uśmiechając.

-Powinnaś się przespać. -Odparł mulat, na co pokiwałam głową.


[Katherina]
Zaraz po tym jak Tini zasnęła, poszłam z chłopakami na dół. Nadal nie rozumiem, jak do tego doszło. Nie miała ataku od dwóch miesięcy, co się stało? Usiadłam na kanapie, patrząsc się w jeden punkt. Mogła umrzeć. Jednak nie umarła, dzięki Zaynowi. Zachował spokój, i pomógł jej. Wiem, że teraz będe musiałam im wszystko wytłumaczyć.

-Myślałam że umrze. -Odparłam w końcu. -Nie mam pojęcia jak do tego doszło. -Pokręciłam głową.

-To chyba moja wina... -Usłyszałam cicho głos Zayna.

Gwałtownie na niego spojrzałam. Co?! Przestraszył ją? Niby Jak? Czemu? Po co? Chciał ją wypróbować?

-Co? -Spytał Louis.

-Dotknął ją, chodź tego nie chiała. -Odparł spuszczając głowę. -Nie wiedziałem że tak zareaguje. -Dodał kręcąc głową.

Widziałam że czuł się winny, chodź nie powinien. Nie wiedział. Pomógł jej, to się liczy.

-Nie wiedziałeś. -Wzruszyłam ramionami. -Nie powinneś mieć wyrzutów sumienia, gdyż pomogłeś jej. Gdyby nie Ty, mogłaby umrzeć. -Dodałam uśmiechając się przyjaźnie.

-Myśle że... powinnaś nam wyjaśnić czemu tak reaguje na dotyk. -Odparł Liam.

"Wiem to, Liam. Tylko niby jak?" -Pomyślałam.

-Siedem miesięcy temu, zgineli rodzice Martiny. -Zaczęłam gapiąc się w jedenk punkt przed sobą. -Była to dość tragiczny wypadek, zgineli w wypadku samochodowym, winny był kierowca tira. Jeszcze do tego zostawiła ją siostra, Selena. Po śmierci rodziców nie interesowała się Tini, wyjechała sobie do LA na 'spokojne życie'. To dosłownie zabiło Tini, gdyż jej najbliższa rodzina ją zostawiła. Gdy już się pozbierała, została zgwałcona. Od tego czasu tak reaguje na krzyk, trzask a już okropnie reaguje na męski dotyk... dostaje ataku, jaki dzisiaj miał miejsce. Od czasu gwałtu, poprostu się załamała. Miała myśli samobójcze, chciała się zabić. Żyletka. Pierwszy raz użyła jej po śmierci rodziców, gdy w końću przestała... -Urwałam na moment. -Po gwałcie znów zaczeła. Często nie ma mnie domu, gdy wracam widzę nowe ślady po żyletce. Dzisiaj zrobiła to po raz kolejny... -Wzruszyłam ramionami. -Praktycznie codziennie jej używa. To ją ponoć 'uspokaja'. Ją to uspokaja, a mnie to boli. -Pokręciłam głową. -Staram się ją jakoś odciągnąć od tego wszystkiego, lecz chyba źle mi wychodzi. -Zakończyłam.

Nastała cisza, nikt się nie odzywał, słychać było tylko nasze oddechy. Dopiero teraz spojrzałam na chłopaków, stali i byli pochłonięci w swoich myślach.

-Nie wiem co mam powiedzieć. -Odparł Harry.

-Jeśli nie chce mieć z nami nic wspólnego, zrozumiem. Nie każdy chce mieć znajomą, która się tnie i ma ataki... -Zmarszczyłam brwi. -Tylko proszę was o jedno, nikomu nie mówcie. To ciężkie dla Tini, jak i dla mnie. -Dodałam.

-Zakazujemy Ci tak mówić! -Uniósł się Niall.

-Nie ważne kto jaki jest, wciąż możemy być przyjaciółmi i lepiej się poznawać. -Odparł Liam, lekko się uśmiechając.

-Jesteśmy sąsiadami, musimy się wspierać. -Odparł Louis.

-To co przeszła Martina, to piekło. Lecz jest bardzo silna, każdy na jej miejscu nie przyszedłby do domu z pięcioma chłopakami. -Powiedział Harry, kręcąc głową.

-Rozumiemy co przeszła. Nikt nie może oceniać człowieka, za jego przeszłość. Nie możemy tak poprostu się od niej odwrócić, i zostawić ją z tym samą... -Uciął Zayn. -W szóstkę, na pewno jej pomożemy. -Dodał również lekko się uśmiechając.

Oni są ze mną, chcą jej pomóc, chodź jej nie znają. To wspaniałe. Uśmiechnęłam się do nich szeroko. Teraz wiem, że mam wsparcie i mogę pomóc Tini.

-Wy nawet nas dobrze nie znacie, a chcecie pomóc? -Uniosłam brew.

-To co z tego? -Uniósł brwi Louis. -Poznamy się bliżej, i będzie dobrze. -Dodał wzruszając ramionami.

-Jesteście wspaniali. -Odparłam kręcąc głową.

Chłopaki szeroko się uśmiechneli i mnie przytulili. Cichy śmiech opuścił moje usta. Już wiem, że mogę ich traktować jak rodzinę.


[Zayn]
To okropne co przeszła Tini, w tak młodym wieku. Chyba nikt nie jest, i nie będzie, tak silny jak Ona. Każda inna dziewczyna po gwałcie, nie wyszła by z domu. A co dopiero przyjść do domu pięciu chłopaków, jest silna. "I piękna..." -Usłyszałem ten głos w mojej głowie. Fakt, jest piękna.

Zaproponowaliśmy Kath, żeby przespała się dzisiaj u nas. I tak było już późno, i nie chcieliśmy budzić Martiny. "Czeka mnie nocka na kanapie." -Jęknąłem w duchu. Przed snem, poszedłem jescze do mojego pokoju. Przede wszystkim po to, żeby zobaczyć co z Tini. I zabrać rzeczy do spania. Po cichu wszedłem do mojej sypialni, gdzie spokojnie spała Martina. Jej oddech był głęboki i równomierny, bardzo dobrze. Ciągle przed oczami mam jej widok, duszącej się.

Podszedłem do szafy i bardzo cicho ją otworzyłem, wyciągnąłem pierwsze lepsze spodnie w kratę po czym równie cicho zamknąłem szafę. Podszedłem do łóżka i z komody obok wyciągnąłem dwa koce, jednym okryłem Martinę gdyż moja pościel jest dość cienka. Plus drugi dla siebie, mniej ważna sprawa. Gapiłem się jeszcze na nią, jak spokojnie śpi. Wyglądała pięknie w świetle księżyca, w dodatku lekko uśmiechała się przez sen co dodawało jej uroku.

Na palcach skierowałem się do drzwi, zostawiając je lekko uchylone. Gwałtownie wszedłem do pokoj na przeciwko, pokój Louisa. Louis podniósł głowę ściągając słuchawki.

-Co chciał? -Spytał marszcząc brwi.

-Poduszkę, dzisiaj śpie na kanapie. -Mruknąłem podchodząc do łóżka.

-No fakt, laska śpi w twoim łóżku... A Ty jak na złość, nie możesz się do niej przytulić. -Odparł Lou, uśmiechając się jak idiota.

-Rób tak dalej, a twoje marchewki zniknął w smietniku. -Warknąłem uderzając go poduszką w tył głowy, odpowiedział mi tylko jęk.

Kocham Louisa jak brata, lecz czasami jest mega wkurwiający. Idiota. Pokręciłem głową wychodząc z pokoju. Skierowałem się na dół, gdzie w salonie położyłem koc i poduszkę. Szybko skorzystałem z łazienki na dole, po czym gotowy wyszedłem kierując się do kuchni. "Dużo wrażeń jak na jeden dzień." -Pomyślałem otwierając lodówke.

Wyjąłem piwo i otworzyłem je, na co lekko prysło. Upiłem łyk kierując się do salonu. Myślałem że dostanę zawału widząc Kath w salonie. Spojrzałem się na nią groźnie, nie mogła coś powiedzieć czy zawołać?

-Musimy porozmawiać... -Mruknęła.

Zmarszczyłem brwi podchodząc do stolika, odłożyłem piwo po czym wraz z Kath usiadłem na kanapie.

-O co chdozi? -Spytałem.

-Tini. -Powiedziała, więc wiem już wszystko. -Ty ją dzisiaj uratowałeś. Gdyby nie Ty to... -Ucichła gdy w jej oczach pojawiły się łzy.

-Nie kończ. -Mruknąłem przytulając ja do mojego gołego torsu. -Każdy na moim miejscu by tak zareagował. -Dodałem na co blondynka się odsunęła.

-Zawsze gdy dostawała ataku, nie potrafiłam jej pomóc! Chodź robiłam to samo co Ty! Zawsze musiałam dzwonić po pogotowie, gdyż nic nie pomagało. A Ty tylko się odezwałeś, i potrafiła nabrać powietrza. -Pokręciła głową. -Jak? -Spytała.

Zdziwienie, na sto procent było widoczne na mojej twarzy. Nie reagowała na głos swojej 'siostry'. A na mój, obcy głos, zareagowała. Nie rozumiem tego. Gdyż to Ja doprowadziłem ją do tego ataku, to powinna się mnie bać... A tym razem przez mój głos, pomogłem jej. Nie rozumiem tego. Przetarłem twarz, zmęczony dzisiejszym dniem.

-Nie mam pojęcie. -Mruknąłem.

-Teraz już wiem do kogo mam się wzrucić, gdy coś bedzie się działo. -Odparła uśmiechając się lekko.

-Mam nadzieje że nie bedzie takiej potrzeby... Ale jakby jednak, to jestem dla was otwarty. -Uśmiechnąłem się w jej stronę.

-Dziękuje, Zayn. -Powiedziała wstając. -Idźmy spać, to był ciężki dzień...

SandiiBlueMartina

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2772 słów i 15298 znaków, zaktualizowała 14 wrz 2015.

Dodaj komentarz