Samolot do Londynu Rozdział 3

Samolot do Londynu Rozdział 3Elena nie potrafiła długo być na niego zła, szczególnie teraz, kiedy była w jego ramionach. Gdy zawiał wiatr ciałem dziewczyny wstrząsnął dreszcz. Bartek to zauważył. Wziął ukochaną na ręce i zaniósł do domu, gdzie okrył ją ręcznikiem.  
Po jego umięśnionym ciele wciąć spływały krople wody. Elena nie wytrzymała i przejechała ręką po torsie chłopaka. Bartek przyciągnął dziewczynę do siebie i spojrzał jej głęboko w oczy. Tym razem to ona pocałowała go pierwsza. Jej ręce delikatnie muskały kark chłopaka a on położył ręce na jej biodrach. Emocje buzowały w nich jakby mieli zaraz wybuchnąć. Szczęście, podniecenie, szaleństwo i przede wszystkim miłość… Oboje zakochani w sobie, jedno dla drugiego zrobi wszystko.  
Chłopak próbował delikatnie przekazać jej, że chce czegoś więcej ale ona tylko z chytrym uśmieszkiem powiedziała:
E – Na to musisz sobie zasłużyć.
B – A co muszę zrobić, żeby zasłużyć?
Elena delikatnie pocałowała go w usta i ruszyła w kierunku łazienki.
E – To musisz sam odkryć.
Bartek usiadł na łóżku i w zamyśleniu czekał, aż dziewczyna się "ogarnie”. W końcu nie mógł wytrzymać i kiedy Elena wyszła z łazienki jej ukochany smacznie spał rozwalony na łóżku. Wzięła poduszkę z fotela i rzuciła nią w chłopaka.
B – Co jest?
E – Pobudka skarbie.
B – Ja ci dam pobudkę…
Nim zdążyła wybiec z pokoju złapał ją i zaciągnął na łóżko. Chwilę później leżała obezwładniona na plecach a Bartek był nad nią i się uśmiechał.
E – Co mi teraz zrobisz?
B – Hmm niech pomyślę…
Chłopak pocałował ją delikatnie w usta a następnie zaczął schodzić coraz niżej, aż do delikatnej skóry na szyi gdzie zostawił malinkę. Nawet nie zauważył kiedy Elena uwolniła rękę i położyła mu ją na karku. Uświadomił go dopiero dreszcz na plecach, pod wpływem jej dotyku.  
B – Nie uciekasz?
E – A niby dlaczego? Tu jest mi dobrze.
B – No to koniec tego dobrego. Chodź, mieliśmy przecież jechać w teren.
Dziewczyna dalej leżała na łóżku i patrzyła na niego maślanymi oczami. Nie miała najmniejszego zamiaru wychodzić z domu, wolała zostać tu z Bartkiem. Na pytanie chłopaka czy zamierza z nim iść tylko pokręciła głową. Chłopak zaśmiał się i podniósł dziewczynę przerzucając ją sobie przez ramię. Potem postawił ją przed łazienką i przyniósł strój na crossa.
B – Idź się przebrać albo jadę sam.
E – Noo Oki.
Gdy tylko (po raz kolejny) zamknęły się drzwi od łazienki Bartek poszedł po plecak i wyciągnął własny strój. Poszedł piętro niżej, do drugiej łazienki i dość szybko był gotowy. Kiedy był na korytarzu zobaczył, że brakuje kasku i rękawic Eleny. Wyszedł za dom. Czekała na niego, gotowa do jazdy. Złapał swój kask i po chwili już pędzili na przełaj. Tutaj dziewczyna miała dość znaczącą przewagę, za sprawą jej sprzętu. Bez wahania skakała z pagórków i przelatywała nad powalonymi drzewami. Gdzieniegdzie były rampy, które zrobiła z Bartkiem kiedy jeszcze się przyjaźnili.  
Chłopak przejął prowadzenie i pokazał, żeby jechała za nim. Ta trasa była jej kompletnie obca, a chłopak czuł się na niej tak pewnie, jakby przejeżdżał tędy wiele razy. Po chwili zaczęło ją razić wieczorne słońce wyglądająca zza przerzedzających się drzew. Nie znała tego miejsca, mimo że, w pewnym sensie wychowała się w lesie.
Jej oczom ukazała się piękna, okwiecona łąka. Po środku stała samotnie wielka jabłoń. Na skraju polany ujrzała uciekające sarny… nie, to nie były sarny. Miała wrażenie, że dostała halucynacji. Dzikie konie! Z wrażenia zatrzymała się w połowie drogi i patrzyła gdzie zniknął tabun.
Dopiero Bartek, dzięki przegazówce, sprawił, że wróciła do rzeczywistości. Podjechała niedaleko drzewa i zostawiła motocykl w jego cieniu. Ciągle była w szoku i nie mogła wydobyć z siebie słowa.
B – Co się stało? Nigdy nie widziałaś dzikich koni?
E – Tyle lat spędzonych w lesie a w tych okolicach jestem pierwszy raz. Tu jest tak pięknie…
Dziewczyna przytuliła się do swojego ukochanego, który pocałował ją w czoło. Czuła się jak w raju. Bartek podprowadził ją do najniższych konarów i posadził na jednym z nich. Chwilę później był obok niej, w ręce trzymał scyzoryk.
E – Co zamierzasz zrobić?
B – A jak myślisz?
Z zafascynowaniem patrzyła jak pojedyncze kreski układają się w serce i ich inicjały. Gdy chłopak skończył swoje dzieło spojrzał na dziewczynę. Po jej policzku spłynęła samotna łza.
B – Kochanie co się stało?
E – Cieszę się, że cię mam. Kocham cię.
B – Ja ciebie też.
Starł kciukiem jej łzę z policzka i pocałował. Przyciągnął ją bliżej siebie i posadził na kolanach. Ta chwila była wręcz magiczna. Dwoje zakochanych, ptaki śpiewające im nad głowami, w oddali rżenie i tętent kopyt koni, które nagle cwałem przybyły polanę, zachód słońca i pojawiające się z wolna gwiazdy.
Gdy po dość długim czasie ich usta się rozłączyły w oczach było widać tylko jedno: miłość. Prawdopodobnie tą najprawdziwszą. Tą nierozerwalną. Tą na wieki.

Yamaha

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 971 słów i 5267 znaków.

1 komentarz

 
  • why

    Kiedy kolejna część?

    5 lip 2015