POV ARABELLA
Robiłam się coraz bardziej podejrzliwa, kiedy Justin po raz kolejny skręcił w złą ulicę. Mówiłam mu, gdzie ma jechać, a nawet prosiłam żeby wyjął GPS, ale postawił na swoim. I właśnie teraz jedziemy gdzieś, a ja nie wiem gdzie i się trochę obawiam, co on chce zrobić.
Boże, ja musiałam z nim jechać, bo inaczej Cameron nie włamie się do domu Bieberów i niczego tam nie znajdzie. Miałam nadzieję, że Jason nie wróci, a Rachel zrobi swoje i zatrzyma Jasona. Poza tym miałam nadzieję, że nim im się nie stanie i wszystko się uda.
Nie miałam innego wyjścia, bo Justin nic mi nie powie, Jason tak samo, więc musiałam wtajemniczyć w to Camerona. Powiedziałam mu, że dzieje się coś dziwnego, a on w to uwierzył, więc już nic nie dodałam.
Nie wiem czy Justin myślał, że jestem taka głupia, że nie wpadnę na to co kombinuje, albo sam był takim idiotą i na to nie wpadł.
– Hmm, muszę chyba iść siku – powiedziałam po jakimś czasie i poruszyłam się niespokojnie. Justin zerknął na mnie podejrzliwie, a ja wstrzymałam oddech.
– W lesie?
– A mam sikać na drodze?
Justin wywrócił oczami i westchnął.
– Zaraz jak będzie jakiś zjazd to się zatrzymam.
Skinęłam potakująco i zaczęłam obmyślać plan ucieczki, ponieważ nie ma mowy, że ja pojadę z nim gdzieś tam. Praktycznie żadny samochód nas nie mijał, ale za to zwracałam uwagę na drogę, ale nie mam szans uciec daleko, więc będę musiała pobiec w las.
O nie. Przełknęłam ślinę i z lękiem spojrzałam na las i aż przeszedł mnie dreszcz. Kurwa, a co jeśli się zgubię i jakieś zwierzęta mnie napadną?
– Gdzie jedziemy? – zadałam kolejne pytanie, ponieważ zanim chciałam skazać się na śmierć to wolałam przynajmniej wiedzieć co on knuje.
– Do twoich rodziców, a niby gdzie? – zapytał retorycznie, jakby to było coś oczywistego.
– Nah, to nie jest droga, która prowadzi do Huntington Park – Justin oblizał wargi.
– Omijam korki.
Po prostu powiedz, że chcesz mnie zabić. Kłamca.
– Chcę siku. Długo jeszcze?
Justin skręcił w jakąś dróżkę, a ja odetchnęłam po części z ulgą, ponieważ mnie posłuchał. Spojrzałam na siebie i stwierdziłam, że jeśli pobiegnę w stronę, z której przyjechaliśmy to mam szansę, że w centrum ktoś może mi pomóc. Całe szczęście, że mam telefon.
Justin zatrzymał samochód, a ja z dudniącym sercem odpięłam pasy.
– Zaczekam, ale się pośpiesz – rzucił tylko.
– Okej – odpowiedziałam i otwrzyłam drzwi. Przełożyłam torebkę przez głowę i wtedy właśnie pomyślałam, że Justin nie zauważy natychmiast, że mnie nie ma. Zanim się zorientuje i wysiądzie z samochodu trochę czasu minie.
A wtedy, ten dupek wysiadł z samochodu z tym swoim perfidnym uśmiechem i spojrzał na mnie, jakby wiedział co chcę zrobić. Wypuściłam powietrze, kiedy mierzyliśmy się chwilę na spojrzenia, a potem widząc, że on zmierza w moją stronę – odwróciłam się i zaczęłam biec. Myślałam, że przewrócę się przez gałęzie, które leżały na mojej drodze albo coś jeszcze innego. Serce waliło mi w piersi, kiedy wybiegłam na drogę, a potem obejrzałam się przez ramię.
Nie było za mną Justina. Przerażała mnie cisza i to, że nigdzie go nie było i miałam wrażenie, że zaraz mnie dopadnie i zabije. Chciałam ponownie zacząć biec, ale ktoś złapał mnie za ramiona, przyciągając do siebie i wtedy wrzasnęłam płosząc prawdopodobnie wszystkie zwierzęta.
– Ty idiotko – usłyszałam syk tuż przy uchu. Przymknęłam powieki i zaczęłam się bardziej szarpać.
– Puszczaj mnie – powiedziałam. Na szczęście mój głos w ogóle nie zadrżał, więc nie pokazałam mu tym samym, że się boję. – Jesteś popierdolony – syknęłam, kopiąc go w nogę.
– A ty pojebana – dodał. – Poważnie myślałaś, że coś ci zrobię? Mówiłem ci kurwa, że są jebane korki, a ty znowu zaczęłaś mieć swoją paranoję.
– Przepraszam, że się bałam, bo dostaję wiadomości od jakiegoś psychopaty, rozmawiam z tobą i mam cię dosyć. Tak, to moja wina, że się bałam.
Przestałam się szarpać, a Justin poluźnił na moment swój uścisk. Chciałam to wykorzystać, ale jeszcze nie. Westchnął.
– Ja pierdole, Arabella – zaczął. – Skończ tak się tym przejmować, bo kiedy ja jestem w pobliżu to nic ci się nie stanie.
Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się w jego stronę. Justin cały czas mnie obejmował, a ja starałam się zignorować to, że czułam się dziwnie. Odgarnęłam włosy z twarzy i chciałam aby powiedział coś jeszcze, ponieważ po raz kolejny zdradził mi jakiś rąbek jakiejś tajemnicy.
– Co masz na myśli? – zadałam pytanie. Justin oblizał swoje usta i lekko się uśmiechnął.
– Powiem ci, ale nie tutaj.
– Czemu? Jest tu cicho i spokojnie, nie ma tu nikogo to mógłby nam przeszkodzić – posłałam mu sztuczny uśmiech i dopiero wtedy zorientowałam się jak dwuznacznie to zaśmiało. Niezręczną ciszę wypełnił śmiech Justina.
– Okej, powiem ci wszystko, no prawie wszystko – poprawił się. – Ale nie tutaj.
Już myślałam, że doda coś o tym, iż wie, że Cameron jest szpiegiem u niego w domu, ale na szczęście nic się nie domyślił.
– Dobrze, jeźdźmy gdzieś – odsunęłam się od niego i od razu poczułam nieprzyjemne dreszcze.
– Mieliśmy jechać do twoich rodziców – zaczął szybko, a ja pokręciłam przecząco głową.
– To nie ucieknie, więc dajmy spokój – chwyciłam go za łokieć i udałam się w stronę samochodu. Usłyszałam jego śmiech za plecami, a potem złapał mnie za talię.
– Zgadnij gdzie byłem – szepnął mi do ucha, a ja się odsunęłam. On będzie miał żonę, a teraz ma narzeczoną.
– Nie wiem – wzruszyłam ramionami, ponieważ nie wiedziałam co jeszcze mogę dodać. Kiedy biegłam nie było go za mną, a potem nagle się pojawił. Nie odpowiedział, więc najzwyczajniej mogłam go przecież nie zauważyć. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy, a kiedy chłopak wsiadał do środka wyjęłam telefon, aby napisać do Camerona.
JA | masz już coś?
CAMERON | Ja pierdole, nie wiem czy ten kretyn się czegoś domyśla czy nie, ale Rachel robi wszystko aby go upić.
JA | daj mu jakieś prochy na spanie czy coś, powinno wystarczyć.
CAMERON | a potem gdzieś się wyjebie i będzie na mnie, aha.
JA | Boże, spokojnie. Bieber się niczego nie domyśla, więc poradzicie sobie. Trzymam kciuki.
CAMERON |
A potem dostałam smsa od Rachel.
RACHEL | za tego przystojnego Jasona chcę potem darmowe wejście do jego klubu
RACHEL | Kurwa, jeśli on jest taki przystojny to ja poważnie zazdroszczę Rosie Justina. Musi być n i e s a m o w i t y w łóżku, o Boże.
JA | Jason nie ma narzeczonej ani dziewczyny, więc go sobie weź.
RACHEL | Chciałabym, ale chyba się czegoś domyśla, bo chodzi wkurzony.
JA | Pilnuj aby nie znalazł swojego telefonu, bo inaczej to kaplica.
RACHEL | TAK JEST!
– Z kim piszesz? – telefon prawie wypadł mi z dłoni.
– Z mamą – przełknęłam ślinę. – Napisałam, że nie przyjadę, bo coś mi wypadło – dodałam szybko. Widziałam jego podejrzliwe spojrzenie, a on zauważył, że szybko zablokowałam telefon, ale nic na to nie powiedział.
– Hmm – mruknął podejrzliwie, a ja chciałam wcisnąć się w fotel i zniknąć. Nigdy nie przeszłoby mi przez myśl, że będę jechała w nieznane z Justinem, który za jakiś czas powie mi dlaczego dostajemy te dziwne wiadomości, a nawet, że powie coś o swojej pracy.
Już nic więcej nie dodałam tylko przez jakiś czas siedziałam cicho i słuchałam radia oraz patrzyłam przez okno. Nie chciałam wdawać się w żadną rozmowę z Justinem, bo sama nie wiedziałam o czym mogłabym z nim rozmawiać, kiedy najczęściej kończy się to kłótnią. Westchnęłam widząc, że skręcamy na stację benzynową. Nie wiedziałam, gdzie jesteśmy ani jak długo jechaliśmy i bałam się, że jesteśmy daleko od Coldwater.
– Uciekniesz? – wyłączył silnik i odpiął pasy, a ja wywróciłam oczami i usiadłam wygodniej.
– Nie – odpowiedziałam, kładąc nogę pod pośladek.
– Chcesz coś do jedzenia? – zapytał.
– Nie – dodałam. Wyszedł z auta, a w lusterku widziałam jak nalewa paliwa. Zauważył, że patrzę na niego, ponieważ poruszył brwiami i się łobuzersko uśmiechnął. Wywróciłam oczami i oparłam policzek na dłoni, a z nudów zaczęłam się rozglądać. Nie było tu praktycznie nikogo oprócz nas i innego samochodu. Zanim Justin wszedł żeby zapłacić odwrócił się jeszcze raz przez ramię i się upewnił czy siedzę na pewno w samochodzie. Trochę byłam zaskoczona, kiedy nie zamknął samochodu, tylko wziął kluczyki, ale wolałam się nad tym głębiej nie zastanawiać. Chwilę potem zaczął dzwonić jego telefon, a ja jęknęłam i starałam się to też zignorować, ale to nic nie dało, ponieważ dzwonił wciąż i wciąż.
Odpięłam pas i wzięłam telefon z drzwi po stronie Justina i serce mi chyba stanęło, kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu imię Jasona. Spojrzałam czy Justin nie idzie, ale zobaczyłam go stojącego w kolejce, więc zagryzłam wargę i przejechałam palcem po ekranie, aby odebrać.
– Justina nie ma – powiedziałam od razu. Po drugiej stronie usłyszałam jakiś szmer, jakby zamykał drzwi.
– Arabella? Jesteś z Justinem? – zapytał wyraźnie w szoku. Ponownie zerknęłam na Justina.
– Tak. Mam mu coś przekazać?
– Jeśli byś mogła to powiedz Justinowi, że zgubiłem pilot od kamer w domu – westchnął.
– Pilot od kamer? – zmarszczyłam brwi i miałam nadzieję, że nie chodzi mu o to, o czym myślę.
– Tak – odpowiedział.
– Kurwa – powiedziałam pod nosem.
– Co?
– Uhm, okej. Powiem mu – dodałam szybko.
– Jak będzie mógł to niech do mnie oddzwoni i w ogóle gdzie wy jesteście?
– Coś przerywa – wyciągnęłam rękę jak najdalej od siebie. – Nie mam zasięgu! – szybko się rozłączyłam i odłożyłam telefon na miejsce, a kiedy usiadłam już prawidłowo Justin wyszedł z kanapkami i butelkami picia.
– Nie chciałam jedzenia – powiedziałam, kiedy wsiadł i podał mi kanapki. W tym czasie zapiął pasy i odpalił silnik.
– Kupiłem sobie, a nie tobie.
– Och, dzięki – mruknęłam z sarkazmem i z grzeczności odpakowałam mu to i podałam.
– Jason dzwonił.
– Odebrałaś?! – patrząc na mnie, kawałek sałaty wypadł mu z buzi.
– Dzwonił i dzwonił – powiedziałam zirytowana. – Mówił, że nie ma jakiegoś pilota do kamer w domu czy coś takiego, nie wiem.
Muszę napisać szybko do Camerona, żeby się wycofał, ponieważ może też być alarm, więc inaczej porażka.
– Ach, zepsuł się. Tak samo jak alarm.
Kurwa.
Nie oddałam nic więcej tylko spojrzałam na drogę i zagryzłam wargę. Rozbolał mnie brzuch, a serce zabiło mocniej, ponieważ on powiedział to naprawdę podejrzliwym tonem.
Nie wierzę, żeby to się tak zepsuło. Podpuszcza mnie.
– Jeszcze jedno – powiedział głośno, a ja zmrużyłam oczy i potem odwróciłam wzrok w jego stronę. Serce dudniło mi w piersi i aż bałam się, że zaraz zwymiotuje. Spojrzał na mnie tym swoim lodowanym spojrzeniem, tak że przeszły mnie ciarki. – Kiedy chciałaś mi powiedzieć, że Cameron chciał się włamać do naszego domu?
Ja pierdole, wiedziałam. Tylko jak on się domyślił?
jakie te aktualizacje tu są teraz żałosne, dno XD
6 komentarzy
Olifffka<3
Suuper
Koteczka
Masz rację. Opowiadanie mega!
livney
@Koteczka poważnie mogli zostawić to tak jak było na początku, a nie robić z tego to coś ew + dziękuję!
Ania13477
Karolina12
Czekam na next
Malineczka2208
Cudnee ! Czekam na kolejną
....
Kiedy next ?