Bullet - 7

Szybkim ruchem zdjęła mi kurtkę i zabierała się za koszulkę podczas kiedy ja obejmowałem ją w talii.
Atmosfera zrobiła się gorąca kiedy jednym sprawnym ruchem zdjąłem jej stanik. Prawie cała nasza garderoba walała się teraz na podłodze. Jej włosy były w nieładzie, tak samo jak moje. Sapała, kiedy gorąco całowałem je usta.
Drzwi były zamknięte, nawet mnie nie obchodziło czy ktoś tu wejdzie.  
Nie myślałem też o tym co powiedziałem dzisiaj Festerowi. Że nie zależy mi na seksie, że ta sapiąca z podniecenia dziewczyna mnie nie podnieca... Pieprzyć co mówiłem!
Przyciśnięty do jej ciała, zacząłem delikatnie masować okolice je cipy, zbliżając się coraz bardziej w dół...
Trwało to dosyć długo, nie lubie krótkiej gry wstępnej.
- Bullet... – wyjęczała cicho kiedy ja wpatrywałem się w jej cycki.
- No? – zapytałem.
- Zrób to kurwa – powiedziała głośniej.
- Mamy czas – wyszeptałem, po czym pocałowałem jej usta.  
Kiedy już moja ręka doszła do celu, Leo zaczęła głośniej sapać i sugerować że jestem dobry w te klocki.
Wyćwiczone od gitary palce wiedzą jak doprowadzić tą dziewczynę do orgazmu.
Trzymała głowę w moich cyckach i jakby chciała zrobić mi malinke między nimi.
Uśmiechnąłem się lekko... Czy ta noc miała tak wyglądać?
Jak Fester zapyta powiem że oglądaliśmy filmy przy piwie przez całą noc.
Kiedy w końcu doszła, jeszcze przez chwilę całowaliśmy się. Mam najlepszą dziewczynę na świecie.
- Masz potargane włosy – powiedziała podnosząc swój stanik w podłogi.
- A ty to co? – zapytałem z szerokim uśmiechem.
W rozpuszczonych włosach i z dziwnym śladem między cyckami wyszedłem z pokoju. Leo podążała za mną.
Doprowadziliśmy się do stanu sprzed paru minut i gdy weszliśmy z powrotem do głównego pomieszczenia klubu, zauważyliśmy że jest pusty.
- Hmm... Wódka z colą? – powiedziałem do Leo. Nie sądziłem że kiedykolwiek będziemy mieli cały klub dla siebie. Barman stał za barem i bawił się telefonem. Widać taki stan rzeczy mu odpowiadał.
Zamówiłem dla nas drinki. Ze szklankami wróciliśmy na naszą kanape. Leo piła, leżąc na moim ramieniu. Kiedy poczułem jedno z wielu tamtej nocy, uderzeń gorąca, wlałem w siebie ostatni łyk drinka.
Sapnąłem myśląc "To była zajebista noc”.
Jakby ciemna plama – tak wyglądała dla mnie reszta tej nocy, kiedy rano otworzyłem oczy.
Obudziła mnie Leo. Nie wiem czy to ja czy ona ale pierwszy zapach jaki dostał mi się do nozdrzy to wódka.
- Kotku... już piąta. Zaraz masz autobus... – szeptała, kiziając mój policzek na którym walały się pozlepiane włosy.
- Ehm... – jęknąłem jeszcze śpiąc. Nie dotarło to do mnie. Dopiero po kilku sekundach.  
- Kurwa! – Gwałtownie otworzyłem oczy.
Jak nie będe w domu za godzinę, wszystko co mam się rozjebie.
Szybko wygramoliłem  się spod kołdry. Zebrałem wczorajsze ciuchy z podłogi, wyrzuciłem kolczyk gdzieś na materac i w największym pośpiechu się ubrałem.  
Włożyłem snapa który walał się w kącie i miałem już wychodzić. Jednak, zobaczyłem skąpaną w porannym słońcu twarz Leo. Wróciłem do niej, całując ją delikatnie.
- Do jutra – powiedziałem.
- Kocham cię – odparła.
Drzwi trzasnęły a ja sprintem popędziłem na dół. Jak ten autobus ucieknie to Fester będzie miał pobudke o piątej rano. A wiem jak to uwielbia, zwłaszcza kiedy jest z tą swoją dupą.  
Słońce już zalewało ulice, to zaleta lipcowej pogody. I było nawet ciepło.
Zmęczyłem sie, ale zdążyłem wsiąść do autobusu zanim odjechał.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 698 słów i 3644 znaków.

Dodaj komentarz