Po horyzont - Część 15

Sztorm powoli tracił na sile, a odgłosy grzmotów i świst wiatru przemijały z upływem czasu. Jachtem coraz słabiej kołysało, jednak zmęczenie dawało się we znaki. Susan czuła się osłabiona, choć widok szatynki siedzącej naprzeciwko niej wzbudzał nieustanną czujność. Bała się ją stracić z oczu, nie wiedząc kim tak naprawdę jest. Nagle usłyszała, że towarzyszka przemytników chrapie. Ten widok rozbawił rudowłosą. Już chciała wstać, aby sprawdzić co z oszustem, kiedy ten wszedł do pomieszczenia.  
- Odpłynęliśmy. - wycedził.
- A co z przemytnikami?
- A co mnie oni obchodzą. - dorzucił, po czym widząc butelkę rumu, którą miedzianowłosa stosowała do odkażania rany, wziął solidny łyk procentowego płynu.
- Musimy porozmawiać. - odparła, ciągnąc bruneta za sobą w kierunku kajuty.
- Potem. Jestem zmęczony. - odburknął obojętnie.
Ku jej zaskoczeniu zbliżył się do Cindy i biorąc ją na ręce, zaczął nieść do kajuty.
- Co ty robisz?
- Nie będzie spała na podłodze. Jest ranna. - powiedział spokojnym tonem, spoglądając na poszkodowaną.
- Czekaj, a gdzie ty będziesz spał, chyba nie z …
- Ktoś musi przy niej czuwać. - dodał, kładąc Cindy w pościeli.

Myślała, że żartuje, ale brunet położył się koło nieznajomej, jakby robił to nie po raz pierwszy. Susan próbowała nie wybuchnąć, nie chciała dać po sobie poznać, jak bardzo ją ten widok rusza. Przypomniała sobie różowe stringi, które kiedyś tu znalazła. Znając naturę oszusta, miała ochotę go w tej chwili udusić. Niestety tak bardzo nie chciała udowodnić, że zaczyna jej zależeć na pokręconym „żeglarzu”. Wpadł jej do głowy dziwny pomysł, który jak błyskawica przeszył jej umysł. Wprawnym ruchem zepchnęła Lucasa z łóżka na podłogę, kładąc się koło znienawidzonej szatynki.  
- Pogięło cię? Co ty wyprawiasz?
- Szoruj na hamak! - zawołała dobitnym tonem.
- Ruda, czy ty nie jesteś przypadkiem zazdrosna? - zauważył dobitnie, podnosząc lekko brew.
- Ja? O tą kombinatorkę? Jeszcze czego. - dorzuciła łamiącym się głosem. - Martwię się tylko, żebyś jej nie zbałamucił sen, zobacz jak źle wygląda.
Udając troskę przyłożyła rękę do jej czoła, po czym nakryła ją po szyję kołdrą, robiąc z Cindy jakby zawijany naleśnik.  
- Nie jestem nienormalny, żeby chcieć wykorzystać kobietę w takim stanie.
Susan obserwowała kątem oka, jak oszust gramoli się na hamak wiszący nieopodal. Zgasiła światło i już miała się układać do snu, kiedy dorzucił jeszcze.  
- Zaczekam aż wydobrzeje, a wtedy kto wie.
Rudowłosa powstrzymała się od złośliwego komentarza, choć niecenzuralne słowa same cisnęły się jej do gardła. Musiał z premedytacją ją prowokować, albo faktycznie mu zależało na tajemniczej nieznajomej. Próbowała zasnąć, ale myśl o tym, że leży koło niej Cindy, wcale jej nie pomagała. Czuła do niej odrazę, gdyby nie szalony wyczyn Lucasa, nawet nie wpuściłaby jej na pokład. Wreszcie zmęczenie wygrało i rudowłosa pogrążyła się we śnie.  

O poranku obudziły ją głosy dobiegające z kuchni. Denerwujący śmiech szatynki po pewnym czasie stawał się nie do zniesienia. Gdy tylko półprzytomna poszła sprawdzić co się dzieje, o mało nie zemdlała. Na stoliku stała opróżniona do połowy butelka rumu, a szatynka siedząc Lucasowi na kolanach, śmiała się z jego żartów, przy okazji niby przypadkiem go obłapiając. Wyglądała tak, jakby nic się nie wydarzyło, gdyby nie bandaż na głowie, można by pomyśleć, że umówili się na randkę. Susan trzasnęła drzwiami tak głośno, że Cindy odruchowo strąciła ze stołu ręką butelkę.  
- Wstałaś już? - wycedził oszust, jednocześnie zdejmując z kolan rozbawioną szatynkę.
- Tak dobrze się bawicie, że aż wpadłam sprawdzić z czego się śmiejecie.
- Nie zrozumiesz. - odparła Cindy, wtrącając się. - Razem z Lucasem …
- Nie obchodzi mnie co robiliście. Naśmiewacie się jak para dobrych znajomych, a ja wciąż nie rozumiem co robiłaś na policji i u tych typów. Nie wspomnę już, że naszpikowałaś mnie jakimś narkotykiem na statku.
- Dziewczyno, pewne tematy muszą pozostać tajemnicą i nie mam zamiaru spowiadać się przed taką smarkulą jak ty ze spraw, o których nawet nie masz zielonego pojęcia.
- Spytam inaczej, działasz po stronie prawa, czy pomagasz przestępcom?
Nie odpowiedziała, w pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza, a atmosfera niedawnego luzu rozpłynęła się w powietrzu.  
- Susan, daj jej spokój, nie masz pojęcia co przeżyła. Gdybyś znała jej historię …
- Chętnie posłucham, co ma do powiedzenia. Mam czas. - powiedziała rudowłosa, krzyżując ręce przed sobą w oczekiwaniu.
- Tego już za wiele. - wycedziła szatynka, wychodząc na zewnątrz pewnym siebie krokiem.

Lucas spojrzał z wyrzutem na miedzianowłosą, jakby co najmniej zrobiła coś złego. Widząc jego minę, pociągnęła go na siłę do kajuty, zatrzaskując za sobą drzwi.  
- Ty jej ufasz, tak? Co ci nagadała? Czym cię przekonała, chyba nie swoimi – tu zrobiła wymowny gest chwytając się za biust.
- Została zmuszona do wstąpienia do przemytników. Grożono jej oraz bliskim, rozpracowywała szajkę …
- A więc niby jest z policji, w takim razie może cię wpakować za kraty. Skąd wiesz, że ciebie nie chce zapuszkować? Po co ją ratowałeś? Przecież nie jesteś stróżem prawa, sam ledwo unikasz odpowiedzialności karnej.
- Ruda, ona mnie nie wsadzi, obiecała mi …
- Co? Co ci obiecała niby? - dodała dobitniej, przypominając sobie z jaką desperacją wskakiwał za nią do wody.
- Pomoże mi. Zniszczy moją kartotekę, Susan, ona na mnie leci, rozumiesz?
Pod miedzianowłosą ugięły się nogi. Ledwo zdołała się opanować, bo krew aż buzowała w jej żyłach jak szalona. Spędziła z nim tyle szalonych dni, zmienił jej życie nie do poznania, ledwo uniknęła śmierci. Gdy przy nim była, zachowywała się inaczej, czasem nie poznając się wcale. Nagle zjawia się ta kobieta i próbuje zawłaszczyć sobie Lucasa tylko dla siebie. Miała jednak złe przeczucia, coś tu ewidentnie było nie w porządku, musiała mieć jakiś interes w tej znajomości.  
- Przejrzyj na oczy. Ona na ciebie tak leci jak Inez, rozumiesz?
- Nie porównuj Cindy do niej. Inez zarabia w ten sposób na życie.
- A myślisz, że twoja szatynka jest aniołem wcielonym? Podobno sama cię znalazła, rzekoma policjantka szukająca złodzieja? Potem współpracuje z przemytnikami? Ziemia do Lucasa, halo! Nie śpi się z pierwszym lepszym poznanym mężczyzną, chyba że … jest taka jak Inez, albo to zwyczajna …
- Dość! Wiem czemu tak mówisz. Udajesz niewinną, ale mi zazdrościsz, zazdrościsz jej, że się odważyła to zrobić. Ty nawet się wstydzisz własnego ciała. Zawsze będziesz sama, na własne życzenie.
- I dobrze! Wolę poczekać na kogoś, kto nie będzie alkoholikiem, złodziejem i dziwkarzem! Takiemu pokażę swoje wdzięki. Idź do tej swojej Cindy. Bawcie się dobrze, ale najpierw odstaw mnie do portu, jak obiecałeś, chyba, że jesteś aż tak niesłowny.

Zmierzył rudowłosą od stóp do głów, minę miał ponurą. Uderzył pięścią obok niej w ścianę, po czym wypadł w stronę kuchni, a potem kopiąc pustą butelkę, wyszedł na pokład. Dziewczyna osunęła się na podłogę, miała ochotę płakać, ale tego nie zrobiła. Nie chciała dać satysfakcji ani jemu, ani przebiegłej kobiecie. Skoro postanowił pójść za głosem … czegokolwiek innego niż serca, postanowiła dać mu wolną drogę. Inez ją przestrzegała, a musiała znać wielu takich jak on.  
Poczuła szarpnięcie, jacht zaczął zmieniać kierunek. Wypadła zaciekawiona na pokład i widząc Lucasa rozmawiającego z Cindy przy kokpicie sterowniczym, jak po chwili ta kobieta go czule obejmuje, odwróciła wzrok. Wróciła do kuchni, próbowała coś przekąsić, ale jedzenie wcale nie smakowało. Wręcz stawało jej w gardle, odłożyła kanapkę odruchowo. Kolejny raz jak naiwna myślała, że skoro wrócił po nią, to coś między nimi zaiskrzyło. Wtem coś jej się przypomniało i wpadła do kajuty, gramoląc się do sekretnego pomieszczenia, gdzie oszust trzymał sejf. Wiedząc gdzie chowa kluczyki, ostrożnie dostała się do środka. Dwie złote figurki zdawały się patrzyć na nią, błyszcząc niczym horyzont przy zachodzącym słońcu. Chwyciła jeden z łupów, po czym zamknęła drzwiczki i schowała klucze na swoje miejsce. Złoty artefakt zabrała ze sobą do toalety, wrzucając przedmiot na same dno kosza z brudną odzieżą. Chciała coś sprawdzić, jakby miała złe przeczucie, jakby coś jej podpowiadało, że tak trzeba. Wychodząc z samotni ujrzała Lucasa, który uśmiechając się lekko zaczął mówić.  
- Płyniemy na kontynent, odstawię cię w porcie, jak obiecałem. Dostaniesz pieniądze i się pożegnamy. Wreszcie będziesz wolna, a ja ułożę sobie życie na nowo. Kończę z włamaniami, jak sprzedam łup, nie będę musiał więcej pracować. Obiecała mi pomóc.
- Super. - wycedziła tylko, próbując panować nad emocjami.
- Nie chwal się tylko w Erin, co robiłaś, to nie jest powód do dumy. Powiedz, że ciężko pracowałaś w hotelu.
- Nie będziesz mi układał, co mam mówić do własnej rodziny. Dam sobie radę, to nie twoja sprawa.

Stał tak chwilę, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale nagle zaczął czegoś energicznie szukać w kieszeni.  
- Co się stało? Coś nie tak?
- Telefon, miałem go przy sobie, dziwne.
- Pewnie zostawiłeś w sterówce. - dorzuciła rudowłosa udając obojętność.
- Sprawdzę, tymczasem zjedz coś, za parę godzin dopłyniemy.
Wyszedł szybkim krokiem, a Susan padła na łóżko, czując jak miarowe kołysanie ją uspokaja. Za chwilę do kajuty weszła Cindy, patrząc z słodką miną na dziewczynę.  
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Do mnie? Niby jaką?
- Nie mogę znaleźć bandażu na zmianę, a ty znasz ten statek na tyle, dobrze …
- A co mi tam. - rzuciła beznamiętnie, chcąc się pozbyć lawirantki z pola widzenia.
Zaczęła przeszukiwać szafki, ale nigdzie nie mogła znaleźć opatrunku, jakby ktoś go przełożył w inne miejsce. Pomyślała, że Lucas z nadmiaru emocji przełożył apteczkę. Wreszcie postanowiła do niego iść, aby jej pomógł. Zastała go grzebiącego w telefonie.  
- Mam prośbę, czy mógłbyś …
- Nie teraz. - odburknął, wciąż nie odrywając wzroku od ekranu.
- Coś się stało?
- Dzwoniłaś gdzieś z mojej komórki? Tu jest wybrany jakiś numer.
- Odwal się! Po co miałabym …

Wtem coś jej zaświtało, to Cindy wciąż kręciła się przy oszuście, przytulając się do niego, niczym rozgwiazda do dna. Po co kazała jej szukać bandażu, zapewne aby się jej pozbyć, tylko w jakim celu.  
- Pytam, bo jestem zdumiony jak odkryłaś mój kod zabezpieczający.
- Nie ruszałam go, rozumiesz. Spytaj lepiej Cindy.
- Dobrze, zaraz jej zapytam. Choć ze mną.
Ruszyli pod pokład, po czym zastali szatynkę siedzącą w kuchni i popijającą sok pomarańczowy. Zdawała się lekko zdenerwowana, ale Lucas jakby tego nie dostrzegł.  
- Cindy, korzystałaś może z mojego telefonu?
- Skąd taki pomysł? Kotku, musiałeś sam gdzieś dzwonić, a przez ten rum nie pamiętasz gdzie. Usiądź, może napijemy się jeszcze? Chodź otworzę ci kolejną butelkę …
- Nie! On już nie pije! - wrzasnęła stanowczo rudowłosa. - Jemu możesz mydlić oczy, ale nie mnie. Proszę oto opatrunek, prosiłaś o niego.
- Dziękuję. A teraz idź, chcemy pobyć sam na sam z moim kotkiem. - dorzuciła, ciągnąc za sobą Lucasa, niczym upolowaną zwierzynę do kajuty.  
Zanim rudowłosa zdążyła cokolwiek zrobić lub powiedzieć, drzwi za nimi zatrzasnęły się z hukiem.
- Co za wywłoka! - wrzasnęła Susan wybiegając na pokład.

Ściskała kurczowo barierkę, patrząc na zarys lądu na horyzoncie. Na myśl o tym co mogło się dziać za drzwiami, brało ją na wymioty, a krew buzowała w żyłach coraz szybciej. Nie ufała Cindy ani trochę, ewidentnie coś było nie w porządku. Nagle gdzieś w oddali zobaczyła zarys motorówki. Najpierw zignorowała zbliżający się pojazd, ale on wciąż podążał za nimi, trzymając się na dystans. Nie spuszczała jednak wzroku z poruszającego się obiektu. Po pewnym czasie Lucas w szortach wyszedł rozgniewany. Wyglądał, jakby chciał kogoś zmieść z powierzchni ziemi samym spojrzeniem. Powoli dobijali do portu, wtedy Susan zauważyła tę samą motorówkę, która zaczyna podpływać do ich jachtu. Usłyszała lekkie skrzypnięcie, zbliżyła się do pojazdu i zobaczyła jak ktoś nachyla się nad małym okienkiem od kajuty. Cindy podawała mu jakieś zawiniątko.  
- Ej, co tam, ktoś ty?
Nieznajomy nie zważał na rudowłosą, tylko zaczął powoli włączać silnik, aby odpłynąć. Nie czekając na nic, podbiegła zdenerwowana do oszusta, który zakładał szary t- shirt. Spojrzał na nią, zdziwiony, kiedy wymachiwała rękoma do niego.  
- Lucas, coś ci zabrali!
- Co do cholery, kto mi zabrał? Co ty …
- Spójrz, tam odpływa! - zawołała, pokazując na małą motorówkę, wypływającą z portu.
Oszust z niedowierzaniem poszedł za Susan pod pokład. Najpierw rozglądał się za Cindy, ale jej nie widział. Z toalety słychać było szumiącą wodę od prysznica.  
- Czemu okienko jest uchylone?
- Do tego zmierzam, ktoś podawał przez nie jakieś zawiniątko. To Cindy, coś ci zabrała, Lucas.
- Bzdura, bierze prysznic.
- Na pewno?
- Zaraz ci udowodnię, wejdę do niej, mnie się nie krępuje.

Wparował do środka, ale po chwili zaczął kląć pod nosem.  
- Nie ma jej.
- Sprawdź sejf, łamago! Właśnie ktoś cię oszukał, naiwniaku!
Zdenerwowany odkrył, że nie musi otwierać sekretnego pokoju kluczem, gdyż drzwiczki są otwarte. Wpadł zdenerwowany i na widok pustego sejfu, zaczął kopać z całej siły w leżące przedmioty i walić pięściami w stół z mapami.  
- Okradła mnie, do cholery! Przeklęta! Już wiem czemu nie chciała się ze mną przespać! - ryknął na całe gardło.
Gdy Susan usłyszała ostatnie zdanie, poczuła, jakby jakiś potworny ciężar spadł jej z serca. A więc nie na nim jej zależało, skradła tylko skarb.  
- Straciłem wszystko! Niech ją szlag trafi. Ja pier ...
Nie słuchała więcej przekleństw, tylko wpadła jak burza do łazienki. Wywalając jak w gorączce brudy na podłogę z kosza, z uśmiechem na ustach chwyciła za posążek, który mienił się, jakby się do niej uśmiechał. Wparowała do pokoju map i stanęła przed nim, jednocześnie jeszcze nie pokazując co znalazła.  
- Lucas, spójrz na mnie. Zobacz co mam.
Wtedy wydobyła artefakt, mając uśmiech satysfakcji wymalowany na twarzy. Na widok złotego posążku, brunet natychmiast się uspokoił. Chwycił przedmiot w ręce, po czym spojrzał z niedowierzaniem na dziewczynę, jakby chciał zapytać jak to możliwe.  
- Nie czekam na podziękowania, ale przeprosiny byłyby mile widziane. - wycedziła, patrząc poważnym wzrokiem na oszusta.
Objął ją, po czym przytulił mocno i ich spojrzenia się spotkały.  
- Jak ty to robisz, dlaczego …
- Używam rozumu, a nie, sam wiesz czego. Jak ty tracisz głowę, to ktoś musi być twoim rozsądkiem.
- Susan, wybacz mi, że cię nie słuchałem.
Nic nie odpowiedziała, trwali tak chwilę, po czym miała już wyrwać się z jego uścisku, kiedy pocałował ją. Rozpłynęła się na chwilę, jednak przypominając sobie, jak podle ją potraktował, kopnęła go mocno nogą, aż krzyknął z bólu.  
- Ty ruda wariatko, co ty ...
- Przeprosiny przyjęte. - odpaliła. - A teraz pomóż mi trafić do domu. Jestem zmęczona.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2898 słów i 15797 znaków. Tagi: #przygoda #miłość

1 komentarz

 
  • dreamer1897

    Susan zazdrosna o Lucasa, to chyba coś poważniejszego, ale Cindy właśnie go wystawiła...Może faktycznie musi działać nawet przeciwko niemu, aby ocalić swoich bliskich? To się rozwija w takim tempie, że czytelnik musi teraz zachodzić w głowę co z tym romansem między Cindy i Lucasem.

    28 wrz 2019

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Ruda chciałaby aby się określił, choć nie wie co go łączyło z Cindy. Uciekła ze zdobyczą, więc Lucas chyba zrozumiał, że źle ulokował swe uczucia. Dobrze jak coś sie dzieje :) Dzięki za odwiedziny i komentarz :)

    25 paź 2019