Warhammer 40.000: Niezłomni część: 2

Warhammer 40.000: Niezłomni część: 2Powierzchnia planety Gleanus IV.  

   Ostatnie łuski sprężonego boltera opadające na ziemię zwiastowały koniec bitwy. Heretycy nie mieli szans przeciwko gigantycznej machinie wojennej imperium. Kiedy harmider bitewny ucichł lojaliści złapali chwilę na oddech. Dowódca czołgu zeskoczył z maszyny i wyszedł na spotkanie z komisarzem.  
- Dowódca kompanii czołgowej melduje się!  
Uścisnęli sobie dłonie w przyjacielskim geście, komisarz chciał zadać pytanie, ale się powstrzymał. Wiedział ile ten czołg musiał przejść. Reszta prawdopodobnie zginęła w chwale po to by ten relikwiarz z samego Marsa mógł walczyć dalej. Rozluźnił się dając spracowanym mięśniom odpocząć.  
- Komisarz Edward Colton, dowodzę ostatnim oddziałem 555 armii kalgradzkiej. Dziękuję za ratunek.  
   Ich dłonie się rozłączyły. Ten dzień był dla nich wyjątkowo gorzki, dowódcy nie mogli utkać nici porozumienia. Liczba ofiar skutecznie ograniczała kontakty. Po stronie Edwarda tylko pięciu gwardzistów mogło dalej walczyć za Imperatora. Wszyscy byli wykończeni, każdy pragnął, chociaż chwili odpoczynku. Tak też się stało. Żołnierze zgromadzili się w okręgu stworzonym z prowizorycznych siedzeń. Ci, którzy mogli siedzieli na swoich plecakach inni na większych kawałkach gruzu. Nikt ze sobą nie rozmawiał. Panowała grobowa atmosfera przesiąkająca jeszcze polem bitwy.  
   Edward rozpiął górny guzik na swojej kamizelce. Kiedy wstawał reszta jego oddziału uczyniła to samo. Podziwiał ich oddanie oraz niezłomną wiarę. Wydał rozkaz żeby każdy usiadł i odpoczął. ‘’Jak z amunicją?’’ Zapytał tak, aby każdy usłyszał. Podkomendni zaczęli obszukiwać swoje mundury i osprzęt mając złudną nadzieję, że coś znajdą. Po przeliczeniu wyszło, że na każdego wypada po dwa magazynki standardowego typu. Bez dalszych rozkazów podzielili się tym, co mieli między sobą. Na wszelki wypadek dokręcili też bagnety. ‘’Baterie prawie na wyładowaniu sir.’’ Ogłosił Gwyn, który zastępował sierżanta. Komisarza przejęła ta sytuacja. Co im po magazynkach skoro nie wystrzelą ani razu? Kierowca czołgu odłączył się od swojej grupki i udał się w stronę gwardzistów. Pomachał ręką i zaproponował:  
- Słyszałem, że te magazynki można naładować przy ogniu, proponuję wspólne ogniskowanie.  
- Czym chcesz rozpalić ogień żołnierzu?  
- Mamy jeden bak paliwa nadwyżki. Zawsze coś można wykombinować lordzie komisarzu!  
Można prawie było słyszeć okrzyk radości na wieść o ciepłej strawie. Wszyscy w pośpiechu szukali swoich racji żywnościowych. Więzi na nowo były nawiązywane. Na pierwszych twarzach malował się uśmiech. W tych czasach to był ewenement.  
   Siedzieli przy cieple i rozmawiali. W końcu mogli wydobyć z siebie wszystkie żale tego świata. Śmieli się i żartowali. Wszyscy wymieniali swoje dalsze plany na przyszłość. Kiedy siedzieli bez hełmów w końcu można było zauważyć w nich ludzi. Twarze były brudne, włosy pełne pyłu, ale oczy odzyskiwały ten płomyk, który miał się tlić wiecznie. Komisarz leżał i obserwował swoich ludzi. Obiecał sobie, że wyciągnie ich wszystkich. Ledwo zauważył a siedział obok niego dowódca baneblade’a. Popijał ze swojej manierki gotowaną wodę. Edward skierował swój wzrok na niego. ‘’Nie przedstawiłem się wcześniej’’ powiedział. Pociągnął jeszcze jeden długi łyk i podał swojemu towarzyszowi. Ten też poczęstował się. ‘’Malcolm…… Malcolm Stevens.’’ Prowadzili ze sobą długą debatę. Udało im się jednak zakończyć negocjacje. Malcolm miał ich podrzucić do najbliższego miasta, a potem zawrócić by pomagać każdemu, kogo spotka. Edward chciał przeszukać miasto, miał drobną nadzieje, że jeszcze znajdzie kogoś ze swojego regimentu. Obserwował ich jeszcze długo. Nie wiedział, co ich czeka. Miał tylko nadzieję. Po czym stwierdził, że nadużywa tego słowa. Postanowił nazywać to zjawisko szczęściem. Uśmiechnął się tylko pod nosem i zasnął. W nocy obudził się tylko raz. Myślał, że atakują, tak wnioskował z bólu na policzku. Ku jego zdziwieniu obudził się na rękojeści jego szabli.  


‘’Żołnierze! Dzisiaj wyzwolicie Gleanus IV z każdego spaczenia! Jesteście młotem Imperatora! Zabijcie heretyka, oczyśćcie jego duszę! Bądźcie niezłomni i niepokonani!’’  
-Generał Kubrick, godzina przed rozpoczęciem inwazji.

BlackBazyl

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 726 słów i 4494 znaków.

Dodaj komentarz