Hanahaki ~ 2

Hanahaki ~ 2
Pierwsze uderzenie wywołuje ostry ból w prawym ramieniu. Drugie powala mnie na ziemię. Próbuję zminimalizować szkody rękami, ale ostatecznie rozwalam nos o betonowy krawężnik. Silny kopniak w żebra nie sprzyja długiemu celebrowaniu poprzednich obrażeń. Nie mam siły walczyć. Nie jestem typem wojowniczki. Jestem jedynie porzuconym dzieckiem. Smak krwi zalewa mi usta. Chyba przygryzłam język, nie wiem… Zbyt dużo bodźców uniemożliwia mi, pobieżną choćby, orientację w doznanych uszczerbkach. Ich analizę zostawię sobie na kolejne tygodnie pełne sińców.  

- Zostawcie ją! Słyszycie, kretyni?! Zostawcie ją! - podnoszę zamglony bólem wzrok, by ujrzeć dużo starszą od siebie dziewczynę o okrągłej, chwilowo wykrzywionej gniewem, twarzy - Nic ci nie jest?  

- Nie - potrząsam głową, ocierając krew z nosa - Dziękuję…  

- Nie na za co. Michalina jestem, ale wszyscy mówią Misia.  

- Eliza.  

***

Motocykl blokuje drogę z głośnym piskiem.  

- Wsiadaj - rozkazuje Marcel zmęczonym, bezbarwnym tonem.  

- Już ci powiedziałam, że nie zamierzam - odwarkuję, omijając jednoślad szerokim łukiem.  

- Nie możesz iść pieszo o tej godzinie.  

- Tak sądzisz? To patrz - demonstracyjnie robię kilka kroków - Widzisz? Mogę.  
  
- A jak coś się stanie?  

- Spokojnie, przysięga Hipokratesa nie obowiązuje cię po godzinach pracy, także ten… Miłego - salutuję mu niedbale.

- Ile ty masz lat? Pięć?  

- Kobiety się nie pyta o wiek.  

- Kobiety bym nie zapytał… - przez kilka sekund mam ogromną ochotę mu przywalić.  

- Dwadzieścia jeden - cedzę wściekła, dumnie prostując sto sześćdziesiąt centymetrów mojego jestestwa.  

- Czyli wciąż dziecko - doktorek wypluwa ostatni rzeczownik jakby stawiał diagnozę. Cholera, przecież jest zaledwie… Ile? Dziesięć lat starszy? Idę dalej nerwowym krokiem, a Marcel wolno jedzie za mną. Zakładam słuchawki i włączam playlistę. Kojące dźwięki piosenki idealnie wpasowują się w perspektywę nocnego spaceru, doskonale wytłumiając śledzący mnie silnik. Myślę o Misi… Takiej drobnej na tle szpitalnego łóżka. Cholernie nie zasłużyła, by tam leżeć. Cholernie nie zasłużyła, by umierać. Zatrzymuję się gwałtownie pośrodku chodnika. Motocykl staje tuż obok - Wsiadasz?  

- Co zrobiłeś, żeby jej pomóc? - pytam spokojnie.  

- Włączyłem do terapii standardową kombinację leków antywirusowych, wspomaganych chemioterapeutykami, ale… - zawiesza na chwilę głos.  

- Ale?  

- Inwazyjny rak szyjki macicy - mówi cicho - Pojawił się w konsekwencji choroby…  

- Rozumiem - nie, wcale nie rozumiem. Nie chcę rozumieć. Obwiniać lekarza jest łatwiej niż pojąć fenomen umierania.  

- Przykro mi - słowa brzmią oschle, fachowo, z wyuczonym przez rutynę dystansem.  

- Ile razy już to mówiłeś w swojej karierze?  

- Sto siedemdziesiąt osiem.  

- Misia…?  

- Była siedemdziesiąta trzecia - odpowiada smutno. Nie wiem, co przeraża mnie bardziej - jego staranne liczenie, czy ilość sama w sobie… - Naprawdę mi przykro…  

- Gdyby przyszła wcześniej, gdybyś wcześniej zrobił test…  

- Niewiele uległoby zmianie. Przedłużyłbym jej życie o dwa, trzy lata… Nie jestem Bogiem.  

- Więc żaden z twoich pacjentów…?  

- Moi pacjenci otrzymują ode mnie wyrok śmierci.  

- To straszne! Są przecież inne specjalizacje… Dlaczego? - nie potrafię pojąć, jak ktoś może pracować w ten sposób. Informować kogoś o tym, że wkrótce umrze. Raz za razem. Bez żadnej nadziei na przypadkowy uśmiech losu.  

- Ktoś musi - odpowiada Marcel ze spokojem.  

- Nie boisz się…?  

- Zarażenia?  

- Zobojętnienia.  

- Na śmierć trudno całkiem zobojętnieć.  

- Jesteś taki opanowany…  

- Nikomu by nie pomogło, gdybym dramatyzował. Od lekarza wymaga się oparcia i stabilności.  

- Teraz nie jesteś lekarzem - patrzę mu w oczy poprzez szkła okularów. Tęczówki są zadziwiająco jasne, prawie tak jasne jak Alana. Czyżby to zasługa słabego światła? Tak, z pewnością.  

- Nie. Nie jestem… Elizo - moje imię brzmi zupełnie inaczej w jego ustach. Jakby właśnie wymyślił je dla mnie i użył po raz pierwszy w tym momencie. Uśmiecham się lekko.  

- Dziękuję za szczerość - zakładam słuchawki, ruszając przed siebie. Nie muszę się odwracać, by być świadomą obecności motocykla za mną. Spacer trwa niemal wieczność. W pewnej chwili zaczynam żałować swojego głupiego uporu. Jednak nie wsiadłabym na jednoślad…

Alan nie napisał dziś do mnie. Nie zapomniał całkiem, prawda? Jesteśmy przyjaciółmi koniec końców. Przyjaźń zobowiązuje. Czasem zastępuje rodzinę… Przynajmniej w moim przypadku. W towarzystwie braku Alana, docieram do domu Misi i Artura po blisko godzinie marszu.
Przemarzłam jak cholera. Zziębły mi nawet trzymane w kieszeniach palce. Nieporadnie próbuję nimi odnaleźć klucze, gdy słyszę brzęk metalu za sobą. Skąd on je ma? Marcel otwiera furtkę, zamykając mnie w mimowolnym objęciu. Bardzo stara się nie przywierać do mojego ciała, ale fizyka ma w dupie jego wysiłki. Przez kilka sekund czuję ciepło oddechu na karku i zarys męskiego ciała na plecach. Pretensjonalnie, po chamsku, odchylam się do tyłu.  

- Co robisz? - pyta, z wargami tuż przy moim uchu.  

- Sprawdzam, kim jesteś - odpowiadam, napierając mocniej. Odskakuje gwałtownie.  

- Czego się dowiedziałaś?  

- Że się pan krępuje, panie doktorze - zabieram mu klucze i zostawiam z tą rewelacją przy furtce, rozbawiona widocznym na jego twarzy zdumieniem.  


  

7 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • kaszmir

    No i proszę do kompletu przyłączył się skorupiak. Do końca istnieje nadzieja, bo w dobie postępu medycyny dzisiaj zdarzają się "cuda". Uparta istota z tej Elizy, ale nie do końca zdecydowana.  
    Lekarzy oraz inny personel na studiach przygotowuje się do radzenia sobie w takiej sytuacji. Bo takie zawody narażone są  na działania nieprzewidywalne i obciążające, codziennie mają styczność z cierpieniem, chorobą i śmiercią, dlatego praca wymaga posiadania specyficznych umiejętności, radzenia sobie w sytuacjach trudnych i stresujących, by móc wykonywać swoje obowiązki. Okazywanie ciepła, wsparcia przy jednoczesnym zachowaniu dystansu może wydawać się ciężkie do osiągnięcia, ale jest możliwe.

    Koniec tej części zastanawia i snuje różne myśli.  
    Pozdrawiam

    7 lip 2019

  • Somebody

    @kaszmir Dziękuję za odwiedziny w tej i poprzedniej części. Nadzieja wprawdzie umiera ostatnia, lecz nie czyni jej to nieśmiertelną ;) Oczywiście, jestem świadoma tego typu szkoleń, jednak zawsze fascynował mnie, jako domorosłą psycholożkę, sposób w jaki przekazywane są złe wieści.

    7 lip 2019

  • AuRoRa

    Ciężkie są wybory lekarza, praca często pod presją. Śmierć jest strasznym przeżyciem, dla rodziny, bliskich, a pomimo to lekarz musi rzeczowo wytłumaczyć co się stało. Trafne spojrzenie na temat, jak zwykle ciekawie opisane.

    28 lut 2019

  • Somebody

    @AuRoRa Dziękuję. Też uważam, że nie doceniamy pracy lekarzy. Chciałam nadac im nieco bardziej ludzką twarz ;)

    28 lut 2019

  • Duygu

    Och, przecież to jest wspaniałe! Kochana, jak to robisz?  <3  Ten tekst jest pełen pięknych cytatów, ale i okrutnej prawdy o życiu oraz pracy lekarza. Bardzo dobrze to ujełaś. "Na śmierć trudno całkiem zobojętnieć."~ to mój ulubiony fragment.  :przytul:

    23 lut 2019

  • Somebody

    @Duygu Dziękuję. Przyznam się, że zawsze fascynowała mnie praca lekarza, szczególnie moment, w którym musi on się poddać. Ludzie zwykle nie zdają sobie jakie ślady zostawia to na psychice, bo są pochłonięci własnymi tragediami...

    24 lut 2019

  • AnonimS

    Wreszcie udało mi się do końca doczytać. Cholernie boli jak odchodzi ktoś bliski. A ciagle kogoś nowegp brakuje przy wigilijnym stole. Nieustający chocholi taniec przemijania..brawo Ty..:)

    23 lut 2019

  • Somebody

    @AnonimS Niestety, choćbyśmy nie wiem jak się starali śmierci nie przeskoczymy. Możemy się tylko pogodzić. Dzięki za odwiedziny

    24 lut 2019

  • AnonimS

    @Somebody należysz do grona moich ulubionych autorów.  Więc czytam wszystko co piszesz :). Najważniejsze odnośnie przemijania to nie bać się  odejścia.  I pozostać w pamięci ludzi.

    24 lut 2019

  • agnes1709

    Początek był obiecujący...:lol2: A tak na poważnie to :bravo:

    23 lut 2019

  • Somebody

    @agnes1709 Wiedziałam, że ci się spodoba :lol2:

    23 lut 2019

  • Speker

    Te wasze friendzony...

    23 lut 2019

  • Somebody

    @Speker Przykre sprawy  :)

    23 lut 2019

  • Speker

    @Somebody bardzo przykre i skomplikowane

    23 lut 2019

  • angie

    @Speker Zależy dla kogo. Ja tam sobie cenię  :P

    23 lut 2019

  • Speker

    @angie ja wręcz przeciwnie..

    23 lut 2019

  • angie

    @Speker Ok, to nawet nie proponuję 😉

    23 lut 2019

  • Speker

    @angie ale czego?

    23 lut 2019

  • angie

    Hmm...  Takie przytulanie do przyjaciela? To friendzone chyba się wkrótce rozleci   :danss:

    23 lut 2019

  • Somebody

    @angie Wszystko, co dobre szybko się kończy  :lol2:

    23 lut 2019

  • angie

    @Somebody Zaczną się wymagania, wzajemne pretensje, zazdrości....  Chyba że friendzone +  niezobowiązujący seks dla zdrowotności   :cool:

    23 lut 2019

  • Somebody

    @angie Zdrowie jest najważniejsze, szczególnie dla lekarza  :lol2:

    23 lut 2019

  • angie

    @Somebody 👍😂

    23 lut 2019