Ja już nic nie powiem.

Nigdy w życiu nie wypowiedziałem żadnego słowa. Od urodzenia mam ten problem. Jedyne co mi pozostaje to słowa widziane na papierze lub ekranie. Mógłbym nazwać się niemym, gdyż faktycznie tak jest. Powoli brnę w swoim życiu bez głosu. Żyje mi się całkiem dobrze. Szczerze mówiąc to nie mam na co narzekać. Wydaje mi się że jeżeli nie mogę porozumieć się w ten sposób daje mi możliwość do komunikowania się w inny, ale to raczej oczywiste. To bardziej narzucony mi odgórnie wybór, na który nie miałem i prawdopodobnie nigdy nie będę miał wpływu. Zawsze mogłoby być gorzej. Mógłbym na przykład nie widzieć piękna tego świata, ale z drugiej strony nigdy nie zobaczyć jego zła. Mógłbym nie usłyszeć wdzięku w śpiewie ptaków, ale jednocześnie nigdy nie usłyszeć krzyku agonii. Chciałbym kiedyś krzyknąć, niestety mój stan mi na to nie pozwala. Brak komunikacji werbalnej w moim życiu troszkę mi przeszkadza, ostatnio bardziej niż zwykle. Czasem trudno jest wskazać drogę zagubionemu, ale zawsze mogę gdzieś kogoś zaprowadzić. Nie raz głos przydałby mi się w pracy. Nie jest to może zawód, o którym każdy marzy ale mi pasuję. Jestem rzeźnikiem już od kilkunastu lat. Codziennie kroję "zwłoki”, które trafiają na wasze stoły. Najwięcej wołowiny ale i wieprzowiny. Dzień w dzień towarzyszy mi krew i śmierć. Czasami dziwię się sam sobie że do tego przywykłem. Już mi nawet nie szkoda tych świń i krów. Na początku trudno było spojrzeć tym zwierzętom w oczy i wprowadzić ich do rzeźni ale teraz jest mi to obojętne. Rzeźnia, w której pracuję jest dość niewielka. Nasze wyroby są najwyższej jakości, ale mimo tego trudno było nam się na początku utrzymać potrzebowaliśmy prawdziwych świń. Pamiętam kiedy pierwszy raz zabrałem się do rozpracowywania jednej ze świń. Chciałem wtedy krzyczeć ale nie mogłem, chciałem powiedzieć "nie”. Za długo już w tym siedzę żeby wyskoczyć i zarobek jest dobry a szef chwali mnie za to że nikomu nie sprzedam naszych metod a przynajmniej nie ustnie. W przeciągu roku osiągnęliśmy wielu klientów, niektórzy są z nami do dziś. Do dziś pamiętam tą świnie, którą mi przywieziono. Dwóch gości w garniturach podali mi ją. Miałem zrobić z niej kiełbaski i tak zrobiłem. Trudno pracuję się z nowym mięsem ale dałem sobie radę. Miała dość długie blond włosy, była mocno pobita. Podobno ćpała i nie miała pieniędzy żeby spłacić długi, dlatego trafiła do nas. Gdy ocknęła się na haku zaczęła skomleć i płakać, chciałem, naprawdę chciałem ją uspokoić, ale nie mogłem nic powiedzieć. Zaszlachtowałem ją, pociąłem na kawałki i zrobiłem dużo, różnego rodzaju wyrobów. Na to że była zwykłą tanią świnią smakowała dość dobrze. Zyskaliśmy kilku dostawców ale i wielu klientów. Szkoda że nie mogę im powiedzieć co takiego jedzą. Niektórzy z nich wiedzą są naszą ekskluzywną klientelą. I tak babram się we krwi ludzi, którzy rozgniewali innych ludzi. Jestem zły? No odpowiedz, bo ja już nic nie powiem.

indiwibarcih

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 585 słów i 3150 znaków.

6 komentarzy

 
  • DanaScully

    Jestez absolutnie rewelacyjny :)

    14 kwi 2016

  • olapola

    WOW! Świetne opowiadanie!

    29 cze 2015

  • alexandra22

    mocne

    23 maj 2015

  • Depression

    Cudowne !  :O

    12 maj 2015

  • Ingrid

    Świetne! Naprawdę dobre opowiadanie, ale nie wiem czy czytanie go przed snem było dobrym pomysłem...

    11 maj 2015

  • Lilith

    Nareszcie się doczekałam! Zero krytyki ode mnie, pozostają tylko słowa uznania. Cudo ;)

    10 maj 2015