Życie cz.1

Obudziłem się około siódmej, z okna na połowę mojego łóżka świeciło słońce, tak że na moją twarz i tułów padały promienie słoneczne. Wstałem jak co dzień ubrany w piżamę i podszedłem do szafki, która stała pod oknem, na prawo od łóżka, by wziąć z niej codziennie przeze mnie zażywane lekarstwo. Pamiętam że tamtego ranka obudziłem się pierwszy. Szczególnie wyraźnie to sobie przypominam, ponieważ w domu nie słyszałem żadnych hałasów. W tamtym czasie zdarzało się to niezwykle rzadko. Po zażyciu leku, założyłem klapki i poszedłem do łazienki, której drzwi znajdowały się naprzeciwko wejścia do mojego pokoju, żeby obmyć twarz, ręce, umyć zęby i wziąć prysznic, nie koniecznie w tej kolejności. Po załatwieniu codziennej toalety wyszedłem z łazienki i podszedłem do drzwi od pokoju mojego brata, po czym powoli je otworzyłem. Wejście do jego pokoju znajdowało się zaraz na prawo od drzwi od ubikacji. Stojąc w progu, pamiętam że zobaczyłem mojego braciszka, młodszego ode mnie o 9 lat, który spał spokojnie w swoim łóżku. Przyuważyłem że leży na plecach z podniesionymi do góry rękami i otwartą buzią, przez co wyglądał przy tym jak mały bobas. Nie chcąc go budzić zamknąłem po ciuchu drzwi i poszedłem do swojego pokoju. W drodze, poczułem smród dobiegający z dołu. Podszedłem do schodów i trzymając się poręczy, zacząłem powoli schodzić na dół. Wraz z pokonywaniem każdego kolejnego schodka, czułem coraz większy odór. Gdy zszedłem na sam dół, skierowałem się w stronę kuchni, ponieważ stamtąd docierał największy smród. To co zobaczyłem przekraczając jej próg, wprawiło mnie w osłupienie. Zamierzałem przygotować coś do jedzenia, ale po tym co ujrzałem, nie mogłem przełknąć nawet śliny. Na podłodze znajdowało się pełno puszek po piwie, papieru ręcznikowego porozrzucanego po podłodze, powylewanych napojów, wyglądało to makabrycznie. Niestety ja z bratem byliśmy przyzwyczajeni do takich widoków.

Skoro nic nie mogłem przyrządzić w domu, stwierdziłem że dobrym pomysłem będzie kupienie czegoś gotowego do jedzenia w sklepie. Wziąłem dzień wcześniej pieniądze za ubiegły miesiąc pracy, więc mogłem sobie pozwolić na lekką burżuazję. Wróciłem więc do pokoju, by przebrać się w wyjściowe ubrania. Czyli w dżinsowe spodnie i białą bluzkę z nadrukowaną panoramą Nowego Yorku. W drodze do wyjścia zajrzałem do brata, który jeszcze spał. Wszedłem więc do jego pokoju, podszedłem do łóżka i dokładnie opatuliłem go kołdrą. Postałem chwilę, patrząc jak śpi, po czym wyszedłem, zamykając powoli drzwi. Zszedłem na dół i ubrałem buty. Żeby wyjść z domu musiałem bardzo ostrożnie otworzyć i zamknąć drzwi, ponieważ bardzo głośno skrzypiały, a nie chciałem nikogo obudzić.  

W drodze do sklepu, myślałem nad dzisiejszym dniem, ponieważ musiałem pożegnać się z moją dziewczyną, Natalią. Która razem z rodzicami, wyjeżdżała tamtego dnia na wakacje do Paryża. Zastanawiałem się co jej powiem i co będę robił kiedy jej nie będzie, bardzo lubiłem spędzać z nią i jej rodziną wolny czas. Poza tym musiałem znaleźć inne zajęcie na przyszłe 2 tygodnie.

Sklep znajdował się kilka domów dalej na prawo od naszego, Pani Basia która była właścicielką, nie raz pomagała nam w różnych sprawach, czasami nawet nie proszona. Jestem jej do dzisiaj za to niezmiernie wdzięczny, bo w wielu przypadkach ratowała mi i mojemu bratu skórę, czasami niestety dosłownie.

Gdy tylko przekroczyłem próg sklepu, zauważyła mnie córka właścicielki Agnieszka. Która gdy tylko wszedłem, z widocznym uniesieniem się ze mną przywitała:

- Hej!

Podniosłem rękę i zerkając na nią kątem oka odpowiedziałem przytłumionym głosem:

- Hej.

Poszedłem w stronę pieczywa, gdzie obok chleba, można było znaleźć gotowe kanapki, o kształcie bagietek. Wziąłem 1 chleb, 4 kanapki i skierowałem się w stronę kasy. W drodze do sklepu miałem nadzieje że kasjerką będzie Pani Basia, ale niestety tak nie było. Agnieszka jest bardzo miłą i ładną kobietą. Poza tym lubiłem z nią rozmawiać, ale gdy tylko wdawałem się z nią w jakiś temat, ona zaraz zaczynała ze mną flirtować, kiedy doskonale o tym wiedziała że miałem dziewczynę i nie zniósł bym w tedy gdyby mój związek rozpadł się przez głupi flirt. Natalia była bardzo zazdrosna i gdyby dowiedziała się w jaki sposób rozmawia i patrzy na mnie Agnieszka, natychmiast zrobiła by mi awanturę:

- Coś taki zamyślony?
- Mam dzisiaj do załatwienia parę spraw.
- Może będę mogła jakoś pomóc, kończę pracę o 18, moglibyśmy się spotkać i obgadać te twoje sprawy?
- Wiesz..., dzisiaj nie dam rady, może kiedy indziej.
- Jak chcesz, jak coś to masz mój numer.
- Mam, sorry że nie pogadamy dłużej ale śpieszę się, ile płacę?
- 12, 50.
- Proszę, cześć.
- Czekaj, reszta.
- A no tak, sorki, narazie.  
- Narazie.

Nie oglądając się, wyszedłem w pośpiechu ze sklepu, pamiętam że przed wyjściem zerknąłem na zegarek wiszący nad drzwiami. Była za czternaście ósma, a zaczynałem pracę o 8. 30. Wróciłem więc truchtem do domu, by się nie spóźnić na autobus, który można powiedzieć zawoził mnie prosto pod drzwi miejsca gdzie pracowałem. Przez pośpiech zapomniałem przytrzymać bramki, by nie uderzyła w ogrodzenie. Było to strasznie głośne, a nie chciałem nikogo obudzić. Wszedłem do domu i nie zdejmując butów, pobiegłem na górę, zanieść kanapki bratu. Położyłem je na stoliku obok jego łóżka i poszedłem w stronę drzwi. Stąpając butami o panele, obudziłem brata, który zaspanym głosem, powiedział ciche:

Kacper: Dzięki.
Odpowiedziałem mu szeptem:  
Damian: Nie ma za co, śpij. Masz wolne od szkoły, możesz się wyspać.
Kacper: Kładź się ze mną. Wytrzymają jeden dzień bez ciebie.
Uśmiechnąłem się:  
Damian: Śpij, urwisie.

Chwile po tych słowach, Kacper wtulił się w poduszkę, by ponownie zasnąć, a ja ustałem szczęśliwy w progu i trzymając rękę na klamce, powoli zamykałem drzwi, patrząc się jednocześnie na zasypiającego brata.  

Poszedłem do swojego pokoju by zanieść chleb do szafki która stała tuż obok mojego łóżka. Otworzyłem ją i położyłem go na podróżnej lodówce, którą kupiłem by alkoholicy którzy przychodzili do matki i ojczyma nie wyżerali nam całego jedzenia, które mieliśmy w domu. Wyszedłem z pokoju, zamknąłem drzwi na klucz i zszedłem na dół, po czym usłyszałem dźwięk. Był to odgłos otwierających się drzwi od sypialni "rodziców”. Zobaczyłem wychodzącego z pokoju "kochanego ojczulka”, który gdy mnie dostrzegł swoimi podkrążonymi ślepiami, zabełkotał nie zrozumiale coś pod nosem i poszedł do łazienki. Patrzyłem na niego stojąc przed drzwiami wejściowymi i nie wierzyłem własnym oczom. Nie myślałem że kiedykolwiek w tym domu, przyjdzie mi patrzeć na takie rzeczy. Moja matka po śmierci taty, nie mogła się otrząsnąć. Najpierw całe dnie spędzała w sypialni, później zaczęła się upijać i gdzieś wychodzić, nie pamiętając w ogóle o nas, a na sam koniec wiązała się z bezdomnymi alkoholikami z osiedla i sprowadzała ich do domu, a oni przyprowadzali swoich kompanów do picia. Od śmierci taty dzieliły nas w tedy około cztery lata, a ja do tej pory odczuwam skutki jego odejścia. Mój ojciec był żołnierzem i zginął na misji. Siedział w samochodzie, który wjechał na minę. Gdy to się stało miałem 14 lat. Przez ten czas tata i mama byli wspaniałymi rodzicami. Po jego śmierci straciliśmy niestety oboje rodziców.

Wyszedłem z domu, o około 8. W drodze na przystanek rozmyślałem, jak by mogło wyglądać moje życie gdyby tata nadal z nami był. Moje przemyślenia przerwał mój stary dobry przyjaciel, z którym się znam od piaskownicy i który mieszka dosłownie kilka domów dalej. Na przeciwko sklepu, który prowadzi Pani Basia:

Kamil: Cześć, dawno się nie widzieliśmy, co u ciebie?
Damian: Cześć, faktycznie dawno. Co u mnie, po staremu, można powiedzieć. Śpieszę się do pracy, bo o 8.30 muszę być na miejscu.
- Tak dawno się nie widzieliśmy, a mieszkamy przecież tak blisko siebie, wpadnij do mnie to pogadamy, pośmiejemy się i coś chlapniemy.
- Przemyślę to, dzięki za propozycje, a teraz naprawdę Cię przepraszam, bo autobus mi ucieknie, narazie.  
- No, narazie, jak coś to wiesz gdzie mieszkam.
Idąc tyłem:
- Wiem, dzięki!  
- Spoko!

jiuliusz

opublikował opowiadanie w kategorii dramat i przygodowe, użył 1612 słów i 8630 znaków, zaktualizował 24 maj 2018. Tag: #życie

Dodaj komentarz