Osobno cz.1

Osobno cz.1Popołudniowe słońce wpadało przez okno, rzucając światło na łóżko i znajdujące się na nim postacie. Młody, smukły chłopak leżał z wyprostowanymi nogami, co chwila przykładając do ust papierosa, by zaciągnąć się dymem. Wtulona w niego dziewczyna patrzyła pustym wzrokiem na wirujące w promieniach drobinki kurzu. Jedna jej dłoń przerzucona była przez jego tors, a drugą trzymała pod głową. Był początek lata, na dworze panowała wszechobecna susza i spiekota, ale murowane ściany starego domu skutecznie chroniły przed żarem, na tyle, że ciało młodej dziewczyny pokryte było gęsią skórką. Chłopak potarł chude ramię towarzyszki.
- Zimno ci? – przyciągnął ją mocniej do siebie, gasząc uprzednio papierosa o dno filiżanki stojącej na podłodze. Ona tylko poprawiła się w jego objęciach i pocałowała dłoń, która znajdowała się teraz nieco pod jej szyją.
- Cieszę się, że tu jesteś.

     Sielankową i beztroską scenę przerwał ledwo stąd słyszalny dźwięk, hamujących opon na żwirze. Dziewczyna niechętnie wyplątała się z objęć kochanka i założywszy po drodze koszulę, opuściła pokój i ruszyła schodami w dół. Zimne kafle chłodziły bose stopy, gdy pokonywała kolejne stopnie. Zza otwartych, ciężkich drzwi wejściowych już słychać było podniesione w radości powitania głosy.
- …ci minęła podróż? – usłyszała urywki rozmów. – Wchodź, wchodź, kochany, mój mąż zajmie się bagażami. – I po chwili próg przekroczyła jej matka, prowadząc za sobą ich wakacyjnego gościa.
- Kochanie, to jest Claude, przywitaj się.  
Lekkim, nieskrępowanym krokiem dziewczyna podeszła do mężczyzny i podała mu rękę, nie tracąc ani na chwilę kontaktu wzrokowego.
- Julie – powiedziała miękkim, dziewczęcym głosem. Gość tylko uścisnął jej dłoń i delikatnie skinął głową.
- Zaprowadzisz Claude’a do jego pokoju? Tata zaraz przyniesie bagaże.


- Tutaj jest twój pokój – powiedziała Julie, gdy tylko przekroczyli próg dość sporego, chłodnego, jak wszystkie i dość skromnie urządzonego pomieszczenia. Po środku stało spore, dwuosobowe łóżko. Poza nim w pokoju znajdowały się jeszcze stare, dębowe biurko i duża szafa. – Drzwi do łazienki są zaraz na prawo. Dzielimy również wspólny balkon, ponieważ mój pokój jest tuż obok. Kolacje jemy punkt szósta, mama bardzo dba o punktualność, więc dobrze, gdybyś się dostosował. Za domem jest basen, a do miasta jeżdżą dwa autobusy, o pełnych godzinach. To chyba wszystko, ale gdybyś jeszcze chciał coś wiedzieć, to zawsze możesz… - przerwała monolog, gdy zrozumiała, że Claude’a nie ma obok niej. Stał na balkonie tyłem do niej, oparty o barierkę, najwyraźniej wcale niezainteresowany jej słowami. Popatrzyła na niego ze zdezorientowaniem, a następnie zirytowana opuściła pokój, trzasnąwszy za sobą drzwiami.

***

Spojrzała na zegarek – za sześć piąta, miała jeszcze godzinę do kolacji. Upał delikatnie zaczął już odpuszczać, więc postanowiła przejść się do ogrodu. Zgarnęła z biurka plik kartek, iPoda i opuściła pokój. W podskokach niemalże wybiegła z domu i od razu skierowała się pod jabłoń, która rosła nieco na uboczu. Tu, schowana za innymi drzewami i krzakami malin czuła się bezpiecznie, to było jej miejsce. Rozłożyła na trawie kartki, które zapisane były nutami. Lubiła tworzyć muzykę, to w jakiś sposób sprawiało, że czuła się lepsza, ale też pomagało jej chociaż na chwilę być ponad to wszystko. Chwyciła ołówek w dłoń i wzięła się za przepisywanie nut. To był nowy utwór. Musiał być specjalny, żeby już zawsze przypominał jej o tym lecie. Już czuła, że nie będzie chciała go zapomnieć nigdy.

***

- Claude się nie pojawi? – spytała pani domu z uprzejmym uśmiechem, aczkolwiek dało się dostrzec lekkie napięcie, gdy spoglądała na zegarek. Julie wzruszyła ramionami.
- Mówiłam mu, o której jemy.
- No nic, idź go zawołać skarbie, poczekamy.
Dziewczyna, najwidoczniej niezbyt uszczęśliwiona zadaniem, które zostało jej powierzone ruszyła z ociąganiem do domu. Gdy zapukała do drzwi pokoju gościa, odpowiedziała jej cisza. Uchyliła drzwi ostrożnie. Claude leżał na pościeli pogrążony w drzemce.  
- Ekhm – odchrząknęła na tyle głośno, by mieć pewność, że dźwięk zbudzi mężczyznę. Cóż, przeliczyła się. Gość delikatnie zmarszczył czoło, ale nie wydawał się skory, do wstawania. Podeszła więc do niego i szturchnęła jego chłodne ramię. Claude szarpnął się wyrwany ze snu i z zaskoczeniem spojrzał na dziewczynę stojącą nad nim. – Podano kolację.
- A tak… - przetarł oczy – która to już godzina?
- Kilka minut po szóstej – odparła chłodno dziewczyna
- Cóż… - przełknął ślinę, jakby chciał zyskać czas, na pozbieranie myśli - przekaż mamie, że jestem wyczerpany po podróży i niestety dziś do was nie dołączę. Dziękuję. – I ułożył się dalej do snu, najwidoczniej nieprzejęty całą sytuacją.  
- Jak sobie jaśnie pan życzy – powiedziała ledwo słyszalnym, ironicznym tonem Julie i wycofała się z pomieszczenia, coraz bardziej poirytowana zachowaniem i obecnością mężczyzny.
Ciepło letniego wieczoru, które uderzyło w nią po krótkim pobycie w chłodnym domu nieco ostudziło jej złość i irytację. Boso przeszła po trawie prosto do zastawionego stołu, stojącego w cieniu drzew.
- Nasz gość dziś do nas nie dołączy – powiedziała tylko spokojnie i pociągnęła ze szklanki łyk świeżego soku jabłkowego.

***

- Wychodzisz dziś gdzieś? – Julie usłyszała za sobą głos matki. Odwróciła się w stronę drzwi, w których stała rodzicielka, jednocześnie wciąż walcząc palcami z zapięciem kolczyka.
- Tak, do miasta.
- Z tym chłopakiem? – kobieta ciepło uśmiechnęła się do córki – Wydaje się być miły, zaproś go jutro na kolację.
- Mamo? – powiedziała Julie, gdy ta planowała już zniknąć, zamykając za sobą po cichu drzwi. – Pożyczysz mi swoją lnianą koszulę?
Chwilę potem dziewczyna zapinała już guziki najprostszej, białej koszuli. Poprawiła jeszcze w lustrze włosy, które skręcały się przy twarzy w niesforne kosmyki, chwyciła torebkę i wyszła, zamykając za sobą drzwi pokoju.
Pod domem już czekał samochód.
- Cześć – cmoknęła w policzek chłopaka, który siedział za kierownicą.
- Tylko na tyle zasługuję? – spojrzał na nią z udawanym rozczarowaniem. Julie zaśmiała się i przyciągnęła go do siebie. Delikatnie przejechała końcem języka po jego wargach, by po chwili wbić się w nie w namiętnym pocałunku. Poczuła dłoń, która obejmuje jej szyję, przyciągając jeszcze mocniej do rozgrzanego ciepłem letniego wieczoru ciała chłopaka. Po chwili ta sama dłoń zjechała na osłonięte jedynie koszulą, małe, młodziutkie piersi. Oddech dziewczyny przyspieszył. Jęknęła z niejakim rozżaleniem i oderwała się od tych ciepłych, miękkich warg.
- Moi rodzice na pewno wyglądają przez okno. Jedźmy.


Gdy dotarli na miejsce, impreza dopiero się rozkręcała. Przy stolikach siedziały grupki młodych ludzi, a na parkiecie przyozdobionym zwykłymi lampkami tańczyły pojedyncze pary. Akurat leciał jakiś smęt, któregoś z niszowych, francuskich artystów. Lubiła takie piosenki. Zawsze nadawały temu miejscu specyficzny klimat, który sprawiał, że ilekroć usłyszała tego typu muzykę, wracała myślami do niezliczonych pięknych wakacyjnych chwil, spędzonych w tym mieście.
Od razu podeszła do nich grupka znajomych, w celu przywitania się. Śmiech, buziaki i stęsknione ramiona wyciągnięte w jej stronę, wywołały świetny nastrój.
- Chodźcie, zajęliśmy nam stolik – rzuciła jedna z dziewczyn, ciągnąc za sobą Julie.  
Usiedli blisko siebie i wznieśli toast za te wakacje, gdy akurat z głośników poleciał hit ubiegłorocznego lata. Wszyscy niemal jednomyślnie odstawili szklanki i wstali, z zamiarem ruszenia na parkiet.
- Idziesz, Julie? – spytał chłopak, z którym spędziła ostatnie dni.
- Nie, idźcie, ja popatrzę – uśmiechnęła się. Złożywszy pocałunek na jej ustach, chłopak ruszył w podskokach z zamiarem dogonienia pozostałych. Dziewczyna poprawiła się na krześle i sięgnęła po paczkę papierosów leżącą na stole. Wyciągnęła jednego i włożyła między wargi, by już po chwili zaciągnąć się dymem. Z zadowoleniem obserwowała znajomych bawiących się w rytm muzyki, gdy ktoś potrącił jej krzesło. Wyrwana z lekkiego zamyślenia spojrzała za mężczyzną, który zmierzał teraz w kierunku parkietu. Poznawała te dżinsy. To był Claude.
Przeszła jej niemal cała złość i irytacja. Nie czuła może wciąż do mężczyzny jakiejś szczególnej sympatii, ale teraz, skoro i tak przyjęła już rolę obserwatora, postanowiła mu się przyjrzeć. Claude niemal od razu upatrzył sobie w tłumie jej towarzysza, a młodemu chłopakowi najwyraźniej imponował wysoki, wyraźnie od niego starszy mężczyzna o typowo południowej urodzie. Ich ciała zbliżały się do siebie coraz bardziej. Julie lekko oszołomiona alkoholem nawet nie czuła specjalnego żalu. Patrzyła jedynie, jakby zahipnotyzowana na smukłe, opalone, męskie ciała, ocierające się o siebie. Zanim usta tych dwóch zdążyły się połączyć, dziewczyna wstała i ruszyła w kierunku parkietu. Skoro jej partner znalazł dla niej zastępstwo, nie zamierzała pozostawać dłużna.

***
- Pięknie tu, prawda? – leżała na trawie, z głową opartą o tors chłopaka, którego imienia nawet nie znała. Odpowiedziała jej cisza, więc zaciągnęła się trzymanym między palcami papierosem i podniosła się. – Chodźmy popływać.
Chłopak spojrzał na nią i bez słowa się podniósł, po czym od razu zaczął pozbywać się ubrań. Miał ładne ciało i mimo że najwyraźniej nie obchodziła go sceneria ani sama Julie, dziewczyna postanowiła, że chce z nim spędzić te noc. Chociażby po to, żeby nie leżeć samotnie w łóżku na wpół trzeźwa i rozmyślać nad tym, że została wystawiona. Znowu.  
Nie dając sobie więcej czasu na puste rozmyślania, dziewczyna zdjęła przez głowę koszulę, zsunęła szorty i pociągnęła za sobą do jeziora chłopaka. Zimna woda przeszyła jej ciało dreszczem, który jednak zaraz został niemal wyparty przez znacznie potężniejszy, gdy tegonocny kochanek przyciągnął ją do siebie i złapał za kark lodowatymi od wody dłońmi. Julie radośnie pisnęła, na co twarz jej partnera się rozpromieniła.
- Chcę się dziś z tobą kochać, jesteś piękna – szepnął jej do ucha.
- Co? Chyba nie dosłyszałam – udawała zszokowaną.
- Uprawiajmy seks, pragnę cię – powiedział już nieco głośniej, patrząc jej prosto w oczy.
- Wiesz co, chyba mam problemy z słuchem, mógłbyś powtórzyć – droczyła się, walcząc z sobą, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Chcę dziś z tobą uprawiać seks, Julie, jesteś cholernie gorąca! – wykrzyczał, utrzymując z nią prowokujący kontakt wzrokowy, a woda rozniosła jego słowa po całym jeziorze.  
- Cicho, wariacie – rzuciła się na niego, by zasłonić mu usta.  
Na moment zastygli w tej pozie, jednak po chwili chłopak zwilżył językiem i tak już mokre palce dziewczyny i wsunął je sobie między wargi. Patrzyła na jego poczynania, lekko drżąc zarówno z zimna jak i podniecenia. Trzymał teraz jej dwa palce między swoimi pełnymi wargami i nie spuszczając z niej wzroku wulgarnie je ssał. Julie wysunęła dłoń z ciepłego wnętrza i patrząc wyzywająco kochankowi w oczy sama złapała palce między zęby. Chłopak mógł niemal dostrzec jej pracujący język, do momentu, gdy nie zacisnęła różowych warg.
- Gdzie ty się uchowałaś, dziewczyno – wyszeptał i złapał ją w pasie, a ta powtórnie pisnęła, spuszczając ręce na ramiona kochanka. – Chyba czas się tego pozbyć – powiedział i po chwili poczuła rozpinające się zapięcie stanika.

***
Leżała na leżaku z przymkniętymi oczami i twarzą wystawioną ku słońcu, gdy usłyszała czyjeś kroki. Delikatny podmuch wraz z zapachem, który zazwyczaj pozostawia osoba mijająca nas, nie pozostawiał złudzeń. Jego zapach był bardzo charakterystyczny i potrafiła go rozpoznać nawet teraz, po zaledwie kilku przelotnych spotkaniach. Nie poruszyła się więc ani o centymetr, udając, że jego obecność uszła jej uwadze.
- Nie lubisz mnie – usłyszała głos i mimowolnie drgnęła. Po krótkim westchnieniu podciągnęła się lekko na leżaku, przyjmując pozycję siedzącą. Gdy otworzyła oczy świat wydał się jej wyjątkowo pomarańczowy i wszędzie tańczyły plamy od słońca. Zmrużyła więc oczy i popatrzyła na siedzącego teraz naprzeciw niej Claude’a.
- Nie dajesz się lubić – odparła tylko.
- I mówisz to przed pierwszą poważną wymianą zdań. Uważasz, że to słuszne tak wcześnie wydawać wyrok?
- Uważam, że wszyscy jesteśmy oceniani od samego początku. I będę cię oceniać do końca, niezależnie od tego, jak bardzo starałabym się tego nie robić. Więc wyrok jeszcze nie został wydany.
- To czemu czuję się, jakby krzyżyk już został na mnie postawiony?
- Ty mi to powiedz – złożyła dłonie w daszek nad brwiami i w końcu mogła pozbyć się z twarzy "słonecznego grymasu”.
Mężczyzna zamilknął. Wpatrywał się teraz w niebo z przymrużonymi oczami.
- Muszę się dziś wybrać do miasta, pokazałabyś mi okolicę?
- Nie widzę przeszkód – spojrzała na zegarek – Autobus mamy za trzydzieści pięć minut.
- A więc w drogę.
- Spokojnie, przystanek jest pięć minut stąd.
- Wiem, ale nie będziemy czekać na autobus, szkoda naszej młodości – powiedział i nie czekając na dziewczynę, ruszył w kierunku domu.

***

gemma

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i miłosne, użyła 2516 słów i 13952 znaków, zaktualizowała 14 mar 2018.

5 komentarzy

 
  • Micra21

    Witam po długiej nieobecności... zbyt długiej ;) Bardzo udany początek historii. Jak już zauważył MrHyde, jest kilka drobiazgów do poprawienia, ale całość zgrabna. Pozdrawiam

    24 sty 2018

  • gemma

    @Micra21 dzięki! Pozdrawiam ;)

    24 sty 2018

  • agnes1709

    p.s. Miałam Cię w obserwowanych i zniknęłaś, co tu się dzieje? Ech...:sad2:

    23 sty 2018

  • gemma

    @agnes1709, obserwatorzy, którzy obserwują, mimo że nie obserwują to najlepszy typ, dzięki! <3

    23 sty 2018

  • agnes1709

    Przepiękny język. Ukłony.  :bravo:

    23 sty 2018

  • VeryBadBoy

    Bardzo ciekawie skonstruowane opowiadanie, jak i nakreśleni bohaterowie. Wiele o nich nie wiemy, albo i nic...ale czy musimy. Niejednoznaczna bohaterka, lato, młodość, beztroska, smutek. Wyczuwam również pewną nostalgię. Świetne opowiadanie.

    20 sty 2018

  • valkan

    Intrygujące i tajemnicze. Czytając poczułem napiętą atmosferę, tak jakby za chwilę miało się stać coś strasznego. Świetnie budujesz nastrój, a pierwszy akapit jest tego najlepszym przykładem. Podoba mi się ta tajemniczość i to, że tak niewiele wiemy o głównej bohaterce ;) Z chęcią przeczytam ciąg dalszy. Pozdrawiam ;)

    20 sty 2018