Eye of Lore cz. III

Obudziłem się w pokoju panienki, musiała mnie przenieść za pomocą magii do jej pokoju.. Oh, jak wstyd mi było że zemdlałem akurat przed tą osobą. Najpierw ją przewróciłem, a potem jeszcze zemdlałem na jej oczach. Chciałem zapaść się pod ziemię, choć sam nie wiedziałem dlaczego.  
- Och, obudziłeś się już, Riss? – Taak… Nie kto inny, a panienka Eris. Gorzej już być nie mogło
- Niezmiernie panienkę przepraszam za tę sytuację, mogę obiecać że taka zniewaga się już nie powtórzy. – na jej twarzy było widać poirytowanie.
- Hmm… Skąd mam mieć taką pewność? W końcu coś Ci się stanie jak będziesz tak mało spał, Riss. Mojemu ojcu też to by się nie podobało, a właśnie… Dlaczego wychodziłeś z gabinetu ojca?  
- To ponieważ jutro idę na pomiar many… Tak właściwie to dlaczego panienka tak na to nalegała? – na jej twarzy pojawił się czerwony wypiek, chyba się zawstydziła.. Tylko czym?
- Riss, po prostu widziałam jak dzień w dzień, a nawet w nocy ćwiczysz na placu. To było troszeczkę frustrujące, że robisz to bez żadnego celu, więc jeśli dostaniesz się do mojej szkoły, będziesz przynajmniej do czegoś dążył. To chyba dlatego.. – zamyśliła się na chwilę, i chyba chciała kontynuować, ale czekała na moją odpowiedź.  
- Skoro tak, to bardzo musi panienka się o mnie martwić, że chciała mnie nakłonić buziakiem do tego.- przechyliłem głowę i się uśmiechnąłem. Tak właściwie jeszcze parę lat temu nie wiedziałem co to uśmiech, ponieważ przez wiele czasu nie mogłem się przyzwyczaić do traktowania mnie inaczej niż niewolnika.  
- Aaargh… Czyli sam z siebie nie chciałeś się zgodzić, ale już za coś takiego się zgadzasz? Jesteś niemożliwy! – nie powiem żeby mnie to nie zdziwiło, ta opanowana panienka tak się zachowywała…  
- Nie, nie. Podjąłem decyzję sam z siebie, dopiero potem dowiedziałem się, że to był as pana Rosalte…- oczywiście że byłem lekko speszony. Kto by nie był? Panienka nadal była strasznie piękna dziewczyną, a mi ciągle chodziły po głowie słowa pana Rosalte na temat jak panienka na mnie patrzy.
- Nie mogłeś tak od razu? Swoją drogą nie uważasz, że należy mi się jakaś mała nagroda za dzisiejsze zdarzenia? – przybrała swój tradycyjny wyraz twarzy i czegoś oczekiwała. Nie miałem pojęcia czego, więc nic mi nie szkodziło.
- Czego panienka sobie życzy? – nadal rozmawiałem z nią bardzo swobodnie, taka już norma. Jedyne co odgradzało nasze pozycje był zwrot do niej, który zaraz miał zniknąć.
- Eris. Zwracaj się do mnie po imieniu. To dziwne, gdy mówisz na mnie panienka, a nawet do mojego ojca zwracasz się bardziej swobodnie. – musiałem spełnić tą prośbę, choć tego chciałem, było to troszeczkę dziwne. Była to jedyna rzecz która przypominała mi o tym, że nie jestem zwykłą osobą która mieszka wraz ze szlachta, byłem kimś wziętym z niewoli.  
- Dobrze, E-Eris… - lekko się jąknąłem, przez co na twarzy Eris pojawił się szczery i duży uśmiech. Chwilę później dostałem buziaka w policzek, co mnie tak zszokowało, że nie mogłem się ruszyć.
- Mówiłam przecież, prawda? Zgodziłeś się nawet bez tego, więc gdyby nie to, że jesteś taki niewinny nie skończyłoby się na tym.. Kto wie? A teraz zmykaj już do swojego pokoju, rano masz mierzenie many, prawda? – wyraźnie uradowana Eris, której nigdy jeszcze nie widziałem. Mój szok szybko przeszedł, więc wstałem i się ukłoniłem.  
- W takim razie, żegnam… Eris. – Była troszeczkę zawiedziona formalnym pożegnaniem, ale gdy dodałem jej imię od razu ożyła.  
- jeszcze gdybyś był mniej formalny, byłoby świetnie! – gdy odchodziłem słyszałem jej głos. Ten dzień był doprawdy szalony…

Rano gdy się ubrałem i zszedłem na dolną kondygnację pałacu czekał na mnie już lekarz. Domyślałem się o co chodzi, ale stres prysnął gdy zobaczyłem że pan Rosalte i… Eris przy nim czekali.
- Witam panie Rosalte. Witaj… Eris. – Pan Rosalte nie ukrywał zdziwienia, a także pewnego rodzaju zadowolenia? Nie jestem w stanie określić, co wtedy czuł, ale na pewno nie ukrywał tego. Natomiast Eris w żadnym wypadku nie kryła się ze swoim uśmiechem.
- Riss, bardzo się cieszę że podejmujesz się tego testu. Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić jak ktoś mojego pokroju może czuć się samotny w takiej szkole...  
- Ma panienka rację. Nie jestem sobie wyobrazić, dlaczego tak piękna i utalentowana dziewczyna może się czuć samotna, ale to prawdopodobnie dlatego, że spędzam z tą panienką wiele czasu... No cóż, możemy mieć już to za sobą? - Nie zachowywałem się jak służba, ponieważ wczoraj dostałem polecenie że mam zachowywać się jak członek rodziny.
Oczywiście, że było to zrozumiałe, robić taki test służbie, i to do tego pokroju niewolnika? Rodzina Rosalte by na tym na pewno podupadła moralnie...  
- Nigdy nie robiłeś testu na nic innego poza rangą, która w każdej chwili może ulec zmianie, prawda? - lekarz wyciągnął jakieś przybory magiczne, a po jego ruchach mogłem dostrzec, że jest weteranem wojennym. Nie chodziło tu o nic dziwnego, po prostu jego zachowanie, ruchy i gestykulacja przypominała mi weterana wojennego. Musiałem zaspokoić moją ciekawość.
- Owszem, proszę pana mam pytanie odbiegające od tematu... mogę? - zadałem pytanie, czy mogę zadać pytanie. Jak po chwili uświadomiłem sobie, że prawdopodobnie zrobiłem z siebie idiotę.  
- Oczywiście, że możesz zadać  pytanie. Przecież to wolny kraj. - Lekarz był troszeczkę młodszy od pana Rosalte, co wskazywałoby na późną czterdziestkę, z lekkim zarostem i kilkoma bliznami na twarzy, przypominające rany żołnierza. Trochę rozbawiło go moje pytanie o pytanie, ale nadal rozkładał magiczne maszyny.
- Uhm... Jest pan może weteranem wojennym? - Moje pytanie zaskoczyło wszystkich w pokoju, od pana Rosalte, czy Eris, a nawet samego lekarza.
- Tak... Jestem weteranem pierwszego dywizjonu, 3 wojny magicznej w Luttershock. Teraz ja mam pytanie.. skąd to wiesz? Tylko najważniejsze osoby w kraju znają weteranów wojennych, taką osobą jest także pan Rosalte, czy panienka Eris... - w tej chwili obleciał spojrzniem każdego z osobna, jakby insynuował że któreś z nich mi zdradziło tą informację. Oczywiście, że to nie prawda.  
- Nie, nie. Nikt mi o tym nie powiedział. Serio myśli pan że tak ważne osoby naraziłyby się tylko dla czegoś takiego, jak przekazanie informacji? Po pana ruchach a także zachowaniu doszedłem do takiego wniosku... może te blizny na twarzy też coś mi podpowiedziały, ale czy zrobiłem coś niewłaściwego? - lekko speszony, powoli wymawiałem słowa, a z każdym kolejnym zdziwienie domowników rosło, choć to Eris i lekarz byli najbardziej zaskoczeni.
- Ależ chłopcze, nie zrobiłeś nic niewłaściwego. Tylko wiesz... Moje blizny na twarzy rzeczywiście tam są, ale są także obłożone niezwykle potężną magią. Osoby z rangą A0(najsilniejsza postawa rangi A) muszą włożyć niesamowicie dużo many i treningu oczu aby je zobaczyć. A Ty je bez żadnego problemu zauważyłeś, mimo tego, że podczas sprawdzania poziomu many po urodzeniu miałeś najgorszą rangę z możliwych... To jest jeszcze bardziej niemożliwe, niż niemożliwe. Rozumiesz? - słuchałem go bardzo uważnie, ale to co powiedział na samym końcu wywołało u mnie niezwykłe zdziwienie. Teraz nawet ja byłem zdziwiony.  
- Ja... nie wiem co powiedzieć. Od razu na wejściu rzuciły mi się w oczy.. te blizny. - już chyba nic go nie zdziwi w jego życiu, przynajmniej tak myślał póki tego nie powiedziałem.
- No cóż... Odłóżmy tą sprawę na później. Możemy przejść do tego testu, chłopcze?
- Oczywiście... - lekko zniechęcony poddałem się.
30 minut później, po przeprowadzeniu badań rangi a także unikalnych zdolności przeszliśmy do wyników...

Sledzik985

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy, użył 1435 słów i 8013 znaków.

2 komentarze

 
  • RiseOne

    Jak mnie wkurza, gdy ktoś przestaje pisać bez słowa wytłumaczenia.

    30 cze 2016

  • Sledzik985

    @RiseOne Wybacz za to, że przed zrobieniem formatu komputera nie zgrałem żadnego opowiadania na pendrive... a jakoś kreowanie historii od nowa... ehm.. nie, dzięki.  
    Zresztą, to nie tak, że te historie w ogóle były czegokolwiek warte. :p

    26 lip 2016

  • nadszczesliwy

    Super opowiadanie bardzo wciągające nie spodziewałem się takie zwrotu jeśli chodzi o bohatera niemoge się doczekać kolejnej części

    29 paź 2015