Hikikomori III

Jednak koniec nie nastąpił. Usłyszałem za to świst powietrza i odgłos wydawany przez sokoła. Otworzyłem oczy. Nad zjawą krążył sokół co chwila, nacierając na wroga. Za zjawą stała srebrnowłosa dziewczyna, mniej więcej w moim wieku, w liliowej sukience i skórzanym rękawem na prawym przegubie. Obserwowała sokoła i coś chyba do niego mówiła.

Poczułem jak Yukiko porusza się na moich plecach. Biedne maleństwo, pewnie jest wystraszona, przemknęło mi przez myśl.
Sokół nagle zanurkował przecinając zjawę na pół, która zniknęła niczym mgła. Ptak wrócił na przegub dziewczyny. Nieznajoma podeszła do mnie, wyraźnie zaciekawiona.
- Jak ktoś posiadający własną zjawę, może uciekać przed zjawą i prawie dać się zabić? – zapytała weosło.
- Yyyy… - tylko tyle udało mi się wydusić z siebie. Dziewczyna była piękna. Srebrne włosy sięgały jej do ramion, niektóre pasma były splecione w warkoczyki. Oczy miała w kolorze sukienki, sięgającej jej do kolan, a przy pasie muszkieterski kapelusz z wielkim sokolim piórem. Na nogach miała wysokie buty do kolan z brązowej wytartej skóry. Miała delikatnie uśmiechnięte, pełne różowe usta.
- Nazywam się Mira – sokół uleciał w górę, a ona ukłoniła się po dworsku. – A to jest Lotna. Obie jesteśmy…
- Strażniczkami z pierwszego oddziału bramy – dokończyła za nią zgryźliwym tonem blondyna, która pojawiła się znikąd. Znowu jej dłonie i stopy, były oplecione bandażami.
- Witaj Ann – warknęła Mira, odwracając się napięcie i omiatając ją pogardliwym spojrzeniem. – Witaj Marry. Dalej jesteście nikim jak widzę.
- Lepiej być najemnikiem, niż kolejnym żołnierzykiem przy bramie – blondyna spojrzała na mnie i skuloną za mną Yukiko. – Nie przyszedłeś na spotkanie. I jak widzę znowu odgrywasz szopkę z robieniem z niej małej dziewczynki. Zmień ją w coś mniej rzucającego się w oczy i idziemy.
Mira patrzyła to na mnie to na blondynę. W końcu spojrzała na sokoła i coś do niego mruknęła kręcąc głową. Sokół zamienił się w dziewczynę, a właściwie młodą Indiankę. Miała czarne bystre oczy. Długie biało-brązowe włosy, z jednym żółtym pasmem. Ubrana była w prostą brązową sukienkę, przyozdobioną sokolimi piórami. Zrozumiałem, że to też zjawa.
- Wy nie jesteście razem co? – zapytała nagle srebrnowłosa. Pokręciłem szybko głową, blondyna zarumieniła się tylko. – A ty praktycznie nic nie wiesz o zjawach? – pokiwałem głową. – A ona wciąga cię w jakiś swój popierdolony plan?
- Skąd wiesz?
- Wypierdalaj stąd pionku! – warknęła w tym samym momencie Ann.
Mira zignorowała ją.
- Zwykle gdy do kogoś dołącza zjawa, jest od razu odnajdywany i szkolony z podstaw, żeby móc się dobrze rozwijać i umieć korzystać ze zjaw. Czasem ktoś nam umknie. Ale może chodźmy gdzieś, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał? – pokiwałem głową wiedząc, że to nie było pytanie. – Mary, Ann też możecie iść jeśli chcecie. I z przykrością stwierdzam, że jesteś tak samo lekkomyślna jak kiedyś.
Mira złapała mnie za rękę. Poczułem jakieś dziwne ciepło w klatce piersiowej. Cały czas trzymając drugą ręką Yukiko. Lotna szła obok swojej towarzyszki, a blondyna kilka kroków za nami, wyraźnie wściekła.
Srebrnowłosa zaprowadziła nas do pobliskiej kawiarni. Zajęliśmy stolik przy oknie. Od razu zamówiłem lody dla Yukiko. Sam nic nie chciałem. Mira razem z Lotną rozsiadły się wygodnie na fotelach, za to blondyna siedziała na brzegu cała spięta, piorunując wszystkich wzrokiem. Yukiko siedziała na moich kolanach.
- Będę się streszczać, bo mam drobną robótkę w mieście i muszę ją skończyć dzisiaj – powiedziała wesoło Mira. – Nie mam zielonego pojęcia co ci powiedziała twoja zjawa…
- Yukiko – mruknąłem.
Mira uśmiechnęła się do mnie szeroko i po chwili wąchania poczochrała zjawie włosy.
- Yukiko, ale w skrócie, zjawy to potężne bronie, każda o specyficznej umiejętności. Dołączają do wybranych przez siebie odpowiednich i zdolnych ludzi, po czym służą im aż do ich śmierci. Zwykle ci ludzie to dzieci, coś koło dziesięciu lat. Oczywiście przybierają wygląd rówieśnika właściciela i rosną razem z nim, aby nie było problemów z komunikacja. Jestem ciekawa czemu twoja Yukiko, nie urosła.
Ann prychnęła.
- Może dla tego, ze on zrobił z niej lalkę i nie nadaje się już do walki? On nie powinien nigdy dostać zjawy. Jest po prostu cholernym nieudacznikiem, który nie nadaje się do walki.
Temperatura w kawiarni nagle mocno spadła i zaczął w niej sypać śnieg. Yukiko wstała z moich kolan rosnąc. Wszyscy znaleźliśmy się w potężnej zamieci śnieżnej. Zjawa zwróciła się w stronę Ann, którą z każdej strony atakowały sople lodu. Dziewczyna osłaniała się bandażami, które w kontakcie z lodem od razu zamarzały i rozpryskiwały się na setki malutkich odłamków lodu, kilka z nich zraniło blondynę.
Oszołomiony przyglądałem się Yukiko. W tej formie była najpiękniejszą istotą jaką widziałem w życiu. Białe włosy opadały falami, aż do ziemi, miała na sobie lodową, przylegającą suknię do ziemi, pokrytą szronem. Jej skóra była pokryta płatkami śniegu, oczy miała lodowo niebieskie, usta całkiem białe.
Odłamek lodu rozciął blondynie policzek. Dziewczyna syknęła z bólu. Potrząsnąłem głową przywracając się do rzeczywistości.
- Yukiko przestań.
Wszystko od razu ustało, a cały śnieg, lód i mróz zniknęły. Yukiko również wróciła do normalności. W jej oczach błyszczały łzy. Przytuliłem ja do siebie bez słowa. Ann wybiegła z Kawiarni, trzaskając za sobą drzwiami. Mira z Lotna tylko stały i patrzyły na siebie.
- A więc Królowa Śniegu – mruknęła srebrnowłosa.

Komentujcie, piszcie do mnie, oceniajcie i obserwujcie mnie, bo to zajebiście motywuje ;*

ChateFranciase

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1108 słów i 5996 znaków.

1 komentarz

 
  • NataliaO

    Przyjemnie się czyta, wszystko lekko tłumaczysz :)

    6 wrz 2015