Wilk cz.3

Wilk cz.3- Nic Ci przy nich nie grozi – mówi mój dziadek. – One chcą Cię w swojej watasze, Jade. Jesteś z krwi James’a Blood. – Uspokaja mnie, przynajmniej próbuje. – Zobaczysz wilki.
     Przełykam ślinę.
     - Dziadku… - zaczynam. – Czy my też jesteśmy Zmiennokrwiści?  
     Zanim odpowiada, patrzy na mnie z uśmiechem.
     - Tylko w połowie, dzięki temu mamy możliwość pozostania człowiekiem czy zmienienia się w wilkołaka. Zawsze jesteśmy zmiennymi w połowie, nie ważne ile pokoleń temu nasz pradziad nim był. – wyjaśnia. – Zaraz będziemy na miejscu. Dzisiaj jest pełnia, nie odczuwasz jej jakoś szczególnie?
     Odchrząkuję.
     - No ten… Jestem trochę pobudzona w pełnię, ale teraz tego nie odczuwam – czerwienię się lekko.
     - Tak zdecydowanie jesteś Zmiennokrwistą. – Mówi John. – Dzisiaj nie zostaniesz z nimi, ale jest prawdopodobieństwo, że przebywając z wilkami w czasie nocy w pełnię, zmienisz się wraz z nimi.  
     Patrzę na małe miasteczko w lesie.  
     Domy mieszkalne, a w pobliżu nich są sklepiki. Ludzie chodzą po chodnikach a dzieci biegają po trawnikach. Widzę duże sylwetki wilków na skraju lasu.  
     - To wataha Pierwszych Wilków. Jest najstarsza ze wszystkich. Jeśli będziesz wilkołakiem i znajdziesz swojego mate w innym stadzie, będziesz musiała odejść z niego i przyłączyć się do swojego mate. – tłumaczy. – Myślę, że resztę wyjaśni Alfa.  
     Wysiadamy z samochodu, który zaparkowaliśmy przy jednym z większych domów w miasteczku, ale ten został umiejscowiony bliżej większego budynku przy ulicy. Jak później się dowiedziałam tam mieści się „biuro” watahy, pokój gier, sypialnie dla gości i duża jadalnia dla wszystkich mieszkańców miasteczka. Do tego tam znajduje się mój raj na ziemi. Biblioteka.
     - Alfa jest chyba w domu wspólnym. – informuje mnie dziadek.
     Nic nie odpowiadam, bo nie wiem co, przyglądam się wszystkiemu dookoła. Przede mną paradują mężczyźni bez koszulek, a czasem i bez spodni. Nie wiem co mam powiedzieć, to jest tak szokujące, że nie wiem co o tym mam myśleć, a co dopiero się na ten temat wypowiedzieć.  
     Spuszcza głowę i idę za dziadkiem, to jest za przytłaczające jak dla mnie. Mam odczucie jakbym była zmęczona tym wszystkim, a to dopiero początek tej całej historii. Równie dobrze mogę zakończyć to, ale jaka jest pewność, że wilkołaki nie pojawią się w moim życiu.  
     Wchodzimy do przestronnego korytarza w kolorach szarości, kilka obrazów wilków jest zawieszonych na ścianach. Z dużego wykuszu w ścianie dochodzą śmiechy rozbawienia, mijając to pomieszczenie zauważam grupkę młodzieży mniej więcej w moim wieku. Nie skupiam się na nich za bardzo, ponieważ nie chcę zgubić swojego dziadka z oczu, a wątpię bym go znalazła po zapachu, ponieważ teraz wszystko pachnie inaczej i trudno jest mi się skupić na jednym konkretnym zapachu.  
     - Jade, chodź za mną – woła dziadek.  
     Doganiam go, okazuje się, że stoi pod drzwiami z napisem gabinet Alfy.  
     - Jade, nie denerwuj się tak. To widać, jesteś blada – dziadek patrzy na mnie dziwnie.  
     - Trochę jestem oszołomiona.
     Zza drzwi słyszymy krzyki.
     - Kto Wam pozwolił się jej pokazać?! – podniesiony głos z pewnością należy do Alfy. – Jesteście nieodpowiedzialni! Jak tak dalej pójdzie to będziemy musieli coś z tym zrobić! Znów!
     Mój dziadek zamaszyście otwiera drzwi i wchodzi do środka, ciągnąc mnie za sobą.  
     - Peter, myślę, że to nie będzie konieczne – oznajmia John. – to moja wnuczka ich widziała.  
     Ich wzrok spoczywa na mnie.  
     Chłopak o szarych oczach gapi się na mnie jak na jakiś eksponat.
     - Wnuczka? – to jest zapewne Alfa. – Z tego co wiem to James nie miał dzieci.
     - Miał córkę – wyjaśnia starszy mężczyzna. – Niewiele osób o tym wiedziało, Peter. Wiesz jak jest pośród wilków. Wilkołak bez mate wiąże się z innym, aby utrzymać linię krwi i się z nim sparować. James nie powiedział Ci o tym z jednego powodu.
     Zapada milczenie w całym pokoju.
     Czuję nieprzyjemne swędzenie na skórze przez to, ż cały czas jestem obserwowana przez niego. Natomiast jego kolega o brąz włosach przysłuchuje się rozmowie z największym skupieniem.  
     - Tak. On i moja siostra mieli się sparować, a po śmierci mego ojca to on miał pozostać Alfą, gdyby nie to, że stracił nadzieję na połączenie mate i odszedł od nas. – opowiada. – Ale do końca był sam.
     Przyglądam się Alfie. Dobrze zbudowany mężczyzna o prostym nosie ciemnych oczach i kształtnych ustach. Na jego szyi widnieje ugryzienie. Brąz włosy przyprószone siwizną, nadają mu autorytetu, jakby mówiły: „ on jest bardziej doświadczony niż ty”.  
     - Córko James’a – zwraca się do mnie. – Jak to się stało, że nikt nie wiedział o twoim istnieniu? Nikt ze sfory oczywiście.
     - Moja matka nie jest zbyt rozmowna jeśli chodzi o mojego ojca to raz, a dwa to chyba, Pan, wie jak dzieci robić. – Odpowiadam. – Jakby wiedziała cokolwiek o wilkołactwie to by powiedziała, no chyba, że się wstydziła.  
     Chłopcy chichoczą na uwagę o robieniu dzieci przez co są skarceni wrogim spojrzeniem Alfy.
     - Moim zdaniem nie mogła wiedzieć, bo jeździła z Jade po terapeutach i innych szarlatanach tego wieku z powodu snów mojej wnuczki – wtrąca dziadek.  
     - Chłopcy myślę, ż dokończymy tę rozmowę później. Natomiast ty, Jade wraz z dziadkiem zostaniecie tutaj i porozmawiamy o tym jak wyjaśnić całą tą sytuację związaną z twoją przemianą.  
     Zmierzają do drzwi. Jeden z nich, szarowłosy, przechodzi obok mnie i muska moje gołe ramię swoim. Przechodzi przez nie przyjemny prąd, co musi czuć i on, ponieważ przystaje obok mnie.  
     Nagle z jego gardła wydobywa się dzikie warknięcie i już w jednej chwili jestem przyciśnięta do szerokiej piersi mężczyzny z nosem wepchniętym prawie w jego pachę. Piszczę przerażona.  
     - Moja, moja, moja! – szepcze niczym litanię.
     Próbuję się wyrwać z jego uścisku, ale nie mam tyle siły, aby to zrobić. On mnie zaraz udusi! Dociska mnie coraz mocniej do siebie.  
     Ktoś próbuje się do nas zbliżyć, więc gwałtownie osłania mnie swoimi plecami, obracając się o sto osiemdziesiąt stopni.  
     - Drake! – głosy John’a i Piter’a mieszają się ze sobą. – Puść ją! Jeśli jeszcze mocniej ją ściśniesz zabijesz ją! Zabijesz swoją mate!
     Próbuję się wydostać z jego uścisku, który na słowa starszych mężczyzn lekko go poluzowuje.  
     Odpycham go mocno od siebie, przez co leci do tyłu. Nie wiem skąd mam tyle siły w sobie, ale już po chwili czuję się jakby moje nogi były jak z waty. Opadam na kolana, na środku pokoju, zakrywam dłońmi swoją twarz. Kurtyna czarnych włosów zasłania moją twarz. Bujam się w przód i w tył. Czyjeś ręce dotykają moich ramion, wiem, że to Drake, mój domniemany mate, chce się do mnie przytulić, ale ja nic nie wiem. Zaczynam się bać tego co jest w moim życiu, tego czym się stanę, mogę stać się potworem! Będę w stanie zabijać ludzi! Nie!
     Mój oddech przyspiesza. Odpycham niechciane ręce od siebie.  
     - Młodzieńcze, odsuń się od niej – upomina dziadek. – Jej umysł musi to przetrawić. Nie zostawi cię, ale musisz się odsunąć inaczej pogorszysz jej stan.  
     Ręce znikają po paru minutach.  
     - Nie dotykaj mnie – syczy chłopak o szarych oczach, zapewne do kolegi.  
     Cisza panuje dopóki nie uspokajam się na dobre.  
     - Lepiej Ci?
     - Tak. Już lepiej – odpowiadam cicho.  
     - Stój tam! – rozkazuje Alfa, głosem, nie znoszącym sprzeciwu. – Jade, możesz mi pokazać swoje oczy?
     Marszczę brwi na to.
     Podnoszę wzrok na Alfę.  
     - I co? – pyta Drake.
     - Jest twoją mate, mace te same oczy.

Natalka31135

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1370 słów i 7741 znaków.

1 komentarz

 
  • Blu

    Pisz dalej opowiadanie jest wspaniałe

    19 wrz 2016

  • Natalka31135

    @Blu zapraszam na bloga, tam już są dwie kolejne części, kochana :) dziękuję za miły komentarz

    19 wrz 2016